11 (2/2)

104 62 1
                                    

Gdy już wszyscy otrząsnęli się z osłupienia, ruszyli w kierunku jaskini. Wszyscy poza Aishą Mey – Avilash nakazał matce, by została w domu, bo nie miał pewności, czy uzdrowienie Kejiego jest trwałe, czy tymczasowe. Obiecał jej, że wróci z tatą. Miał nadzieję, że to nie potrwa długo.

Soeres, który dusił w sobie wściekłość, przeprowadził swoich towarzyszy przez uszkodzone przejście w podłodze, a następnie podziemnym korytarzem do tajnej komnaty, która już taka tajna nie była – drzwi były na tyle zniszczone, że każdy mógł przez nie po prostu przejść.

Wszyscy poza Soeresem wymienili porozumiewawcze spojrzenia, które świadczyły o tym, że żaden z nich nie jest do końca pewien tego, co zaraz się wydarzy. Obawiali się. Cała ta historia mogła za chwilę otrzymać szczęśliwe zakończenie, ale nie musiała.

– Zostańcie lepiej tu, gdzie stoicie – polecił im Soeres, a żaden z nich nie próbował nawet protestować, bo było im to bardzo na rękę.

Król włożył biały kryształ w otwór w panelu i uaktywnił portal. Na jedną, dłużącą się sekundę ogarnęła go fala niebieskiego światła. Wszedł do portalu tylko po to, aby kilka sekund później pojawić się z powrotem z roztrzęsionym Hindusem.

– Tato! – krzyknął Avilash i rzucił się w stronę ojca, ale Soeres zatrzymał go i pokręcił delikatnie głową, dając mu znak, że na razie to nie jest wskazane.

Giriraj, ledwo stojąc, rozejrzał się dookoła. Był czymś przerażony. Kiedy jego wzrok zatrzymał się na Soeresie, zaczął krzyczeć i próbował ponownie wbiec do portalu, jakby w przekonaniu, że tam będzie bezpieczniej.

Soeres natychmiast zareagował i zamknął portal, zanim mężczyzna zdołał ponownie do niego wejść. W tym czasie Tom chwycił Giriraja i próbował go uspokoić. Na marne.

– Ty! – krzyczał wściekle Giriraj, zwracając się do Soeresa, kiedy dotarło do niego, że Tom ma więcej siły niż on. – Potwór! Morderca!

Soeres stanął jak wryty, nie wiedząc, jak zareagować na ten wybuch przyjaciela. Giriraj zawsze był mu wierny, dlatego pierwotnie to jego wyznaczył na mentora Kejiego – to on miał szkolić jego syna na Ziemi. Na wezwanie Soeresa rodzina Meyów miała przeprowadzić się na Florydę, gdzie Giriraj wspólnie z Tomem miał przygotować Kejiego do dalszej części planu. Jakim cudem ten sam Giriraj teraz go atakował?

– Tato? – zapytał łagodnie Avilash, równie zdezorientowany jak wszyscy, ale mężczyzna jakby go nie słyszał i znowu próbował wyrwać się z rąk Toma. Bezskutecznie.

– Wy! – krzyknął, wskazując na Oloneira i Kejiego. – Wy nas ocalicie! Widziałem to!

– Co, proszę?! – odkrzyknął Keji.

– Dołączył do was ktoś jeszcze! Ktoś wielki! Ktoś z mocą! Jeden z was zginie, ale zostanie zapamiętany jako bohater! Sprawicie, że wszyscy się zjednoczą, widziałem to... widziałem... – Jego podekscytowany głos teraz zaczął się łamać. – Nie ufaj mu! – powiedział błagalnym tonem do Toma. – Nie ufaj mu, on cię wykorzystuje. Zabije ciebie, twoją rodzinę...

– Koniec tych bzdur! – uniósł się Soeres, a Giriraj się go przestraszył, ale starał się tego nie okazywać.

– Mówiłem, żebyś mu nie ufał, Keji!

Keji zamarł. Mężczyzna widział go pierwszy raz, skąd miał pewność, kim jest? Wcześniej spotkali się tylko w jego wizji. Z tego, co tu usłyszał, wynikało, że nie było to wspomnienie, a realna próba nawiązania kontaktu przez Giriraja. To było dziwne, ale nie najdziwniejsze spośród wszystkiego, co w ostatnim czasie wydarzyło się w jego życiu. Był więc skłonny uwierzyć w to, że mężczyzna faktycznie widział przyszłość i próbował nawiązać z nim kontakt, licząc na to, że to coś zmieni.

Stowarzyszenie XWhere stories live. Discover now