kings and queens |oneshoty|

By Andrzejowiskjoo

1.1K 42 66

〖hashimada✧obirin✧narusasu✧OOC✧OC✧komedia〗 Zbiór one-shotów i crossoverów związanych z fikcyjnym universum A... More

Nie ma to jak ślub
Hokage na wolności
Harem po Piccolo
Banana Milk Babodul
Świece, Honor, Rabarbar [Święta 2020]
Do trzech razy sztuka! [Wielkanoc 2022]

Jak poznałem harem swojej matki [święta 2019]

56 4 0
By Andrzejowiskjoo

Grudzień – Święta pomału witają się z Konohą, Amegakure, Kryjówką Akatsuki... Tym razem [y/n] odpuściła sobie namawianie lidera do spędzenia tego czasu w jej rodzinnych stronach, postanawiając zostać z ekipą Brzasku. Dawno nie było jej w szeregach organizacji, zniknęła po którymś nieokreślonym ślubie.

Oto powrót po latach, liczący się z wielkim zdziwieniem – odsłoniętą twarzą Obita oraz nowymi członkami. Mowa tu oczywiście o Tatsuo i Fumi. Ciekawe, czy Uzumaki wie o haremie autorki...

Mniejsza o to! Święta zapowiadały się dziwnie spokojne. To oznaczało, że wydarzy się coś dziwnego. Zawsze tak jest, [y/n] do tego przywykła. W końcu, przy stole powinno zostawiać się jeden talerz, a nie prawie dwadzieścia...!

Ale kogo obchodzą wolne miejsca w momencie, gdy baza nie jest nawet udekorowana, potrawy nie gotowe, a Zetsu porywa choinkę? Do tego Hidan wraz z Deidarą przetrząsają prezenty!! I coś chyba stłukli...

Ktoś musiał ogarnąć ekipę, a tym kimś okazał się Hashirama, który wpadł przez drzwi machając przy tym pomponem na końcu czapki Mikołaja. Zaraz za nim przywlókł się Madara w swoim standardowym, błyszczącym stroju choinki.

-A co wy tu znowu robicie? –Kakuzu, mający już w kompletnym poważaniu to, co dzieje się naokoło, podniósł wzrok z gazety –Po ostatnim bananowo-mlecznym incydencie z kominkiem już nie zapraszamy was na Święta i dobrze o tym wiecie...

-No jak to, co? –Uśmiechnął się – Słyszałem od własnego szwagra, że pojawi się Angelharem, więc wypadałoby przyjść! Przy okazji, macie tu niezły Meksyk, trzeba to ogarnąć...

-Przepraszam, jaki znowu harem? – Tatsuo momentalnie wybiegł z kuchni, trzymając w rękach słoik marmolady i łyżkę – Mojej matki w to nie mieszajcie! – „Starsi" Akatsukowicze spojrzeli po sobie, po czym zakłopotana autorka włączyła Zetsu-odkurzacz, by zakłócić niezręczną ciszę i przy okazji posprzątać po Hidanie i Deidarze.

-... – Oto wymowna cisza Hashiramy, który zakłopotany kombinował jak ubrać w słowa świąteczną nowinę, czy radosną dla młodego Uzumakiego czy nie, to już kwestia perspektywy.

W międzyczasie Czerwonowłosy mordował przybyszów wzrokiem, a Mada zza ramienia męża mordował wzrokiem czerwonowłosego w odwecie za mordowanie ich wzrokiem.

Kakuzu przyłączył się do przyjaciela jego córki i również mordował gości wzrokiem, choć to już z innego powodu.
Dei szarpał się z Hidanem, który szarpał się z Zetsukurzaczem, a tajemnicza istotka o ciemnych włosach przemknęła po pokoju z opakowanym kolorowo pudełkiem.

Któż inny mógł ich uratować, jak nie przybyła anioł papieru toaletowego z dużym, skaczącym we wszystkie strony workiem, z którego wydobywały się jęki, warknięcia i podobne dziwne odgłosy. Wszyscy w pokoju od razu zwrócili na nią uwagę, no może nie wszyscy.

-K-Konan!! – Zaczął radośnie Hashi, – Jeżeli dobrze pamiętam, ty również byłaś w Ang..., – Lecz niedane mu było skończyć, gdyż z worka przyniesionego przez niebieskowłosą wypadł Tobirama


-Co do k***y?! – Pierwszy odezwał się... Wszyscy dobrze wiemy, kto, przez co jegomość oberwał po głowie z gazety od Kakuzu.

-Konan..., Co to ma znaczyć? – Zapytała niepewnie Fumi, która stała w pomieszczeniu zwanym centrum chaosu już dobre kilka minut, –Kto to tak właściwie jest?

-Tobirama! –Zdziwiła się Angel. Białowłosy Senju rozejrzał się, zawieszając wzrok na Tatsuo i dwójce Momochi –Nie jesteś Angelowym Tobirem, prawda?

-Znowu... -przybił sobie piątkę z czołem –Znowu złe uniwersum... Jak znam życie, zaraz pojawi się tu—z trzymanego przez anielicę wora nagle wyskoczyła, nie kto inny jak MASI! Przygniatając drugą połowę własnego statku...

-WESOŁYCH ŚWIĄT ANGELVERSUM!!! – Zakrzyknęła MASI, dalej zgniatając Tobira, który już żałował pomyłki – To? Gdzie moje ukochane Haremiki? – Zapytała energicznie podnosząc się z białowłosego i rozglądając po kryjówce – Specjalnie wkręciłam Tobira żeby z wami poświętować.

-TO BYŁAŚ TY?!

-Ta... – Mruknęła zażenowana – Przy okazji, Mada, nie otwieraj szafy – Zwróciła się do niego mrugając porozumiewawczo, przez co niektórzy obecni przełknęli ślinę w lęku. Dosłownie po wypowiedzeniu swojej kwestii, Masi została zaatakowana pewnym spojrzeniem szarych oczu.

-C-co? – Zwróciła się do posiadaczki oczu, Tobir za to już planował, od czego zacznie sprzątanie, dzwonił nawet do ekipy sprzątającej.

-Młody jeszcze o niczym nie wie... -powiedziała cicho autorka, lecz jednak jej syn ją usłyszał

-Chwila, młody to ja, prawda? – odstawił pusty już słoik na szafkę obok – Czego ja nie wiem?! Jestem adoptowany, czy coś?! Mam jakieś rodzeństwo?!

-Idziesz trochę w drugą stronę—Deidara oberwał od Sasoriego łokciem w brzuch–Dobra, już nic nie mówię...

-Zobaczysz, jak będzie pora otwierania prezentów! – Angel chwyciła za miotłę, celując kijem w Tatsuo –Kaziu, daj łaskawie klucze do piwnicy.

-Ja ich nie mam. –Wzruszył ramionami

-Jak to nie masz? Ty zawsze je miałeś...

-No nie mam.

-To kto ma? –Przeleciała wzrokiem po wszystkich obecnych, na końcu zatrzymując się na drugiej autorce -...Masi Holmes?

-Oto reaktywowanie Masi Holmesa i jej towarzysza Doktora Angelsona!! – Błyskawicznie założyła berecik i wepchnęła Angel fajkę.

-Wypiła przed wyjściem mleko... – Wyjaśnił zażenowany Tobirama wyrywając autorce z fajką miotłę i zaczynając sprzątać.

-Huh? – Mruknął Sasori – To MASI ma mleko bananowe?! GDZIE? – Gdy Akasuna rzucił się na Masi Holmesa, w trakcie lotu oberwał od Tobira miotłą, którą również go przygniótł, patrząc na delikwenta jak na Uchihów.

-Jakie mleko? – Zapytał niewinnie, aczkolwiek podejrzliwie młodzian, który został poklepany po ramieniu przez lidera

-Nie wnikaj, dla ciebie jeszcze na to za wcześnie.

-A temu co? – Zapytała Masik podchodząc z lupą do sprawcy zamieszania, wskazując przy tym na niego, a ten zaczął wyrywać się Tobiramie.

-Hmm... -Angelson przyjrzała się haremowiczowi – To może być tylko jedno!–przerwała, by zrobić napięcie, które tak naprawdę wcale żadnego zenitu nie sięgało – Niedobór mleka bananowego!

-Co?! –Zza paprotki gdzieś w kącie wyłonił się Kisame, jakby niczym Zetsu wyrósł z podłogi – A ja też mogę to mieć?

-Co to za śmieszne pytanie? –Itachi kubek kakao na stoliku –Czy JA mogę to mieć?

-Ty się nie odzywaj, ja też mogę na to cierpieć! –Pein skrzyżował ręce na piersi –Konan też!

