Afire Love (Larry Stylinson)

Bởi chojrak

591K 38.9K 137K

Tytuł: Afire Love Paring: Larry Stylinson Bohaterowie główni: Harry Styles, Louis Tomlinson Czas i miejsce ak... Xem Thêm

Prolog
Rozdział Pierwszy: Things were all good yesterday
Rozdział Drugi: And then the devil took your memory
Rozdział Trzeci, Część Pierwsza: It's not his fault he doesn't know your face
Rozdział Trzeci, Część Druga: You're not the only one
Rozdział Piąty: I could look into your eyes until the sun comes up
Rozdział Szósty: Either way I'll cry with the rest of them
Rozdział Siódmy: And we're wrapped in light and life and love
Rozdział Ósmy: Put your open lips on mine and slowly let them shut
Rozdział Dziewiąty: With your body next to mine our hearts will beat as one
Rozdział Dziesiąty: Then the devil took your breath away
Rozdział Jedenasty: ...they're designed to be together
Rozdział Dwunasty: And we set alight
Rozdział Trzynasty: Six years old I remember when...
Rozdział Czternasty: We're afire love
Rozdział Piętnasty: Darlin' hold me in your arms the way you did last night
Rozdział Szesnasty: ...and we'll lie inside for a little while here
Epilog
Podziękowania!

Rozdział Czwarty: There you are lying in the bed again

30.6K 1.8K 6.9K
Bởi chojrak

Słów: 3468

Kolejny dzień był dziwny.

 Cóż, może to nie dzień był dziwny, a Harry się tak czuł, kiedy obudził się o za dwadzieścia szósta, zmęczony i niewyspany, z jękiem wyłączając budzik w telefonie. Rzadko zdarzało mu się, aby czuł się tak, jak w tamtym momencie, ponieważ z niewiadomego powodu nie chciał iść tego dnia do szkoły. Ale może to dlatego, że poszedł spać dopiero o dwudziestej trzeciej pięćdziesiąt, po części z tego, że zapomniał odrobić na jutro lekcji, a po części dlatego, ponieważ myślał o tym, co zaszło wczoraj.

 Louis powiedział mu, że nie jest aż taki dziwny, uśmiechnął się nawet i dał mu swoją bluzę, którą Harry zamierzał mu dzisiaj oddać. Odruchowo spojrzał w stronę biurka, gdzie na krześle zwisał czarny materiał, a Harry sam nie mógł się nie uśmiechnąć, ponieważ to było miłe jak na Louisa, który znany jest z tego, że do miłych nie należy. Ale mimo to i tak nie powiedział wczoraj nic przykrego, więc Harry pomyślał, że być może wzbudził sympatię u starszego chłopaka. Na pewno na przyjaźń nie mógł liczyć, ponieważ to już by było za dużo, Harry nadal nie przepadał za Louisem, tak samo, jak Louis za nim, ale był chyba w stanie go znieść, i może po cichu, gdzieś w środku Harry cieszył się z tego. Ponieważ to, że rozmawiał z Louisem było dobrym krokiem do pokonania swojej nieśmiałości i niechęci do ludzi. Ponieważ Harry bardzo chciałby móc z kimś rozmawiać, nawet, jeśli wcześniej sam przed sobą zaprzeczał, to on tego potrzebuje. Brakowało mu tego, nawet, jeśli w jego opinii ludzie byli głupi (Louis) i mieli głupie zainteresowania (Louis), ale on po prostu chciał mieć kogoś, ponieważ nawet, jeśli osób takich jak Louis nie obchodziło to, co Harry powiedział, to i tak miło by było odezwać się nawet jednym słowem, miło było wchodzić w interakcję z kimś, kto nie był jego mamą.

 A dzisiaj znowu zobaczy Louisa i panią Tomlinson i resztę rodziny na obiedzie, na który już z większym entuzjazmem miał się wybrać. I Harry wstał tak szybko, jak o tym pomyślał, ponieważ tak, nie mógł się już doczekać, więc czym prędzej ubrał się, spakował książki, czego nie zdążył zrobić przez swoje roztargnienie wczoraj i zbiegł na dół, nie kłopocząc się nawet ze swoimi włosami, chcąc jak najszybciej zjeść śniadanie i pójść do szkoły. Pusta kuchnia i salon i wszechogarniająca cisza nadal budziła w nim niemiłe uczucia, ponieważ to był trzeci dzień bez jego mamy, ale czuł się spokojny, wiedząc, że u niej wszystko w porządku, kiedy zadzwonił do niej wczoraj przed snem, a ona odebrała, nieco zdziwiona, ale również ucieszona.

 Więc kiedy tylko zjadł śniadanie, na biegu myjąc zęby, wskoczył w swoje buty i płaszcz i wybiegł z domu, ponieważ była już siódma trzydzieści i Harry wiedział, że nie zdąży douczyć się na test przed lekcjami, a że matematykę miał pierwszą, to nagle zaczął się stresować. A co, jeśli dostanie trójkę, albo, co gorsza dwójkę? Jego mama na pewno nie byłaby zadowolona i czułby się strasznie przez to, że jednak mu zaufała, a on ją zawiódł i to sprawiło, że poczuł się jeszcze gorzej. W głowie mu się kręciło, nogi bolały go po wędrówce po twardym betonie i na prawdę chciał, aby ten dzień już się skończył.

 Kiedy spostrzegł wysoki budynek swojej szkoły, zbudowany z czerwonej cegły i ogromny dziedziniec, oraz schody skręcił tamtą stronę, poprawiając pasek torby na ramieniu, ale nic nie mógł poradzić na to, że mimowolnie spuścił wzrok na swoje buty. Wiedział, że od razu nie przełamie swojej nieśmiałości, a zmuszanie się do czegoś w niczym nie pomoże, dlatego był z siebie dumny, że wczorajsza rozmowa z Louisem nie przebiegła tak źle.

 I widząc Louisa dzisiejszego dnia, przechodzącego obok szafki Harry'ego, kiedy ten pakował swoje książki nawet nie spodziewał się żadnego powitania, więc nie przejął się nawet tym, że chłopak go zignorował, zachowując się w ten sposób, jakby w ogóle się nie znali. Bo, po części była to prawda - Louis i Harry nie znali się, pomimo, że mieszkali obok siebie i wymienili wczoraj kilka słów pomiędzy sobą, ale poza tym Harry nie wiedział nawet, jak Louis ma na drugie imię. I był niemal pewien, że Louis nie pomyślał o nim, kiedy go mijał i nie zwrócił nawet uwagi, że Harry tam stał, ponieważ Harry jest niewidzialny, ale zdążył się już do tego przyzwyczaić.

***

 Jak bardzo Harry się stresował, tak okazało się to niekonieczne, ponieważ test z matematyki nie był tak trudny, jak myślał, że będzie, więc nie spodziewał się oceny gorszej od czwórki. Inne zajęcia minęły mu niespodziewanie szybko i spokojnie, i może trochę nudno, i Harry nic nie mógł poradzić na to, że podczas lunchu zapatrzył się w Louisa, który wraz ze znajomymi przy stoliku  żartował i śmiał się, i Harry nagle zapragnął znaleźć się wśród nich, móc nie przejmować się niczym i rozmawiać o głupotach i po prostu sprawiać, aby ktoś się uśmiechnął, jak to wczoraj zrobił Louis, i myśl, że to wczoraj sie stało omal nie sprawiła, że wywrócił się ze swoją tacą na środku stołówki. To nie musiało być aż tak żenujące, ale było, kiedy ktoś z kolejki nakrzyczał na Harry'ego, że blokuje przejście, a wtedy wzrok całej stołówki skupił się na nim, wraz z tym Louisa, więc Harry znów zapragnął zniknąć.

 Na szczęście po lunchu została ostatnia lekcja, która również minęła szybko, więc zanim się obejrzał wracał już do domu, znów stwierdzając, jak nudne było jego życie. Bo nie mrugnął nawet okiem a znalazł się w tym samym miejscu, w którym zaczął - codziennie idzie tę samą drogą, uczy się tych samych rzeczy, je to samo i może tak to sobie zaplanował, ale najwidoczniej źle. Harry źle zaplanował swoje życie i dobrze o tym wiedział.

 On najzwyczajniej w świecie nie wiedział, kim jest. Przez całe swoje życie Harry starał się być jak najlepszy w tym, co robi i aby rzeczy, które robi były najlepsze i według niego szczęście można było znaleźć w książkach i wiedzy, i zdobywając wykształcenie będzie miał zapewnione dobre życie, i on się po prostu mylił. W ciągu trzech dni niepewność narastała, gubiąc go w bałaganie swojego życia i Harry zastanawiał się, kim on tak na prawdę jest. Może to czas, kiedy każdy szesnastolatek szuka siebie i on po prostu wchodzi w ten wiek dojrzewania, i to minie, ale trudno było mu w to uwierzyć, ponieważ to był on, i nawet, jeśli był spokojny i cichy, to on wiedziałby, co się z nim dzieje, a teraz nie wie nic. Wiedział jedynie, że był głupi planując wszystko z wyprzedzeniem i oceniając wszystko i przewidując, co się stanie, ponieważ to wszystko nie miało najmniejszego sensu i Harry nagle zapragnął wszystko zmienić. Wiedział, że nie byłoby to łatwe, ale jeśli nie zmieni tego, prawdopodobnie zmarnuje swoje nastoletnie życie, czego z pewnością będzie żałował, a jeżeli tak dalej pójdzie, jeśli cały czas, do końca swoje go życia będzie samotny i odseparowany od społeczeństwa on po prostu zwariuje i jeszcze popadnie w jakąś depresję, nawet, jeśli uważał, że to dla niego zupełnie niezrozumiała choroba. Ale powoli zaczynał rozumieć.

  Louis otworzył mu oczy, uświadamiając, że był nie tylko dziwny, ale i również marnował swoje życie na to, co nie przyda mu się w przyszłości. To akurat nie było prawdą, bo Harry wiedział, że takie rzeczy jak czytanie książek i podręczników było bardzo przydatne, ale kiedy czytał tę samą książkę i uczył się tych samych rzeczy po raz piąty, zamiast wyjść na świeże powietrze było na prawdę wielkim błędem, ponieważ on po prostu nie doceniał życia, budując wokół siebie trwały mur i tworząc swój własny, ograniczony świat, w którym istniał tylko on, i Harry'emu zrobiło się niedobrze na tę myśl, ponieważ on był na prawdę bardzo aspołeczny.

 Kiedy dotarł do domu była już piętnasta trzydzieści siedem, więc miał duży dylemat, czy zdąży jeszcze pouczyć się i odrobić lekcje przed obiadem u Tomlinsonów, ale postanowił w końcu, że teraz zrobi lekcje, a kiedy wróci pouczy się, chociaż sam nie wiedział po co, skoro i tak nie miał żadnego testu. Postanowił więc zadzwonić najpierw do swojej mamy, która odebrała dopiero za drugim razem, przez co Harry prawie dostał zawału serca, o czym nie szczędził wspomnieć Anne, która tylko zaśmiała się, ponieważ Harry za bardzo się wszystkim przejmował. Ale nie wziął tego zbytnio do siebie, w duchu się z nią zgadzając, a pięć minut później pożegnał się z nią pod pretekstem odrobienia lekcji i kolacji u Jay, na co jego mama szczerze się ucieszyła i życzyła powodzenia, więc Harry ucieszył się, że nie był już tak wielkim zmartwieniem dla swojej mamy.

 Odrobił lekcje, przygotował się i znów wyszedł wcześniej, tym razem czterdzieści minut przed czasem, stwierdzając, że może uda mu się porozmawiać z Fizzy lub Lottie, lub nawet natknąć się na Louisa, i może Louis znów zaprosi go do swojego pokoju (o ile rozkaz pani Tomlinson był zaproszeniem przez Louisa, który z niechęcią się zgodził) i Harry będzie mógł tym razem lepiej przyjrzeć się wszystkim rzeczom w jego pokoju. I tym razem drzwi znów, jak za pierwszym razem, drzwi otworzył mu Louis i Harry poczuł się nagle skrępowany, nie widząc znów, co ma powiedzieć, wiec na szczęście Tomlinson odezwał się pierwszy.

- Cześć - odsunął się na bok, robiąc mu przejście, więc Harry wszedł do środka, zdejmując buty i kurtkę i nieśmiało wyciągnął w stronę Louisa rękę z jego bluzą.

- Twoja bluza - spojrzał na niego twarz, i Louis wpatrywał się w niego, biorąc od niego swoją bluzę i chyba kąciki jego ust drgnęły, ale mogło się Harry'emu zdawać. - Dziękuję.

- Nie ma za co - odłożył bluzę na wieszak, i przez ten krótki okres czasu Harry miał okazję dokładnie obejrzeć, w co Louis był ubrany. Czarne, wąskie spodnie, przylegające do jego szczupłych nóg, czerwony t-shirt w krótkim rękawkiem i Harry aż zadrżał, przypominając sobie, jak było mu wczoraj zimno, dlatego dzisiaj miał na sobie granatowy sweter. - Obiad jest dopiero za pół godziny... jeśli chcesz, możemy pójść do mojego pokoju.

 Harry otworzył szerzej oczy, kiedy słowa Louisa dotarły do niego, i to było tak, jakby Louis czytał mu w myślach, bo Harry na prawdę mógłby tylko pomarzyć, aby Louis ponownie zabrał go do jego pokoju. I uśmiechnął się zupełnie tak, jak dawno się nie uśmiechał, aż rozbolały go policzki, i był pewien, że Louis spojrzał na dołeczki w jego policzkach, które tam powstały. Nie mógł nic poradzić na to, że znów się zarumienił, ponieważ uśmiechał się jak idiota i Louis to zauważył, ale kto mógłby go za to winić?

- Jasne.

 Louis odwrócił się i zaczął iść po schodach, a Harry tym razem przygotowany podążył za nim, nie śpiesząc się, ponieważ zdążył już zapamiętać drogę do pokoju starszego. Więc kiedy tam dotarli, Harry odruchowo starał nie patrzeć się na ściany, podchodząc do biurka i siadając na tym samym miejscu, co poprzednio. Louis zamknął za nimi drzwi i usiadł na krawędzi swojego łóżka, na przeciwko Harry'ego, ale nie spojrzał na niego, zamiast tego ponownie skupiając wzrok na ekranie swojego telefonu. Ale Harry na niego patrzył, a Louis zapewne czuł na nim swoje spojrzenie.

- Znów się na mnie gapisz - mruknął, wywołując tym rumieńce u młodszego chłopaka. - Jak chcesz, to nie wiem... Możesz pozwiedzać, skoro tak bardzo podobał Ci się mój pokój.

Harry przełknął ślinę, niepewnie rozglądając się po pokoju, i to nie tak, że poczuł mały dreszczyk podniecenia, ponieważ Louis zapamiętał, że Harry'emu podobał się jego pokój, i że pozwolił mu go obejrzeć. Więc nieco niepewnie wstał, rozprostowując swoje długie nogi i powoli podszedł do kilku półek, które interesowały go najbardziej.

- Tylko niczego nie zepsuj.

Niezrażony uwagą Louisa, prowadzony ciekawością sięgnął po niewielką, złotą statuetkę, która idealnie mieściła się w jego dłoni.

Louis William Tomlinson, Turniej Piłkarski 2009

Wiliam? Louis ma na drugie imię William?

- Louis? - spytał cicho, odwracając się w jego stronę, a Louis spojrzał na niego obojętnym wzrokiem.

- No?

- Masz... na drugie imię William? 

Louis zmarszczył brwi, patrząc na niego przez chwilę, kiedy jego wzrok padł na statuetkę w ręce chłopaka i poderwał się szybko, podchodząc do niego i wyrywając mu ja z dłoni.

- Kto Ci to w ogóle pozwolił ruszać?! - warknął, odstawiając ją z hukiem na swoje miejsce, sprawiając, że Harry podskoczył na swoim miejscu. Patrzył przerażony i zawstydzony na Tomlinsona.

- P-Powiedziałeś, że...

- Że możesz się rozejrzeć, i co robisz? Dotykasz moich rzeczy! - złapał go mocno za przedramię, a Harry syknął z bólu, ponieważ Louis był silny, a Harry był chudy i nie miał szans mu się wyrwać. - Siedź tu na dupie, jasne? - posadził go na swoim łóżku. - I niczego nie dotykaj, niczego.

Ostatni raz spojrzał na Harry'ego, zanim wyszedł, trzaskając drzwiami. Harry pociągnął nosem, dopiero wtedy dotarło do niego, co się przed chwilą wydarzyło i nagle zapragnął się rozpłakać. Louis na początku był dla niego bardzo miły, zaprosił go do swojego pokoju, a kilka minut później zezłościł się na niego za nic, bo przecież pozwolił Harry'emu rozejrzeć się po jego pokoju, a on nic złego nie zrobił. I pomimo, że Harry rzadko płakał, to teraz czuł się okropnie, czując wzbierające się w oczach łzy, wiec czym prędzej wytarł je kciukami, nie chcąc płakać tutaj, nie przy Louisie. Tylko gdzie poszedł Louis?

W tej samej chwili, w której o tym pomyślał drzwi otworzyły się i ponownie stanął w nich Louis.

- Idziesz na dół?

Harry podniósł na niego wzrok, mając nadzieję, że nie widzi jego załzawionych oczu i wstał, wymijając Louisa w progu i po drodze wycierając ponownie oczy rękawem swetra. Nie chciał na razie na niego patrzeć, więc nawet nie zainteresował się, czy Louis poszedł za nim. Przywitał się grzecznie z dziewczynkami i z panią Tomlinson, po czym usiadł do stołu, a chwilę później dołączył do nich Louis siadając na przeciwko Harry'ego. Podczas posiłku niewiele się odzywali, Harry ze wzrokiem wbitym w talerz, Louis w ekran swojego telefonu i Harry tylko czasem na niego zerkał, mając nadzieję, że może chłopak na niego patrzył, ale tak się nie stało. Więc kiedy tylko zjadł chciał jak najszybciej wrócić do swojego domu i najlepiej od razu pójść spać, będąc zbyt zmęczony po tym, co się dzisiaj wydarzyło.

- Przepraszam... chyba powinienem już wrócić do domu. - zwrócił się do Jay, która również na niego spojrzała.

- Och, nie ma sprawy kochanie, odprowadzę Cię - wstała i Harry chciał powiedzieć, że nie ma potrzeby, ale to był miły gest, którego nie chciał odtrącać. Znów nie patrząc na Louisa pożegnał się z jego siostrami i razem z panią Tomlinson poszedł na korytarz, ubierając kurtkę i buty.

- Dziękuję za obiad, był bardzo dobry - powiedział uprzejmie, siląc się na mały uśmiech, a Jay tylko machnęła ręką.

- Drobiazg, na prawdę. Mam nadzieję, że będziesz jutro, prawda? - Harry skinął głową, więc kontynuowała: - Louis jutro nie będzie miał problemu, aby podwieźć Cię jutro do szkoły, więc nie musisz się śpieszyć.

- S-Słucham? - zamrugał kilka razy w kompletnym szoku, ponieważ myślał, że to jakiś żart. - Jak to... podwieźć? Kiedy?

- Jutro, daj spokój Harry, chodzicie do tej samej szkoły, mieszkacie obok siebie a Louis ma samochód, więc to chyba nie problem, prawda?

Pokręcił głową, niepewny, co ma odpowiedzieć, ponieważ pomimo wszystko on nie chciał jechać do szkoły samochodem, a tym bardziej nie z Louisem.

- Ale... to chyba nie będzie koniecznie - ciężko przełknął ślinę. - Lubię chodzić, a Louis mnie chyba nie lubi, wiec myślę...

- Louis jest czasem taki, jaki jest i nie kontroluje tego, co mówi, ale jestem pewna, że zrobi to z przyjemnością. Możesz być u nas o siódmej dwadzieścia, ponieważ wiem, że chodzisz wcześniej do szkoły, a jak Louis wstanie kilka razy wcześniej to nic mu się nie stanie.

- Ale...

- Bez żadnych "ale", idź już spać, bo zaśpisz, Louis tez musi pójść wcześniej spać, chociaż zazwyczaj chodzi po dwudziestej drugiej. Dobranoc - przytuliła go a Harry odwzajemnił uścisk, bo co innego mógł w tej sytuacji zrobić? Odmówienie byłoby niegrzeczne, a on obiecał sobie, że będzie również mniej nieśmiały, więc wsiądzie do samochodu Louisa, czy tego chce, czy nie. Więc wrócił do swojego domu, nadal w lekkim szoku, ponieważ dzisiaj wydarzyło się tyle, jak jeszcze nigdy w całym jego życiu.

 Po pierwsze, można by powiedzieć, że pokłócił się z Louisem. Może nie do końca pokłócił, ponieważ to Louis wściekł się na niego za nic, czego Harry nie rozumiał, ale na szczęście już mu przeszło i nie przejął się tym za bardzo. Cóż, do pewnego momentu, w którym uświadomił sobie, że jutro Louis podwiezie go do szkoły, swoim samochodem. Jak Louis wstanie kilka razy wcześniej to nic mu się nie stanie. A co, jeśli Louis będzie zły na Harry'ego, ponieważ przez niego będzie musiał wstać o tak wcześniej godzinie, tylko po to, aby być dwadzieścia minut przed lekcją? Albo skręci w nie tą uliczkę i wywiezie gdzieś Harry'ego, będąc na niego tak zły, że zostawi go na jakimś odludziu? Harry nie ufał Louisowi, więc miał pewne wątpliwości, czy nie skłamać, że nagle się poczuł i nie może iść do szkoły, chociaż on nienawidził kłamać i nienawidził nie chodzić do szkoły, więc nie pozostało mu nic innego, jak pojechać z Louisem.

 Louis tez musi pójść wcześniej spać, chociaż zazwyczaj chodzi po dwudziestej drugiej, słowa pani Tomlinson rozbrzmiały w jego głowie, kiedy z okna swojego pokoju dostrzegł zapalone światło w pokoju Louisa, kiedy o dwudziestej trzeciej doczytywał ostatnie wersy książki przy włączonej lampce. I Harry zapragnął nagle dowiedzieć się, co teraz Louis robi w swoim magicznym pokoju, czy może słucha płyt, lub gra na komputerze, albo po prostu pisze wiadomości ze swoimi znajomymi na telefonie, i on też chciał mieć takie urozmaicone życie. Podczas, gdy Louis najprawdopodobniej świetnie się bawił, on czytał książkę George Elliot, dla ciekawostki przeczytaną już przez niego trzy razy, i bardzo zazdrościł starszemu.

 Odłożył powieść na szafkę nocną, przecierając zmęczone oczy dłońmi i zgasił lampkę wygodnie układając się na poduszkach. Wpatrując się ciągle w okno Louisa zauważył jakiś ruch, i uniósł się lekko na łokciu. Louis oparł się biodrem o parapet, będąc bokiem do Harry'ego, ale ten dokładnie widział jego profil i to, że Louis trzyma komórkę przy uchu, najprawdopodobniej z kimś rozmawiając. I Harry znów poczuł się trochę zazdrosny, ponieważ on też chciałby przeprowadzać z przyjaciółmi wieczorne rozmowy przed snem, uśmiechając się lekko, tak, jak robił to Louis i Harry chciałby wiedzieć, z kim Tomlinson rozmawia, ale sądząc po sposobie, w jaki lubieżnie oblizuje swoje usta, i uśmiecha się i przejeżdża opuszkami palców po swojej dolnej wardze musiała być to jego dziewczyna, a Harry przypomniał sobie nagle dotyk dłoni Louisa, i to, jakie były ciepłe i szorstkie, i malutkie, i zazdrościł nie tylko Louisowi, że z kimś rozmawia - zazdrościł również rozmówcy, ponieważ mógł on porozmawiać z Louisem.

