JEDZ

747 20 10
                                    

Tego dnia były urodziny Willa. Wstałam i jeszcze w piżamie zapukałam do jego drzwi dzierżąc w dłoni skromną tabliczkę czekolady z orzechami wraz z kartką urodzinową. Otworzył mi zaspany solenizant.

 - Lizzy , co się dzieje? - zapytał.

 - Twoje urodziny się dzieją. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. 

- Och , ja dziękuję ... nie wiem jak mam Ci to wytłumaczyć. My w rodzinie nie dajemy sobie prezentów ani na gwiazdkę ani na urodziny. Mamy wszystko... Ale dziękuję. - powiedział zamykając drzwi. Lekko zdziwiona poszłam do swojego pokoju.

- Siema , dziewczynko ! - przywitał się Shane. - Z okazji urodzin Willa wychodzimy do restauracji , bądź gotowa. Rozległ się odgłos zamykanych drzwi. Po raz kolejny założyłam prostą sukienkę w barwie moich oczu. Zaaplikowałam jedyne perfumy które miałam poczym skierowałam się do salonu , gdzie czekało moje rodzeństwo. 

 - Już ? - zapytał brat.

 - Tak . - odpowiedziała reszta. Udaliśmy się do tej samej restauracji w której odbyło się spotkanie integracyjne. Gdy zasiedliśmy do stołu podszedł do nas kelner. Chłopcy zamówili sobie nioki , sałatki i steki. Hailie łososia w sezamie , natomiast ja poprosiłam o tortillę. Gdy przyniesiono moje zamówienie nieszczególnie miałam ochotę na jedzenie. Nie wiem jak to się stało.Przed chwilą burczało mi w brzuchu a teraz ? Nic. Ślamazarnie zaczęłam skubać posiłek. Gdy została mi połowa rozpoczęła się walka w moim umyśle. 

- Jestem najedzona. Nie zjem więcej - szeptał jeden głosik z tyłu głowy. Drugi natomiast mówił :

 - To niewiele. Zjedz. Przecież lubisz tortillę. 

Ową walkę przerwał zimny głos Vincenta : 

- Elizabeth, czemu nic nie jesz ?

 - Gdzie ty masz oczy ? Zjadłam już połowę. - odpowiedziałam. - Nie. Tym. Tonem. - odpowiedział brat. - Przestań. Mnie. Stresować. -

 - JEDZ.

 - Nie jestem głodna.

 - Elizabeth do cholery ! JEDZ. - tu wtrącił się Dylan. 

- Nie.

 - Lizzy przestań - powiedział Will.

 - Chcę zobaczyć jak jesz - ponaglił mnie Vincent. - Masz objawy zaburzeń odżywiania. Najwidoczniej jaka starsza taka młodsza - powiedział spoglądając na Hailie. 

Wątpiłam w jego słowa. Nie miałam objawów anoreksji , bulimii czy innych tego typu chorób. Czytałam o tym dużo , to że byłam najedzona jeszcze nic nie znaczyło. 

- Nie mam zaburzeń odżywiania. - odparłam. Wiem , że tak ich raczej nie przekonam , ale to był dobry początek na otwarcie dyskusji , którą zamierzałam wygrać. 

- Ta , na pewno. Ciekawe skąd to wiesz ? - prychnął Shane. 

- Gdybym miała bulimię , obiadałabym się wielkimi ilościami jedzenia , a później bym je zwracała. Nie mam także anoreksji , lubię swoje ciało i sądzę , że moja waga jest odpowiednia. Nie mam też obsesji na punkcie diet. Wydaje mi się , że to , że tak mało jem może być spowodowane tym , że w sierocińcu porcje były małe , nie przyzwyczaiłam się jeszcze do większych ilości. 

- Nie jesteś lekarzem , nie wiesz o tym nic. - powiedział Tony przemądrzałym głosem. 

- Ty tym bardziej. Obserwowałam różne zaburzenia odżywiania w domach dziecka , czytałam o tym. 

 - Jak widzę , nie dasz się przekonać. - przerwał Vincent. 

- Oddaj w takim razie telefon , może to nauczy cię posłuszeństwa do starszych. - mówił , wyciągając dłoń w moim kierunku. 

Westchnęłam i niechętnie podałam mu smartfona. Co to da ? Naprawdę nie wiem. Nie przekona mnie do swoich racji , a jedynie zdenerwuje. 

- Przyjdź do mojego gabinetu za trzy dni. Wtedy ci go oddam. 

Resztę kolacji przesiedzieliśmy w ciszy. Atmosfera była fatalna , w domu było podobnie. 


𝐑𝐨𝐝𝐳𝐢𝐧𝐚 𝐌𝐨𝐧𝐞𝐭. 𝐒𝐳𝐦𝐚𝐫𝐚𝐠𝐝Where stories live. Discover now