Rozdział 17

6.2K 171 72
                                    

                                                                                                  Julie

W końcu nastał upragniony Grudzień. Nienawidziłam jesieni, dlatego zawsze czekałam na grudzień i pierwszy śnieg.

Za dwa tygodnie w końcu jechałam do domu po trzech miesiącach. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę bliźniaków, rodziców i Tesli.

Josh i Johnatan wybrali naszemu psu takie imię. Kiedy  byłam w szóstej klasie pewnego dnia, gdy wróciłam do domu  zobaczyłam małego rottweiler'a leżącego na kanapie. Chwilę później do pokoju weszli moi starsi bracia i powiedzieli, że znaleźli psa. Spytałam się jak się wabi, a oni powiedzieli, że Tesla. Gdy spytałam się dlaczego akurat takie imię,  oni odpowiedzieli, że chcieli na początku nazwać ją Porshe, ale iż jest to dziewczynka i do psa nie pasuje takie imię to nazwali ją Tesla.

Pierwszy grudnia to niby wyjątkowy dzień ale jednak wtedy rozpoczyna się ostatni miesiąc w roku i ostatni miesiąc, by naprawić swoje błędy z danego roku.

Pierwszy  grudnia w tym roku przypadał akurat w sobotę, dlatego nie miałam dzisiaj żadnych lekcji.  Wstałam koło dziewiątej, a następnie się ubrałam. Mój standardowy outfit w sobotę rano to dresy  i bluza zabrana któremuś z braci. Zeszłam na dół i skierowałam się w stronę jadalni.

Gdy tam dotarłam nałożyłam sobie płatki i usiadłam przy stoliku, który zawsze zajmowali Josh i jego znajomi.

Od sytuacji z Mattem zawsze z nimi siedziałam. Czasami Johnatan też z nami siadał, ale zdecydowanie wolał siedzieć ze swoimi  znajomymi.

Tym razem przy stoliku byłam tylko ja, Lucas, Karl i dziewczyna, której imienia wciąż nie zapamiętałam. Usiadłam obok rudowłosej i zaczęłam jeść. Z żadnym z nich nie miałam wspólnych tematów do rozmów, dlatego z nikim nie rozmawiałam. Jedynie słuchałam jak chłopacy gadali o piłce nożnej. Nie interesowało mnie to w ogóle, ale i tak byłam na to skazana.

Gdy zjadłam odniosłam miskę i wróciłam do pokoju. Położyłam się na łóżko i założyłam słuchawki. Nie dane mi było dosłuchać do końca piosenki Softcore, ponieważ Lori nagle pojawiła się z nikąd i zaczęła do mnie machać, abym zwróciła na nią uwagę. Zatrzymałam muzykę i ściągnęłam Airpodsy.

-Czego dusza pragnie?- spytałam zirytowana.

-Dziś wieczorem jest impreza na którą zaproszono osoby z pierwszych i drugich klas oraz elitę.

Prychnęłam na to stwierdzenie ,,Elitę'' wtf co to w ogóle za określenie. Jakby no każdy wiedział, że mój brat i jego znajomi to grupka najpopularniejszych osób w szkole, ale by od razu nazywać ich ,,elitą" to już przegięcie?

-Co cię tak bawi- spytała Lori zdezorientowana.

-To, że wszyscy mówicie na mojego brata i jego znajomych ,,elita".

-Ale to prawda są elitą.

-To zwykłe dzieciaki, które się panoszą.

-Mówi to osoba, która siada z nimi przy stoliku w jadalnie i tym samym ma wywalone na swoją przyjaciółkę?

-Dobrze wiesz, że tak nie jest.

-Każdy to widzi wolisz siedzieć z nimi niż z nami!- uniosła głos- masz we mnie wywalone od kiedy zaczęłaś mieć znów dobry kontakt z Joshem i od kiedy pojawił się ten cały Alex!

-Nie mieszaj ich w to- ja jako jedyna z naszej dwójki zachowywałam względny spokój, który również miał granice i powoli to granica była przekraczana.

failure in lifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz