Opowieści z Narnii. Tajemnica...

By kluskaZdepresja

3K 246 28

[Trzecia część] Minęło dwadzieścia lat od śmierci królowej Adrianny. Wszystko wydaje się już normalnie funkcj... More

Prolog
Pierwsza Gwiazda ⭐ Avyanna
Druga Gwiazda ⭐ Adrianna
Trzecia Gwiazda ⭐ Avyanna
Czwarta Gwiazda ⭐ Avyanna
Piąta Gwiazda ⭐ Adrianna
Szósta Gwiazda ⭐ Avyanna
Siódma Gwiazda ⭐ Avyanna
Ósma Gwiazda ⭐ Adrianna
Dziewiąta Gwiazda ⭐ Avyanna
Dziesiąta Gwiazda ⭐ Avyanna
Jedenasta Gwiazda ⭐ Adrianna
Dwunasta Gwiazda ⭐ Avyanna
Trzynasta Gwiazda ⭐ Avyanna
Czternasta Gwiazda ⭐ Adrianna
Piętnasta Gwiazda ⭐ Avyanna
Szesnasta Gwiazda ⭐ Avyanna
Siedemnasta Gwiazda ⭐ Adrianna
Osiemnasta Gwiazda ⭐ Adrianna
Dziewiętnasta Gwiazda ⭐ Avyanna
Dwudziesta Gwiazda ⭐ Adrianna
Dwudziesta Pierwsza Gwiazda ⭐ Adrianna
Dwudziesta Druga Gwiazda ⭐ Avyanna
Dwudziesta Trzecia Gwiazda ⭐ Adrianna
Epilog
Od Autorki

Dwudziesta Czwarta Gwiazda ⭐ Adrianna

71 11 2
By kluskaZdepresja

Łapczywie wciągnęłam powietrze do płuc. Kiedy otwierałam oczy, cała głowa pulsowała mi z bólu, a gdy ktoś zatrąbił w róg, myślałam, że rozsadzi mi czaszkę. Czułam się nieco osłabiona i wiedziałam, że tym razem nie przejdzie mi to tak szybko. Właśnie oddałam mój nieśmiertelny pierwiastek, o którym nigdy wcześniej nie miałam pojęcia. Mimo to straciłam jakąś część siebie i nie czułam się z tym za dobrze. Chyba zwymiotuję.

- Świetne wyczucie czasu - usłyszałam drwiący głos Kimberly. - Idealnie zdążyłaś na to, by zobaczyć, jak niszczę twoje królestwo.

Ktoś brutalnie pociągnął mnie do góry i przytrzymał, żebym z powrotem nie upadła. Nie byłam już w namiocie, tylko na jakimś pagórku. Głowa mnie tak cholernie bolała i zastanawiałam się, czym w ogóle mnie uderzono. Kamień nie wywoływała aż tak okropnego bólu. Uwierzcie mi, już kiedyś dostałam kamieniem. Podniosłam rękę do skroni, a kiedy ją odsunęłam, była cała we krwi. Włosy też miałam nią posklejane. Świetnie poszła mi ta herbatka, wręcz cudownie.

Kiedy wzrok mi się już trochę wyostrzył, zauważyłam, że pierwszy z oddziałów Kimberly biegł przez polanę w kierunku wojsk Kaspiana. Gdzieś w tle majaczył zamek i burzowe chmury. Wszystko było na swoim miejscu, oprócz Kimberly, która powinna teraz wąchać kwiatki od spodu. Zawiodłam w tym przypadku, ale jeszcze się nie poddałam i nie miałam zamiaru tego robić. Nie po to fatygowałam się aż/ tutaj, żeby Kimberly teraz wygrała.

- Nadal nie dostałam mojej herbaty i ciastek - odezwałam się z wyrzutem w głosie.

Ten, który mnie trzymał, ścisnął mi mocno ramię, żebym się zamknęła, a ja znowu poczułam się gorzej. Kimberly odwróciła się gwałtownie w moją stronę i spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

- Moja herbata. Ja... - zawahałam się - chyba będę rzygać.

Nie, nie tak chciałam skończyć to zdanie!

- Chłopie, jeżeli nie chcesz mieć pobrudzonego ubrania, lepiej trochę zluzuj uchwyt.

Faktycznie to zrobił. Powinnam była to wykorzystać, szybko sięgnąć po sztylet zza pasa i zaatakować go, a potem Kimberly, ale zamiast tego wymiotowałam. To było takie upokarzające! Po dwudziestu latach coś zjadłam i oto efekt. Jednak po tym poczułam się już nieco lepiej. Wyprostowałam się, próbując zachować resztki godności. Kimberly patrzyła na mnie uważnie oraz z obrzydzeniem. Machnęłam tylko na to ręką.

- Możesz kontynuować swój złowieszczy monolog.

Z tego wzgórza widziałam to co działo się poniżej na polanie. Oby dwie strony zderzyły się ze sobą, a szczęk metalu o metal, docierał nawet tu. Przez to głowa bolała mnie jeszcze bardziej i nie obraziłabym się, gdybym jednak dostała tę herbatę. Na pewno lepiej by mi się myślało i wymyśliłabym coś bardziej oryginalnego, żeby rozproszyć uwagę Kimberly.

- Wiesz co, kochaniutka? Siedząc w lustrzanym świecie, miałam mnóstwo czasu na ogarnięcie papierkowej roboty i znalazłam bardzo ciekawy list zaadresowany do ciebie od niejakiej... Camryn? Tak się nazywała, prawda? - Sama nie byłam do końca pewna, do czego zmierzałam, ale im dłużej mówiłam, tym więcej miałam pomysłu na to jak to rozegrać. Mogło to być nieco okrutne z mojej strony, ale moje współczucie dla Kimberly skończyło się w momencie, kiedy przyczyniła się do śmierci Kola oraz mojej.

- Skąd znasz to imię? - spytała, odwracając się od pola walki i szybkim krokiem podchodząc do mnie. Ach, czyli nie pomyliłam imienia. Punkt dla mnie. 

- Powiedziałam; z listu - nie rozwinęłam bardziej tej myśli, prowokując ją do tego, że wyciągnęła miecz i przycisnęła zimne ostrze do mojej szyi. Nawet nie mrugnęłam. W przeciwieństwie do niej starałam się nie zdradzać emocji przed wrogiem.

- Gdzie teraz jest?

- Zjadłam go - odparłam z pewną powagą. - Gdybyś przysłała jakieś jedzenie zamiast zatrutego wina, może nie musiałabym posuwać się do takiego czynu. Oczywiście, najpierw go przeczytałam, ale to nieco prywatna sprawa...

Ostentacyjnie spojrzałam przez ramię na jej parobka, a ona od razu zrozumiała, o co mi chodzi. Mocniej przycisnęła miecz do mojego gardła, a następnie kazała mu odejść. Upewnił się jeszcze czy mam mocno zawiązane ręce sznurem i odszedł. Jeden problem z głowy, teraz już powinno pójść z górki.

- Mów - zarządała Kimberly, patrząc mi z nienawiścią w oczy.

- Wiesz, lepiej rozmawiałoby się przy herbatce...

- Mów - powtórzyła, a ja poczułam, że po mojej szyi zaczyna spływać krew. Chyba ktoś tu się zaczął niecierpliwić.

- Camryn nie była twoją matką - powiedziałam. - Miała dług u czarownicy i musiała spłacić go, oddając swojego potomka. Zamiast tego podmieniła swojego syna z jednym z królewskich niemowląt, licząc na to, że dziecko z rodziny królewskiej będzie lepszym zamiennikiem. Za próbę zmienienia warunków, czarownica zabiła Camryn.

- Do czego zmierzasz?

W jej oczach pojawiły się łzy, a ręce drżały.

- Wiesz, do czego Kimberly. Nie jesteś głupia. To ciebie oddano czarownicy, a to znaczy, że jesteśmy siostrami.

Nie spuszczała ze mnie wzroku, ale widziałam, że ta wiadomość nią wstrząsnęła. Gdyby była prawdziwa, pewnie miałabym podobną reakcję. Część się zgadzała, Kol powiedział mi, że matka Kimberly nazywała się Camryn, ale przedwcześnie zmarła i została wychowana przez czarownicę. Każde dobre kłamstwo musi być podszyte prawdą. Nawet jeżeli Kimberly nie uwierzyła w całą tę historyjkę, zasiałam w niej ziarno niepewności. Byłam okropnym człowiekiem, bo wykorzystałam to do tego, żeby się uwolnić, a ona nawet tego nie zauważyła. Dlatego kiedy krzyknęła "Łżesz!" i rzuciła się na mnie z mieczem, bez problemu odparowałam to za pomocą sztyletu. Z zaskoczenia miecz aż wypadł jej z dłoni.