-Nie rozumiem –Tatsuo złapał się za głowę, –Dlaczego przejmujecie się jakimś mlekiem? –Szok. To jedyne słowo, jakie opisywało twarze wszystkich zgromadzonych

-Zdrajca jest wśród nas! –Krzyknął..., po czym zaczął gonić młodego Akatsucza. Autorki wymieniły spojrzenia

-To jak, szukamy tych kluczy? –Zapytała Angelson, na co Masi Holmes przytaknęła

-Zasugerowałabym sprawdzenie pudełka na klucze, ale zgaduję, że Kakuzu by takowej nie pozwolił kupić, więc... – Masi Holmes chodziła w kółko, wszystko przeglądając lupą. Zastanowiła się krótko oglądając jakiś dzban w Obitobirenifery – Sprawdźmy może kuwetę Zetsu? Lub skarpetki Hidana! Jak czegoś szukam to zawsze jest to w skarpetkach najbardziej zboczonego lokatora! – Energicznie odwróciła się do Angel, przy czym przypadkowo strąciła wcześniej oglądany dzbanek. Jakże wielkim szokiem dla autorek było to, co znajdowało się w środku nieistniejącej już porcelany. Okazało się, bowiem, że w nim były poszukiwane klucze, które od razu dopadł Orochimaru i zwiał w nikomu nieznanym miejscu.

-Co on tu—Angel wyrwała Tobirowi miotłę, przez co nie dokończył on zdania. Rzuciła się w pogoń za wężem, zaraz za nią Masi

-Zapowiada się zaj*bisty powrót hare—wszyscy-wiemy-komu również niedane było dokończyć, ponieważ oberwał od skarbnika po głowie

~~*~~

-Pokaż się zmoro nieczysta! –Krzyknęła jedna z autorek, wymachując miotłą

-Może powinnyśmy jednak poszukać w buszu? –Zapytała druga autorka

-W buszu?

-No w buszu.

-Hmm... wolę w pustyni, niż w puszczy, podzię—spojrzała na kraki –kowałabym... - Zamachnęła się i uderzyła w bezbronną roślinkę, pod którą chował się nie kto inny jak splątany własnymi kończynami Kabuto!

-J-jak on tam się niby zmieścił...? – Stęknęła Masi załamana widokiem związanych w kokardkę kończyn okularnika, od których już ją kości bolały – Myślałam, że tylko Hidan po mleku jest zdolny do takich wygibasów – Nie mogąc się powstrzymać, kobieta podeszła do czterookiego otwierając czarnego markera i przystawiając mu do czoła złośliwie przy tym chichocząc – Dołączasz się Angel? – Zapytała, wyciągając z kieszeni drugiego markera.

-Pytanie! –Chwyciła narzędzie zbrodni, po czym obie głupio chichrając się mazały po twarzy przydupasa Orochimaru

–Może wypadałoby zrobić mu jakieś przesłuchanie?

-Wołać Obitę?

-Hmm... Obejdzie się bez niego... Kazika mamy bliżej!

Nie minęło piętnaście minut, a odkneblowany już Kabuto wisiał nad wodospadem na czarnych, grubych niciach Kazika. I nawet obyło się bez lampy!

Tym razem to MASI postanowiła wcielić się w złego glinę, w końcu ostatnio nie miała takiej możliwości przez pewne nieporozumienie.

Wyglądało jednak na to, że Angel również wcieliła się w "tego złego"

-Więc, gadaj!! Gdzie ON jest? – Wrzasnęła Masi rysując okularnikowi błyskawicę na czole – Jak nie odpowiesz, twoja twarz będzie składać się w całości z guzów i rysunków markerem!!!

Autorka z haremem za to z miłą chęcią przygotowywała rekwizyty, na których widok nawet Kakuza przeszedł dreszcz.

-A-ale, kto? – Załkał w panice przesłuchiwany – Nawet nie wiem, o co wam chodzi!

-Angel! On nie chce mówić!! – Uderzyła chłopaka markerem w oko – Wyjmij krwiopijcę 220!!

-K-krwiopijcę 220?! – Wrzasnął czyiś spanikowany głos zza ściany.

-Tak właśnie! –Srebrnowłosa uśmiechnęła się w swój sadystyczny sposób, wyjmując „Krwiopijcę 220" z walizki –Przykro mi, po tym się już nie pozbierasz..., Więc lepiej powiedz, gdzie on jest, jeśli nie chcesz, bym cię tym potraktowała.

-Nie! Nie chcę! A-ale kim „on" jest?! –Chłopak o podobnym kolorze włosów był naprawdę bliski płaczu –Weźcie ode mnie tą psychopatkę! –Krzyknął

-A był taki chętny do haremu...

-Nie jestem psychopatką... -przybliżyła się –A ty nie jesteś chętny do odpowiedzenia mi na pytanie...

-Ale... ale ja naprawdę nie wiem, kim „on" jest...

-Łżesz! Dzwonie po Zabuzę, może mi miecz pożyczy! –Angel już sięgała do kieszeni, lecz rzucony przez ścianę Hidan szybko wytrącił jej z ręki telefon i roztrzaskał się o znokautowanego już Kabuto.

-O ty łajzo!! – Warknęła na niego brązowowłosa – Zemdlałeś nam przesłuchiwanego!!

-I zniszczyłeś mi telefon!!

-A mi ścianę!!

To definitywnie znaczyło dla Hidana stan bliski śmierci, bo samej śmierci osiągnąć nie mógł.

Cała trójka miała się już na niego rzucić, a tu magle z sufitu na śpiącego Kabuto i przeklinającego Hidana spadł Orochimaru duszony przez Saska, a w dziurce w uchu miał klucze.

-F-fuj... – Jęknęła na ten widok jedna z autorek, którą przeszedł odruch wymiotny. Powoli chwyciła sam brzeg zawieszki od klucza przypominającą mieszankę rosomaka i morświna, wyciągając go –Czy mamy w walizce coś do dezynfekcji?

-Ale na klucze czy na Kurde Ssaja? –Uchiha prychnął na słowa drugiej autorki, kopiąc jeszcze leżącą trójcę

-Więcej was matka nie miała? Każdy musi coś tu psuć?! –Kakuzu podszedł do gromadki

-Przysłała mnie Karo –otrzepał się z tynku, ignorując mężczyznę. Wyciągnął, niby znikąd, kartonowe pudło – Przyniosłem lampki choinkowe.

-To dziwnie miłe z twojej strony, emosku –Angel odebrała paczkę – Naruta też przyjdzie? Kazoo, trzeba kupić większy stół, na przyszłość.

-Naruto dobrze działa na Kurde Ssaja! – Masi odrzuciła berecik z głowy, podeszła do chłopaka i poklepała go wolną ręką po plecach, na co ten wlepiał na nią morderczo sharingały, zarówno przez nazwanie go jego jak nic prawdziwym imieniem, jak i za klepanie po nerkach – A tera szybko zdezynfekujmy klucze i rękę, bo chyba zaraz odpadnie!! – Pospieszyła w panice.

-A Emo?

-Jego też!

Angel wzięła Sasa pod pachę i wraz z MASI i kluczami wybiegły do szopy, gdzie miały zdobyć pomoc na odpadającą rękę, topniejące klucze i wyrywającego się Ssaja.

W tym czasie Kakuzu postanowił dość brutalnie zająć się pozostawioną w pokoju trójką.

-Szybko! Podaj mi antywężoinator! –Krzyknęła do syna, który tylko próbował czytać książkę

-Mam podać ci, co? –Zmarszczył brwi

-Zero pożytku masz z tego syna –Uchihaha przewrócił oczami, patrząc, jak autorka sama sięga po jakąś buteleczkę, której zawartość po chwili spływała zarówno z niego, jak i z kluczy, wodospadami –I pomyśleć, że to mój bratanek...

-Chwila, co. –Sasek został uderzony w głowę jednocześnie przez obie autorki

-On jeszcze nie wie, idioto!

-Powtórzę: Nie wiem, czego?!

-Również powtórzę: Dowiesz się, gdy nadejdzie czas otwierania prezentów!

-A teraz nadszedł czas otworzyć piwnicę!! – Zakrzyknęła MASI wystrzeliwując ręką nad siebie, czym znokautowała Sasuke – Ojjj... Młody, zajmiesz się nim? – Zapytała wskazując to na czerwonowłosego, to na leżącego Uchihę – W razie co, to chętnie podrzucę ci markera – Puściła mu oczko.

Autorki puściły się biegiem w stronę piwnicy, dumnie dzierżąc klucze z puszystym breloczkiem przypominającym owcę, zostawiając Uzumakiego mażącego po twarzy swojego (jak wkrótce miał się oficjalnie dowiedzieć) wujka. Oczywiście, do samego końca opowiadania wszystko mogłoby iść gładko, jak po patelni, na której dopiero, co stopiło się masełko, lecz w końcu mówimy tu o Angel i Masi, prawda? Przed dziewczynami coś wybuchło, przez co te gwałtownie zatrzymały się. Klucze poleciały w górę, by zostać porwane przez podejrzanie znajomą żabę.

