Rozdział 7

80 17 82
                                    

Liel wstrzymywała oddech tak długo, aż nie poczuła pieczenia w płucach. Wyprostowana, jak struna wyszła na marmurowy balkon, aby z góry machać poddanym, którzy zebrali się przy głównym wejściu, zaaferowani przyjazdem władców Erlany.

Gdy chłodny wiatr uderzył Liel w twarz, poczuła delikatną ulgę, choć pot bezustannie perlił się jej na karku. Mimo że nie chciała dać tego po sobie poznać, była zdenerwowana.

Stanęła koło matki, która uśmiechem witała wszystkich poddanych. Wtem Liel dostrzegła gwardzistów, którzy pospiesznie ruszyli, aby przywitać rodzinę królewską. Otworzyli drzwi do ich powozu i z uprzejmością podali dłoń królowej Meredith. Liel już z takiej odległości mogła dostrzec, że królowa Erlany, była piękną kobietą. Założyła suknię w kolorze alabastrowym z długim, zwiewnym rękawem, podobnym do tej, które miała suknia Liel. Drobne diamenty świeciły w promieniach słońca i odbijały blask od mocno upiętych włosów Meredith. Liel odruchowo jeszcze mocniej wyprężyła pierś i zerknęła na króla Lucasa, który złapał ją pod rękę. Czarny garnitur elegancko leżał na jego wyrzeźbionych ramionach. Liel już z tej odległości widziała, że pod koszulą kryły się dobrze zarysowane mięśnie, będące wynikiem wieloletnich ćwiczeń.

Liel poczuła dziwną iskrę w ciele – jej ojciec nigdy nie trenował.

Księżniczka wstrzymała na chwilę oddech i jęknęła bezgłośnie, gdy ku jej oczom ukazał się nikt inny, jak sam książę Erlany – Herman Durango – jej przyszły mąż. Tak mocno ją zemdliło, że musiała przyłożyć rękę do ust. Szybko jednak zamaskowała ten ruch i zaczęła delikatnie machać do poddanych. Nie chciała dać po sobie poznać, że obecność rodziny królewskiej jakkolwiek na nią wpływała. Ale niestety było to cholernie ciężkie, zwłaszcza gdy odważyła się w końcu zerknąć w dół – prosto na księcia. Jego strój od razu wydawał się nieco bardziej szykowny niż jego ojca. Liel mogła dostrzec biały garnitur ze złotymi wstawkami i beżowe buty. Mimo iż nie widziała szczegółów, dałaby sobie rękę uciąć, że na garniturze księcia znajdowało się prawdziwe złoto i diamenty.

Jej rozmyślania przerwały głośne zapowiedzi.

— Jej wysokość Meredith i Lucas Durango z Erlany wraz z synem, księciem Hermanem.

Para królewska wraz z dziedzicem przywitała wszystkich uśmiechem i weszła do pałacu, eskortowana przez gwardzistów. Liel jeszcze przez chwilę wstrzymywała powietrze, machając do poddanych dość sztywno i gdy w końcu matka skinęła jej głową, nabrała tchu i delikatnie przygarbiona weszła w głąb głównej sali, do której zmierzali już jej przyszli teściowie i małżonek.

Bogowie, dajcie mi cierpliwość, bo jak dacie siłę, to zabiję... Chociaż nie. Co ja pieprzę. I bez waszej siły zabijam, więc... Proszę o cholernie duże nakłady cierpliwości.

Księżniczka wygładziła suknie i poszła w ślad za rodzicami – zasiadła na tronie, w tym samym momencie, gdy drzwi wejściowe zostały uchylone i weszli przez nie władcy Erlany. Liel zwinęła dłonie w pięści i przybrała na twarzy maskę – sztuczny uśmiech, który posyłała wszystkim mieszkańcom, gdy tylko pytali o jej przyszły związek z księciem Hermanem.

Para królewska niespiesznie podeszła pod oblicze jej ojca i Liel, zmuszona wzrokiem matki, uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Wtedy rodzina księcia stanęła na wprost ich tronu. Liel poczuła dziwny ciężar na barkach, jakby powietrze osadzało się na jej skórze i ciągnęło ją w dół. W końcu zmusiła się jednak do powstania, gdy Król Lucas ucałował dłoń jej matki i uścisnął rękę z jej ojcem. Wysiliła się też na uśmiech, gdy Lucas złożył pocałunek na jej nadgarstku i spojrzał jej głęboko w oczy, delikatnie się kłaniając.

Liel zachichotała kokieteryjnie i machnęła dłonią.

— Och, to niepotrzebne, Wasza Wysokość.

Zarumieniła się i dygnęła lekko, patrząc w przeraźliwie lodowate, błękitne oczy króla. Lucas uścisnął jej dłoń i w końcu odstąpił nieco na bok, wskazując na swoją żonę i syna.

Zabójczyni w KoronieWhere stories live. Discover now