Rozdział 1

790 8 0
                                    

-Babcia zemdlała! - Krzyknęłam panicznym głosem z kuchni.

Mama przybiegła, a kasztanowe włosy oplotły jej szyje, kiedy się schylała by podnieść babcie.

-Jadę do szpitala. Wrócimy jak najszybciej, nie martw się. - Powiedziała mama, a ja się zastanawiałam, jak mam się nie martwić? - Obiad masz w lodowce.

Czekałam. Sekundy stawały się minutami, a minuty zamieniały się w godziny. Nie miałam apetytu by cokolwiek przełknąć. Czułam jak żołądek mi się skręca za każdym razem, jak pomyślałam o zjedzeniu czegokolwiek.

Po około 3 godzinach usłyszałam dzwonek do drzwi. Ucieszyłam, się że znowu zobaczę babcie i będę mogła ją przytulić.

Otworzyłam drzwi jednak za drzwiami nie ujrzałam znajomych twarzy, z mężczyznę w czarnym garniturze, który wpatrywał się we mnie troskliwym, ale poważnym spojrzeniem.

-Mogę w czymś pomóc? - Zapytałam grzecznie zestresowana.

-Czy mógłbym wejść - zapytał nieznajomy. - Wszystko wyjaśnię ale lepiej będzie jeśli usiądziemy.

Wiedziałam, ze coś się stało. Nie lubiłam tego uczucie, jakby coś zjadało mnie od środka.

-Proszę. - Zaprosiłam mężczyznę do środka. - Kawy, herbaty?

-Nie, dziękuję, - odpowiedział

Krzątałam się po kuchni. Podświadomie nie chciałam wiedzieć co owy pan chce mi powiedzieć.

-Usiądź, proszę. - powiedział troskliwym głosem.

Przycupnęłam na krześle cała spięta.

-Twoja mama i babcia miały wypadek samochodowy. - rzekł cicho mężczyzna. - Nikt nie przeżył.

Moje życie zatrzymało się w tamtym momencie. Nie wiedziałam czy serce bili z prędkością świata czy wręcz przeciwnie, nie biło w ogóle. W głowie mi się zakręciło a przed oczami pojawiły się mroczki.

Mama i babcia nie żyły. Moje życie legło w gruzach.

-Przepraszam ale muszę ci zadać kilka pytań. - głos dobiegał do mnie jak z za mgły. - Jak masz na imię?

-Hailie

-Ja wiem, że dziwny jest fakt, że nie znam twojego imienia ale znam miejsce twojego zamieszkania. - tłumaczył cicho. - znam go przez zobaczenie adresu na dokumentach twojej mamy.

-Ile masz lat?

-12. - Nie pamiętam następnych pytań, wydarzenia się zlewały, a czas płynął poza moją świadomością.

Ledwo pamiętam panią, która pomogła, a bardziej spakowała moje rzeczy.

-Nie trafie teraz do rodziny zastępczej?

-Nie, masz dalszą rodzinę, a dokładniej 5 braci. Mieszkają w Londynie. Zamieszkasz z nimi. Najstarszy z nich czyli Vincent Monet zgodził się zostać twoim prawnym opiekunem.

Mam pięciu braci w Wielkiej Brytanii. Moja rodzina była dziwna, a teraz moje życie miało się stać jeszcze bardziej pokręcone niż było dotychczas. Chociaż o czym ja mówię? Żyłam prosto, spokojnie, nic się nigdy nie działo, aż do teraz. 

Rodzina Monet (inna)Where stories live. Discover now