Rozdział 9

153K 7.7K 862
                                    


– Clea, widziałaś gdzieś moją kosmetyczkę? – spytałam w pośpiechu pakując do torby ostatnie ubrania. Współlokatorka z niezadowoloną miną odłożyła telefon i spojrzała na mnie krzywo.

– Oczywiście. Pytałaś o to jakieś dwadzieścia minut temu, po czym znalazłaś ją pod łóżkiem i już dawno spakowałaś do torby – skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, a jej idealnie wyregulowana, ciemna brew uniosła się ku górze.

–Faktycznie – machnęłam pospiesznie ręką i zasunęłam zamek.Jednocześnie mój telefon wydał z siebie cichy dźwięk –już przyjechał. Jak wrócę to w podziękowaniu zabiorę cię na piwo.

– Zapamiętam. Nie siedź tam za długo –uśmiechnęła się po czym chwyciła swoją komórkę i ponownie wróciła do swojego małego świata. Mam na myśli tego, gdzie jest tylko ona i tajemniczy chłopak, z którym umawia się od jakiegoś czasu.

Ostatnio sporo się działo i tak naprawdę nie miałam czasu, aby z nią usiąść i spokojnie porozmawiać. Albo ja wracałam późno, kiedy Clea już spała,albo na odwrót. Ostatnio niefortunnie się mijałyśmy,zamieniając ze sobą zaledwie kilka słów. Każda z nas miała swoje, oddzielne życie. Żałowałam, że tak wyszło. Obiecałam sobie, że po powrocie znajdę dla niej więcej czasu. Miałam nadzieję, że opowie mi o chłopaku, który tak zawrócił jej w głowie.

– Postaram się wrócić najszybciej jak się da. Nie chcę mieć wielu zaległości w szkole– mówiłam zakładając na ramiona moją ulubioną, szarą i bardzo ciepłą bluzę. Następnie wcisnęłam na stopy czarne trampki i schowałam telefon do kieszeni. W drugiej ręce trzymałam ogromną,wypchaną po brzegi torbę.

– Leć już, żeby twój kolega nie musiał czekać – powiedziała, oczywiście kładąc nacisk na słowo „kolega". Zignorowałam to, i stwierdziłam, że gdy wrócę wytłumaczę jej moją relację z Theo. Miałyśmy sporo do nadrobienia.

– Do zobaczenia. Nie roznieś naszego pokoju – uśmiechnęłam się i opuściłam pomieszczenie.

Gdy schodziłam po schodach na parter czułam, że trochę drętwieje mi ręka, dlatego przyśpieszyłam. Prędko znalazłam się na dworze i poczułam typowo Londyński, wieczorny chłód. Powoli zapadał zmrok, a parking przed akademikiem został oświetlony lampami. Otuliłam się mocniej kapturem od bluzy i odnalazłam wzrokiem jedyny, uruchomiony samochód. Szybkim krokiem ruszyłam w jego stronę. Aby upewnić się, że nie pomyliłam auta, zajrzałam przez szybę.Na szczęście w środku siedział Theo, a ekran telefonu, w który się wpatrywał oświetlał jego twarz. Otworzyłam drzwi jednocześnie, nieświadomie strasząc kolegę. Jego ręce drgnęły, a telefon zleciał gdzieś na wycieraczkę.

– Chryste, znowu mnie przestraszyłaś – mruknął i schylił się w poszukiwaniu urządzenia.

– Wybacz, jeszcze się nie przyzwyczaiłam, że jesteś tak wrażliwy – powiedziałam kąśliwie i wrzuciłam torbę na tylne siedzenia, a sama wygodnie usadziłam się z przodu.Zamknęłam drzwi i zapięłam pasy. Spojrzałam na siebie w lusterku i od razu tego pożałowałam. Moje włosy, choć upięte w wysoką kitkę, odstawały w każdą stronę. Dodatkowo na moim czole pojawił się pryszcz, którego nie miałam czasu zamaskować. Opadłam na siedzenie i głośno odetchnęłam.

– Wcale nie jestem wrażliwy – Theo w końcu znalazł swój telefon i włożył go do kieszonki obok fotela. Miał na sobie czarną bluzę i co ciekawe, szarą beanie na głowie. Nigdy wcześniej nie widziałam go w takim „luźnym"wydaniu i muszę przyznać, że prezentował się naprawdę dobrze.

– Oczywiście, oczywiście – postanowiłam odpuścić, ale i tak wiedziałam swoje. Był cholernie wrażliwy.

– Wiem, że mi nie wierzysz, ale kiedyś ci to udowodnię. Może cię porwę czy coś, zagram złego chłopaka i nigdy więcej we mnie nie zwątpisz – odpowiedział z pogardą wyjeżdżając na ulice Londynu.

– Uroczo wyglądasz w tej czapce, mogę zrobić ci zdjęcie? – zaczęłam się z nim droczyć i wyciągnęłam telefon z kieszeni. Włączyłam przednią kamerkę i skierowałam w naszą stronę. Zrobiłam głupią minę, natomiast Theo zakrył twarz dłonią z wystawionym, środkowym palcem. Spojrzałam na fotografię z zadowoleniem – w dalszym ciągu wyglądasz uroczo.

– Świetnie, zaraz wyjedziemy na obrzeża Londynu i przysięgam, że cię tam zostawię– zagroził dociskając pedał gazu. Za oknami panowała totalna ciemność, więc tylko samochód oświetlał na bieżąco drogę przed nami. Uwielbiałam jeżdżenie autem o takiej porze.

– Nie zrobisz mi tego – mówiłam z przekonaniem – tak w ogóle dziękuję za to, że zgodziłeś się mnie podwieźć.

– I tak planowałem od jakiegoś czasu odwiedzić tatę, ale nigdy nie mogłem się do tego zabrać. A jeżeli i tak miałabyś jechać pociągiem, to dlaczego nie miałbym zabrać cię przy okazji –stwierdził – długo planujesz zostać? Jak z powrotem?

– Sama jeszcze nie wiem. Muszę załatwić kilka spraw. Podejrzewam, że może przedłużyć się do tygodnia, chociaż szczerze mówiąc mam nadzieję, że uporam się z tym jak najszybciej. Nie chcę mieć dużych zaległości. Nie musisz się martwić, może mój brat okaże serce.

– W takim razie dobrze. Ale w razie czego to daj mi znać – powiedział przyspieszając na prostej i kompletnie pustej drodze.

W tym samym czasie mój telefon zawibrował. Odblokowałam ekran i przeczytałam nową wiadomość.

Nowa wiadomość.
Od: Tyler;
Heja śnieżynko, jak się sytuacja miewa?

Do: Tyler;
Z powodzeniem. Jedziemy do Worcester!

Od: Tyler;
Świetnie.Przyjedziecie późno, ale noc młoda, czyż nie?

Do:Tyler;
Do czego zmierzasz, przepraszam?;)

Od: Tyler;
Ty,ja, Theo i super dobre wino???

Do: Tyler;
Super dobre?

Od:Tyler;
Czerwone niczym moje serce.

Do: Tyler;
Okej,jeśli Theo będzie miał ochotę to nie widzę przeszkód.

Od:Tyler;
Liczę na was. Odezwij się, jak będziecie dojeżdżać.Lecę kupić duuużo wina!!!

Do: Tyler;
Okej, do zobaczenia:*


– Co się tak cieszysz? – Theo spojrzał na mnie przelotnie i dopiero uświadomiłam sobie, że faktycznie szczerzyłam się do telefonu.

– Co myślisz o wieczorze z Tyler'em i dobrym winem? – spytałam chowając telefon do kieszeni.

– Cóż... – mruknął w zamyśleniu – to bardzo kuszące...

– Czy na tyle, abyś zaszczycił nas swoją obecnością? – mówiłam obszernie gestykulując.

– Tak, tak myślę – parsknął śmiechem i pokręcił głową.Patrzyłam przez chwilę na jego szeroki uśmiech, którym zaraził też mnie.

