Rozdział 8

282 8 4
                                    

Byłam przerzucana z jednych ramion do drugich, z jednego miejsca do drugiego. Głośne krzyki i szepty pozwalały mi utrzymać mnie w przekonaniu, że żyję. Płynęłam między świadomością, a snem. Nie wiedziałam co jest prawdą, a co utworzył mój umysł. Może to jest sen?

-Szybciej! - Głośny krzyk zmusił mnie do uchylenia powiek.

Ciemne i jasny kształty pojawiły mi się przed oczami. Z każdą sekundą zyskiwałam ostrość widzenia. Było mi strasznie zimno, moje odkryte ramiona pokryła gęsia skórka. Moje ręce były skrępowane, a powieki próbowały się ponownie zamknąć. Nie pozwoliłam na to.

Machnęłam głową na boki aby włosy przestały zasłaniać mi widok. Oblizałam wyschnięte usta, a w jednym miejscu mnie zapiekły. Nie wiadomo skąd znalazło się tam rozcięcie. Czułam ból nad prawą piersią choć był on stłumiony przez zimno.

Chciałam wyjść z mojego ciała. Pozbyć się go. Czułam dyskomfort, nie mogłam ruszyć dłońmi, ani stopami.

Zamrugałam oczami by zyskać maksymalną ostrość widzenia. Soczewki w oczach już wyschły więc przez dłuższą chwilę musiałam mieć je zamknięte.

Pierwsze co zobaczyłam to ławkę, która stała na przeciwko mnie i druga na, której siedziałam. Miałam widok na chłopaka z nienaturalnie niebieskimi oczami. To on, on sprawił, że straciłam przytomność.

Miał blond włosy, które lekko się skręcały. Pojazd przejechał po jakichś kamieniach, co sprawiło, że podskoczyłam boleśnie obijając już wcześniej zbitą kość ogonową. Wspomnienia powoli zalewały moją głowę nie dając mi chwili wytchnienia.

Nikt się nie odzywał, a hałas stwarzała tylko żwirowa droga, po której jechaliśmy.

Chrząknęłam próbując sprawdzić czy jestem w stanie mówić biorąc pod uwagę moje wyschnięte gardło. Chłopak spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami, jakby dopiero zarejestrował moją obecność.

Nie chciałam się do niego odzywać i prosić o wodę. To by było wyjątkowo głupie i niemądre. Przecież nie porwali mnie by poplotkować i zjeść w wykwintnej restauracji. Czułam to jak bardzo byłam odwodniona ale za nic w życiu nie mogłam się pierwsza odezwać.

Ręce ze stresu miałam zimne. Czułam że moja twarz była blada jak trup. Rozejrzałam się po wnętrzu ale nie zobaczyłam nic przydatnego. To niby pomieszczenie jest zrobione z metalowych blach. Zimna ławka nieprzyjemnie utrzymywała niską temperaturę mojego ciała, a sznury krępujące moje nadgarstki nie pozwalały mi się objąć próbując w minimalnym stopniu się ogrzać.

Nie skończę tak. Nie znałam zamiarów osób, które mnie porwały i nie wiedziałam czy moi ledwo poznani bracia w ogóle w jakimś stopniu będą mieli chęć uratowania mnie. Nie zostanę roszpunką, która pierwszy raz doświadczyła świata.

Moje ręce były związane z tyłu dzięki czemu bez ukrywania się mogłam spróbować je zdjąć z nadgarstków. Więzy były dość luźno zaciśnięte co mnie zdziwiło. Przelotnie spojrzałam na chłopaka by sprawdzić czy zwraca na mnie uwagę. Dyskretnie poruszyłam nadgarstkami luzując więzy. Spadły, a ja wiedziała, że to było zbyt proste.

Trzymałam ręce z tyłu by nie wzbudzić podejrzeń i upuściłam sznur na podłogę przez szczelinę pomiędzy ławką a ścianą. I to był błąd. Po podłodze poturlał się koralik, który był zapewne zawieszony o więzy by zaalarmować gdybym je zdjęła.

I kurwa podziałało.

Chłopak szybko obrócił głowę w moją stronę mrużąc oczy. Spojrzał na podłogę szukając zapewne koralika, który zwrócił jego uwagę.

Nie straciłam nawet sekundy. Rzuciłam się na chłopaka. Byłam silna, nawet bardzo ale też lekka, co działało na moją niekorzyść. Osłabiony organizm dał o sobie znać w momencie zbyt gwałtownego wstania. Łupało mi w czaszce od substancji, którą mi podali.

Chłopak się nie patyczkował. Złapał moje barki i wstrząsnął mną wściekle jakby próbował mnie ocucić. Jego niebieskie oczy głęboko patrzyły w moje. Staliśmy w miejscu, aż po dłuższej chwili kiedy zarejestrowałam, że nie zrobi mi krzywdy zmarszczyłam brwi na znak zaskoczenia. Chciałam się odezwać jednak chłopak szybko zamknął mi buzię dłonią zanim wydałam jakikolwiek dźwięk. Droga się zmieniła i teraz jechaliśmy po ziemi nie po żwirze.

