Rozdział 16

66 7 0
                                    

Obudziłam się w momencie, gdy ostre promienie słońca wdarły się do pokoju, przez niezasłonięte rolety. Z jękiem zakryłam twarz jedną z poduszek, czując niemiłosierny ból głowy.

Dopiero po dłuższej chwili ponowiłam próbę wstania. Zmarszczyłam nos, znowu zamykając powieki. W głowie powtarzałam bardzo donośne i soczyste ja pierdole, naprawdę zaczynajac sądzić, że powinnam zostawić wszystko i położyć się spać. Tak po prostu. Bo kto mi zabroni?

Przetworzenie informacji zajęło mi dosłownie sekundę.

Spojrzałam na zegarek. Szeroko otworzyłam oczy, widząc godzinę widniejąca na ekranie.

Jestem grubo spóźniona do szkoły!

Zerwałam się sekundę później, jak mój mózg przetrawił wszystkie informacje. Biegiem ruszyłam do łazienki, w której załatwiłam swoje potrzeby, umyłam zęby i się uczesałam. Z łazienki wbiegłam do garderoby, zdjęłam z wieszaka szkolny mundurek, a z szuflady rajstopy. Widziałam, że pogoda nie dopisywała dzisiejszego ranka, więc dobrałam do tego jasne ocieplacze na nogi.

W pełni gotowa zeszłam na dół, spotykając się z głuchą ciszą. Zmarszczyłam brwi, rozglądając się dookoła.

- Jest tu ktoś? - krzyknęłam w przestrzeń.

Zza winkla wyszła nasza pomoc domowa. Kobieta uśmiechnęła się do mnie sympatycznie, wskazując głową, abym weszła. Uczyniłam to bez zastanowienia.

- Rodzice wyjechali - oznajmiła mi, gdy usiadłam na krześle przy wyspie kuchennej.

Zmarszczyłam brwi.

- Gdzie?

Kobieta zaśmiała się z moich słów, podając talerz z świeżo zrobionymi naleśnikami. Jak oczarowana wpatrywałam się w swoje śniadanie, dopiero teraz słysząc burczenie w brzuchu. Oblizałam usta, zajadając się truskawką.

- Polecieli do Dubaju, Kennedy.

Widelec, który trzymałam w dłoni, zatrzymał się w powietrzu. Zdezorientowana przeniosłam wzrok na Panią Edwine, nie bardzo wiedząc, co się dzieje.

Wylecieli?

A mnie zostawili?

- Dostałam od nich pewne instrukcje, które mam ci przekazać - to powiedziawszy podała mi kartkę papieru. Przyjęłam ją, nadal oszołomiona, zerkając na schludne pismo ojca. - O dziewiętnastej naszego czasu mają do ciebie zadzwonić.

Skinęłam głową, wychodząc z jadalni. Udałam się do salonu, gdzie usiadłam na kanapie, tępo wpatrując się w białą kartkę w linie.

Ojciec musiał wyrwać ją ze swojego notatnika - pomyślałam.

Westchnęłam ciężko, odczytując ją na głos.

- Żadnych imprez i zapraszania znajomych do domu. Powrót do domu od razu po szkole lub treningu. Codzienna nauka języka chińskiego... - wymieniałam z sekundy na sekundę co raz bardziej się denerwując.

Nauka chińskiego?! Co to za absurd! Nigdy nie uczyłam się chińskiego, nie miałam w planach się go uczyć. Co mu strzeliło do głowy?!

Pięścią walnęłam w oparcie sofy, orientując się o co w tym wszystkim chodzi. To moja kara za to, do czego wczoraj doprowadziłam. Nie wróciłam do domu, pierwszy raz się upiłam, zwyzywałam ojca od kutasów i tym podobne. Teraz ponoszę konsekwencje swoich czynów, tym, że nie będę miała w ogóle czasu. Skubany, tak rozłożył mi grafik, abym nie wiedziała w co ręce włożyć.

- Dodatkowe lekcje z matematyki - odczytywałam dalej. - Ranne bieganie...

Ja pierdole.

Zmiażdżyłam kartkę w dłoni, po czym wyrzuciłam ją za siebie. Zacisnęłam usta w wąską linię, decydując się na odpuszczenie dzisiaj szkoły.

DamnedWhere stories live. Discover now