Once upon a time in Storybroo...

Por BecouseIronMan

6.5K 836 419

Dwa lata po pokonaniu Czarnej Wróżki, Storybrooke ponownie otacza mrok. Jedynym ratunkiem jest nowy wybawicie... Más

🌌Prolog🌌
🌌1🌌
🌌2🌌
🌌3🌌
🌌4🌌
🌌5🌌
🌌6🌌
🌌7🌌
🌌8🌌
🌌9🌌
🌌10🌌
🌌11🌌
🌌12🌌
🌌13🌌
🌌14🌌
🌌15🌌
🌌16🌌
🌌17🌌
🌌18🌌
🌌19🌌
🌌20🌌
🌌21🌌
🌌22🌌
🌌23🌌
🌌24🌌
🌌25🌌
🌌26🌌
🌌27🌌
🌌28🌌
🌌30🌌
🌌31🌌
🌌32🌌
🌌33🌌
🌌34🌌
🌌35🌌
🌌Epilog🌌
🌌

🌌29🌌

100 19 7
Por BecouseIronMan

🍎🍎🍎

Tydzień minął w zastraszającym tempie, ale mimo wszystko wydawało się jej, że wlókł się niesamowicie. O dziwo szybko się zaaklimatyzowała i poznała wiele osób. Towarzysze Jonathana okazali się prawdziwymi komikami, którzy ku niezadowoleniu mężczyzny, zmieniali spotkania organizacyjne na zwykłe pogaduchy. Jednak im bliżej było do balu, to bardziej poważni się stawali. Zdawali sobie sprawę, że to decydujące starcie. Oprócz wieczorów, które spędzali na opracowywaniu planu działania, każdy szkolił się jak mógł. Edith rankami wychodziła z innymi na salę treningową, gdzie szkoliła się w używaniu miecza. Moc Maski zniknęła, więc dziewczyna stała się bezbronna. Regina również miała plan brać udział w szkoleniach, żeby zabić czas, ale musiała przestać. Już na pierwszym treningu poczuła się fatalnie, a ból w podbrzuszu ją zaniepokoił. Nie miała w końcu o ciąży żadnej wiedzy, ale medyk uspokoił ją. Zasypał ją garścią informacji, że jej macica, jakkolwiek to brzmiało, powiększa się. Zbyt szybki ruch spowodował ból, więc zabronił jej intensywnych treningów, jeśli chciała wziąć udział w ataku. Reginie uwłaczała taka bezczynność, a czekanie ją dobijało.

Mimo to szybko znalazła inne zajęcie. Drugiego dnia wieczorem pojawił się ten sam młodzieniec, który przyszedł powiadomić ich dzień wcześniej, że Edith chce się z nią spotkać. Była zaskoczona jego wizytą, a jeszcze bardziej tym, że chciał ją prosić o pomoc dotyczącą magii. Opowiedział jej, że on wraz trójką innych osób odkryło u siebie oznaki magii. Ryan oraz jego znajomi bali się pytać o tą kwestię innych magów, bo wydawali się im bardzo surowi. Sahir natomiast miał mnóstwo roboty i nie miał na to czasu. Reginę zaskoczyło to, że i jej nie uważali za surową. Jednak wiedziała, że mogli być zbyt mali, żeby teraz pamiętali o jej czynach. Poza tym Ryan powiedział, że brunetka wydawała się bardzo wyluzowana. To był kolejny aspekt, który ją zaskoczył. Nie mogła jednak zaprzeczać, że z tak dobrym towarzystwem na wspólnych posiłkach czuła się swobodnie. Była ekstrawertykiem oraz duszą towarzystwa, więc więcej się śmiała niż milczała. Dało to znak młodzieży, że będzie dobrą nauczycielką. Regina więc spędzała z nimi poranki, starając się przekazać swoją wiedzę, ale przede wszystkim chciała powiedzieć  im to, co powinien był ktoś zrobić, gdy ona się uczyła. Magia była potężnym narzędziem, która sprawiała wiele piękna, ale wyrządzała również wiele zła. Wpajała im to za każdym razem. Nie byli oni już dziećmi, bo za niedługo czas mieli osiągnąć pełnoletność. Zadeklarowali już, że chcą walczyć, więc Regina musiała nauczyć ich jak zabijać. Jednocześnie starała się uodpornić ich na strach. Pierwsza krew na rękach jest najbardziej pamiętliwa, a Katie, jedyna dziewczyna w towarzystwie wydawała się wrażliwa.

