Rozdział 2

177K 8.6K 10.2K
                                    

Wylegiwałam się w swoim łóżku co jakiś czas popijając herbatę, którą postawiłam na szafeczce nocnej. Na moich kolanach spoczywały książki, z których bezskutecznie próbowałam się czegoś nauczyć. Dochodziła dziewiętnasta, co za tym idzie mój mózg zdecydowanie wolał chociażby pójść spać po całym ciężkim dniu, niż uczyć się tej głupiej fizyki. Jak wielką poczułam ulgę, kiedy drzwi do mojego pokoju otworzyły się i ujrzałam swoją współlokatorkę. Natychniast zamknęłam podręcznik i odłożyłam go na bok. Kiedy ma się okropnego lenia, każda najmniejsza wymówka jest dobra aby się nie uczyć.

– Jak było na zajęciach? – zapytałam obserwując jak Clea zdejmuje bluzę i wzdycha głośno.

Clea, tak jak już wspominałam była o rok starsza. Nowi uczniowie zawsze trafiali do pokoi z kimś z klasy wyżej. Dzięki temu pierwszoklasiści zawsze mieli kogo zapytać o coś związanego ze szkołą, akademikiem czy zajęciami. Dzięki niej nie zgubiłam się w tym okropnie wielkim Londynie. Clea pochodziła z małego miasteczka w Afryce, ale z tego co zdołałam się od niej dowiedzieć, w wieku pięciu lat wzraz z rodzicami ufało jej się wyjechać do Ameryki Północnej. Natomiast stamtąd trafiła aż do Anglii. Marzyła o tej szkole tak samo jak ja, jednak ona płaciła za to wszystko większą cenę. Nie widziała swoich rodziców od początku edukacji tutaj, czyli od około półtora roku. Ta dziewczyna jest przykładem tego, ile można poświęcić dla spełnienia swojego marzenia. Mam nadzieję, że w przyszłości osiągnie wielki sukces.

Clea ze względu na swoje pochodzenie odznacza się ciemnym kolorem skóry. W Londynie to nic dziwnego, ponieważ do naszej szkoły uczęszcza wielu ludzi z różnymi korzeniami. Właściwie są tu uczniowie dosłownie z całego świata. Lecz z ręką na sercu muszę stwierdzić, że Clea to najpiękniejsza mulatka jaką widziałam w życiu. Ma przepiękne, czarne włosy do połowy pleców, które zazwyczaj prostuje. Naturalnie kręcą się w malutkie sprężynki, których jak wielokrotnie powtarzała, nienawidzi. Do tego jest w przeciwieństwie do mnie, nieziemsko wysoka. Jej nogi nie mają końca, a sylwetki zazdroszczą jej pewnie wszystkie dziewczyny w szkole. Z tego co zdołałam usłyszeć, wszyscy zachwycają się jej dużymi, pełnymi ustami oraz czekoladowym odcieniem oczu. Naprawdę jest śliczna, nie mówiąc już o tej dobrej energii, która bije od niej na kilometr. Niewiarygodne jak można być jednocześnie tak miłym, uprzejmym, przyjacielskim i wesołym.

– Szkoła jak szkoła – wymamrotała najwidoczniej tak samo zmęczona jak ja i padła na łóżko.

– No właśnie, ale twoje wykłady nie kończą się jakoś o piętnastej, hm? – zapytałam podejrzliwie unosząc brew do góry. Clea uśmiechnęła się delikatnie, dając mi do zrozumienia, że coś jest na rzeczy.

– Poznałam kogoś – powiedziała i zaczęła bawić się końcówkami swoich włosów.

– No już, opowiadaj – zmieniłam pozycję z leżącej na siedzącą, aby móc lepiej ją widzieć.

– Nie mam jeszcze dużo do powiedzenia. W każdym razie jest bardzo uprzejmy. Usiadł koło mnie na wykładzie a potem zaczęliśmy rozmawiać i w końcu zaprosił mnie po zajęciach na obiad. No i trochę się przeciągnęło, bo jeszcze poszliśmy się przejść i ach...

– Ile mu dasz? – zapytałam tak samo jak zrobiła to ona kilka dni temu, po tym jak opowiedziałam jej o Theo.

– Dziewięć na dziesięć – pokiwała głową.

– Dlaczego nie dziesięć? – spytałam z ciekawości.

– No wiesz, dziesiątka to już ktoś idealny. Taki naprawdę stworzony dla mnie i myślę, że poczuję gdy ktoś będzie dziesiątką. Może to się okaże z czasem. Nie wiem, jeszcze dobrze go nie znam i w ogóle...

ZNAM CIĘWhere stories live. Discover now