Rozdział 9

135 9 10
                                    


Uwaga drastyczny skok czasowy w fabule!!!

Zmieniłam wiek bohaterki z 12 na 16 ze względu na wydarzenia, które chcę umieścić w książce. Żadne z wcześniejszych rozdziałów się nie zmienia.

—————————-

Szare szpony orały mą twarz. Wielkie łapska dotykały mojego ciała, wędrowały po nim jak po mapie. Ostre paznokcie zostawiały krwawe szramy tworząc rzeki. Wyrwali mi struny głosowe. Zabrali moją duszę. Przywłaszczyli moje ciało, przywłaszczyli mnie.

Pot spływał po moich plecach. Sen, to był tylko sen.

Było mi tak gorąco. Kołdra już nie była przyjemna w dotyku, a szorstka. Szarpała moją skórę jak...

Szybko wstałam z łóżka próbując zebrać myśli. Rozejrzałam się po pokoju w nadziei na nową przestrzeń ale była ta sama, co przez ostatnie 2 tygodnie.

Przynosili jedzenie 3 razy dziennie. Zapalają światło i gaszą je. Rutyna, która mnie otumania. Nie wiem, która jest godzina. Tracę zmysły i nadzieję. Mam wrażenie, że męski zapach stał się częścią mnie. Czuję go bez przerwy, nie mogę się go pozbyć.

Codziennie dręczą mnie koszmary, choć nigdy nie miałam snów, tu się wszystko zmienia.

Zawsze miałam nadzieję, że będę jak główne bohaterki moich książek. Waleczna, silna. Dziwiłam się dlaczego dla nich to takie trudne, ale gdy teraz znalazłam się w sytuacji nawet nie w połowie tak trudnej jak ich zwyczajnie przegrywam.

Ale najbardziej rozdziera mnie myśl, że nie mam dla kogo walczyć. Wiem, że bracia zaprzestali poszukiwań. Byłam dla nich obcą osobą i nawet nie próbowałam oszukiwać sama siebie. Ja bym ich nie ratowała.

Byłam egoistką, dbałam tylko o siebie i z ciężkim sercem uświadamiam to sobie każdego dnia. Bo nikt nie będzie za mnie tego robił.

Długa koszula nocna haczyła o moje nogi, kiedy szłam w strony łazienki. Nienawidziałam tych ubrań. Wszystkie ociekały pieniędzmi, z niepokojącą precyzją przylegały do mojego ciała jakby zastały dla mnie zrobione.

Spędziłam tu zaledwie dwa tygodnie, a już tak namieszało mi w głowie.

Brak kontaktu z kimkolwiek dawał się we znaki. Już teraz jedyne rozmowy jakie prowadziłam były same ze sobą w głowie.

Nagle ktoś zapukał do drzwi. Dzień i noc patrzyły w moją duszę. Zamki, zębatki i różne prze krętła na nich przypominały twarz.

Miałam ochotę krzyknąć, że można wejść ale szybko przypomniałam sobie, że raczej moje pozwolenie nie będzie obchodziło osoby po drugiej stronie. Zaśmiałam się sama z siebie.

Drzwi się uchyliły, a mnie ukazała się staruszka ubrana jak pomoc domowa. Wyglądała jakby zmuszano, ją aby tu przyszła. Choć mogę się założyć, że tak właśnie było. Zmarszczki na czole kobiety się pogłębiły gdy mnie ujrzała. Zmarszczyła nazbyt zarysowane brwi, tworząc pionową kreskę pomiędzy nimi.

 - Hailie Monet? - zapytała szorstkim głosem.

Kiwnęłam głową niepewnie. Dlaczego mnie szukała? Dlaczego tu jest?

 - Przyniosłam ubrania na dzisiejszą kolację, która odbędzie się w towarzystwie pana Santana.

Miałam wrażenie, że dosłownie ciało opuszcza moją duszę. Kolacja? W towarzystwie kogo? Nie znałam tej osoby, ale wiedziałam, czułam w kościach, że dobrze się to nie skończy.

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Apr 28 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Rodzina Monet (inna)Where stories live. Discover now