7

148 66 0
                                    

Ogromne sieci tuneli. Podziemne królestwa z zaawansowaną technologią. Kraina znajdująca się kilometry pod ziemią, do której wejścia miały znajdować się w Tybecie, na biegunie północnym, w piramidzie Cheopsa czy na Pustyni Gobi. Istniało wiele historii i wiele legend mówiących o dokładnie tym samym miejscu.

Mity o Agarthie, zwanej też Asgard, Chicomóztoc, Diyu, Kur, Irkali, Patali czy Yomi, występowały w wielu regionach świata, na każdym kontynencie. Bardzo długo wciąż były żywe, głównie za sprawą tybetańskich braminów. W dziewiętnastym wieku powstało kilka książek na temat krainy ukrytej we wnętrzu Ziemi, a mit ten został rozpowszechniony przez okultystów do tego stopnia, że w dwudziestym wieku Agarthy szukali nawet naziści.

I chociaż teoria o podziemnej krainie może wydawać się absurdalna, to tak jak Oloneir powiedział Kejiemu, w każdym micie znajduje się ziarno prawdy.

Istniało coś takiego jak podziemne miasto, Ankida, jednak od lat nie było one zamieszkane. Stworzono je po upadku Atlantaes i pełniło rolę tymczasowego schronienia dla części z ocalałych kosmitów, którzy postanowili zostać na Ziemi i pomóc ludziom. Do miasta prowadziło ponad sto wejść rozlokowanych po całym świecie. Z każdego z nich czas podróży był identyczny i bardzo krótki, dzięki rozbudowanemu systemowi teleportów.

Jednak istniało jeszcze kilka wejść, które niegdyś prowadziły do tego miasta, ale od około siedmiu tysięcy ziemskich lat kierowały na inną planetę, Cyrion, która przez ludzi została nazwana Asgardem.

Wracając jednak do Ankidy – około sześć tysięcy lat temu zmieniono jej nazwę na Nibraki. Wtedy też w centrum miasta zamontowano teleport, który różnił się od dotychczasowych. Portal ten łączył miasto bezpośrednio ze stolicą Nibiru.

Nibraki odżywało raz na rok, gdy odbywały się tam spotkania Stowarzyszenia X. Zbierały się wówczas tysiące członków tej organizacji z całego świata oraz jedynie kilku Nibiryjczyków – król i pojedynczy żołnierze gwardii.

Tegoroczne spotkanie Stowarzyszenia X miało właśnie miejsce dzień po przybyciu Soeresa na Ziemię. Władca Nibiru uznał, że skoro jego syn poznał już prawdę o swoim pochodzeniu, to odrobinę przyspieszy dalszą część swojego planu. Oznaczało to, że Keji miał przejąć przywództwo Stowarzyszenie X. Soeres liczył na to, że od tego momentu zacznie ono działać sprawniej niż do tej pory. Koniec ze spotkaniami raz do roku i biernym uczestnictwem. Od teraz Soeres oczekiwał działania, które zaowocuje zaufaniem ze strony Ziemian. Ignorował fakt, że Keji znał prawdę o swojej tożsamości dopiero od dwóch tygodni. Nie przejmował się tym, że jego syn kompletnie nie był do tej roli przygotowany.

Oloneir miał wrażenie, że jako jedyny rozsądnie podchodził do tej sytuacji. Podczas gdy Tom popierał plan Soeresa bez żadnego zastanowienia (wciąż był ślepo zapatrzony we władcę Nibiru), Oloneir najchętniej zabrałby Kejiego z dala od jego ojca. Szczególnie wtedy, gdy patrzył na niego stojącego u boku Soeresa i występującego przed całym tłumem.

Widział, że Keji nie miał pojęcia, jak się zachować. Głowę spuścił, stał niepewnie, a ręce co chwilę przenosił z kieszeni na ramiona, z podbrzusza na plecy... Zachowywał się tak, jakby nie chciał być zauważony, co dodatkowo potęgował kontrast z postawą stojącego obok niego ojca.

Soeres emanował wręcz przesadną pewnością siebie. Był wyprostowany, patrzył pewnie przed siebie. W jego oczach czaiła się determinacja, a głos był stabilny, czasem nieco uniesiony lub ściszony, gdy wymagał tego sens zdania. Całość jego postawy wpływała na to, że pomimo różnego wieku zgromadzonych, wszyscy go słuchali.

Wszyscy poza Oloneirem. Ten stał nieco na uboczu, a pojawił się tu tylko dlatego, aby wspierać Kejiego. Nie miał zamiaru słuchać przemowy Soeresa, bo wiedział, że to stek kłamstw i jedna wielka manipulacja. Gdyby go słuchał, prawdopodobnie w którymś momencie by nie wytrzymał, podszedłby do mównicy i zaczął prostować te wszystkie bzdury, zastępując je faktami.

Stowarzyszenie XWhere stories live. Discover now