Rozdział 11

170K 7.6K 793
                                    


– Tatooo– mój krzyk rozniósł się po domu. Zbiegałam właśnie ze schodów z zamiarem odnalezienia taty i przeprowadzenia z nim dość ważnej rozmowy.

Mianowicie miałam pewną prośbę. Tak jak ustaliłam z Dylanem na wczorajszym spotkaniu, chciałam, aby tata skontaktował się z prawnikiem, który rzekomo pracował już nad sprawą Isaac'a. Myślę, że po wykonaniu tego jednego telefonu, moglibyśmy stwierdzić, czy faktycznie Zach okłamał Dylana i nie rozmawiał z Powell'em, lub czy po prostu skontaktował się z nim przez inne urządzenie, a nie swoją komórkę. Dodatkowo zależało mi na czasie, ponieważ miałam zamiar jeszcze dziś spotkać się z bratem i wyjaśnić całe to zajście. Pozostawała jeszcze jedna kwestia, nad którą musiałam się dość dobrze zastanawiać. A dokładnie mam na myśli to, czy mój tata powinien wiedzieć o całym tym podejrzanym zachowaniu brata. Wiem, że gdybym przedstawiła tacie dokładnie nasze podejrzenia względem Zach'a i okazałaby się one prawdziwe,mógłby stracić do niego zaufanie, tak samo jak po części już stało się to z Dylanem. W żadnym wypadku nie chodziło mi tu o zrobienie z brata kłamcy, lecz o najzwyklejsze wyjaśnienie sprawy i pomoc Isaac'owi. Na tym zależało mi najbardziej.

– Tu jestem! – odkrzyknął z kuchni, dlatego od razu gdy stanęłam na parterze skierowałam się z tamtą stronę.

– Jak tam? –spytałam biorąc z koszyka na owoce jabłko i jednocześnie wskakując na blat.

– Dobrze, a tam? – mruknął nie odrywając wzroku od gazety, którą aktualnie czytał. Nie wyglądał jakby miał wolny czas i szczególną ochotę na pogawędki, ale tym razem nie miał wyboru.

– Mam sprawę –powiedziałam gryząc jabłko. Tata odłożył gazetę i chwycił kubek z kawą.

– W takim razie słucham córeczko – powiedział zaraz po tym jak napił się łyka i ponownie odstawił kubek na stół.

– Chciałabym cię zapytać, czy mogłabym wysłać z twojego telefonu wiadomość do Powell'a –wzięłam kolejnego gryza, podczas gdy tata przyjął zdezorientowany wyraz twarzy. Tego właśnie się spodziewałam.

– Dlaczego z mojego, przecież dałem ci jego numer?

– Wiem, ale trochę mi głupio do niego dzwonić. Jestem tak jakby osobą trzecią, bo zgłosił się do niego Zach, ty jesteś jego tatą i dobrze cię zna, a ja jestem siostrą Zach'a, która właściwie nie wiadomo po co się do tego miesza. Mam jedno małe pytanko, co ci szkodzi? – spytałam najgrzeczniej jak potrafiłam.

– Oczywiście, że nic – wzruszył ramionami i wyciągnął komórkę z kieszonki koszuli – po prostu chciałem wiedzieć.

– Super, dziękuję – zeskoczyłam z blatu i wzięłam od niego telefon. Przy okazji wyrzuciłam do kosza ogryzek i wróciłam na to samo miejsce.

Do; Powell – prawnik.
Dzień dobry. Z tej strony Craven. Mam pytanie, czy mój syn miał może ostatnio z panem jakiś kontakt?

– Zach przyjedzie po południu – odezwał się tata kiedy byłam w trakcie wysyłania wiadomości.

– To świetnie, i tak miałam do niego pojechać.

– Nie wiem czy byłoby ci tak łatwo się z nim zobaczyć. Ostatnio w ogóle nie ma czasu. To pewnie przez tą dziewczynę – wywrócił oczami. Póki co nie spotkałam osoby, która wypowiadałaby się na jej temat pozytywnie.

– Podobno nazywa się Erica – postanowiłam powiedzieć tacie co nieco.Wiedziałam, że mogę mu ufać. Gorzej z mamą, która bardzo lubiła plotkować.