– Myślę, że za dobrze się dogadujecie i dużo ryzykuję pozwalając wam na przebywanie w swoim towarzystwie – zaczęłam mówić. Po ich ostatnim spotkaniu,które jednocześnie było pierwszym, mogę stwierdzić, że jeszcze trochę i stracę ich obu, bo zbyt świetnie się dogadują. Chociaż to zrozumiałe, ponieważ Theo już ma w zwyczaju cholerną życzliwość i wręcz nie da się go nie lubić.To samo z Tyler'em, który potrafi dogadać się z każdym na swój własny, specyficzny sposób. Nie wiem jak to się dzieje,że oboje potrafią tak bardzo zachęcić do siebie ludzi, kiedy ja mam z tym duży problem.

– Tyler jest... bardzo miły i towarzyski – blondyn zaczął niepewnie mówić.

– Wiem to, bardzo dobrze...

Mniej więcej w połowie drogi zasnęłam. Delikatny dźwięk włączonego silnika, i to jeszcze podczas kompletnego mroku, bardzo szybko i skutecznie zamknął moje powieki.Otuliłam się ciepłą bluzą i obudziłam jakiś czas później,czując lekkie szturchnięcie. Powoli otworzyłam oczy i przeciągnęłam się. Po chwili dostrzegłam, że zostałam dodatkowo przykryta czarną bluzą chłopaka. Sam, siedział jedynie w koszulce na krótki rękawek i uśmiechał się lekko. Gdy w końcu wystarczająco się przebudziłam, aby zrozumieć gdzie się znajduję, ziewnęłam i usiadłam wygodniej.

– Załóż to z powrotem – oddałam mu bluzę. Widziałam, że miał zamiar coś powiedzieć, ale wyprzedziłam go wpychając mu ubranie do rąk – gdzie jesteśmy?

Rozejrzałam się dookoła, jednakże jedyne co dostrzegłam, to całkowita ciemność.Przeszły mnie ciarki, bo jedynym źródłem światła, w tamtej chwili była latarnia stojąca kilkanaście metrów dalej. Z tego co udało mi się wywnioskować, znajdowaliśmy się na obrzeżach jakiegoś miasta. Wszystko wskazywało na to, że to już Worcester.

– Praktycznie na miejscu. Nie chciałem cię budzić, ale nie mam zielonego pojęcia, gdzie teraz powinienem się kierować – wytłumaczył.

– Och, jasne. Dobrze, że mnie obudziłeś –stwierdziłam i podałam mu dokładny adres domu Tyler'a – napiszę mu, że za chwilę będziemy.

Tak jak powiedziałam, tak też zrobiłam. Wysłałam Tylerowi sms'a, Dochodziła godzina dwudziesta trzecia. Podróż zajęła nam około trzech godzin, ale to i tak całkiem nieźle. Theo doskonale odnalazł się w moim małym miasteczku i bez problemu dotarliśmy pod posiadłość mojego przyjaciela. Zaparkowaliśmy pod wielkim domem i wysiedliśmy z auta. Gdy nareszcie rozprostowałam nogi poczułam ogromną ulgę. Tak długi czas spędzony na fotelu w samochodzie ze zgiętymi nogami chyba na nikogo nie wpływa dobrze.

– Woah – szepnął Theo, jakby bojąc się, że ktoś go usłyszy – co za dom.

– I pomyśleć, że Tyler tak bardzo nie lubi w nim przebywać – westchnęłam prowadząc bruneta w stronę ogromnych drzwi.

Przed domem nie zauważyłam samochodu jego rodziców, ale to nie oznaczało, że nie było ich w domu. Równie dobrze mogli wstawić go do garażu, co mimo wszystko robili bardzo rzadko. Tak więc, nie mając pewności,po prostu zadzwoniłam dzwonkiem. Weszłabym bez żadnego pozwolenia jedynie mając pewność, że w domu nie ma nikogo poza moim przyjacielem. Ku mojemu zdziwieniu minęło kilka minut, a nadal nikt nie otworzył nam drzwi. Staliśmy w samych bluzach, a wieczorna temperatura dawała się we znaki. Ostatecznie postanowiłam zaryzykować i szarpnęłam za klamkę. Tu kolejne zaskoczenie. Drzwi były otwarte. Obiecałam sobie, że nakrzyczę na niego za tak małą ostrożność, zważając na to jak wielki i bogaty dom posiadali.