Oprócz tego wszystkiego, zaskoczyła ją również sama pozycja Sahira. Na początku sądziła, że pomaga on jedynie Jonathanowi, ale tak naprawdę był on duszą tego miejsca. Uważała, że cały wystrój jaki stworzył był abstrakcyjny i nie pasował do okoliczności, ale teraz rozumiała co chciał przez to osiągnąć. Było tu stu dwudziestu osób dorosłych, ale jak się okazało w schronie znalazły miejsca także dzieci w różnym wieku. Jovian czasem karał nie tylko tego, kto popełnił przestępstwo, ale także jego całą rodzinę. Niektóre dzieci były sierotami, które również uciekały przed wymiarem "sprawiedliwości". To wszystko musiało być dobijające, a działanie Sahira pozwalało na zachowaniu pozoru normalności. Starał się organizować lekcje, które prowadzili nauczyciele oraz zajęcia dodatkowe w czytelni. Był kompletnym przeciwieństwem swojego brata, Marata, który całymi dniami przesiadywał w swojej kwaterze i zdecydowanie wolał towarzystwo starych ksiąg niż ludzi. Sahir był natomiast wielkim marzycielem, a kreatywność wyrażał poprzez swoją magię.

Wszystko wydawało się świetne. Organizacja, ludzie, którzy przyjęli ją ciepło, a nawet koszerne jedzenie. Tęskniła jednak niesamowicie za swoją rodziną i przyjaciółmi. Była gotowa niejednokrotnie, żeby uciec z tego miejsca lub w jakiś mniej bezpośredni sposób się z nimi skontaktować. Wiedziała, że nie powinna łamać obietnic, które składała Jonathanowi, ale pokusa stawała się z każdym dniem coraz większa.

Popołudnie spędzała sama w swoim pokoju. Obudziła się nie wyspana, a jej humor nie był dziś za dobry. Z trudem powstrzymywała łzy, co zwalała na wahanie nastroju, ale miała nadzieję, że to tylko jednodniowa depresja. Wszystko wypadało jej z rąk, a żarty Dereka nie bawiły ją. Nie mogła odreagować na sali treningowej, bo musiała oszczędzać siły, jak to mówił medyk, a nie chciała się nadwyrężać tuż przed balem. Nie wiedziała czym zająć myśli.

Usłyszała ciche pukanie i niechętnie pozwoliła na wtargnięcie. Jonathan wszedł z wielkim uśmiechem i z cwanym spojrzeniem.

— Gotowa? — zapytał.

— Gotowa na co? — Niechęć brunetki, którą wyczuł w głosie, zawiodła go.

— Dzisiaj masz przymiarki. — Regina dalej wyczekiwała na wytłumaczenia. — Zbliża się bal, a ty jako nasz promyczek nadziei nie możesz iść w byle czym.

Spiorunowała go wzrokiem na wzmiankę o promyczku.

— W co chcesz mnie ubrać? — Jonathan nie musiał się długo zastanawiać. Wyciągnął kawałek papieru zza pasa.

Narysowano na nim posturę kobiety oraz strój. Góra była w miarę dopasowana, a dekolt miał kształt taki jaki zazwyczaj nosiła, czyli serca. Otoczony był prawdopodobnie futrem. Rękawy były długie, a dół stroju był rozcięty na szerokie pasy. Pod spodem zaznaczono spodnie. Obok rysunku zakolorowano kawałek kartki bordowym kolorem, a ktoś dopisał skóra.

— Niech zgadnę, to projekt Sahira — zapytała z uniesioną brwią.

— Tak, ale sądzę, że jest świetny — odparł. — Będziesz dobrze widoczna na tle naszych czarnych zbroi.

— Trzeba było biały kolor wybrać — rzuciła pod nosem.

Rodriguez wszedł do pomieszczenia, niosąc pod pachą małą skrzynię i zwoje. Spojrzał się na Reginę spod zmróżonych oczu, oglądając ją z każdej strony. Miał oliwkową karnację oraz dokładnie przystrzyżoną brodę.

— Idealna — powiedział z mocnym akcentem. — Sylwetka, na której moje kreacje prezentowałyby się perfecto.

Regina stała bez wyrazu. Nie miała nastroju na takie zabawy.

— Czy ktoś wie, czy to urośnie w ciągu tygodnia? — Rodriguez spojrzał na nich poważnie.

Pytanie mężczyzny rozbawiło nawet Reginę, która parskła śmiechem.

— Ten medyk...?

— Louis — podpowiedział Jonathan.

— Louis stwierdził, że jest to okres, w którym brzuch będzie nagle rósł, ale wątpię, że w ciągu tygodnia zmieni się znacząco.

Rodriguez przytaknął i złapał za miarę. Podszedł do niej, biorąc każdy wymiar ciała. Robił to bardzo dokładnie, mierząc każdą część kilka razy. Taka mozolna praca ją irytowała. Jakby w ciągu tych paru chwil miała przytyć lub schudnąć. Mimo wszystko wiedziała, że to profesjonalista, który odwali kawał dobrej roboty.

— Tego nie zakryję dobrze. — Wskazał na jej brzuch, a po chwili spojrzał na nich, jakby przypomniał sobie o nie wyłączonym żelazku. — Mam pomysł!

Wrzasnął i rzucił się w stronę biurka, na którym leżał przede wszystkim szkic. Regina odsunęła się z jego drogi zdziwiona reakcją. Nachyliła się, żeby zobaczyć co zmienia, ale jedynie dodał pewien element. Dorysował odpinany tył, który zmienił pierwowzór. Teraz wyglądało to na suknię balową.

— Jestem pod wrażeniem — powiedziała, ale mężczyzna był chyba pewny swoich umiejętności, bo jedynie kiwnął głową.

Bez żadnego uprzedzenia do pokoju wszedł jeden z towarzyszy Jonathana.

— Esme przysłała wiadomość, że wybiera się na zamek, a Alex potwierdził, że większość osób jest w zachodnim skrzydle.

— Co tak późno? — rzucił gniewnie i odwrócił się do Reginy. — Jak bardzo dobrze znasz zamek?

— Znam każde tajne przejście — odparła sprawnie.

— A wiesz gdzie jest księga zaklęć zakazanych?

— Zależy która.

— Ta najstarsza, którą podobno zamurowano w pewnej komnacie.

— Nie zamurowano, a jedynie schowano pod jedną cegłą, bo księga jest wielkości dłoni — poprawiła go. — To ja ją tam schowałam.

Jonathan spojrzał się na nią zaskoczony.

— Musisz coś zrobić — powiedział uważnie. — Jako jedna z nielicznych kobiet tutaj znasz zamek, a musimy zdobyć tą księgę. Marat mówi, że zawiera potrzebne zaklęcia, żeby złamać ewentualne bariery, które rzuci Nikodem. Jak wiemy może dysponować starożytnymi pułapkami.

Regina udała się wraz z mężczyznami w stronę pokoju obrad. Było już w nim wiele osób. Jedni stali przy mapie, wbijając pinezki, a inni dyskutowali zaciekle.

— Sprawa ma się tak: Esme to jedna z azjatyckich sprzedawczyń, która dostarcza z siostrą różne zioła. Pomoże nam dostać się na zamek, ale pójść z nią może jedynie kobieta. Udasz się do tej komnaty i weźmiesz z niej książkę. Wrócisz z Esme do powozu, a Derek poczeka na ciebie za murami.

