Who are you when no one is lo...

By Vslicesofpizza

138K 9.6K 879

Wszyscy mamy dwie twarze. Inaczej zachowujemy się w towarzystwie. Inaczej, kiedy jesteśmy sami. A ty, kim j... More

Rozdział 1.
Rozdział 2.
Rozdział 3.
Rozdział 4.
Rozdział 5.
Rozdział 6.
Rozdział 7.
Rozdział 8.
Rozdział 9.
Rozdział 10.
Rozdział 12.
Rozdział 13.
Rozdział 14.
Rozdział 15.
Rozdział 16.
Rozdział 17.
Rozdział 18.
Rozdział 19.
Rozdział 20.
Rozdział 21.
Rozdział 22.
Rozdział 23.
Część druga. // Rozdział 24.
Liebster Award.
Rozdział 25.
Rozdział 26.
Rozdział 27.
Rozdział 28.
Rozdział 29.
Rozdział 30.
Ważne.
Epilog.

Rozdział 11.

4.1K 261 28
By Vslicesofpizza

Jestem zdruzgotana i wściekła zarazem. Chłopaki pomagają mi wstać, Daniel trzyma mnie pod rękę i nawet nie myśli, żeby mnie puścić. Wyswobadzam się z jego uścisku i idę przodem.

Co on sobie wyobraża? Przecież mnie nie oszuka. Ale najwyraźniej o to mu chodzi, tylko tego chce, zniechęcić mnie. Mimo starań bardzo dobitnych zresztą, nie udaje mu się to. Jestem zdeterminowana jak nigdy dotąd. Skoro jest takim bydlakiem, a jednocześnie potrafi być, a raczej gdzieś tam w środku jest całkiem fajnych chłopakiem, nie mogę tego zaprzepaścić.

Moim zadaniem jest pokazać mu normalne życie, udowodnić mu, że wcale nie musi taki być, ale nic nie wskóram zanim Luke sam nie zechce czegokolwiek zmienić. Nic na siłę, prawda?

Przechodzę jak tornado przez grupkę uczniów, którzy zawzięcie o czymś rozmawiają, a później patrzą się na mnie. Chyba stałam się nową sensacją szkoły. Super. Siadam na ławce zakładając kosmyk opadających włosów za ucho i patrzę na swoje dłonie. Bawię się palcami do czasu, kiedy przysiadają się Daniel i James.

- Uważam, że nie powinnaś się więcej koło niego kręcić – Daniel łapie mnie za roztrzęsione dłonie, w celu uspokojenia ich drżenia.

- Poradzę sobie, poza tym nie odpuszczę, już wam to mówiłam. Nieważne co się stanie – wzdycham ciężko.

- Dziewczyno, on cię prawie pobił na oczach połowy szkoły! Na co ty jeszcze czekasz? Niedługo przyjdziesz z podbitym okiem albo złamaną ręką. Tego właśnie chcesz? – Nie dają za wygraną, a ja ich nie słucham. Mam w nosie konsekwencje skoro efekt końcowy może być naprawdę powalający. Chciałabym wywołać w tym chłopaku chociaż jeden szczery uśmiech, i to nie z mojego powodu. Naprawdę bym chciała, żeby uśmiechał się z powodu własnego życia. Cieszył się nim i nie musiał niczego udawać ani ukrywać pod agresją i znieczuleniem na wszelkie dobro jakie się wokół niego roztacza.

- Annabelle, czy ty mnie w ogóle słuchasz? – Daniel podnosi się z ławki i staje naprzeciw mnie. Nie mam pojęcia o czym mówił i głupio się uśmiecham z nadzieją, że sobie odpuści.

- Świetnie, my się o ciebie martwimy, a ty masz to gdzieś. Tym bardziej, że mamy powody do obaw o ciebie, zresztą nieważne. Przecież i tak cię to nie obchodzi.

Patrzę na niego z zaskoczeniem, dzisiaj pierwszy raz poznałam go od tej strony. Cóż, jeszcze wiele się muszę o nich dowiedzieć, bo wprawdzie długo się nie znamy, co nie zmienia faktu, ze traktuję ich jak przyjaciół.

- James, nie gniewajcie się na mnie, ja po prostu muszę spróbować – spoglądam na bruneta siedzącego obok, chłopak patrzy na swoje buty i wydaje się, że mnie nie słucha, ale po chwili podnosi głowę i obdarowuje mnie smutnym spojrzeniem.

- Nie gniewamy się, boimy się o ciebie, a po tym co dzisiaj widziałem, nie mam żadnych wątpliwości, że powinnaś dać sobie z tym spokój. Naprawdę – obejmuje mnie ramieniem i mówi dalej – wiesz, może nie znamy się wszyscy nie wiadomo jak długo, ale naprawdę cię lubimy i nie pozwolimy skrzywdzić, ale też nic nie poradzimy, skoro sama pchasz się, żeby ktoś ci tę krzywdę wyrządził – teraz patrzy mi prosto w oczy i jest śmiertelnie poważny – słuchaj, na razie pójdę ci na rękę i nie będę reagować, chyba, że sytuacja będzie tego wymagała, ale nie wiem jak z Danielem. On nie jest aż tak bardzo ugodowy jak ja. Wie swoje i będzie się tego trzymał. Więc jak będziesz chciała czegoś od Brooksa, nie rób tego w pobliżu Skipa, bo od razu zainterweniuje i albo zabierze cię stamtąd, albo w gorszym wypadku rzuci się na Luke’a z pięściami, Proszę, bądź ostrożna – ściska mnie trochę mocniej, a potem wstaje i odchodzi.

James jest młodszy od nas wszystkich, ale w ogóle tego nie odczuwam, czasami mam wrażenie, jakby to on przeżył więcej ode mnie. Oczywiście przez chłopaka mam małe wyrzuty sumienia, nie chcę się na nich wypinać i uchodzić za dziewczynę, która w ogóle nie liczy się z ich zdaniem, bo przecież nie na tym polega przyjaźń.

Najbardziej boję się Daniela, a raczej jego zachowania, kiedy w pobliżu będzie Luke i nie daj Boże, chociaż na mnie spojrzy.

Siedzę sama pod klasą, rozmasowuję obolałą rękę i rozmyślam. Ale co mi da zastanawianie się, muszę działać, bo inaczej niczego nie osiągnę. Jednak na dzisiaj odpuszczam sobie szukanie Luke’a i wdawanie się w kolejną kłótnię.

Po lekcjach wracam zmęczona i oczywiście obolała do domu. W salonie siedzi tata i najwidoczniej na mnie czeka, bo kiedy słyszy moje kroki, podnosi się na równe nogi i podchodzi do mnie uśmiechnięty. Przytula na powitanie i całuje w policzek. Od kiedy mój kochany ojczulek ma tak dobry humor? Coś mnie ominęło?

- Cześć tato, jak było? – Rozsiadam się wygodnie na czarnej, skórzanej kanapie i kładę nogi na fotel stojący obok.

- Było całkiem ciekawie, tylko stęskniłem się za moją córeczką – uśmiecha się i szuka czegoś w aktówce.

- Proszę, nie nazywaj mnie tak. Nie jestem już małym dzieckiem. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale już jakiś czas temu urosły mi piersi i w ogóle, a to chyba o czymś świadczy – uśmiecham się głupkowato, a tata wybucha śmiechem.

- Tęskniłem za tym twoim dziwnym poczuciem humoru – wyjmuje z torby jakąś starą książkę i mi podaje – przywiozłem ci mały prezent.

Chwytam przedmiot w obie dłonie i obracam okładką do siebie. Książka, uwielbiam książki, ale jeszcze nie wiem, co to za jedna.

Otwieram na pierwszej, tytułowej stronie. To pierwsze wydanie Sherlocka Holmesa! Dech zapiera mi w piersiach, nie wiedziałam, że jest ono osiągalne.

Dzień został uratowany!

- O mój Boże. Tato! Skąd ją wytrzasnąłeś? Myślałam, że nigdzie nie można jej dostać! – Dalej w to nie dowierzam.

- Wiesz, ma się znajomości, kochanie – rzucam mu się na szyję i mocno przytulam.

Pewnie wychodzę przed wami na wariatkę, bo która dziewczyna cieszyłaby się z jakiejś starej, pożółkłej książki… To właśnie cała ja.

Jedną z najważniejszych rzeczy w moim życiu są książki, ale przed nimi są takie wartości jak rodzina, przyjaźń czy miłość. To najbardziej się dla mnie liczy. Bo jeżeli nie wyjdzie mi w przyjaźni, czy miłości, zawsze mogę wziąć jakąś książkę, zniknąć w innym świecie i po prostu o tym nie myśleć, jednocześnie nie czując się tak bardzo samotnie. Otaczam się bohaterami powieści i póki się da, żyję każdym ich oddechem, ruchem, spojrzeniem czy wypowiedzianym słowem.

- Ok, córciu, bo mnie udusisz – tata śmieje się i próbuje mnie od siebie odkleić, ale nie idzie mu to zbyt łatwo, bo i ja się za nim stęskniłam. I chyba potrzebowałam odrobiny bliskości. Poczucia bezpieczeństwa, a w objęciach ojca tak właśnie się czuję. Jakbym znów była małą dziewczynką, chowającą się koło niego przed potworami spod łóżka. To on był przy mnie, kiedy miałam swoje najgorsze dni i wiem, że nikt inny nie poradziłby sobie ze mną w tamtych chwilach. Naprawdę go za to podziwiam.

- Już dobrze, dziękuję jeszcze raz – w podskokach schodzę z kanapy i pędzę na górę do swojego pokoju. Zapominam nawet o obiedzie i biorę się za czytanie.

W ogóle nie myślę o jutrzejszym dniu, o lekcjach, znajomych czy Luke’u.

Jestem tak wykończona, że zasypiam w połowie książki.

Budzę się w ubraniu z otwartą książką na brzuchu. Jest czwarta rano, więc postanawiam wziąć prysznic i zjeść jakieś porządne śniadanie. Odkładam książkę na półkę, wybieram jakieś czyste ubrania z szafki i udaję się do łazienki.

Szybko ściągam z siebie ciuchy, bo wiem, że jeżeli będę się ociągać, zachce mi się spać i bez względu na wszystko, wrócę z powrotem do łóżka. Zbyt dobrze znam samą siebie, żeby o tym zapomnieć.

Odkręcam wodę i wchodzę pod ciepły, przyjemny strumień, przez chyba piętnaście minut stoję bezczynnie i rozkoszuję się ciepłem spływającej po moich plecach wody. Potem myje całe ciało oraz włosy i wychodzę. Wynurzając się z kabiny od razu tego żałuję, bo robi mi się przeraźliwie zimno, ale przecież nie będę siedzieć cały poranek za zaparowanymi drzwiczkami. Ubieram się w przygotowane wcześniej ciuchy, rozczesuję włosy i schodzę na dół.

Zastanawiam się między naleśnikami a jajecznicą i w końcu przygotowuję jogurt naturalny z musli i owocami. Wszystko świeże i zdrowe, tak jak lubię, chociaż nie ukrywam, że często zdarza mi się jeść śmieciowe żarcie.

Siadam przy wysokim blacie i wpatruję się w mały telewizorek umieszczony w kuchni, oglądam kreskówki, jak zawsze o tej porze.

Przed szóstą wracam do pokoju, żeby się uczesać i wziąć torbę z książkami. Schodząc na dół, wpadam na tatę, który łapie mnie za ramię, żebym nie spadła ze schodów. Zaciskam zęby z bólu, bo ojciec chwyta mnie za obolałe miejsce. Szybko próbuję zmienić wyraz twarzy, żeby o nic nie pytał, bo co mogłabym mu wtedy powiedzieć? Słuchaj tato, chcę pomóc jednemu chłopakowi, niewykluczone, że podczas moich prób, może mnie zabić? Wątpię. Uśmiecham się pomimo bólu, żegnam z tatą i szybko wychodzę przed dom.

Słońce świeci, a ja spacerkiem idę do szkoły.  Jestem jeszcze stosunkowo blisko swojego domu, kiedy zza rogu wychodzi Daniel omal nie przyprawiając mnie o zawał serca.

- Cześć Annabelle – chłopak staje koło mnie.

- Cześć, co ty robisz tu tak wcześnie? – Patrzę na niego zdzwiona i zła.

- Postanowiłem po ciebie przyjść, żebyś nie szła sama do szkoły.

Wiedziałam! Kiedy zaczęli traktować mnie jak małe dziecko? To co wczoraj zaszło między mną a Luke’iem było tylko pojedynczym incydentem… na razie.

- Uważasz, że ktoś wyskoczy zza krzaków i zabije mnie w drodze do szkoły? – Kiedy na niego patrzę, mam ochotę krzyczeć.

- Anne, wiesz, że chcemy dla ciebie dobrze – chłopak chce podejść bliżej, ale ja się odsuwam.

- To nie traktujcie mnie jak dziecka, na które cały czas trzeba uważać, bo samo nie potrafi o siebie zadbać. Nie róbcie ze mnie jakiegoś przygłupa tylko dlatego, że nie jesteście w stanie pojąć mojego rozumowania, a może dlatego, że Luke wam się nie podoba. Nawet jeżeli będziesz za mną wszędzie łazić, ja i tak z tego nie zrezygnuję. Rozumiesz? Nic nie zmienisz. I proszę cię, nie idź za mną. Sama trafię do szkoły, znam drogę! – Omijam Skipa i szybko idę w stronę szkoły. Może byłam dla niego trochę za ostra, ale poniosło mnie.

Jak zawsze siadam na ławce i czekam na kogokolwiek. Nie rozumiem ich strachu o mnie. Jestem dorosła i sama sobie poradzę, a jeżeli będę potrzebować pomocy, poproszę o nią. Przeczesuję palcami brązowe włosy i macham nogami, bo nie umiem usiedzieć bezczynnie. Wkrótce pojawia się James, z którym witam się serdecznym uśmiechem. Nie odzywamy się do siebie, ale w ogóle mi to nie przeszkadza. Czuję się przy nim swobodnie i bardzo mnie to cieszy.

- Słyszałem, że pokłóciłaś się dzisiaj z Danielem – przekręca głowę w moim kierunku i lekko się krzywi.

- Można tak to nazwać – wzdycham i próbuję jakoś ubrać myśli w słowa, ale zanim mi się to udaje, dołącza do nas Elizabeth, Emma i oczywiście Daniel, więc rezygnuję z wypowiedzenia się na ten temat. Nie chcę więcej kłótni i nieporozumień.

Wstaję z ławki, podchodzę do Daniela i odciągam go trochę na bok.

- Słuchaj, przepraszam, że tak na ciebie dzisiaj naskoczyłam, ale naprawdę nie lubię, kiedy traktujecie mnie jak małe dziecko – uśmiecham się niepewnie w nadziei, że chłopak nie będzie się już na mnie gniewać. Widzę, jak jego oczy lekko się rozweselają i oddycham z ulgą.

- Nie ma sprawy, pewnie trochę przesadziłem, ale już w porządku, tak? – Kładzie mi dłoń na ramieniu, a ja twierdząco kiwam głową.

Wracamy do całej paczki i już nikt nie wspomina o wczorajszym zajściu. Śmiejemy się, wygłupiamy. W końcu przychodzi czas na lekcje, więc wchodzimy do klasy.

Na przerwie podchodzi do mnie Jai i idziemy w stronę szafek.

- Słyszałem co Luke wczoraj zrobił. Przykro mi.

- Słuchaj, nic się nie stało. Żyję, prawda?

- No tak, ale to nie zmienia faktu, że mógł cię skrzywdzić.

- Jai, wszystko jest w porządku, rozumiesz? – Szturcham go lekko w ramię i patrzę w oczy, żeby w końcu to zrozumiał.

- No już dobrze. Poza tym jestem pod wrażeniem, że w ogóle udało ci się go namówić do założenia tych ciuchów. Nie wiem jakim cudem tego dokonałaś. Pewnie jesteś jakąś czarownicą, czy coś, i niedługo namówisz Luke’a na zmianę koloru włosów, np. na blond – oboje wybuchamy śmiechem, zaczynam płakać, bo wyobrażam sobie blond Luke’a z głupią miną, który patrzy na nas jak na debili.

Rozbrzmiewa dzwonek zwiastujący lekcje, żegnam się z Brooksem i wracam do przyjaciół. Nadal dziwnie na mnie patrzą, a ja biedna nie wiem o co chodzi.

- Zrobiłam coś złego, że prawie zabijacie mnie wzrokiem?

Parzę na każdego po kolei, ale spuszczają wzrok i nic nie mówią. Nie mam pojęcia co się właściwie dzieje, ale wprawdzie mało mnie to teraz interesuje.

Po lekcjach idę na miasto z Emmą i Elizabeth, pytam je o Arianę, ale milczą.

Dziewczyna nie odzywa się do mnie od kilku dni, co jest bardzo podejrzane, bo zawsze przychodziła do mnie niespodziewanie lub wydzwaniała i gadała o niczym praktycznie przez godzinę.

Dziewczyny zbywają moje pytania, więc żegnam się z nimi i wracam do domu.

Właśnie uświadamiam sobie, że przez cały dzień w szkole nie widziałam Luke’a.

Przez kilka kolejnych dni chłopak nie pojawia się w szkole, a Ariana w dalszym ciągu się do mnie nie odzywa. Natomiast cała nasza paczka milczy na jej temat, czy ja zrobiłam coś złego?

Podchodzę do Jai’a, którego zauważam przy schodach i pytam o jego brata.

- Zamknął się w swoim pokoju i w ogóle z niego nie wychodzi. I chyba ta przemiana nie przypadła mu do gustu, bo wyrzucił wszystkie ciuchy, chciał mi je oddać, ale oczywiście ich nie przyjąłem. Po chwili wyszedł do ogródka i  po prostu spalił je w ognisku… - chłopak drapie się bezradnie po głowie.

Wzdycham ciężko, wszystko idzie nie po mojej myśli.

- No trudno, jak się pojawi w szkole, to będę musiała go zagadać.

- Powiem ci jedno, chyba coś powoli zaczyna do niego docierać, bo czasami uda mi się z nim porozmawiać i ciągle mówi o jakiejś dziewczynie i o propozycji, którą mu złożyła. Powiedział, że nie może przestać o tym wszystkim myśleć.

Dziwnie się w tym momencie czuję, ale bardzo dobrze wiem o co mu chodzi. Luke albo główkuje jak się mnie pozbyć albo bije się z myślami i samym sobą, żeby w końcu zacząć działać w dobrym kierunku.

- Lepsze to niż nic, chociaż tyle mnie dzisiaj dobrego spotkało.

- A coś się stało? – Jai wydaje się bardzo tym zainteresowany, więc odpowiadam.

- Od dłuższego czasu Ariana się do mnie nie odzywa, a to do niej w ogóle niepodobne. Reszta paczki unika odpowiedzi, kiedy o nią pytam i już nie wiem, czy to ja coś zrobiłam, czy chodzi o coś zupełnie innego – wzruszam bezradnie ramionami.

- Do mnie też się nie odzywa – robię bardzo zdziwioną minę, kiedy to słyszę – tak, znamy się – chłopak śmieje się z mojej reakcji, a ja dalej stoję zszokowana – od jakiegoś czasu ze sobą rozmawiamy. Ale właśnie jest tak samo jak z tobą, nie odzywa się do mnie. Piszę do niej, dzwonię, ale nie ma żadnej reakcji, i nie wiem czy powinienem się martwić, czy po prostu odpuścić tę znajomość.

- Chyba oboje powinnyśmy się martwić. Zajdę dzisiaj do niej i wszystkiego się dowiem. Poza tym Ariana bardzo cię lubi – puszczam mu oczko i podchodzę do Elizabeth.

- Czemu tak na mnie patrzysz?

- Niby jak?

- Jakbym popełniła jakąś straszną zbrodnię.

- Jeszcze się nie domyśliłaś? Tak się po prostu nie robi, Annabelle– kręci głową z dezaprobatą i odchodzi.

- Ale co ja takiego zrobiłam?! – Krzyczę za nią, ale dziewczyna nie ma zamiaru do mnie wracać.

Wszyscy gdzieś zniknęli, więc siedzę sama na korytarzu. Niby było okej, miałam znajomych, przyjaciół, a teraz nawet oni nie chcę za mną rozmawiać i nie wiem co się do licha ciężkiego dzieje.

Pod wieczór wybieram się do panny Grande. Może ona mi łaskawie wyjaśni o co w tym wszystkim chodzi. Stoję przed ciemnymi drzwiami i pukam kilka razy. Otwiera mi niezbyt wysoka, uśmiechnięta od ucha do ucha kobieta. Od razu odwzajemniam miły gest.

- Dobry wieczór, zastałam Arianę?

- Oczywiście, jest u siebie. Na górę, a potem pierwsze drzwi po prawej.

- Dziękuję bardzo – wchodzę do środka i od razu kieruję się do wyznaczonego przez kobietę pomieszczenia.

Pukam w kolejne drzwi i czekam na jakąś rekcję.

- Proszę – słyszę cieniutki głosik Ari, naciskam na klamkę i znikam w pomieszczeniu cicho zamykając za sobą drzwi.

___

Prawie zapomniałam, ale oto jest kolejny rozdział :D Jutro dodam następny ;) Love xx

Continue Reading

You'll Also Like

116K 8.6K 54
Edgar to młody chłopak z toną problemów na głowie. Dla swojej siostry starał się walczyć z chęcią skończenia tego. Niestety pragnienia wzięły górę. ...
89.6K 8.3K 16
Po pięciu latach w Azkabanie i ośmiu na wygnaniu, owiana złą sławą Lux Hardbrooke powraca do świata czarodziejów. Dumbledore podejmuje kontrowersyjną...
52.7K 1.9K 114
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
66.3K 3.6K 122
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...