Rozdział 7

378 6 4
                                    

Hej hej! Wrzucam kolejny rozdział i nie owijając w bawełnę życzę miłego czytania! ❤️

______________

Energicznie mrugałam, nie wiedziałam co powiedzieć.

Moja mama nie miała wielu znajomych, a przynajmniej miałam nadzieję, że się mylę. Wiecznie siedziała w domu i pracowała. Była bardzo cichą osobą w porównianiu do mnie. Nie próbowała wyrazić głośno swojego zdania kiedy bardzo jej coś nie przeszkadzało. Jednak przed znanymi osobami stawała się przeciwnością samej siebie. Zwracała na siebie uwagę wyglądem jak i sposobem wyrażania się. Bardzo za nią tęskniłam... Ale babcię też bardzo dobrze pamiętam. Była energiczną osobą i kochała gotować, próbowała nowych przepisów, a one zawsze jej wychodziły. Po części też odziedziczyłam po niej ten talent.

-Nie wstyd ci? - Zapytała kobieta a ja nie wiedziała o co jej chodzi.

Spojrzałam na nią z niezrozumieniem. Jej ciepła dłoń zaczęła palić moją skórę, a oczy wypalały dziury w mojej twarzy. Była przerażająca piękna ale tak znajomo wyglądała... nie chciałam wiedzieć dlaczego. Byłam ciekawskim dzieckiem ale wiedziałam gdzie się kończy granica czystej chęci poznania świata, a zniszczeniem go. Pielęgniarka widocznie miała mi coś za ale co? Mogła mieć dużo powodów, a mi wiele z nich nasuwało mi się na myśl, jednakże jak miałaby się dowiedzieć...?

Moje ciało automatycznie się spięło a wzrok zamienił w żelazo. Przybrałam maskę obojętności ale z widoczną nutą niewinności i złości. Na ten moment moje życie nie było stabilne, czułam się jakbym miała płakać przez cały tydzień, a potem wyczarować jednorożca. Nie byłam stabilna emocjonalnie i czułam chęć popłakania się zupełnie bez powodu w losowych momentach życia. Może jednak miałam jakąś traumę? Może potrzebowałam pomocy? Tak. Jednak nie chciałam jej bo to znaczy polegać na innych, a ja w całym swoim życiu polegałam na dwóch osobach, których już nie ma dlatego teraz będę miała tylko siebie. Nie zawiodę już nikogo, ale kogo zawiodłam?

-Nie wstyd ci? - Powtórzyła niema kobieta, która z coraz większą siłą zaciskała dłoń na moim ramieniu - Owoc desperacji. Tym właśnie jesteś. Nikt cię nie kocha i nie kochał.

Kobieta paplała jak najęta. Słowa opuszczały jej usta a ślina lądowała na mojej twarzy na co miałam ochotę zwrócić uwagę. Malinowe usta były nienaturalnie duże, a nos zbyt idealny by prawdziwy. Co prawda te zabiegi kosmetyczne zdecydowanie ją upiększyły to wciąż widać nienaturalny efekt, który w jakiś sposób odbiera jej piękno.

-Odpowiedz! - Krzyknęła kobieta, a ja nie odpowiadając próbowałam obrać inną strategię.

Otworzyłam szeroko oczy, które wypełniły przerażenie. Zaczęłam się szarpać, a jej dłoń próbowała utrzymać mnie w miejscu. Zaczęłam przedzierać się do tyłu nie zważając na, to że spadnę zaraz z łóżka. Najważniejsze były dźwięki.

Łzy zalśniły w moich oczach, a usta wymalowały się na znak desperacji. Zsunęłam się z materaca boleśnie obijając kość ogonową. Dostrzegłam obok mnie wbudowany w łóżko przycisk służący do wzywania pielęgniarki. To było moim celem, odwrócić uwagę kobiety i próbować zwrócić hałasem kogoś uwagę przy okazji postaram się go wcisnąć.

Kobieta wyglądała na zmieszaną jednak już po chwili jej twarz znowu wyraziła nienawiść. Nawet jej nie znałam, a ona mnie nie nawidzi. Ilu jest takich ludzi?

Oparłam się o ścianę obok drzwi łazienki. Zimno przenikło przez cienki materiał koszuli szpitalnej, a mnie przeszły dreszcze. Kobieta wpatrywała się we mnie w ciszy kiedy mnie się przypomniało co miałam zrobić. Spojrzała się na drzwi łazienki, a one jak na zawołanie otworzyły się z impetem. Ujrzałam dość młodego chłopaka, którego twarz zakrywała kominiarka. Nie dojrzałam więcej bo zbliżył się do mnie, poczułam jedynie lekkie nakłucie w ramię. Moje ciało momentalnie zdrętwiało, powieki stały się ociężałe. Uciekłam spojrzeniem do kobiety, która wpatrywała się we mnie z satysfakcją w oczach, a już w następnej chwili ciemność zabrała mnie w swe zimne ramiona. 

Rodzina Monet (inna)Where stories live. Discover now