Rozdział 1

124K 5.2K 4.2K
                                    

Szybkim ruchem związałam swoje włosy w gumkę, po czym zdjęłam ze swojej szyi swój jasnoniebieski fartuch, na którym miałam przypiętą plakietkę ze znajdującym się na niej imieniem i wrzuciłam go do szafki. Westchnęłam głęboko, wzruszając niedbale ramionami. Nareszcie, koniec pracy na dziś.

Pochowałam wszystkie tace, wymyłam starannie naczynia i po raz ostatni w dniu dzisiejszym przetarłam blat baru. Schowałam wszystkie produkty alkoholowe jak i spożywcze do schowka, a następnie zameldowałam się w gabinecie mojej cioci.

- Boże, a ty jeszcze tutaj?! – zapytała lekko przerażona widząc mnie stojącą ze ścierką, którą chwilę wcześniej odkurzałam. Uśmiechnęłam się delikatnie, podchodząc bliżej i zajmując miejsce na krześle. Ciocia przez chwilę mi się przyglądała, a potem wbiła swój wzrok w moje ciemne, niedawno przetarte palcami oczy. Ukazała swoje śnieżnobiałe zęby oraz wyciągnęła swoją dłoń w moją stronę, którą chwilę później uścisnęłam. Pogładziła drugą ręką o moją wciąż patrząc się na mnie. Jej twarz była przepełniona troską, ale również i dumą. Była dumna z faktu, iż tak starannie wykonuję swoje zadania i nie odpuszczam w dążeniu do celu. Na jej zmęczonej buzi, pełnej zmarszczek dostrzegłam również zmartwienie. Zapewne przejęła się moim stanem, widząc podkrążone oczy. Opiekuńczość była jej najbardziej zauważalną cechą charakteru.

- Rodzice byliby z ciebie dumni Caitlin – wyszeptała, a kąciki moich ust powędrowały ku górze, jednak powróciły do swojej poprzedniej pozycji, gdy tylko wspomnienia powróciły.

Obudziłam się w przepełnionym bielą pokoju. Światło raziło moje świeżo otwarte oczy. Zakrywałam ręką twarz, aby trochę sobie ulżyć. Gdy już przyzwyczaiłam się do jasności zdjęłam swoją dłoń z oczu, które zaczęły świdrować po pomieszczeniu. Zmarszczyłam brwi i przycisnęłam powrotnie swoją rękę do głowy kiedy moje uszy zaczęły rejestrować dźwięki nie dające mi spokoju. Wciąż słyszałam tylko pik, pik, pik. Odwróciłam się w prawą stronę gdzie spostrzegłam szpitalną aparaturę. Chwila.. czy ja jestem w szpitalu? Co ja robię w szpitalu?

Próbowałam sobie cokolwiek przypomnieć jednak ból głowy, który zaczął nasilać się z każdym moim ruchem nie pomagał mi. Przejeżdżając ręką po moim czole poczułam strup, ale nie należał on do najmniejszych. Powoli, delikatnie, dotykając swoją skórę zauważyłam, że sięga on od czubka głowy aż do mojej skroni. Przerażenie całkowicie mnie pobudziło.

Na moim dekolcie znajdowały się jakieś dziwne przyssawki. Nie wiedziałam co to jest. Do moich palców miałam przyczepiony bardzo podobny sprzęt. Rozglądałam się po pokoju będąc kompletnie zdezorientowaną. Gdzie ja do cholery jestem?

Klamka opadła w dół, a drzwi otworzyły się. W ich progu stała ciocia, co uspokoiło mnie chociaż na chwilę. Kiedy przyjrzałam się jej twarzy przepełnionej smutkiem, żalem. Spostrzegłam również wory pod oczami. Rozmazany makijaż, który spływał po jej policzkach spowodowany był płaczem, mogłam to stwierdzić po jej wciąż załzawionych czarnych jak smoła oczach. Obok niej stał wysoki mężczyzna z zawieszonym na szyi stetoskopem, przyglądając mi się troskliwie. W lewej dłoni trzymał kilka kartek, a w prawej zaś długopis którym chwilę później posłużył się wpisując coś do dokumentów. Nie wiedziałam co się dokładnie dzieje.

Ciotka w końcu ruszyła z miejsca w moim kierunku i usiadła przy łóżku ściskając moją dłoń. Przypatrywała mi się dokładnie zanim spojrzała prosto w moje nieświadome niczego oczy. Odwróciła wzrok w stronę doktora aby upewnić się czy wszystko jest ze mną w porządku. Wróciła twarzą do mnie, otwierając usta, jednak nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Zamknęła je i milczała przez około dwie minuty.

- Nawet nie wiem od czego zacząć – uśmiechnęła się bezradnie, po czym jej twarz znowu ogarnął smutek. Mocniej ścisnęła moją dłoń, przez co zaczęłam się bardziej denerwować. Po jej policzku spłynęła łza...

Cień [ashton irwin]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz