▹Rozdział 31

21.2K 1.2K 615
                                    

Na wstępie zaznaczam, że ten rozdział jest prawie trzy razy dłuższy od poprzednich (Dedykacja dla ludzi, którzy uważali, że ostatnio są coraz krótsze) ponieważ jest to jeden z najważniejszych rozdziałów tego fanfika. Dużo się dzieje, więc lepiej nie czytać tego na szybko.

Niall

Jestem na miejscu jeszcze przed świtem. Parkuję auto w mało widocznym miejscu, otoczonym przez cienie rozłożystych drzew, tak by nie rzucać się w oczy i wzrokiem ogarniam okolicę. Dom ku mojemu zdziwieniu wcale nie leży w odosobnionym miejscu jak początkowo podejrzewałem, ale na jednym z najbiedniejszych osiedli w mieście. Budynek wyróżnia się na tle innych między innymi tym, że jest naprawdę ogromny. Z szarych ścian obsypuje się tynk, jakby przez kilka lat nikt totalnie o niego nie dbał, bardzo prawdopodobne więc, że posiadłość faktycznie należy do Jacksona, bo przecież w ciągu tych dziesięciu lat nie miał szansy by zainteresować się swoim domem. Chwytam w dłoń broń i nabijam ją, kilkakrotnie upewniając się, że zrobiłem to dobrze. Każdego innego dnia nie czułbym potrzeby, sprawdzania się, ale ponieważ nie spałem prawie od dwóch dni muszę kontrolować się o wiele bardziej. O dziwo wkurwienie jakie czuje jest mi na rękę, bo oczyszcza mój umysł i sprawia, że nie jestem w stanie myśleć o niczym innym, niż o tym, że wreszcie zemszczę się na odwiecznym wrogu.

Po raz pierwszy w życiu umiem sprecyzować miliony powodów, dla których Jackson zasługuje na śmierć bardziej, niż inni popaprańcy, którzy obracają się w tych samych kręgach. To przez niego dziesięć lat żyłem pośród fałszywych ludzi, którzy bezpodstawnie nazywali się moimi przyjaciółmi i straciłem jedyną osobę, która zawsze bez problemu umiała mnie przejrzeć. W ciągu tych lat zdałem sobie sprawę, że Ellaine jako jedyna potrafi złożyć mnie w porządną całość nawet kiedy jestem cholernie rozbity. Mimo upływającego czasu, wciąż wiem, że to działa, biorąc pod uwagę fakt, że przy niej kontroluję się by nie powiedzieć czegoś, czego potem mogę żałować sto razy bardziej, niż przy kimkolwiek innym.

Człowiek, który zniszczył jej życie i sprawił, że całe dzieciństwo wypełniał strach o własną przyszłość zdecydowanie zasługuje na najgorszy los. Kilkuletnie dzieciaki nie powinny myśleć o tym, że śmierć może czyhać na nie w każdym miejscu, o każdej porze. Zwłaszcza nie ona. Mimo tego, że byliśmy tylko małymi dziećmi samym swoim towarzystwem pomogła mi bardziej, niż wszyscy dorośli razem wzięci. Myśl, że mam na kogo liczyć ustabilizowała mnie dopiero jako siedmiolatka, choć powinna być ze mną od chwili narodzin. Co dziwne najgorsze wcale nie było to, nie miałem jej przy sobie, kiedy zamieniałem się z dzieciaka w nastolatka, a to, że w chwilach gdy ona dorastała nie mogłem jej pomóc. Wielokrotnie przychodziłem pod jej dom i za każdym razem zostawałem odsyłany przez łagodny, acz stanowczy głos jej ojca, mówiący, że jeszcze nie jest gotowa.

I nie była przez kolejne dziesięć lat.

Zaciskam dłonie na kierownicy tak mocno, że moje kostki bieleją, a ręce zaczynają drżeć z wysiłku. Siedzę tak jeszcze kilka chwil rozmyślając czy skończę w więzieniu, kiedy zrobię to co zamierzam. Tego zabójstwa nie będzie dało się ukryć tak łatwo jak pozostałych. Być może nawet zajmę celę Jacksona i będę żył w tym samym miejscu co on przez kilka kolejnych lat mojego życia. Cóż za ironia losu...

Kiedy wysiadam z auta poranny wiatr niemal chłosta mnie po twarzy i zdaję sobie sprawę, że tego właśnie potrzebowałem, by myśleć racjonalnie. Tak naprawdę nie mam pojęcia ile osób kryje się w środku domu i jestem pewien, że w walce dam sobie radę najwyżej z trójką. Liczę na to, że zdołam ich zaskoczyć na tyle, by przez kilka sekund szok nie pozwoli im się bronić. Będę mógł wykorzystać zyskany czas, żeby ich unieruchomić.

Obchodzę dom dookoła, z bezpiecznej odległości wypatrując tylnego wejścia, a kiedy wreszcie go znajduję kilka razy zaciągam się powietrzem i wypuszczam je z płuc, by uspokoić oddech. Wiem, że najmniejszy dźwięk może mnie zdradzić, a przecież nie mogę sobie pozwolić na zdemaskowanie. To nie tak, że nigdy nie zabijałem ludzi i teraz czuję się skołowany. Chodzi o to, że przez wiele lat czekałem na to, by Jackson zapłacił za to co zrobił i teraz kiedy jego ostatnie chwile nadchodzą nie mogę uwierzyć w to, że kiedy ponownie pojawię się w domu wszystko wróci do normalności, a Ellie i jej rodzina wreszcie będą mogli żyć w spokoju. Zaciskam powieki i upewniam się, że wszystko czego potrzebuję wciąż jest zabezpieczone i znajduje się na swoim miejscu. Ostatnie czego dzisiaj pragnę to odstrzelenie sobie jaj.

Get You // Niall Horan ✔Where stories live. Discover now