Weszłam do domu, a przy moich nogach od razu znalazł się Thor, zaczynając na mnie skakać.
— Jaki ty jesteś przystojny! — uśmiechnęłam się do niego, poprawiając zloty łańcuch, znajdujący się na jego szyi, który sprawiał, że wyglądał jeszcze groźniej.
Doberman zaszczekał głośno w odpowiedzi, a ja pogłaskałam go ostatni raz za uchem, zanim skierowałam się w głąb mieszkania.
— Jesteś już, Mad?! — dobiegł do mnie głos mojej mamy.
— Tak!
Weszłam do kuchni, natrafiając wzrokiem na mamę i Megan, które siedziały przy stole, pijąc kawę.
— Cześć, skarbie! — uśmiechnęła się Megan, składając pocałunek na moim policzku.
Odwzajemniłam jej uśmiech, a następnie podeszłam do lodówki i wyjęłam z niej zimny sok. Od samego rana męczył mnie kac, a ja cieszyłam się, że nie było poprawin, bo moja głowa chyba by tego nie wytrzymała.
— Co się wczoraj wydarzyło, Mad? Brandon wyglądał jakby się z kimś pobił, Mason gdzieś zniknął. O co tu chodzi? — odezwała się nagle mama.
Szklanka w mojej dłoni zastygła w połowie drogi, a ja wstrzymałam oddech. Chciałam jak najszybciej zapomnieć o sytuacji, która miała miejsce w nocy, ale chyba nie było mi to dane.
Odwróciłam się do nich powoli, widząc jak obie wpatrują się we mnie ze zmarszczonymi brwiami.
— To nic takiego. Pokłóciłam się trochę z Masonem i gdzieś poszedł. A Brandon...nie wiem. Prawie go wczoraj nie widziałam. — wzruszyłam ramionami, udając obojętną.
— A o co się pokłóciliście? — zapytała mama.
— O nic istotnego. Jestem zmęczona, więc pójdę się położyć. — wymusiłam uśmiech, ignorując podejrzliwe spojrzenie, jakim mnie obdarowywały.
Odłożyłam sok i ruszyłam pospiesznie do swojego pokoju. Chwyciłam za swój telefon i akurat w tym samym momencie zaczął dzwonić.
Bez zastanowienia odebrałam połączenie, gdy zobaczyłam, że to Mason.
— Halo? Gdzie jesteś, Mason? — zapytałam na wstępie.
— Możemy się spotkać? Chcę porozmawiać.
Moje serce od razu zaczęło wybijać szybszy rytm, na dźwięk jego poważnego głosu.
— Jasne. Gdzie jesteś?
— W parku obok twojego domu.
— Zaraz tam będę. — odpowiedziałam, kończąc połączenie.
Szybko założyłam na siebie bluzę i zawołałam Thora, postanawiając wziąć go ze sobą, aby mógł się wybiegać.
Wyszłam na zewnątrz, naciągając kaptur na głowę, bo już zaczynało zachodzić słońce, a chłodny wiatr robił się silniejszy.
Po paru minutach dotarłam do parku i spuściłam Thora ze smyczy, korzystając z tego, że nikogo w nim nie było.
Ujrzałam Masona siedzącego na jednej z ławek, dlatego od razu ruszyłam w tamtą stronę.
— Cześć. — odezwałam się, ale brunet nawet nie uniósł na mnie wzroku.
Westchnęłam i usiadłam obok niego. Wciąż miał na sobie garnitur, a ja przyjrzałam się bardziej jego twarzy, widząc, że zaczęły się na niej robić siniaki.