W korytarzu panowała całkowita ciemność. Odnalazłam włącznik i kulturalnie zdjęliśmy buty. Im bardziej zmierzaliśmy wgłąb mieszkania, tym lepiej lepiej mogliśmy zlokalizować iż trochę światła dochodziło z kuchni. Skierowaliśmy się w tamtą stronę i na szczęście zastaliśmy w pomieszczeniu Tylera.

Odwrócił się, gdy tylko nas usłyszał. Miał na sobie czarne dresy i białą koszulkę z adidasa. Zawsze idealnie ułożone włosy, tym razem prezentowały jeden, wielki nieład.Uśmiechnął się delikatnie trzymając w dłoniach butelkę wina oraz trzy kieliszki, skierowane do dołu.

– Nareszcie jesteście, ile można czekać – przewrócił oczami i ruszył w stronę salonu.

Chwilę później wszyscy rozsiedliśmy się w salonie. To co działo się później pamiętam jak przez mgłę. Na początku wypiliśmy po kieliszku, ale na tym się nie skończyło. Czerwony trunek, który akurat wtedy wydawał się niesamowicie smaczny, sączył się do naszych kieliszków bez opamiętania. Zresztą, kogo obchodziło ile wypiliśmy, skoro tak świetnie spędzało nam się razem czas.Opowiadaliśmy sobie różne niesamowite historie z życia, ale też te najzwyklejsze. Śmialiśmy się wniebogłosy i zwierzaliśmy z wielu spraw. Dzieliliśmy się swoimi przemyśleniami, jak i spostrzeżeniami na różne tematy. Dosadniej, gęby nam się nie zamykały. Dodatkowo z każdym kolejnym kieliszkiem byliśmy bardziej otwarci i skorzy do mówienia głupich i bezsensownych rzeczy.

Mniej więcej w najbardziej zaawansowanym stadium upojenia alkoholowego, musiałam udać się do łazienki. Podpierałam się ściany, bo obraz w moich oczach stawał się nienaturalnie wykrzywiony, a ziemia sama niemalże osuwała mi się spod nóg. Nie patrząc na swoje okropne odbicie w lustrze wyszłam z łazienki. Po drodze potknęłam się o jakiś przedmiot, ale na szczęście nie wylądowałam na ziemi. W zamian za to, z moich ust wyleciała wiązanka przekleństw. Gdy stanęłam w progu salonu, zmarszczyłam brwi. Chłopcy już nie przekrzykiwali się nawzajem, ani nawet nie śmieli się z własnej głupoty. Panowała totalna cisza, kiedy Tyler jednym ruchem opróżnił kieliszek i chwiejąc się wstał z kanapy.

– Prze-przepraszam, teraz ja muszę skorzystać z łazienki – wybełkotał z trudem i wyminął mnie. Zauważyłam, że pomimo tak dużej ilości alkoholu, nie miał problemu z chodzeniem. Może to po prostu ja byłam cholernie słaba.

Wzruszyłam obojętnie ramionami i usiadłam na miejscu Tylera, czyli na kanapie zaraz obok Theo. Chłopak patrzył się pusto w ścianę na przeciwko, jakby kompletnie nie kontaktował ze światem. Nie rozumiałam co się dzieje. Dosłownie kilka minut temu mogliby umrzeć ze śmiechu, a teraz kompletna cisza.

–Naomi – odezwał się w końcu. W jego głosie słabo było słuchać typowo pijacki bełkot. Raczej pod tym względem dobrze się trzymał – mogę cię przytulić?

– Oczywiście głuptasie – machnęłam ręką, a brunet oplótł ramionami mój brzuch, wtulając się w niego. Ułożyłam dłoń na jego ramieniu i zaczęłam delikatnie masować.

~•°*°•°*°•~
Tak, miał być wczoraj ale wattpad się zbuntował i postanowił nie dodać mi rozdziału.

Coraz bliżej...

~•°*°•°*°•~






ZNAM CIĘWhere stories live. Discover now