– Erica? Co to w ogóle za imię –prychnął pogardliwie.

– Tato, przecież jej nie znasz – sama miałam wielką nadzieję, że okaże się naprawdę fajną dziewczyną, bo niestety, ale na razie nic na to nie wskazywało.

Od; Powell – prawnik.
Witam, niestety nie. A może na szczęście nie, bo zazwyczaj to oznaczało, że ma jakieś kłopoty. Nie kontaktowaliśmy się od dobrych kilku lat. Coś się stało?


Do; Powell – prawnik.
Miałem obawy. Ale skoro do Pana nie dzwonił,to oznacza, że wszystko jest dobrze. Przepraszam za kłopot, i pozdrawiam.

Do; Powell – prawnik.
Żaden problem. Dziękuję, proszę również pozdrowić syna.


Usuwanie wiadomości: 4...
Wiadomości usunięto.


– Nie znam, ale skoro Zach nie pali się, żeby nam ją przedstawić to oznacza, że musi być z nią coś nie tak – stwierdził i z powrotem wziął do rąk gazetę, otwierając ją na odpowiedniej stronie.

– Jesteś okropny – mimowolnie zaśmiałam się na jego komentarz i stanęłam na ziemi – dziękuję bardzo –uśmiechnęłam się nawiązując do pożyczonej komórki i położyłam ją na stole – gdyby Zach przyszedł będę u siebie.

– Jasne, tyle że – wtedy spojrzał w skupieniu na zegarek na swojej dłoni – za jakąś godzinę wychodzę, więc będziecie sami. Powiem ci, jak będę wychodził żebyś upewniła się, że dom jest zamknięty, a potem się nie martw bo Zach i tak ma klucze.

– W takim razie okej – odpowiedziałam i wróciłam do swojego pokoju.

Z krótkiej wymiany wiadomości z owym prawnikiem zdołałam uzyskać bardzo ważną informację. A mianowicie taką, że przypuszczenia Dylana się potwierdziły. Zach okłamał go mówiąc, że zgłosił sprawę do prawnika, bo w rzeczywistości tego nie zrobił. Być może się wahał, ponieważ przecież wziął numer od taty, ale ostatecznie tego nie zrobił. Dlaczego? Nie miałam zielonego pojęcia, ale w moim interesie leżało, aby dowiedzieć się tego dziś popołudniu.

Do; Dylan:
Miałeś rację. Prawnik o niczym nie wie.

Od; Dylan:
Oszukał mnie, tak myślałem

Do; Dylan:
Najprawdopodobniej, ale nie zakładajmy niczego, póki nie będziemy mieli pewności

Do; Dylan:
Może jednak jest jakiś powód,wytłumaczenie...


Od; Dylan:
Oj Naomi, wiem, że go kochasz i nie chcesz nawet myśleć, że mógłby kłamać w tej sprawie

Od; Dylan:
Ale patrz realnie, to się stało

Od; Dylan:
Ale okej, najpierw z nim pogadaj i wtedy pomyślimy co dalej

Do; Dylan:
Niedługo przyjedzie, wtedy to załatwię

Od; Dylan:
Chcesz mojej obecności, wsparcia czy coś?

Do; Dylan:
Wolę załatwić to sama, ale dziękuję.

Do; Dylan:
Potem wszystko ci opowiem.

Od; Dylan:
Nie ma sprawy, czekam na jakieś informacje ;)


Godziny okropnie się dłużyły. Tata wyszedł z domu, a ja robiłam wszystko byleby zająć sobie czas. Myślałam nad tym, jak zacząć rozmowę z bratem i w jaki sposób przedstawić mu całą sprawę. Troszkę się denerwowałam i nie mogłam się doczekać, aż w końcu będę miała to za sobą.

Serce niemal podskoczyło mi do gardła, kiedy ktoś szarpnął za klamkę od drzwi wejściowych do domu. Podniosłam się z kanapy do pozycji siedzącej i przysłuchiwałam charakterystycznemu dźwiękowi otwierania zamków.Po chwili drzwi łomotnęły, a w mieszkaniu rozniósł się krzyk:

– Jest tu kto? – od razu poznałam głos brata, który jednocześnie zdejmował buty.

