Once upon a time in Storybroo...

By BecouseIronMan

6.7K 835 428

Dwa lata po pokonaniu Czarnej Wróżki, Storybrooke ponownie otacza mrok. Jedynym ratunkiem jest nowy wybawicie... More

🌌Prolog🌌
🌌1🌌
🌌2🌌
🌌3🌌
🌌4🌌
🌌5🌌
🌌6🌌
🌌7🌌
🌌8🌌
🌌9🌌
🌌10🌌
🌌11🌌
🌌12🌌
🌌13🌌
🌌14🌌
🌌15🌌
🌌16🌌
🌌17🌌
🌌18🌌
🌌19🌌
🌌20🌌
🌌21🌌
🌌22🌌
🌌23🌌
🌌24🌌
🌌25🌌
🌌26🌌
🌌27🌌
🌌28🌌
🌌29🌌
🌌30🌌
🌌31🌌
🌌32🌌
🌌34🌌
🌌35🌌
🌌Epilog🌌
🌌

🌌33🌌

118 16 11
By BecouseIronMan


— Widzisz, myliłaś się — powiedział zadowolony, ale również smutny. — Wygrałem.

Regina uśmiechnęła się w jego stronę z bólem. Choć jej strój był bordowy, to czerwona plama zaczynała się pogłębiać. Czuła jak ból rozchodzi się po jej ciele. Jej ręka, którą walczyła, drżała od wysiłku, a oddech przyspieszył.

Nikodem natomiast wpatrywał się w jej oczy głęboko. Czuł się jak zwycięzca, który może osiągnąć wszystko. Wątpił w swoje siły, ale pokonując brunetkę, je odzyskał. Jednak jej reakcja go zdziwiła. Uśmiech Reginy nie był, tak jak na początku sądził zwykłym grymasem. Dostrzegł w nim coś zastanawiającego. 

— Wiesz co nas różni? — zapytała, krztusząc się. — Moja rodzina nie pragnie mojej śmierci.

Nikodem uniósł brew, nie rozumiejąc co ma na myśli. Jednak stało się coś dziwnego. Gdy mrugnął, Regina nie stała blisko niego tylko z szerokim i zwycięskim uśmiechem była kilka metrów przed nim, a co najważniejsze nie wydawała się ranna i w dłoni miała dalej swój miecz. Patrzyła się na niego z satysfakcją. Mężczyzna spostrzegł, że nie trzyma już swojej broni. Brunetka dalej go trzymała i bez wahania podeszła wbijając ostrze w jego brzuch. Nikodem spoglądał na nią z szokiem, ale jego wzrok powędrował do rany, z której sączyła się krew.

— Nienawidzę cię — rzucił ze złością ostatkiem sił.

Z jego rany wydobyło się przerażająco jasne światło, które wzbiło się w górę, otaczając ich. Regina poczuła, że również ta moc wydobywa się z niej. Światła lawirowały w powietrzu, przybierając sylwetki ludzi. Poczuła swego rodzaju spokój, ale nie miała sił się nim napawać.

— Jesteśmy wdzięczni za pomoc, Regino Mills. — Usłyszała głos Zeusa, ale nigdzie go nie zauważyła.

Jasne punkty ciągle krążyły, aż nagle ustały. Brunetka zachwiała się, a jedyne co zobaczyła, to ramiona Robina, które chwyciły ją, gdy mroczki przysłoniły jej oczy. 

***

Przetarła twarz dłonią, czując ból w każdej części ciała. Jęknęła, gdy próbowała przewrócić się na bok. Jej plecy wołały o pomstę, a beznadziejne promienie światła, które musiały wpadać przez odsłonięte okno, obudziły ją. Otworzyła oczy, a wtedy poczuła, że na dokładkę głowa przysparza jej bólu. Podniosła się i przypomniała sobie, to co ostatnio pamięta. Zaczęła walkę z Nikodemem, ale później ma pustkę w głowie. Tętno jej przyspieszyło. Rozejrzała się po komnacie, która kiedyś była jej. Na stoliku nocnym leżał drewniany kufer, a w nim ciemne fiolki. Poza tym nie dostrzegła niczego innego. Zaczęła się bać, że może jej się nie udało. Ktoś musiał zginąć, więc albo tak wyglądała śmierć, albo to Nikodem nie żył. Mimo to było tu cicho. Nie tego spodziewała się po bitwie. Sądziła, że zniszczenia będą duże i służba będzie stawała na rzęsach, żeby je naprawić. Wtedy dotarło do niej, że nie wiedziała jak długo było nieprzytomna.

Próbowała wstać z łóżka, ale czuła ból w nadbrzuszu. Złapała się za brzuch, łapiąc oddech. Próbowała raz jeszcze, ale tym razem się jej udało. Zobaczyła na kufer z eliksirami, sięgając instynktownie za jedną buteleczkę. Szczęśliwym trafem wyciągnęła eliksir wzmacniający. Bez wahania odciągnęła kurek i wypiła zawartości. Od razu poczuła się lepiej, ale o dziwo cierpki smak wywołał u niej grymas.  Dalej była ubrana w swój czerwony strój, ale chciała go zmienić. Podeszła do swojej szafy, otwierając ją na oścież. Spodziewała się, że zobaczy tam swoje stare stroje, ale nie zmieściłaby się w nie. Wyciągnęła luźną, czarną sukienkę z długimi, bufiastymi rękawami. Była delikatna, bo krawiec użył jedwabiu. Miała dekolt w kształcie V i była przede wszystkim wygodna, choć dawniej w niej nie chodziła, bo wtedy uważała, że jest mało dostojna, czyli błyszcząca. Poprawiła swoje włosy, które faktycznie ciągle się trzymały, tak jak makijaż Rodrigueza. Dobrała jedynie złote, szerokie bransolety, które nałożyła na oba nadgarstki. Chwyciła jeszcze za długi wisior. Czuła się teraz dobrze. Mogła zmierzyć się z tym, co zobaczy na zamku. Z szafy wyciągnęła jeszcze niewysokie klasyczne szpilki i ruszyła do wyjścia.

Odgłos obcasów zaczął jej przeszkadzać. Było na korytarzu zbyt cicho, żeby czuła się komfortowo. Do głowy przyszedł jej czarny scenariusz, którego starała się wyprzeć, ale ciągle jej towarzyszył. Czuła jak serce bije jej szybko, gdy mijała puste pokoje i komnaty. Przez głowę przeszła jej myśl, że może ktoś umarł i trwa żałoba, ale nie mogła się aż tak dołować, bo zwariuje tu i teraz.

Na szczęście usłyszała czyjeś kroki. Przystanęła, trzymając gotową kulę ognia w razie potrzeby. Jednak zza rogu wyszedł Henry. Szedł wolno i wpatrywał się w podłogę, ale podniósł głowę, zauważając matkę. Otworzył usta z zaskoczenia. Regina zgniotła ogień rozpromieniona.

— Mamo — powiedział z uśmiechem.

Wtulił się w brunetkę, nie mogąc się nacieszyć z jej obecności.

— Och, Henry — mruknęła, a kilka łez spadło na jej policzki.

Tak bardzo za nim tęskniła, że nie mogła uwierzyć, że to on. Nie zmienił się od momentu, gdy widziała go ostatnio.

— Wszystko w porządku? — zapytał, odrywając się od niej. — Medyk powiedział, że jeszcze przez pewien czas będziesz nieprzytomna.

Dotknęła jego policzka, uśmiechając się.

— Gdy ciebie zobaczyłam, to poczułam się sto razy lepiej — odparła.

— Jak mogłaś nam to zrobić? — zapytał z pretensją, a Regina zmrużyła brwi. — Ta iluzja była tak dobra, że naprawdę sądziłem, że cię pokonał.

Przypomniała sobie, co się stało. Przymknęła oczy, czując wewnętrzny spokój, choć intuicja podpowiadała jej, że to nie koniec.

— Czyli się udało — rzuciła do siebie. — Nikodem nie żyjecie, co nie?

Henry przytknął.

— Możesz się wytłumaczyć? — zapytał znowu, wprawiając ją w zakłopotanie. — Jesteś w ciąży.

Regina parskła śmiechem, biorąc głęboki oddech.

— Jesteś zdziwiony, a co ja mam powiedzieć? — odparła, kręcąc głową.

— To cudownie — powiedział pełen entuzjazmu. — Ale myślałem, że nie możesz mieć dzieci.

— Ja też tak myślałam, ale w naszym otoczeniu jest pewna osoba, która lubi mieszać.

— Rumpel?

— Owszem. Nie wiem, jak to zrobił, ale udało mu się.

— Chwila, ale to znaczyłoby, że wiedział przez cały czas... — mówił rozczarowany tym, że jego dziadek cały czas milczał.

Regina przytaknęła i wahała się, czy zadać pewne pytanie. Bała się jak diabli odpowiedzi.

— Czy wszyscy są cali?

Henry spojrzał na nią na początku takim wzrokiem, że przestraszyła się, że jednak coś się wydarzyło, ale szybko potrząsnął głową.

— Wszyscy są zdrowi — powiedział pewnie. — Prawie, babcia szaleje ze szczęścia, że jesteś w ciąży, co wszystkim się udziela, a Robin zamartwia się na śmierć.

Uśmiechnęła się z ulgą, że czarny scenariusz się nie spełnił.

— Gdzie oni są? — zapytała.

— Ach, od wczoraj siedzą i planują — powiedział znudzonym tonem. — Szedłem właśnie do ciebie, bo już miałem dość ich gadania.

— Co dokładnie planują? — Była zaskoczona. Sądziła, że już po wszystkim i nie trzeba żadnych planów.

— Jovian uciekł — odparł. — Ustalają jak podzielić armię. Trochę jej ubyło po wczorajszym. Rycerze Nocy trochę zasili szeregi, ale nie wpłynęło to znacząco.

Nie było dobrze. Skoro Jovianowi udało się uciec, to mogło znaczyć, że będzie coś knuł. Jego chęć władzy nie mogła wyparować z dnia na dzień.

— To nie dobrze — rzuciła. — Ile byłam nieprzytomna?

Henry zamyślił się na chwilę.

— Dwa dni.

Odetchnęła z ulgą, że nie minął tydzień lub dwa.

— To nie dużo, ale dla Joviana wystarczająco, żeby zebrał sojuszników i mógł planować atak szczególnie, że teraz armia jest poturbowana — mówiła przyjęta tym, że w każdej chwili może zaatakować.

— Nie myśl o tym. Zasłużyłaś na odpoczynek, a tą sprawą zajmie się resztą. — Regina spojrzała się na niego bez uśmiechu.

— Chciałabym tak uważać, ale im szybciej go pokonamy, tym szybciej wszyscy razem odpoczniemy. 

W pewnym momencie świat delikatnie zawirował przed jej oczami. Henry złapał ją za ramię, ale jego matka szybko się wyprostowała.

— Tylko zakręciło mi się w głowie — powiedziała, opierając się o ścianę.

— Zawołam medyka.

— Nie trzeba.

Coś tu było nie tak. Wypiła wystarczająco dużo eliksiru wzmacniającego, że powinna czuć się jak najlepiej, ale tak nie było. Poczuła w miarę silny ból w podbrzuszu. Złapała się ręką za brzuch.

— Wszystko w porządku?  — zapytał z troską.

— Nie — odparła stanowczo.

— Idę po medyka.

Nie zrobił żadnego kroku, bo złapała go za rękę i pokręciła głową. 

— Już jest w porządku — powiedziała, prostując się. — To ze zmęczenia.

— Powinnaś jeszcze poleżeć przez jakiś czas.

— Nie ma mowy — zaprzeczyła.

Ostatnie co chciała robić, to leżenie w łóżku. Odzyskała rodzinę i chciała spędzić z nią czas.

— Jak mniemam są w pokoju obrad?

Henry przytaknął i ruszył z matką w stronę wspomnianego miejsca.

Drzwi były otwarte na oścież. Dało się słyszeć spokojne głosy, które zaciekle ze sobą dyskutowały. Coś ścisnęło za serce Reginy, gdy usłyszała Robina. Chciała już go zobaczyć.

— A co z pokojem artefaktów? — zapytała Śnieżka. — Magia krwi ograniczy liczbę osób, które mogą wejść, a nie możemy tego zrobić, bo nasza krew nie jest do końca taka sama.

— Magię krwii można łączyć na wiele sposobów — powiedziała Regina, wchodząc do pokoju.

Robin wstał z krzesła i objął ukochaną. Brunetka wtuliła się w niego, napawając się jego bliskością. Poczuła się ponownie o niebo lepiej. Nie widziała go zbyt długo. Po jego "zmartwychwstaniu" wiedziała, że ciężko będzie mogła znieść ponowne rozstanie.

Cieszyła się, że wszyscy byli w nienaruszonym stanie. Naprawdę się za nimi stęskniła. Henry miał rację, że Śnieżka przeżywa jej stan, bo od razu zaczęła jej gratulować. Robin był tym zaskoczony, jednak nie tylko on. Regina musiała wytłumaczyć, że to sprawka Rumpla, który od początku wiedział wiele. Dowiedziała się od nich, że Mroczny został uwięziony przez Nikodema w tajnych lochach. Bożek chciał odebrać mu moce, ale nie doszło do tego, bo Regina przeszkodziła mu. Jonathan, który pomagał im w rozmieszczeniu armii, przekazał, że Gold nie przejął się bitwą. Powiedział jedynie, że pojawi się za niedługo, ale teraz musi sprawdzić, co u Belle.

— Wiecie coś o Jovianie? — zapytała, siedząc wtulona w Robina, który obejmował ją ramieniem. 

— Nie wiele — odpowiedziała Emma. — Widziano go, gdy wchodził do ukrytego przejścia, ale słuch po nim zaginął.

— Sprawdziliśmy jego domniemaną drogę ucieczki, ale nic nie znaleźliśmy — dodał David.

— Mimo wszystko wróci — powiedział Jonathan. — Za bardzo kocha władzę.

— Mam złe przeczucia — odparła Regina, a Emma przytaknęła.

— Ja również. Mam takie dziwnie uczucie, jakby coś stało się komuś mi bliskiemu.

Westchnęła, pocierając dłońmi głowę. Wyglądała na zmęczoną, choć nie tylko ona. Robiła się noc. Dość dużo czasu spędzili w sali obrad, a później na kolacji. Śnieżka z Davidem udali się do pokoju Neala, żeby sprawdzić, czy u niego wszystko w porządku. Po nich rozeszli się wszyscy.

Regina szła do swojej sypialni z Robinem. Gdy zamknęli za sobą drzwi, przywarła do jego ust. Poczuła momentalnie stado motyli w brzuchu. Nieświadomie uroniła kilka łez, smakując jego ust. Żaden mężczyzna nigdy nie wzbudzał u niej takiej reakcji.

— Tęskniłem za tobą — powiedział, obdarowując ją ciepłym, pełnym miłości spojrzeniem. — I naprawdę nie mogę uwierzyć, że będziemy mieli dziecko.

Regina uśmiechnęła się, dotykając jego policzka.

— Ja też nie — odparła. — I że wychowamy go razem. Dopóki nie przybyłam do Zaczarowanego Lasu, to byłam przekonana, że nie żyjecie.

Rzucił jej współczujące spojrzenie, gdy pomyślał co musiała przechodzić sama w Storybrooke.

— Musiało być ci ciężko.

— Nie byłoby, gdyby wasze kopie nie chodziły po mieście i zachowywały się tak, jak to robiły.

Złapał ją za dłonie.

— Na szczęście już po wszystkim — powiedział. — No, prawie.

— I z tym musimy dać sobie radę.

— Jak rozkażesz, królowo — rzucił, a Regina parskła śmiechem, sprzedając mu kuksańca w bok.

***

Wstali dość późno. Regina nie miała sił schodzić z łóżka, a Robin nie chciał jej opuszczać, choć obowiązki wzywały. Roland został z Wesołą Kompanią, żeby nie nudził się w zamku, ale musieli znów zebrać się w pokoju obrad.

Ubrani w czyste ciuchy, ruszyli wesołym krokiem w stronę jadalni. Jednak wyszedł im naprzeciw strażnik, który kazał iść im niezwłocznie do głównej sali. Nie powiedział niczego konkretnego, bo jedynie wspomniał o tym, że ktoś próbował wejść do zamku i prosi o pilne spotkanie z Reginą, która miała dziwne przeczucia.

Continue Reading

You'll Also Like

917K 101K 123
Wiele było pięknych kobiet. Miał je wszystkie. Miał, władał, posiadał. Złoto, jedwab, diament, stal. Śpiew słowika. Wiele oczu go widziało. Wszystk...
6.2K 558 33
To druga część opowiadania "Coraline gdzie jesteś". W tej części będzie przedstawiona tytułowa nowa normalność. Coraline poczuje na sobie ciężar sła...
813 58 12
Michelle nie należy do szarych myszek, ani do popularnych dziewczyn, do których chłopacy ustawiają się w kolejce. Jej pasja to nie żadne wyszywanki...
39.9K 2.1K 61
Faktem było to, że Synowie Garmadona stanowili prawdziwe niebezpieczeństwo dla Ninjago i jego mieszkańców. Choć Ninja robili wszystko, żeby powstrzym...