 Więc Harry tego nie rozumiał, ponieważ pomimo tego, co zdarzyło się wczoraj i dzisiaj on nadal nie lubił Louisa, ale przebywanie w jego towarzystwie sprawiało, że czuł napływającą falę ekscytacji i czegoś jeszcze, jakieś obce uczucie, którego jeszcze nie znał i jednogłośnie stwierdził, że on nie może być w nim zauroczony.

***

 Była siódma rano, kiedy Harry obudził się, a raczej wyskoczył z łóżka, bo zaspał. Słyszał, że jego budzik dzwoni, ale najzwyczajniej w świecie jego lenistwo dało się we znaki po raz pierwszy i Harry miał tylko dwadzieścia minut na wyszykowanie się.

 I nie wiedział jak, ale wyrobił się, nie zdążając oczywiście zjeść śniadania, ale stwierdził, że zje je później. Więc punktualnie o siódmej dwadzieścia stał przed domem Tomlinsonów, gdzie drzwi otworzył mu potargany Louis, z czarno białym plecakiem przewieszonym przez ramię i uśmiechnął się złośliwie.

- Gotowy na przejażdżkę? - nie czekając na odpowiedź Harry'ego zamknął drzwi i wyminął go idąc do swojego srebrnego Jaguara, a Harry przełknął z trudem ślinę. Louis był zły i Harry to wiedział, ale nie było już odwrotu, więc z ciężko bijącym sercem podszedł do samochodu w celu otworzenia drzwi pasażera, ale Louis przerwał mu.

- Żartujesz? Kto otwiera drzwi do takiego samochodu?

Harry spojrzał na niego pytająco, a Louis tylko pokręcił głową przechodząc przez drzwi* i siadając na miejscu kierowcy, przy okazji wrzucając swój plecak na tylne siedzenie. Spojrzał wyczekująco na Stylesa, który wpatrywał się w niego z szeroko otwartymi oczami.

- No już, nie mamy całego dnia - sięgnął po jego torbę, zrywając ją z jego ramienia jednym szarpnięciem i wrzucił go na siedzenie obok swojego plecaka. Na drżących nogach Harry przerzucił jedną z nich przez drzwi, czując na siebie uważne i zniecierpliwione spojrzenie Louisa, więc chcąc się pośpieszyć przechylił się tamtą stronę. Nie miał wpływu na to, że stracił równowagę i plecami upadł na fotele, głową lądując na kolanach Louisa, który wpatrywał się na niego w szoku, ale po chwili wybuchnął śmiechem, sprawiając, że Harry zarumienił się mocno.

- Nigdy nie wsiadałeś tak do auta? - spytał rozbawiony, a młodszy pokręcił głową, zawstydzony. - No już, złaź ze mnie.

 Harry wykonał jego polecenie, niezbyt atrakcyjnie poprawiając się na swoim siedzeniu, i zanim zdążył zapiąć pasy, Louis z piskiem opon zjechał z krawężnika. 

* Model samochodu bez dachu.

Đọc tiếp

Bạn Cũng Sẽ Thích

63.6K 2.7K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
8.3K 617 49
" - Rzadko sypiam. W ostatnim czasie w szczególności. Moja głowa jest na to zbyt ciemnym i obłąkanym miejscem. - Boisz się swoich snów? - Czasem" [Th...
8.6K 852 13
Louis Tomlinson codziennie pojawiał się w miejscach, w których nikt nigdy nie chciałby się znaleźć, narażał swoje życie, tylko po to, by uratować czy...
21.1K 2.8K 53
Pięćdziesiąt twarzy Harry'ego S. opowiada o pięćdziesięciu sytuacjach z życia dwudziestopięcioletniego Harry'ego Stylesa i jego przyjaciela Louisa, k...