Wzięłam głęboki wdech i wstałam. Czułam stres, ale jednocześnie wielką chęć poznania prawdy. W głębi duszy miałam jednak nadzieję, że mój bratnie wyjdzie na okropnego kłamcę.

– Cześć – z uśmiechem na ustach pojawiłam się w korytarzu. Zach spojrzał na mnie w zaskoczeniu, lecz w pierwszej kolejności postanowił podejść i mnie przytulić.

– A co ty tu robisz? – spytał nie ukrywając swojego zdziwienia.

– Nikt nie mówił ci, że przyjeżdżam? – na moje pytanie pokiwał przecząco głową – no to niespodzianka.

– Fajnie, macie jakieś wolne dni w szkole? – spytał kierując się do kuchni. Ruszyłam za nim, nerwowo pocierając dłonie.

– Właściwie to nie... – odpowiedziałam niepewnie.

– No siostra, co jest? – kiwnął głową w moją stronę. Czułam na sobie jego wzrok, co dodatkowo potęgowało mój strach. Zach jak gdyby nigdy nic zaczął jeść ciastka, które leżały na blacie i cierpliwie oczekiwał wyjaśnień. Nie trzeba być wybitnie spostrzegawczym człowiekiem, aby po moim zachowaniu wywnioskować, że coś jest narzeczy.

Zebrałam resztki swojej odwagi, która dziwnym sposobem ze mnie wyparowała i z nadzieją, że wszystko dobrze się skończy zaczęłam mówić.

– Okej Zach, nie będę owijać w bawełnę. Chcę to załatwić szybko. Nie jestem tu bez powodu. Oboje dobrze wiemy, co dzieje się w tej chwili z Isaac'iem – mówiłam z krótkimi przerwami, natomiast Zach jedynie w ciszy i konsternacji słuchał mojej wypowiedzi nie wykazując w żaden sposób swoich emocji – przyjechałam tu, aby chociaż trochę pomóc w wyciągnięciu go z więzienia. Dowiedziałam się, że wziąłeś od taty numer do prawnika, jednak nie wydaje mi się, żebyś z niego skorzystał...

– Skąd to wiesz? – spytał poważnie i trochę ostro. Odłożył jedzenie i skrzyżował ręce na klatce piersiowej piorunując mnie wzrokiem.

– Skontaktowałam się z Powell'em, ale to nie ma znaczenia. Jak było naprawdę Zach? Powiedziałeś Dylanowi, że prawnik wszystko wie i zajmie się sprawą.

Dokładnie śledziłam każdy jego ruch, chcąc określić jakie ma zdanie na temat całej sprawy. Zdecydowanie spoważniał i kompletnie stracił swoją początkową radość. Coś było na rzeczy. Zach przełknął ślinę, na co jego szczęka drgnęła. Skrzywił się.

– Po pierwsze. Isaac nie chce rozmawiać z żadnym z nas i nie potrzebuje naszej pomocy. To jego decyzja, zrozum to. Tak się składa, że Dylan tego nie rozumie i za wszelką cenę stara się mu pomóc, gdybym powiedział Dylanowi, że nie zadzwonię do prawnika sam prędzej czy później mógłby to zrobić i tylko pogorszyć całą sprawę. Dlatego chyba lepszym wyjściem było powiedzieć mu, że to zrobiłem, żeby przestał w to niepotrzebnie ingerować. Po drugie co chciałabyś powiedzieć prawnikowi w tej sprawie? Że Isaac po raz kolejny zabił człowieka, dla którego kiedyś pracował w dość specyficzny sposób? Zaznaczając, że tym kimś jest przewodniczący tej popieprzonej grupy ludzi, która terroryzuje miasto. Myślisz, że znalazłyby się jakiekolwiek argumenty w tej sprawie, które mogłyby uchronić Isaac'a przed pójściem do pierdla?

