Rozdział 18

14.6K 456 335
                                    

- Co? - zapytałam, patrząc na mamę jak na wariatkę. - Jak to mój ojciec wraca?

Weszłam w głąb pomieszczenia, zauważając jej przekrwione od alkoholu oczy. Jeszcze nigdy jej nie widziałam w takim stanie: była rozbita.

Ciekawe, co ten facet jej naopowiadał...

- To, co słyszałaś. Zażądał kontaktu z córką - prychnęła, wlewając zawartość kieliszka do gardła.

- Po 18 latach przypomniało mu się, że ma córkę? - mój głos ociekał jadem. Nie miałam najmniejszej ochoty go widzieć.

- Powiedział, że to ty się z nim skontaktowałaś - mama spojrzała na mnie z pretensją. - Jak mogłaś mi to zrobić?

- Ale przecież... - zaczęłam. Nic nie rozumiałam. - Ja go nie szukałam. Po co miałabym to robić?

- Zostawił dla ciebie prezent, w twoim pokoju - odparła wymijająco, wstając od stołu. Chwiejnie poszła do swojej sypialni.

Przetarłam twarz dłońmi, wzdychając ciężko. Byłam już tym wszystkim zmęczona, psychicznie i fizycznie. Kto i po co miałby sprowadzać tu mojego ojca? Przecież to nie miało żadnego sensu.

Skierowałam się do swojego pokoju. Na łóżku widniało elegancko zapakowane i małe, złote pudełeczko, w którym znajdowały się piękne, białe perły.

Chciał mnie kupić jakimś głupim naszyjnikiem, serio?

Odłożyłam prezent na szafkę i poszłam do łazienki, by wziąć prysznic. Musiałam zmyć z siebie ten cały chlor z basenu i negatywne emocje buzujące w moim ciele.

Po gorącej kąpieli opatuliłam się w różowy, puchaty ręcznik i wróciłam do pokoju po piżamy, a tam omal nie dostałam zawału przez stojącego przy oknie Williama.

- Co tu robisz? - zapytałam, spoglądając w stronę nieproszonego gościa.

Chłopak powoli podchodził w moim kierunku, niczym lew polujący na swoją zwierzynę... Odruchowo cofnęłam się do tyłu. Zderzyłam się plecami z zimną ścianą. Evans zatrzymał się ledwo parę centymetrów ode mnie, tak że czułam jego miętowy oddech na karku. Zagrodził mi drogę ucieczki, opierając swoje ręce po obu stronach mojej głowy.

Jego rozszerzone źrenice znaczyły jedno. Był naćpany.

- Zasmakowałaś mojego życia. Czy tego chcesz czy nie: to cię pociąga - przekręcił lekko głowę, patrząc świdrującym wzrokiem w moje piwne tęczówki. - Ale spokojnie, nie powiem twojej matce, że kręci cię morderca - uśmiechnął się cwaniacko. Niebezpiecznie zbliżył swoje wargi do moich.

Czy on chciał...?

- Źli chłopcy robią to lepiej, Rassmusen - wyszeptał prosto do moich ust, na których chwilę później spoczęły jego gorące wargi. Całował mnie z zachłannością, pokazując, że to on ma nad wszystkim kontrolę: był gwałtowny i zachłanny, a przy tym tak kurewsko dobry.

Pocałunek z nim różnił się od tego z Markusem. Ten był bardziej pożądliwy i brutalny. William nie bawił się w delikatność czy czułość. Wiedział, czego chciał, i brał to bez pytania.

Nie trwało to jednak długo, bo po chwili się odsunął i nie czekając na moją reakcję,opuścił mój pokój. Niczym duch, jakby sytuacja z przed chwili nie miała miejsca.

Zacisnęłam ręcznik na swoim ciele, nadal czując jego wargi na swoich ustach. Pozostawił mnie w osłupieniu, z tysiącem pytań w głowie; zawsze tak robił. Ale mylił się - nigdy nie zakochałabym się w mordercy... Prawda?

Dark Desire Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz