Dwudziesta Czwarta Gwiazda ⭐ Adrianna

71 11 2
                                    

Łapczywie wciągnęłam powietrze do płuc. Kiedy otwierałam oczy, cała głowa pulsowała mi z bólu, a gdy ktoś zatrąbił w róg, myślałam, że rozsadzi mi czaszkę. Czułam się nieco osłabiona i wiedziałam, że tym razem nie przejdzie mi to tak szybko. Właśnie oddałam mój nieśmiertelny pierwiastek, o którym nigdy wcześniej nie miałam pojęcia. Mimo to straciłam jakąś część siebie i nie czułam się z tym za dobrze. Chyba zwymiotuję.

- Świetne wyczucie czasu - usłyszałam drwiący głos Kimberly. - Idealnie zdążyłaś na to, by zobaczyć, jak niszczę twoje królestwo.

Ktoś brutalnie pociągnął mnie do góry i przytrzymał, żebym z powrotem nie upadła. Nie byłam już w namiocie, tylko na jakimś pagórku. Głowa mnie tak cholernie bolała i zastanawiałam się, czym w ogóle mnie uderzono. Kamień nie wywoływała aż tak okropnego bólu. Uwierzcie mi, już kiedyś dostałam kamieniem. Podniosłam rękę do skroni, a kiedy ją odsunęłam, była cała we krwi. Włosy też miałam nią posklejane. Świetnie poszła mi ta herbatka, wręcz cudownie.

Kiedy wzrok mi się już trochę wyostrzył, zauważyłam, że pierwszy z oddziałów Kimberly biegł przez polanę w kierunku wojsk Kaspiana. Gdzieś w tle majaczył zamek i burzowe chmury. Wszystko było na swoim miejscu, oprócz Kimberly, która powinna teraz wąchać kwiatki od spodu. Zawiodłam w tym przypadku, ale jeszcze się nie poddałam i nie miałam zamiaru tego robić. Nie po to fatygowałam się aż/ tutaj, żeby Kimberly teraz wygrała.

- Nadal nie dostałam mojej herbaty i ciastek - odezwałam się z wyrzutem w głosie.

Ten, który mnie trzymał, ścisnął mi mocno ramię, żebym się zamknęła, a ja znowu poczułam się gorzej. Kimberly odwróciła się gwałtownie w moją stronę i spojrzała na mnie ze zmarszczonymi brwiami.

- Moja herbata. Ja... - zawahałam się - chyba będę rzygać.

Nie, nie tak chciałam skończyć to zdanie!

- Chłopie, jeżeli nie chcesz mieć pobrudzonego ubrania, lepiej trochę zluzuj uchwyt.

Faktycznie to zrobił. Powinnam była to wykorzystać, szybko sięgnąć po sztylet zza pasa i zaatakować go, a potem Kimberly, ale zamiast tego wymiotowałam. To było takie upokarzające! Po dwudziestu latach coś zjadłam i oto efekt. Jednak po tym poczułam się już nieco lepiej. Wyprostowałam się, próbując zachować resztki godności. Kimberly patrzyła na mnie uważnie oraz z obrzydzeniem. Machnęłam tylko na to ręką.

- Możesz kontynuować swój złowieszczy monolog.

Z tego wzgórza widziałam to co działo się poniżej na polanie. Oby dwie strony zderzyły się ze sobą, a szczęk metalu o metal, docierał nawet tu. Przez to głowa bolała mnie jeszcze bardziej i nie obraziłabym się, gdybym jednak dostała tę herbatę. Na pewno lepiej by mi się myślało i wymyśliłabym coś bardziej oryginalnego, żeby rozproszyć uwagę Kimberly.

- Wiesz co, kochaniutka? Siedząc w lustrzanym świecie, miałam mnóstwo czasu na ogarnięcie papierkowej roboty i znalazłam bardzo ciekawy list zaadresowany do ciebie od niejakiej... Camryn? Tak się nazywała, prawda? - Sama nie byłam do końca pewna, do czego zmierzałam, ale im dłużej mówiłam, tym więcej miałam pomysłu na to jak to rozegrać. Mogło to być nieco okrutne z mojej strony, ale moje współczucie dla Kimberly skończyło się w momencie, kiedy przyczyniła się do śmierci Kola oraz mojej.

- Skąd znasz to imię? - spytała, odwracając się od pola walki i szybkim krokiem podchodząc do mnie. Ach, czyli nie pomyliłam imienia. Punkt dla mnie. 

- Powiedziałam; z listu - nie rozwinęłam bardziej tej myśli, prowokując ją do tego, że wyciągnęła miecz i przycisnęła zimne ostrze do mojej szyi. Nawet nie mrugnęłam. W przeciwieństwie do niej starałam się nie zdradzać emocji przed wrogiem.

Opowieści z Narnii. Tajemnica Lustra | ✔Where stories live. Discover now