Rozdział 5.

72 15 3
                                    

Piosenka: 5 Seconds Of Summer - Wherever You Are

- Spokojnie, Viv. Przecież mi ufasz - usłyszała zbolały głos Michaela za sobą.

- Ufam, ale ty jesteś nieprzewidywalny! Boję się - zachichotała.

Chłopak parsknął śmiechem, po czym zawiązał opaskę na jej oczach. Chwycił dłoń Vivenne, splótł ich palce i zaczął prowadzić w tylko jemu znanym kierunku. Dziewczyna ostrożnie stawiała każdy krok, trzymając wolną rękę przed sobą, bojąc się, że zaraz w coś wpadnie.

- Są tu jacyś ludzie? Pewnie wyglądam jak skończony debil.

- Nie mogę się nie zgodzić - aśmiał się. - Nie masz się czego bać, księżniczko. Zaufaj mi. To będzie wspaniałe.

Westchnęła i dała prowadzić się przyjacielowi. W jej ciele rosła ekscytacja, jak i niepewność, spowodowana niewiedzą. Chciała już zdjąć materiał z oczu i zobaczyć, co przygotował dla niej niebieskowłosy.

Szli cały czas pod górę, a słaba kondycja Vivienne dawała o sobie znać, bo zaczęła nieco marudzić. Jednak nie poddała się i wytrzymale szła, z nadzieją, że męcząca droga się zaraz skończy. 

I tak się stało. Michael stanął w miejscu, zatrzymując blondynkę, która za bardzo się zapędziła i wyszła przed niego. 

- Mogę? - zapytał, chuchając gorącym powietrzem w jej szyję.

Wzdłuż jej pleców przeszedł przyjemny dreszcz, a na policzki wkradł się rumieniec. Chaotycznie przytaknęła, a chłopak rozwiązał chustkę, po czym wcisnął ją do kieszeni. Blondynka powoli otworzyła jedno oko, bojąc się widoku przed nią. Po chwili jednak otworzyła oba szeroko, gdy spostrzegła, gdzie jest.

Stała nad przepaścią. 

W dole zauważyła gęsty, ciemnozielony las, zasłonięty mgłą. Cofnęła się kilka kroków w tył, patrząc z przerażeniem na urwisko, lecz jej plecy zetknęły się z torsem Michaela. Z kołotającym, jak nigdy dotąd sercem uniosła głowę i spojrzała w oczy chłopaka, które wyrażały szczęście.

- Co ty robisz? - szepnęła.

- To, o czym od dawna marzyłem - szepnął do jej ucha

Co miał na myśli? Przecież nie mógł zrobić jej krzywdy. Nie był do tego zdolny, to Michael Clifford - najbardziej uczynny, dobry i kochany chłopak, jakiego dane było jej kiedykolwiek poznać. 

- Nie bój się - rzekł, po czym schylił się i zapiął jej kostkę w miękką obręcz, a oczy dziewczyny rozszerzyły się.

Zauważyła, że na jego nodze również spoczywa czerwona opaska. Co on chce zrobić?

Zielonooki chwycił ramiona dziewczyny i delikatnie podprowadził pod sam koniec urwiska. Ich stopy prawie osuwały się po ziemi. 

- Gotowa? - zapytał, patrząc w jej zlęknione oczy

- Nie - odparła ze strachem wypsanym na twarzy.

- Dobrze, bo ja też! - krzyknął

Zepchnął Vivienne z klifu, lecz nie był dłużny; również skoczył. Gdy spadali krzyczeli z całych sił. Ona ze strachu, a on z ekscytacji. Uczucie latania było nie do opisania...

Oboje czuli, że wszystkie problemy zniknęły. Czuli się wolni. Czuli, że mogli wylecieć stąd, jak najdalej, mogli zostawić wszystko za sobą. Zapomnieli o Bożym świecie, który ich otaczał i wpatrywali się w powoli zachodzące słońce, które barwiło niebo jasnymi kolorami, mieszając się z białymi chmurami. 

W końcu przestali spadać. Lina, którą mieli przyczepioną do kostek naprężyła się, a oni odskoczyli w górę, niczym piłeczki. Minęło kilka minut, zanim przestali latać w dół, następnie w górę i po prostu wisieli do góry nogami, podziwiając piękne góry, za którymi mozolnie kryło się słońce.

- To takie piękne - wyszeptała, po czym spojrzała w bok, gdzie kilka metrów od niej wisiał jej przyjaciel, uśmiechając się do niej. 

Michael zaczął kiwać się na boki, co po chwili dało efekt; trzymał dłoń Vivienne.

- Normalni ludzie leżą na kocu, na plaży, podziwiając słońce - westchnęła. - A my robimy to, wisząc za kostki kilkaset metrów nad ziemią.

- A kto powiedział, że my jesteśmy normalni? Czy to nie jest cudowne? Nie wiem jak to opisać. To było fantastyczne. - Zachwycał się Mikey.

Blondynka uśmiechnęła się szeroko, słysząc swojego przyjaciela, który gadał jak nakręcony, co czuje. Słuchała go uważnie, potrafiła powtórzyć każde jego zdanie. Tak bardzo pragnęła jego szczęścia. W końcu nie wytrzymała...

Chwyciła w dłonie jego twarz i przycisnęła swoje usta do jego warg. Zszokowany chłopak momentalnie zdębiał, przestał wykonywać jakiekolwiek ruchy. Jednak otrząsnął się i odwzajemnił pocałunek. 

Piękne, nieprawdaż? Dwójka zakochanych nastolatków całuje się podczas wymarzonego skoku na bungee. 

Szkoda tylko, że to ma się zaraz skończyć. Że nie będzie ich przyjaźni. Że Ona zniknie, ot tak.

Ale przecież... Gdy jest Michael, jest także Vivienne. Gdy jest Vivienne, jest Michael.

Byli jednością.

A teraz jedność ma się rozdzielić.

I zostanie tylko On. Bez jego największej miłości i sensu jego istnienia.
_________________________________________________

Wohooo, mamy kolejny :))
Mam nadzieję, że się spodobał i klikniecie tam w rogu gwiazdkę *-*
Kocham was ludzie
Kolejny po 1 kwietnia.
Mam sprawdzian, TRZYMAJCIE ZA MINE KCIUKI, KOCIAKI!! :D

Disease || M. CliffordWhere stories live. Discover now