Rozdział 4

42 9 44
                                    

Przez ostatnie dni Diana polepszyła swoje kontakty z Joshem, jak i Rozalie. Ostatecznie dziewczyny usiadły ze sobą na stałe. Z Joshem za to Diana spędza każdą przerwę obiadową. Głównie siedzą we dwoje, bo Colin wiecznie w tym czasie jest zajęty. Kiedy jednak jest z nimi, w tym czasie je drobny posiłek- najczęściej jakiś owoc bądź sałatka, co ważne zawsze przygotowane z domu, z tego co Diana zauważyła, nigdy nie kupuje nic w bufecie. Dziewczyna nadal nie wie, co ma myśleć o Colinie. Gdy jednak dłużej o nim myśli ma wrażenie, że przesadza i szuka dziury w całym.

Gdy ten wykończający tydzień szkolny wreszcie dobiegł końca, Diana nareszcie znalazła czas, aby przejść się i pozwiedzać okolicę. Zaraz więc po śniadaniu wzięła ze sobą Plutona i wtem mglisty poranek wybrali się na spacer. Diana postanowiła wybrać się w niej zaludnione części miasta. Mimo że dziewczyna większość swojego życia spędziła w Londynie, uwielbiała naturę i zawsze w jej otoczeniu czuła się najlepiej.

Stąd też kochała wyjazdy na wieś do babci, gdzie zamiast gwaru aut i ciągłego ruchu dostawała spokojne wiejskie życie pełne fizycznej pracy i niekończących się pól. Przechadzając się właśnie przez boczną dróżkę, przez chwilę znowu poczuła się, jakby miała dziesięć lat i wybrała się z dziadkiem na ryby.

Gdy dziewczyna doszła na koniec miasteczka, który oddzielała wielka ściana lasu, jaki przecinała, tylko droga zauważyła za sobą niewielką polanę i uznała, że to pobawi się z psem w aportowanie. Podeszła wiedz bliżej lasu, z którego wzięła leżący na podłodze patyk, a następnie puściła psa ze smyczy i rzuciła przed siebie patyk. Pluto za każdym razem grzecznie podawał jej patyka do ręki. Za którymś jednak razem, patyk, którego rzuciła, Diana poleciał w stronę pobliskiego starego, na wpół spalonego domu, który obracał się w ruinę. Pluto, który pobiegł, w jego kierunku od dobrych 5 minut nie wracał. Zmartwiona tym faktem dziewczyna, uznała, że wybierze się w tamtą stronę i poszuka psa. Dostanie się, na parcele wcale nie było takie trudne: wystarczyło tylko przejść przez rozwalające się drewniane ogrodzenie.

— Pluto? Pluto gdzie jesteś?! — krzyknęła, mając nadzieję, że pies zaraz do niej przybiegnie.

Nic jednak się nie zdarzyło. Panika z każdą chwilą przybierała na sile, gdy przebiegając, podwórze nigdzie nie było śladu po jej psie. Diana, w której oczach zaczęły pojawiać się łzy bezsilności, w ostatniej chwili usłyszała szczekanie dochodzące z wnętrza domu. Najszybciej więc jak się dało przeszła, przez szparę- w pewnie której w latach dobrobytu znajdowały się drzwi i biegła w stronę szczekania.

Po przekroczeniu progu pierwszą rzeczą, jaka rzuciła się, w oczy Dianie była ogromna dziura w suficie. Schody, które prowadziły, na górę też nie wyglądały na stabilne i dziewczyna miała nadzieję, że pies nie wbiegł do środka. Oprócz tego większość mebli była złamanych, bądź rozwalonych i w całym domu unosił się zapach pleśni i stęchlizny.

— Pluto? jesteś tu?! — krzyknęła i ponownie usłyszała szczekanie psa wydobywające się spod jednych drzwi.

Gdy dobiegła na miejsce, z ulgą zobaczyła swojego psa, szczekającego w stronę pustej ściany.

— Ej Pluto spokojnie, przecież tutaj nic nie ma— odparła, starając się uspokoić psa.

Dopiero kiedy jej się to udało, zaczęła przyglądać się pokojowi, w jakim się znalazła. Porozwalane książki, plakaty i stare rozwalone kasety CD wskazywały, że ta sypialnia należała do jakiegoś nastolatka. Podobne jak w reszcie domu większość mebli była rozwalonych, bądź otoczonych sadzą. Porozwalane po podłodze puszki piwa i niedopałki papierosów, wskazywały na to, że w tym miejscu ktoś przed nią jeszcze był. Wzrok Diany jednak najbardziej skupił się na stojącej w rogu pokoju biblioteczce, która do połowy była czarna od sadzy i zdołały przeżyć raptem 3 pozycje.

Mój drogi pamiętnikuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz