5. ROZDZIAŁ

108 37 11
                                    

  Biblioteka była pełna rozmaitych książek, nie tylko o mitach, ale i też o różnych staroświeckich legendach o miasteczku Langour. W powietrzu unosił się intensywny zapach starego pergaminu i kurzu, który Emi zdmuchiwała z brzegów książek. Właściwie szukała cały czas jakiejś wzmianki o domu jej babci lub chociażby o naszyjniku. Znów zerknęła na wisiorek, który założyła na siebie, a wtedy jakby nagle ją oświeciło. Przypomniała sobie rysunek na jednej z kartek w księdze, którą wczoraj czytała.

- Księga..-  od razu spojrzała na biurko. - Ostatnio tam ją zostawiłam...- podeszła i zaczęła wertować znów każdą szufladę. Nic nie znalazła, jedynie kilka jakiś kartek, piór i stempelków.        - Niech to szlag – położyła ręce na biodrach i chodziła bez celu po pokoju, masując skronie. - Myśl, myśl – przeczesała swoje włosy i spojrzała na regał.- Przejście! No tak! - wzniosła do góry ręce. - Wcześniej oparłam się tu..- przylgnęła do jednego z regałów. - Zamknęłam oczy i bardziej pchnęłam...- przejście otworzyło się,  uchyliła je bardziej i weszła do środka, a jej oczom ukazała się księga. - A więc tu jesteś...- podeszła bliżej niej i bez wahania otworzyła ją. Z zdenerwowaniem przekręcała kolejno kartki, aż w końcu znalazła rysunek wisiorka.

- Tryskalion, to trzy żywioły tak? - przeczytała obok, a wtem zobaczyła to na co wcześniej nie zwróciła uwagi. Mały złoty kluczyk. - To on – szepnęła. - Na pewno? - przygryzła wnętrze policzka. - Tak, to musi być on – przejechała dłonią po zarysie przedmiotu. Słysząc otwierające się drzwi, niemal podskoczyła. Cała spięta i zestresowana odłożyła księgę z powrotem na swoje miejsce i szybko wyszła z tajemniczej skrytki. Wydawało jej się, że minęło z parę dosłownie minut, a nie z ponad godzina, którą wskazywał zegar na ścianie w pomieszczeniu.

- Już jestem ! - krzyknęła jej mama. Emi wyszła z biblioteki i spojrzała na kobietę odkładającą zakupy na blat w kuchni. - Prąd powinien już być – włączyła przełącznik, lecz światło nie rozbłysło. - A niech to – westchnęła. - Rozpakuj zakupy, zaraz przyjdę. Muszę zadzwonić – pokręciła z dezaprobatą głową. Emilia wkładała powoli do lodówki i  półek zakupy, pogrążona jak w transie, cały czas myślała o słowach mamy. Dlaczego tata miałby coś ukrywać? Jak domino myśli zaczęły upadać, a pstryknięciem palca był głos jej mamy dochodzący z salonu:

- Jak to prąd będzie dopiero za kilka dni?  Co z anteną? - zapytała, wzburzona i najwidoczniej mocno zdenerwowana, jednak po chwili jej głos trochę złagodniał. - Rozumiem...Tak, oczywiście, dobrze...- zamilkła wsłuchując się w rozmówce za telefonem. - Do widzenia, dziękuję – rozłączyła się i wypuściła ze świstem powietrze. Emilia złożyła torby i schowała je pod zlew. Próbowała nie wzbudzać jej podejrzeń i próbowała wyczuc moment w którym mogłaby z nią porozmawiać o kluczyku. Mama weszła do kuchni i zabrała się także za rozpakowywanie zakupów. Emi stwierdziła, że lepszego momentu na rozmowę nie będzie. Tak więc oparła się o blat i zaczęła:

- Wiesz coś więcej na temat tego kluczyka? 

- To znaczy? - zdziwiła się, patrząc na nią kątem oka.

- Od kogoś tata go miał czy..- ucięła, bo mama ją uprzedziła z odpowiedzią.

- Mówił że to rodzinna pamiątka - schowała do dolnej półki makaron, po czym wstała do pionu. - Czemu tak o niego dopytujesz? – oparła ręce na biodrach i spojrzała na córkę, marszcząc  przy tym brwi. Emi jednak próbowała zgrywać, że o nic konkretnego jej nie chodziło.

- Nie, nic, z ciekawości - wzruszyła ramionami i zrobiła obojętną minę. 

- Słuchaj wiem, że nie wierzysz w to, że taty już nie ma, ale rozmawiałyśmy o tym i...-  Emilia jednak nie pozwoliła jej dokończyć. Rozpoczynając ten temat jej mama wiedziała, że stąpa po kruchym lodzie bo Emi nie dopuszczała do siebie tego, że taty nie ma. Nie dopuszczała do myśli tego, że po jego wyprawie zniknął bez śladu. 

Za progiem rzeczywistości (W Trakcie Korekty)Onde histórias criam vida. Descubra agora