Dwudziesta Druga Gwiazda ⭐ Avyanna

71 6 3
                                    

- Nie ma jej zbyt długo - powiedziałam. - Ktoś powinien był z nią wyruszyć.

Ojciec spojrzał na mnie uważnie.

- Nic jej nie będzie. Potrafi o siebie zadbać - zapewnił mnie, ale nawet przez chwilę nie uwierzyłam tym słowom. W jego oczach ostrzegałam bezsilność i pewnie zadręczał go myśli o tym, że po raz kolejny może stracić swoją siostrę. To nie ja potrzebowałam zapewnienia, że będzie dobrze tylko on.

W końcu przestałam chodzić w kółko. Moja nerwowość tylko udzielała się reszcie.

- Rozmawiałam z nią kilka razy. Dzięki magicznemu lustru - odezwałam się podchodząc do niego. Złapałam go za dłoń i ścisnęłam. - Pewnie masz rację, da sobie radę.

Skinął głową, ale nie byłam pewna czy w jakiś sposób to mu pomogło. Po chwili wciągnął głęboko powietrze i się wyprostował.

- Póki co musimy skończyć przygotowania do bitwy. Pomóż matce wyprowadzać ludzi z terenu zamku przez tunele.

Nie miałam zamiaru protestować w tej sprawie, ale nie podobało mi się to, że istniało prawdopodobieństwo, że kiedy przekroczy próg sali tronowej, mogę go już nigdy więcej nie zobaczyć. Zmierzał prosto do wyjścia, a mnie coś sparaliżowało i nie mogłam się poruszyć. Chciałam krzyknąć, pobiec za nim i prosić, by mnie nie zostawiał. Zamiast tego stałam w miejscu, a po policzkach spływały mi łzy. Trzaśnięcie drzwi mnie ocuciło i od razu rzuciłam się biegiem. Doradcy ojca, którzy mieli zadbać o moje bezpieczeństwo, próbowali mnie zatrzymać, ale nie mogli. Wybiegłam na korytarz i rzuciłam się za ojcem po schodach w dół.

- Tato! - krzyknęłam zachrypniętym głosem. Odwrócił się w moją stronę, a ja padłam w jego ramiona. - Kocham cię, dlatego proszę, obiecaj mi, że nic ci się nie stanie.

Przycisnął mnie mocno do siebie, a ja nie chciałam, żeby puszczał. Żałowałam, że przez tyle lat nigdy wcześniej mu tego nie powiedziałam. Pewnie to wiedział, mimo moich humorków zawsze go kochałam. Nie chciałam teraz tego stracić.

- Wrócę - obiecał, a ja naprawdę chciałam w to wierzyć. - Ale ty też musisz żyć, dlatego idź pomóc matce.

Tym razem już nie powstrzymywałam go przed odejściem. Wiedziałam, że i tak to byłoby bezsensowne. Mógł kochać nas najbardziej na świecie, ale odpowiadał za swój lud i musiał mieć też na względzie dobro ogółu. Jako księżniczka musiałam to zrozumieć i uszanować.

Ze spuszczoną głową ruszyłam w kierunku kuchni. Niedaleko niej znajdował się tunel, którym wyprowadzano ludzi. Widziałam, jak moja matka próbuje zapanować nad tłumem, panując nad sobą i swoim głosem. Ludzie jednak byli przerażeni i pchali się jeden na drugiego. Każdy chciał uratować siebie, a moja mama była już tym widocznie zmęczona.

Początkowo starałam się pomóc, jak tylko mogłam, ale ludzie ignorowali mnie i moje rady. To było oczywiste, że kiedy wszyscy się pchali, bardziej przeszkadzało to w wyjściu. W końcu nie wytrzymałam.

- Do cholery, naprawdę chcecie tu wszyscy umrzeć?! - krzyknęłam, w końcu zwracając na siebie uwagę. Chyba księżniczce nie przystoi przeklinać. - Musicie zachować spokój! Wiem, że w tej sytuacji to nie najłatwiejsze, ale przez panikę tylko to pogarszacie. Weźcie się w garść i słuchajcie trochę!

Nie spodziewałam się, że to podziała, ale właśnie tak się stało i sama byłam zaskoczona. Ludzie faktycznie nieco się uspokoili i ewakuacja szła sprawniej. Wiedziałam, że mama da już sobie sama radę i nie byłam tam dłużej potrzebna, więc postanowiłam stamtąd zniknąć. Wspięłam się po schodach i ruszyłam do wyjścia z pałacu. Chciałam odnaleźć Ariana. Byłam mu niezwykle wdzięczna za pomoc i jeżeli chciał opuścić mury miasta, byłam jedyną osobą, która mogła mu pomóc. Może w tym momencie to nie był najlepszy pomysł na regulowanie długów, ale po drugiej stronie bramy był bardziej narażony na śmierć. Uratował mnie i pomógł, więc nie mogłam go tak po prostu zostawić.

Zanim dotarłam do wyjścia, drzwi otwierał jakiś chłopak. Przez chwilę myślałam, że to Arian, ale kiedy odwrócił się w moją stronę, okazało się, że to jednak nie on. Chłopak odetchnął z ulgą na mój widok, a ja dostrzegłam w nim coś znajomego.

- Gdzie Adrianna? - spytał, zanim zdążyłam spytać go pierwsza o imię. Po tym pytaniu od razu domyśliłam się, kim był. Kol. Jednak udało mu się. Tylko jak ja miałam mu teraz przekazać, że moja ciotka poszła do obozu Kimberly, narażając się, by dać nam nieco przewagi? Może skłamać?

- Cóż... - Jeszcze raz zastanowiłam się, czy kłamstwo to aby na pewno dobry pomysł i stwierdziłam, że jednak nie. Odetchnęłam głęboko i dopiero po chwili wyrzuciłam z siebie prawdę.

Nie wyglądał na zaskoczonego, a bardziej na nieco zirytowanego i w tym samym czasie przerażonego faktem, że Adrianna znowu może umrzeć. Już miał przekroczyć próg, ale jeszcze zawołałam go, chociaż do końca nie wiedziałam po co.

- Tylko... nie rób nic głupiego - powiedziałam, kiedy odwrócił się w moim kierunku. Uśmiechnął się do mnie z politowaniem, a ja wiedziałam, że nie mam na co liczyć. Ludzie są w stanie robić różne szalone rzeczy w imię miłości i nie wiele może ich powstrzymać.

Otrząsnęłam się i przypomniałam sobie, że muszę odnaleźć Ariana, by pomóc mu z dostaniem się do korytarzy. Nie wiedziałam, gdzie powinnam zacząć szukać, ale wiedziałam, że nie mogę się tak po prostu wycofać. Byłam mu coś winna.

Przy bramie miałam mały problem z opuszczeniem granic zamku, ale w końcu zostałam wypuszczona. Tłum, który wcześniej się tu tłoczył, został odrobinę przerzedzony. Nieco dalej, w mieście, ulice były prawie całkiem puste - ludzie albo już uciekli, albo pochowali się w domach, licząc, że to im coś da. Zaczęłam się przepychać przez mniejszy tłum i wołać Ariana. Ludzie dziwnie na mnie patrzyli, ale nie obchodziło mnie to w tamtej chwili. Znalezienie go zajęło mi dłużej, niż się spodziewałam. Ciemne chmury zebrały się nad moją głową i całkowicie przysłoniły błękit nieba. Pierwsze krople zaczęły spadać na ziemię, kiedy w końcu go dostrzegłam. Podbiegłam do niego, a on odwrócił się w moją stronę na dźwięk swojego imienia. Zauważyłam, że miał rozciętą wargę. Zanim do niego dotarłam, zamarłam w połowie kroku, słysząc dźwięk rogu. 

Adriannie się nie udało. Bitwa się rozpoczęła.

Opowieści z Narnii. Tajemnica Lustra | ✔Where stories live. Discover now