– Czyli uważasz, że w związku z tym wszyscy powinniśmy siedzieć bezczynnie i czekać, aż wsadzą kogoś nam bliskiego do więzienia zapewne na wiele lat? To dla ciebie jest lepszym rozwiązaniem? Czy może żyjesz nadzieją, że kompletnie bezsilny Isaac siedzący w areszcie może w jakikolwiek sposób sam siebie obronić? A poza tym Dylan nie jest na tyle głupi, żeby nie domyślić się, że go okłamałeś – odpowiedziałam dobitnie czując, jak moje ciśnienie wzrasta.

– To decyzja Isaac'a. Od zawsze robił co chciał i teraz nie będzie inaczej. A okłamanie Dylana miało jedynie wyjść mu na dobre – wzruszył obojętnie ramionami, coraz bardziej sprawiając, że miałam ochotę krzyczeć.

– Zach, co ty pieprzysz? – emocje opanowały moje ciało, w wyniku czego uderzyłam dłońmi w stół – nie wierzę. Nie wierzę w żadne twoje słowo, a tym bardziej w to, że Isaac odrzucaniem czyjejkolwiek pomocy sam skazuje się na wiele lat za kratkami. Znam go do cholery i wiem, że nie po to chciał raz na zawsze załatwić sprawy z Peter'em, aby resztę życia spędzić w więzieniu. Nie wydaje mi się, że przygotowywałby się do tego dnia pieprzone niemalże sześć miesięcy po to, żeby go postrzelić i do tego dać się złapać!

– Naomi po co się w to mieszasz? – uniósł odważnie głos – po jaką cholerę znowu pakujesz w to całe gówno!? Już na samym początku próbowałem cię przed tym wszystkim ochronić, zobacz ile przez niego wycierpiałaś!

– Bo go kocham! – wrzasnęłam na chwilę zaciskając powieki, aby odgonić łzy – kocham go, rozumiesz? I to nie jest pieprzone nastoletnie zauroczenie, chociaż może i pierwsze, nie jest tak płytkie! Nie pokochałam go z dnia na dzień. Przez te wszystkie miesiące kiedy go poznawałam, odkrywałam wszystkie złe i dobre cechy, właśnie wtedy wszystko się zaczęło. Ostatecznie przywiązałam się do niego na tyle mocno, by zrozumieć, że nie mogę bez niego żyć, bo zwyczajnie w świecie go kocham! Gdyby tak nie było, nie zależałoby mi na nim po tylu miesiącach. Gdyby nie znaczył dla mnie tak wiele zapomniałabym o nim i miała kompletnie gdzieś, czy spędzi resztę życia w więzieniu czy nie. Nie mogę go zostawić, rozumiesz? Nie mogę... – na samym końcu mój głos się załamał, a oczy całkowicie zaszły łzami.

– Dobrze – Zach warknął i nerwowo zacisnął szczękę – nie będę dłużej cię zatrzymywał. Zresztą od samego początku miałaś w dupie moje ostrzeżenia i prośby. Skoro tego naprawdę chcesz to proszę bardzo, droga wolna. Cierp setny raz przez niego, pomagaj mu, ratuj a nawet poświęcaj za niego życie jeśli jesteś w stanie. Cokolwiek chcesz, ale wiedz, że ja nie przyczynię się do tego w żaden sposób. Nigdy nie chciałem, żeby chociażby jedna łza spłynęła po twoim policzku z jego powodu. Tymczasem ty wylałaś ich tonę i chcesz robić to dalej. Proszę bardzo – pokiwał głową i zaciskając usta wyszedł z kuchni, kierując się w stronę drzwi.

Zamknęłam powieki starając się opanować wzburzone emocje. Gdy Zach chwycił za klamkę stanęłam w korytarzu.

– Wierzysz w to, że Isaac znowu zabił człowieka?

Zach odwrócił się z moją stronę. Prychnął pogardliwie po dnosem i pokiwał głową.

– Znasz go, więc sama sobie na to odpowiedz – to były jego ostatnie słowa, bo zaraz potem wyszedł z mieszkania trzaskając drzwiami.

