▹ Rozdział 35

17.7K 1.2K 92
                                    

Pojawił się już prolog #ExilePL i trochę przeraża mnie ta jedna gwiazdka, więc zapraszam wszystkich, którzy jeszcze nie czytali, może Was zainteresuje.
~*~

I znowu stoję przed tymi przeklętymi drzwiami tak samo zdeterminowana, by otrzymać odpowiedzi jak ostatnim razem, a jedyną różnicą jest to, że perspektywa Nialla krzywdzącego drugiego człowieka - W tym przypadku Liama - Wydaje się być teraz bardziej prawdopodobna.

Pukam delikatnie, jakby podświadomie licząc, że nie usłyszy, ale zaraz powtarzam ten ruch bardziej stanowczo, przypominając sobie, jak bardzo potrzebuję wyjaśnień. Kiedy słyszę szczęk naciskanej klamki wciągam powietrze tak zachłannie, jakbym za chwilę miała rozpocząć walkę o swój ostatni oddech. To bardzo prawdopodobne, biorąc pod uwagę sposób w jaki działa na mnie widok blondyna.

Drzwi otwierają się z dobrze znanym mi już skrzypnięciem, a w progu staje Niall, lekko uchylając usta, jakby na mój widok z trudem hamował wściekły jęk. Nie przejmując się jego reakcją bezceremonialnie prześlizguję się obok, skrycie bojąc się, że zatrzaśnie mi drzwi przed nosem. Kieruję się do salonu gdzie od ostatniego razu zmieniło się naprawdę wiele. Na rogu kanapy zwisa parę niedbale porzuconych koszul Nialla, a na podłodze zauważam kilka kartonowych opakowań po pizzy. Na stoliku przed telewizorem leży masa papierów, ale dopiero, kiedy podchodzę bliżej rozróżniam pojedyncze artykuły o Jacksonie. Niektóre sprzed kilku lat, a inne z pewnością nie mające więcej niż dwa tygodnie. Domyślam się, że te najnowsze otrzymał od swojego kolegi pracującego w policji, bo nie widzę żadnego innego sposobu, by mógł je zdobyć.

Powoli zaczynam czuć się niezręcznie, jakbym nie powinna patrzeć na materiały, które miały pomóc mu w odszukaniu Jacksona. Niall musi podzielać moje zdanie, bo szybko zbiera papiery na jedną kupkę i upycha w szufladzie biurka przy oknie, nie zważając na to czy rogi kartek się pogną. Kątem oka zauważam ruch przy wejściu do kuchni, a kiedy się odwracam widzę znanego mi już strażnika, ramieniem opierającego się o framugę drzwi.

Tucker chyba powinieneś spadać. - Rzuca szorstko Niall, jakby sama moja obecność w jego domu z góry zakładała poważną rozmowę. Chłopak wzrusza ramionami, w milczeniu posyłając mi sceptyczne spojrzenie. Zgarnia swoją kurtkę z oparcia krzesła, drugą dłonią zabierając kluczyki od auta z lady. Nie żegna się z Niallem tylko po prostu wychodzi, jakby chciał ostrzec, iż tak łatwo się go nie pozbędzie i wróci, kiedy uzna, że sobie poszłam.

Gdy zamykają się za nim drzwi od razu przechodzę do sedna sprawy:

- Słyszałeś o Liamie? - Pytam, zakładając ręce na piersi. Mój głos drży nieznacznie, w chwili gdy wypowiadam imię chłopaka, który jeszcze nie dawno wydawał się chcieć się zaprzyjaźnić. Jak mogłam być tak naiwna. Blondyn kiwa głową, ale ten ruch wcale nie wygląda na odpowiedź na moje pytanie, a raczej przypomina gest człowieka, który nagle pojął o co chodzi.

- To nie ja. - Unosi ręce do góry, pokazując mi wnętrze swoich dłoni, jakby w geście samoobrony i po raz pierwszy widzę, jak zaprzecza oskarżeniom. Wydaje się być rozbawiony faktem, iż myślałam, że mógłby to być on, ale cieszę się, że nie skłamał. Każdym innym razem kiedy ktoś niesłusznie wmawia mu winę nawet nie próbuje się wymigiwać, jakby chciał sobie zrobić wroga w każdym człowieku, a patrzenie na czyiś gniew sprawiało mu frajdę.

Wygląda teraz trochę jak dziecko stojące przed swoją matką i zarzekające się, że to nie ono zbiło dzban, który tak bardzo uwielbiała. Ten widok mnie kompletnie dobija. Owszem, często ukrywał przede mną wiele ważnych faktów, ale nigdy nie dał mi powodu, żebym nie mogła wierzyć w jego słowa. Przełykam ślinę wdzięczna, ale i po części trochę podłamana. Jestem zdezorientowana, bo w zupełności nie mam pojęcia kto inny mógł postrzelić Liama.

Get You // Niall Horan ✔Where stories live. Discover now