Za progiem rzeczywistości (W...

By _narcyzaa_

2.9K 691 343

Emilia czuje jak życie zaczyna odbierać jej wszystko co kocha. Jej rodzinny dom, przyjaciół, a przede wszyst... More

PROLOG
1. ROZDZIAŁ
2. ROZDZIAŁ
3. ROZDZIAŁ
4. ROZDZIAŁ
5. ROZDZIAŁ
6. ROZDZIAŁ
7. ROZDZIAŁ
8.ROZDZIAŁ
9. ROZDZIAŁ
10. ROZDZIAŁ
11. ROZDZIAŁ
12. ROZDZIAŁ
13. ROZDZIAŁ
14. ROZDZIAŁ
15. ROZDZIAŁ
16.ROZDZIAŁ
17. ROZDZIAŁ
18. ROZDZIAŁ
19. ROZDZIAŁ
20. ROZDZIAŁ
21. ROZDZIAŁ
22. ROZDZIAŁ
23. ROZDZIAŁ
24. ROZDZIAŁ
25. ROZDZIAŁ
26. ROZDZIAŁ
28. ROZDZIAŁ
29. ROZDZIAŁ
30. ROZDZIAŁ
31. ROZDZIAŁ

27. ROZDZIAŁ

36 5 2
By _narcyzaa_

Cisza błąkała się po korytarzach zamczyska, jedynie strzykanie iskier z płonących świec obijały się o grube ściany. Ciemność spowijała wszystkie kąty. Plaiton siedział na tronie, oparty o niego wpatrywał się w widoki za szklaną ścianą. W całym pomieszczeniu rozbrzmiał zgrzyt otwieranych, dużych drzwi. Plaiton odwrócił się w kierunku wejścia, a z drzwi wychyliło się dwóch druidów idących w jego stronę.

- Nareszcie - Plaiton wstał. 

- Wołał nas pan - klękają obaj przed Plaitonem.

- Głupcze, wiem co robię - odezwał się donośny ton Plaitona. Na sam ten dźwięk obaj druidzi spięli się.

- Oczywiście, panie. Niech pan wybaczy - tłumaczy się.

Plaiton odwraca się, powiewając swoją szatą tuż przed twarzami klękających druidów. Podchodzi do szklanej ściany i wygląda na mroczną grozę jaką stworzył.  

- Wyślijcie jak najwięcej raboli, aby śledziły żywioły -  zerknął na nich przez ramię.

- Tak jest, panie - powoli zaczęli wstawać.

- Nie pozwoliłam wam wyjść - jednym ruchem ręki sprowadza ich z powrotem na kolana. Odwraca się w ich stronę i podchodzi do jednego z nich. 

- Przyślijcie do mnie szamana Zeura i Haralda 

Druidzi na ten rozkaz wstali i zaczęli iść w stronę wyjścia.

                                                                                       ***

Centaur podjeżdża coraz bliżej. Emilia przypatruje mu się, a potem słyszy głośny gwizd i zza wodospadów wyłaniają się jeszcze dwa z nich i stają obok tego pierwszego. Widoczne naprężone mięśnie na klatce piersiowej i rękach idealnie pasowały do postury centaurów. Na szerokich barkach przewieszony był łuk z strzałami. Jeden z nich o bardzo ciemnej karnacji, miał niebywale błękitne oczy, wyglądały jak czyste morze. Długie czekoladowe włosy zwisały mu aż do łopatek. Drugi z nich oliwkowej cery miał długie rzęsy, a pod nimi widać było jaskrawo, zielone tęczówki. Blond włosy najdłuższe z nich wszystkich dosięgały mu do prawie kopyt. Ostatni był blady jak ściana z jednym czarnym okiem, a drugim jasno niebieskim. Kontrastem do jego wręcz białej cery były kruczoczarne, potargane włosy, które opadały na jego obojczyki.

Susan szybkim ruchem wstała i powiedziała, kłaniając się im:

- Dziękujemy za uratowanie życia

Emilia robi to samo co Susan. Nisko kłania się, aż kosmyki jej włosów zasłaniają jej to co widzi. Czuje jednak wzrok centaurów na sobie, lekko unosi głowę i odgarnia włosy z twarzy. Centaury odkłaniają się i prostują w tym samym momencie co one. Wendy za to podparła się i wolno usiadła.

- Czyż nikt was nie uprzedził o niebezpieczeństwie w tej rzece? - zapytał ten o ciemnej karnacji.

- Musimy się jak najszybciej dostać do góry Grahama, słyszeliście o niej prawda? - Susan patrzy centaurowi w oczy, który wymienia spojrzenia z pozostałymi.

- Tak, słyszeliśmy o niej. Już aż do centaurów dochodzą plotki o powrocie trzech żywiołów - ciemnoskóry centaur zwraca się do Susan.

- A więc spodziewaliście się nas? - zapytała Emilia.

- Nie do końca, ale tutaj ściany mają uszy - odpowiada. - Jestem Deaton - przedstawia się. - To Benjamin - pokazuje na blondwłosego. - A to Hardin - wskazuje dłonią na ostatniego. Jeśli chcecie dotrzeć tam przed zmrokiem, radzę się pospieszyć i wsiadać.

Dziewczyny spojrzały po sobie. Ich wzrok wykazywał pozytywną odpowiedz. Susan pokiwała głową i powiedziała:

- Ruszajmy

Wszystkie trzy wskoczyły na centaury. Emilia oplotła Deatona rękami i mocno się trzymała aby nie spaść. Przez jego szerokie barki ledwo co widziała. Lekko się wychyliła, a wtedy nagle ruszyli. Emilia zachwiała się lekko i jeszcze mocniej przylgnęła do Deatona.

- Przez wodospad! - informuje Hardin.

Czuła wiatr we włosach i adrenalinę. Nic nie było tak obłędnego i nigdy nie przypuszczałaby jechać na centaurze. Kosmyki jej włosów zasłaniały jej twarz i plątały się. W pewnym momencie poczuła kapiące na skórze krople wody. Uniosła głowę wyżej, a to co zobaczyła było niezwykłe. Przebiegali właśnie pod wodospadem. Strumyki wody obijały się o skały, a niektóre tak mocno uderzały w powierzchnie, że woda rozpryskiwała się i leciała prosto na dziewczyny. Emilia wyciągnęła dłoń i z zadumą dotknęła spływającego wodospadu. Zimna, wręcz lodowata woda przeszyła jej dłoń. Cała zadrżała, a potem gdy już mieli skręcać do tunelu z powrotem oplotła dłonią talię Deatona.

- Co takiego ważnego, że wybieracie się na przeklętą górę Graham? - pyta Deaton po długiej ciszy.

Właśnie jechali przez wąski, ciemny tunel.

- Musimy się z kimś zobaczyć - odpowiada Emilia.

- Ostrzegam tylko...Tamtejsza wiedźma, lepiej uważajcie na nią. można by rzec, że jest nieprzewidywalna...- na samą myśl Emilia wzdrygnęła się.

Prawdę mówiąc, racja. Nie wiedzą nic o wiedźmie do której mają zamiar się udać, jedynie to, że skrywa się na górze Graham. Nawet samo wyobrażenie sobie co może się zadziać powoduje skryty strach w środku. Emilia odpycha tą myśl, gdy tylko w oczy razi ją jasne światło. Mrugając kilka razy, zaczęła się rozglądać. 

Znaleźli się w wąwozie, gdzie wokół pełno było bujnych krzaków i wysokich drzew, w których koronach chowały się młode pisklęta. Korzenie drzew wystawały z obu ścian wąwozu, które usypane były z piasku, który co jakiś czas zsypywał się razem z małymi kamyczkami. Niebo raziło swoim błękitem, a słońce przedzierające się przez wręcz pudrowe chmury drażniło oczy. W powietrzu czuć było wilgoć i zapach bzu. 

Centaury słysząc szelesty, zatrzymały się przy wąwozie, dokładnie nasłuchując. Nastała kompletna cisza, powoli przeobrażająca się w mocno napiętą atmosferę. Nikt nie odważył się wziąć głośniejszego wdechu. Nagle znów ten sam dźwięk. Szelest i ruch w krzakach. Centaury szybko wyciągnęły swój łuk i strzałę. Naciągając go skierowali strzałę prosto na krzak. Z gałęzi wyłoniła się postura kobiety, która tak samo mierzyła łukiem w stronę centaurów. Miała zasłoniętą twarz chustą, a ubrania wyglądały jak zawieszona szata, w kolorze zgniłej zieleni. Włosy czarne, uplecione  były w kilkanaście warkoczyków. Z kolejnych krzaków, a także z koron drzew wychyliło się jeszcze kilka z nich. Teraz kilkanaście strzał było nakierowanych na nich.