Regina starała się zapamiętać słowa Jonathana, który mówił zbyt szybko.

— Mogą mnie rozpoznać — powiedziała pełna wątpliwości.

— Wiem, ale one wywodzą się z kultury, która nakazuje kobietom zakrywania całej twarzy z wyjątkiem oczu. Nikt cię nie rozpozna, a Rodriguez zadba o to.

***
Nim się obejrzała, stała ubrana w długą, ciemną szatę, która zakrywała ją niemal całą. Krawiec używając kosmetyków, nadał jej twarzy starości.  Dorobił gdzieniegdzie zmarszczek i plam, mimo że miał do popisu jedynie obszar wokół oczu. Sądziła, że to nie wystarczy, ale Jonathan zapewnił ją, że to się uda. Wszystko działo się za szybko.

Regina napawała się świeżym powietrzem, gdy wielki powóz podjechał. Drzwi otworzył Derek, przypominając jej, gdzie się spotkają. Brunetka weszła do środka, siadając na wolnym miejscu. Naprzeciw niej siedziała już inna kobieta. Była ubrana w podobne ciuchy. Regina nie widziała jej twarzy, więc poczuła się nieswojo, ale nie patrzyło się jej źle z oczu. Zmarszczki w kącikach oczy wskazywały na jej wiek, ale nie zdziwiłaby się, gdyby pojawiły się wyłącznie z powodu stresu.

— Witaj, czyli to ty jesteś naszą przywódczynią — powiedziała niskim głosem.

— Tak się przyjęło, ale nie czuję się nią. — Kobieta zacmokała.

— To źle, bo nie możesz być kimś wielkim, nie czując się nim — odparła poważnie. — Dalej wzbudzasz szacunek, a co dopiero strach. Tak trzymaj.

— Nie wiem, czy to dobrze.

— W mojej ojczyźnie jest inaczej niż tu — powiedziała szeptem, jakby samo wspomnienie wywołało u niej mieszane uczucia. — Władza to coś więcej. Gdy władca jest jak jego poddani, to jest nikim. Korona to tylko biżuteria.

Regina czuła się dziwnie, słysząc to. Kobieta musiała być z naprawdę daleka lub z innego świata. Zaczarowany Las gościł różnych ludzi, a Esme do nich należała. Kontrastowała na tle rodowitych mieszkańców, którzy mieli inne spojrzenie na świat.

— Jak długo tu handlujesz?

— Odkąd Leopold mnie zatrudnił — powiedziała z dumą. — Wszystko się zmienia, ale ja nigdy.

— Czyli służyłaś i mi?

— Owszem.

Wyboista droga dała się w znaki. Esme wyciągnęła z koszyka niewielką rzecz, która okazała się jakimś symbolem. Nachyliła się do niej, przypinając go nad piersią.

— Strażnik zdecyduje o powodzeniu twojego zadania. Moja siostra i ja zawsze nosimy nasze znaki, które nam przewodzą. Przez ten cały czas zaobserwowałam, że strażnik ma fotograficzną pamięć. Nie ściągnie nam nakryć, ale ma takie prawo. Rozpoznaje nas jedynie po tych przypinkach, choć robi to nieświadomie.

Powóz zatrzymał się nagle. Regina musiała zaprzeć się nogami, żeby nie upaść na kosze pełne przypraw. Ktoś zapukał w szybkę, a Esme bez zwłoki otworzyła ją. Wspomniany strażnik wsunął głowę do środka i rzucił spojrzeniem na wnętrze. Faktycznie spojrzał na przypinki i machnął dłonią do swojego współpracownika, który pozwolił woźnicy jechać dalej.

— Spotkamy się za maksymalnie dziesięć minut — powiedziała dokładnie, chcąc, żeby Regina zapamiętała to dobrze. — W razie czego pójdę za tobą, ale tylko wtedy, gdy rozłożę wcześniej towar. Strażnik pilnuje czasu, a po jego upływie nie będę mogła na ciebie czekać.