Stałam cały czas w tym samym miejscu, pusto gapiąc się na drzwi. Przez kilka minut byłam jak zaczarowana, wręcz nie mogłam się ruszyć. Mimowolnie łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Objęłam swoje ramiona zaciskając usta i ledwo powstrzymując szloch. Nie mogłam uwierzyć w to, co wydarzyło się zaledwie kilka minut temu. Wszystko wydawało się teraz cholernie nierealistyczne, jakby nigdy nie miało miejsca. Ale to tylko mój mózg sam stwarzał takie pozory, bo w rzeczywistości nie chciał, aby coś takiego miało miejsce. Lecz niestety, stało się.

Teoretycznie zdobyłam informacje, których potrzebowałam. Uzyskałam jasną odpowiedź. Zach faktycznie okłamał Dylana i w żadnym wypadku nie chciał dzwonić do prawnika. Tak jak tłumaczy- rzekomo była to decyzja samego Isaac'a. Nie chce mi się w to wierzyć. Z jakiego powodu Isaac znajdujący się w tak trudnej sytuacji odmawiałby pomocy wykształconego człowieka, który na pewno byłby w stanie mu w jakikolwiek sposób pomóc. Mój brat nie wyobrażał sobie, co miałby powiedzieć Powell'owi na temat Isaac'a i całego zajścia. Jestem zdania, że dla chcącego nic trudnego. Kłamstwo nie pierwszy raz pojawia się w jego życiu, a pominięcie kilku negatywnych faktów z życia Isaac'a nikomu by nie zaszkodziło. Może nawet pomogło. Nie jestem zła na brata za to, że nie wykonał jednego głupiego telefonu i okłamał nas w tej sprawie. Przyznał się, co już samo w sobie łagodzi moje mniemanie o nim.

O wiele gorsze jest stanowcze przekonanie, że jego przyjaciel odrzucając jakąkolwiek pomoc postępuje właściwie. Kto o zdrowym umyśle wierzy, że Isaac kompletnie bez niczyjej pomocy wyplącze się z tego wszystkiego póki nie jest za późno. O ile faktycznie odmówił pomocy, co swoją drogą wydaje mi się... co najmniej dziwne. Znam go, i wiem, że nie do tego dążył przez calutki czas. Nigdy nie poddałby się tak łatwo i nie pozwolił zmarnować tych wszystkich dni, przez które walczył o upragnioną wolność. Zdecydowanie po jej zdobyciu nie planował wpakować się za kratki. W każdym razie nawet jeśli ktokolwiek bliski znalazłby się na miejscu Isaac'a nie wyobrażam sobie, że miałabym tak po prostu spełnić jego prośbę i odsunąć się od sprawy. Jeżeli Zach'owi chociaż trochę zależy na przyjacielu nie pozwoliłby mu na taki żałosny upadek.

Podczas naszej jednoznacznie burzliwej rozmowy emocje zdecydowanie mną zawładnęły i powiedziałam coś, czego w żadnym wypadku nie przemyślałam. Wspomniałam o tym, że kocham Isaac'a. Jedyne co mogę stwierdzić na sto procent to to, że kochałam go sześć miesięcy temu. Czy nadal czuję to samo? Właściwie to nie wiem. Nie miałam z nim kontaktu przez całe pół roku. Nie mam zielonego pojęcia, czy on w ogóle o mnie pamięta. Może wszystko się zmieniło i już zdążył wymazać mnie ze swojego życia. Ja nie potrafię tego zrobić, bo nadal jakiejś cząstce mnie bardzo brakuje jego obecności.

~•°*°•°*°•~
Przepraszam za to opóźnienie. Mam nadzieję, że dobrze minęły wam święta. Ostatnio mam trudny czas dlatego nie obiecuję, że następny rozdział będzie równo za tydzień. Napiszę kiedy będę miała czas, a potem kiedy wszystko się uspokoi postaram się wrócić do dodawania rozdziałów raz w tygodniu. - o to wiele z was pyta. Coraz bardziej nie mogę się doczekać powrotu Isaac'a, bo wtedy będę mogła pisać dłuuugie rozdziały z jego obecnością. W końcu. Bądźcie cierpliwi, już niedługo...
Kocham was.
Wasza hieffy!
~•°*°•°*°•~


ZNAM CIĘWhere stories live. Discover now