- Czego tu chcecie? - krzyknęła jedna z nich.

- Nie chcemy sprawiać kłopotów - powiedział Deaton.

- Co was tu sprowadza? Krąg Strutionum jest zamknięty! - odzywa się ponownie.

- Potrzebujemy  dostać się w pewne miejsce - odpowiada Deaton, wciąż z naciągniętą strzałą.

- Nie potrzebujemy tu zagubionych centaurów - mówi stanowczo.

- Nie jesteśmy tu sami.

Kobieta podejrzanie odchyla się i patrzy w bok, za barkami centaura zauważa Emilię. Przez sekundę patrzą obie na siebie, a Emilia czuje jak jej szorstki wzrok przeszywa ją na wylot. Z powrotem patrząc na centaura, opuściła łuk i dłonią dała znak reszcie aby postąpili tak samo. 

                                                                      ***

Mistrz uniósł swoje powieki, gdy to dźwięk kluczy, dotarł do jego uszu. Dwaj druidzi złapali go za ramiona i zaczęli prowadzić ku górze. Stukot ich kroków był niewyobrażalnie głośny. Mistrz podświadomie wiedział już co go czeka, lecz był na to przygotowany. Nie czuł lęku, nie szedł z zwieszoną głową, był gotowy. Opanowanie i wewnętrzny spokój pozwalał mu uciszyć strach, a skupić się na kontroli swoich emocji. Przed sobą widział korytarze pełne w mroku i jedynie małe płomyki świec. Niektóre z nich gasły, a drugie nagle zapalały. Mijali niekiedy kilka druidów, którzy grupą nie odważyli się spojrzeć mistrzowi w oczy. Szli jak otępieni i patrzyli tylko w dół na swoje długie, czarne szaty. W końcu dotarli do olbrzymich drzwi, które z rozgłosem otworzyły się tuż przed nim. Weszli do środka, gdzie Plaiton swobodnie siedział z założoną nogą na drugiej i przyglądał się swojemu kryształu na jego lasce. Szaman stał obok jego tronu z zaplecionymi dłońmi. Gdy tylko spojrzał kto wchodzi dało się wyczuć z jego twarzy jak bardzo go odziera lęk. Mistrz za to z spokojnym wzrokiem podchodzi pod przymusem druidów bliżej Plaitona. Druidzi mocniej zaciskają swoje chude dłonie wokół ramion mistrza. Plaiton szyderczo się uśmiecha.

- A więc? Na co czekamy? - spogląda na Zeura, lecz ten wciąż stoi.

Plaiton zaskoczony, wstaje, a wtedy widać jak ruchy klatki piersiowej szamana stają się szybsze. Plaiton stanął naprzeciwko niego i badawczo mu się przyglądał.

- Spójrz na mnie! - krzyknął, a szaman cały się zatrząsnął. Lekko podniósł swój wzrok.

- Doskonale - szepnął. - A teraz rób to co ci karze i wyciągnij z niego to co chce - popycha go w stronę Haralda.

Szaman lekko się zachwiał, a potem powoli przybliżył się do Haralda, który z kamienną twarzą patrzył się wprost na Zeura, ten za to unikając jego wzroku przyłożył dłoń do czoła mistrza. Wraz z dotykiem Zeura, Haralda pochłonął głęboki sen. Szaman koncentrując się, powoli w głowie mistrza docierał na ścieżki, gdzie splątane były jak labirynt wspomnienia Haralda.

- Idealnie - wyszeptał Plaiton, który przypatrywał się im.

Zeur znajdując jedną z dróg próbował dostać się do środka labiryntu. Głośno wypowiadał kolejno zaklęcia i z widocznym grymasem na twarzy i wysiłkiem próbował przedostać się przez barierę, jaką utworzył w swojej głowie mistrz. Na skroniach widać było wystające żyły szamana oraz pot. Nad Haraldem zaczęła tworzyć się bańka, Zeur prawie że przebił się prze barierę, lecz mistrz wcale nie zakończył tej walki. Mistrz zakleszczył ponownie barierę, a wtedy szamana jakby wielka fala odepchnęła go i powaliła na ziemię. Zeur otrzeźwiając znalazł się kilka metrów przed mistrzem, który powoli zaczął ponownie odzyskiwać swoją świadomość.

- Co to ma znaczyć? - z widoczną wściekłością Plaiton podszedł do szamana. Szarpnął go za jego szatę i uniósłósł go kilka centymetrów nad ziemią. Szaman z przerażeniem w oczach jąkał się.

- Toż to, toż to - próbował się wytłumaczyć. - Będzie to o wiele cięższe niż przypuszczałem, panie - odpowiada. - Potrzebuję więcej czasu.

Plaiton puścił szamana z impetem z powrotem na ziemię i go wyminął.

- Więcej czasu, powiadasz? - powiedział z goryczą w głosie. - Więcej czasu! - wykrzyknął na całe pomieszczenie. - Słyszeliście to!? - zwraca się do druidów z pustym śmiechem. - Więcej czasu - powtarza, pokręcając głową. - Cóż z ciebie za szaman! Że czasu potrzebuje większego, że cięższe niż przypuszczałem! Oj, zawiodłem się na tobie, Zeurze - podchodzi bliżej szamana.

- Panie.. - szepcze szaman. Plaiton kuca tuż przed nim.

- Wiesz ile ci daje czasu? Wiesz ile? Trzy dni, tyle ci daje. Jeśli w ciągu nich nie będzie żadnych postępów, uwierz mi nie skończy się to dobrze ani dla ciebie ani dla twojej rodziny - wyszeptał, a szaman jak zahipnotyzowany patrzy tylko w jeden punkt. Głośno przełknął ślinę i zrozumiał, że już nie ma ucieczki od tego, gdy zgodził się pomóc Plaitonowi.

                                                                                          ***

Z stromego zbocza wąwozu, kobieta zsunęła się na płaskie dno i zaczęła iść w kierunku przybyszy. Centaury opuścili swoje łuki i schowali swoje strzały.

- Co sprowadza tu żywioły? - przewiesiła łuk przez ramię.

- Potrzebujemy dostać się na górę Graham - odpowiada Susan.

- Na górę Graham? - kiwa głową. - Zapewne szukacie tej wiedzmy - zerka na dziewczyny.

- Tak, musimy się dowiedzieć czegoś co tylko ona jest w stanie wiedzieć - tłumaczy Emilia.

- To znaczy? - zapytała z ciekawością.

- To raczej sprawa o której lepiej nie mówić zbyt głośno - zabiera głos Wendy.

- Będziemy obserwować czy wokół nie krzątają się rabole, ale lepiej uważajcie już nie jest bezpiecznie tu w kręgu Strutionum tym bardziej w tych okolicach...- łapie za łuk i wspina się na zbocze.

Centaury ruszyły przez wąską dróżkę. Piach uniósł się w powietrzu od ich kopyt, pozostawiając głębokie ślady tuż za nimi. Emilia próbowała jak najstabilniej trzymać się na centaurze co było okropnie trudne, z tak szybką prędkością jaką jechali. W jej twarz buchał zimny wiatr, przedzierał się przez każdy skrawek ubrania. Nad nimi, wśród koron drzew biegały nieznane im łuczniczki, które przeskakiwały z kolejnej gałęzi na drugą, aby dotrzymać tępa centaurom. Inne biegały wśród krzaków, zdradzał ich jedynie cichy szelest. 


Continue Reading

You'll Also Like

884K 54.8K 191
Zostałam oskarżona o próbę zabicia mojej młodszej siostry. Nikt we mnie nie wierzył, nikt nie przyszedł mi pomóc. Nawet moja własna rodzina. Byłam...
198K 14.9K 51
2 część serii "Pogrzebany świat" Życie na Powierzchni i w Podziemiu toczy się dalej. Souline szybko wdraża się w stary tryb i nadrabia zaległości po...
1M 37.9K 49
- Ty.. ty.. - nie skończyłam, zaczęłam jak najszybciej potrafię biec do drzwi. Chciałam uciec, najdalej jak tylko się da. Gdy już trzymałam zimną kla...
745K 66.4K 67
Destiny bierze udział w wymianie uczniowskiej do Stanów Zjednoczonych, idąc w ślady swojej kuzynki, Julii, która po zakończeniu programu nie wróciła...