Przez chwilę zrobiło mi się jej naprawdę szkoda. Może nie wszystko robiła z nienawiści. Może po prostu została wychowana w ten sposób. Może wystarczyło okazać jej odrobinę współczucia.

- Nie chcemy twojej śmierci, Kimberly - odezwałam się nad wyraz łagodnie. - Jeszcze możesz to powstrzymać - dodałam wskazując na polanę.

Spojrzała w tamtym kierunku z załzawionymi oczami, a następnie przeniosła wzrok na mnie.

- Jeżeli to, co mówisz, jest prawdą, to tron należy się mnie. Wybacz, kochana. Korona albo śmierć.

Przywołała do siebie miecz, a ten w magiczny sposób znalazł się z powrotem w jej dłoni. Szybko sięgnęłam po drugi sztylet, który był w bucie. Nie była to zbytnio wyrównana walka, ale powinnam się cieszyć, że w jakiś sposób nie znaleźli przy mnie tych sztyletów, bo wtedy moja sytuacja nie wyglądałaby zbyt kolorowo.

Kimberly ponownie się na mnie rzuciła. Bił od niej gniew, a walka pod wpływem emocji, sprawia, że jest się bardziej rozproszonym. Chociaż to jedno dobrze mi wyszło. Odparowałam pierwszy cios, ale ona od razu zadała kolejny. Może jednak to kłamstwo nie było najlepszym pomysłem. Wyglądało na to, że tylko ją nakręciłam, a jej ciosy były mocniejsze, niż się spodziewałam. Cały czas musiałam się bronić, co uniemożliwiało mi zaatakowanie jej. Targały nią emocje, co było dla niej jak zastrzyk adrenaliny, a dla mnie, no cóż, nieprzychylnym znakiem, że mogę przegrać. Już raz dałam jej się zabić i kolejny raz mi się wcale nie uśmiechał. Zaczynało mi brakować już siły i popełniłam błąd przy obronie. Kimberly podcięła mi nogi, a ja upadłam na plecy, z taką siłą, która wydusiła mi całe powietrze z płuc.

Kimberly stanęła nade mną i przyłożyła miecz do serca. Po jej policzkach leciały łzy, ale z pewnością, nie było jej żal, że zaraz mnie zabije. Po raz kolejny.

- Myślisz, że z przebitym sercem znowu uda ci się ożyć? 

Uśmiechała się zwycięsko. Uniosła miecz i już miała go wbić we mnie, kiedy nagle jej twarz zamarła. Na jej piersi wykwitła czerwona plama, a ona się zachwiała. Miecz upadł koło mojej głowy. Kimberly uniosła dłoń i dotknęła krwi, a następnie zatoczyła się do tyłu. Ktoś ją przytrzymał i powoli położył na ziemię.

- Kol - wyszeptała, patrząc na niego, a po jej policzku spłynęła jeszcze jedna łza. Po tym blask w jej oczach zgasł.

Kimberly nie żyła.

Kol ją zabił.

Żeby mnie uratować. 

Delikatnym gestem zamknął jej powieki i odłożył ciało Kimberly na ziemię, a następnie pomógł mi wstać. Chyba byłam w lekkim szoku. Naprawdę nie chciałam jej śmierci i nie mogłam sobie wyobrazić jak trudna decyzja musiała to być dla Kola. Mimo że wyrządziła nam wiele zła, płakał za nią. A ja nie mogłam zrobić nic innego niż go przytulić.

Continue Reading

You'll Also Like

13.5K 366 6
A new neighbor shows up right beside hinata's house and sets up a huge party. what happens when he finds out it was kuroo? Find out what happens in t...
1K 85 15
ფიკი არის 4 გოგონაზე (დანარჩენის ახწერა მეზარება)
113K 4.7K 33
where both jungkook and yeri pretend to be fan accounts on instagram.
635K 38.9K 103
Kira Kokoa was a completely normal girl... At least that's what she wants you to believe. A brilliant mind-reader that's been masquerading as quirkle...