Brunetka wzięła głęboki wdech. Powóz ponownie stanął. Regina chwyciła za kosz i niemal wyskoczyła ze środka. Weszła do dobrze znanej jej kuchni i położyła przyprawy na stole. Nikt nie zwrócił na niej uwagi, więc wyminęła sprzątaczkę, udając się w stronę pierwszego przejścia. Było od wieków nie używane, bo schody groziły zawaleniem. Regina z uwagą wspinała się po stopniach, wychodząc po chwili na korytarz odpowiedniego skrzydła.

Wiedziała, że w każdej chwili może ich zobaczyć. Były tu bardziej pokoje gościnne, ale można tym korytarzem dostać się również na inne skrzydło, więc było to prawdopodobne. Zastanawiała się, jak mogłaby zareagować. Gdyby szedł tędy Henry z pewnością by nie wytrzymała.

Niestety korytarz był kompletnie pusty. Nawet nie stała tu straż. Doszła do odpowiednich drzwi, a te były otwarte, więc weszła do środka. Uniosła brew ze zdziwienia, bo ktoś tu pomieszkiwał. Łóżko nie było zasłane równo, a czyjś łuk stał oparty o ścianę. Reginę zamurowało, gdy zorientowała się, że musiał on należeć do Robina. Nabrała tej pewności, gdy otworzyła szafę. Rozpoznała ubrania Łucznika. Nie mogła się powstrzymać i sięgnęła po jego koszulę. Łzy zebrały się w jej oczach, ale nie mogła pozwolić im spłynąć. Koszula była nasiąknięta perfumami Robina, które kochała. Odłożyła ją z powrotem do szafy, przypominając sobie po co tu jest. Czas leciał nieubłaganie. Odsunęła wykładzinę i zaczęła szukać odpowiedniej cegły. Podwadziła jedną z nich, wyciągając ją z podłogi. Wsunęła rękę, a następnie chwyciła za niewielką książkę. Otrzepała ją z kurzu i schowała pod szatą. Ogarnęła podłogę, chcąc wyjść, ale zatrzymała się. Na biurku stał kałamarz z nietkniętym piórem, a obok stos kartek. Regina zagryzła wargę. Musiała to zrobić. Chciała napisać wiadomość Robinowi, choć nie wiedziała jaką. Wiedziała, że łamie obietnicę, ale byłaby zła na siebie, że nie spróbowała. Sięgnęła po pióro, zamaczając jego końcówkę w atramencie. Zaczęła pisać imię ukochanego, ale wtedy usłyszała odgłos kroków. Podskoczyła i niefortunnie strąciła dłonią kałamarz. Czarna ciecz rozlała się wokół, plamiąc kartkę i ręce Reginy. Było już za późno na jakiekolwiek sprzątanie, więc uchyliła okno, żeby wyglądało to na wypadek. Kroki na szczęście oddalały się, więc weszła na korytarz i jakby nigdy nic wróciła do Esme, która czekała na nią, oparta o framugę drzwi.

Nie była zła, bo spróbowała, ale poczuła gniew z tego powodu, że się jej nie udało, choć zmieniał się on z powrotem w żal i tęsknotę.

Seguir leyendo

También te gustarán

12.6K 865 99
Dzieciaki państwa Malfoy, Potter, Nott, Zabini oraz Finnigan, mają zaszczyt przedstawić SWOJĄ HISTORIĘ! 💚 9.01.2023
12K 419 29
Lydia Halldess to dziewczyna o zepsutym sercu. Poznaje chłopaka, który jest taki sam. Czy to dobre połączenie?
20.9K 3.6K 22
Czarodzieje z Wielkiej Brytanii rzadko nawiązywali kontakt z innymi krajami. Nie interesowało ich zbytnio, co działo się za ich granicami, ale to się...
883 107 11
Jeden wielki chaos, ale ta rodzina jest do tego przyzwyczajona. Teraz czas, by i czytelnicy się do nich przyzwyczaili. Nie mogłam zostawić tej zakręc...