Niebieskooki spiął się cały, spojrzał na mnie, a następnie na sznur leżący na podłodze. Popchnął mnie na ławkę i podniósł więzy. Odwrócił mnie do siebie bokiem i znowu związał mi ręce.

Spojrzałam na niego z niezrozumieniem, jednak on jedynie przyłożył palec wskazujący do swoich ust wciąż ukrytych pod kominiarką, na znak bym zachowała ciszę. Kiwnęłam głową nie wiedząc, o co chodzi i czy postępuje dobrze. Nie było na to teraz czasu. Decyzję muszę podejmować szybko i bez zbędnego zastanawiania się.

Spojrzałam na niego z przerażeniem kiedy zobaczyłam jego dłoń, którą skierował na moją głowę. Nie zdążyłam nic zrobić kiedy znowu zalała mnie ciemność.

* * *

Łupanie w czaszce odezwało się z podwójną siłą. Jak wcześniej moje soczewki były lekko wyschnięte to teraz odniosłam wrażenie jakbym miała piasek nasypany do oczu. Było mi ciepło i leżałam na czymś nazbyt wygodnym. Podniosłam ociężałe powieki ale wszystko miałam rozmazane. Niechlujnie pozbyłam się soczewek co i tak mało pomogło.

Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Leżałam na ogromnym łożu okrytym czerwono krwistą pościelą i złotymi poduszkami. Skrzywiłam się z niesmakiem na połączenie, którego w pomieszczeniach nienawidziałam.

Zaśmiałam się ze swojej sytuacji. Zostałam porwana i to nie na żarty, a ja oceniam wygląd wnętrza, w którym mnie trzymają.

Reszta wyglądała podobnie. Biurko, szafa mieszcząca sukienki, które były niepokojąco w moim rozmiarze, co mnie przeraziło. Ale najbardziej zainteresowałam się dwoma parami drzwi. Jedne z metalu i widocznie solidne, a drugie z drewna.

Przyłożyłam ucho do metalowych drzwi, którym brakowało klamki mając nadzieję coś usłyszeć. Nic, głucha cisza.

Spojrzałam na swoje ubranie i z ulgą stwierdziłam, że jestem w swoich starych ciuchach. Choć i tak nie jest to pocieszające bo wciąż była to koszula szpitalna.

Podeszłam do drugich, drewnianych drzwi. Lekko nacisnęłam klamkę, która ku mojemu zdziwieniu z łatwością ustąpiła. Ukazała mi się zwyczajna łazienka. Prysznic, toaleta umywalka. Weszłam do pomieszczenia i rozejrzałam się w okół własnej osi. Na toalecie leżał zestaw ubrań. Szare dresy, biała koszulka i bielizna. Wszystko było dokładnie w moim rozmiarze. Przy zlewie stał szampon do włosów, odżywka i żel do ciała. Podniosłam delikatnie buteleczkę i ją odkręciłam. Do moich nozdrzy dotarł mocny zapach wody kolońskiej. Pokój był widocznie przygotowany specjalnie dla mnie. Nieważne jak źle to brzmi właśnie tak jest. Inaczej nie da się wyjaśnić ubrań idealnie na mnie pasujących i wielu innych rzeczy. Dlaczego w takim razie są tutaj męskie płyny do kąpieli? Gęsia skórka pokryła moje ramiona. Nie chcę o tym teraz myśleć.

Wróciłam do głównego pokoju i zaczęłam otwierać wszystkie szuflady jakie tylko znalazły się w pobliżu moich rąk.

Stanęłam jak wryta. Dlaczego wcześniej nie zorientowałam, się że w pokoju nie ma żadnego lustra? Nie wiem. Jestem wyjątkowa zmęczona. Nogi są zbyt ociężałe, a trzymanie prosto głowy kosztuje mnie zbyt wiele. Dawno nie byłam tak wykończona. Jak długo zajęło przetransportowanie mnie do tego miejsca? Gdzie ja jestem? Dlaczego w tutaj nie ma luster?

Miałam zbyt wiele pytań i zbyt mało odpowiedzi. Tak wiele rzeczy było dziwny, a ja byłam przekonana, że żadna z nich nie przypadkowa. Znalazłam się w zwyczajnie dobrze wyposażonym pokoju. Bez luster z męskim mydłem i dziewczęcymi ubraniami mojego rozmiaru. Nie widziałam żadnych kamer co jeszcze nie oznaczało, że ich tu nie było. Boże, chciałam tylko spać.

Spojrzałam na ogromne łoże, które kusiło wyglądem. Ugięłam się i zaścieliłam je najpierw, a następnie nie przykrywając się pościelą zamknęłam oczy. Chciałam by lekkie zimno kłuło me udaj ramiona. Bałam się, że zaznam tu ciepła, a nie mogę. Bo zwyczajnie zdradziłabym samą siebie. 

Rodzina Monet (inna)Donde viven las historias. Descúbrelo ahora