Przed twarzami autorek wpatrzonych w znikającą żabę, walnął o ziemię bombowy blondyn, a w dziurze w ścianie, którą zrobił wcześniejszy wybuch, stał Itachi, który wrzeszczał na prawdopodobnie nieprzytomnego chłopaka.

-Co do jasnej?! – Pisnęła MASI, wtem z sufitu wyleciał tynk na Deia, a wraz z resztkami sufitu Tobirama wgnieciony w podłogę przez Madarę, a na nich Sasori tłuczący ich miotłą, a to wszytko w akompaniamencie krzyków Hashiramy i jęków Deidary.
Angel wraz z Masi patrzyły na to z boku dość zszokowane zajściem.

Ostatecznie Angel wydała z siebie dźwięk przypominający odgłosy godowe indyka, co zwróciło uwagę awanturników. Madara zakrztusił się śliną, Sasori wystrzelił w autorki z kawałków tynku, a Tobir próbował wstać, ale coś mu nie wyszło, czym jeszcze bardziej zgniótł bombowego artystę i zwalił z piramidy idiotów Madę.

-Ktoś mi tu wytłumaczy, o co chodzi? –Zapytała, odbierając Sasoriemu miotłę, wskazując jej kijem kolejno na wszystkich po kolei

-Ten palant –Itachi wskazał na resztki blondyna –niby „przypadkowo" uwolnił wszystkie płazy, jakie w posiadaniu miał Hidan. Te małe upiory zaś wdarły się do Sasoriego wywołując przy tym plagę. Kilka wplątało się we włosy Madary, Hashirama zaczął panikować, a że Tobirama akurat przycinał gałązki choinki, również „przypadkowo" trochę mu je podciął. Wszyscy wyjątkowo wkurzeni na Deidarę, obwiniając go o całe zamieszanie, zaczęli go gonić, a ten, jak widać, wysadził mój pokój w powietrze.

Niby owe zajście nie było niczym nowym znanej nam zresztą ekipy, jednak MASI stała wielce zszokowana zajściem. Ledwie wykrztusiła z siebie tylko jedne pytanie:

-To Hidan ma płazy?! – Dokładnie to zapytanie przewracało się w głowie Hashiramy, Itachiego i Angel, Tobirama wraz z Sasorim i Deidarą zapewne przywaliliby sobie piątkę z czołem, jednak każdy z nich niespecjalnie miał tą możliwość.

-Skądże znowu – Zakpił Madara, który zdążył już złapać oddech i teraz siedział w kącie jak obrażone dziecko – Postanowiły na "hurra" wpaść mu do pokoju i zamknąć się w akwariach, bo tak, bo magia moich urodzin! – Warkną naciskając na ostatnie słowo.

-To ty masz urodziny?! – Niebieskooka wciągnęła gwałtownie powietrze w głębokim szoku, – Czemu żeś nic nie mówił? Czapeczki byśmy ci kupili! Ile to już? 150 lat? – Uchiha jubilat spojrzał na autorkę morderczym blaskiem sharingał, które z pewnością mogłyby zabijać, Angel za to cicho zachichotała. Madara od razu na nią skoczył próbując udusić tynkiem i coś wrzeszcząc.

-To jak? Ogarniamy tej bajzel, czy olewamy tych frajerów i zaczynamy pełny dynamiki oraz niesamowicie niebezpieczny pościg za kluczami? – Angel klepnęła Masikową po ramieniu, gdy jakoś wyrwała się z łapsk jeżowatego.

Odpowiedź była oczywista.

~~*~~

Przynajmniej dla autorek, ponieważ zarówno Deidara jak i jego szwagier Itachi za książki ero-sennina nie wiedzieli, co robią w krzakach, poubierani i pomalowani jakby szli na wojnę, z siatką na motyle w rękach sharinganowca i durszlakiem na blond-czuprynie. Przyglądali się niezrozumiale to szarookiej, która przy użyciu lornetki rozglądała się na lewo i prawo, to szatynce, która próbowała namierzyć płaza pseudo-radarem.

-Czy my jesteśmy jedynymi normalnymi w tym towarzystwie? –Niebieskooki podniósł brwi

-Masz na myśli tylko mnie, w końcu ty jesteś artystą. –Skrzyżował ręce na piersi, nie żałując ani słowa.

Przyszywany Uchiha bez rodowodu rzucił się na tego legitnego sharingałca, potykając się przy tym o dość sporej grubości linkę. Ta oplotła jego kostkę, przez co akatsucz wyemigrował wysoko na drzewo, dyndając na sznurku, niby szyszka. Haremowiczka parsknęła pod nosem, za to Masi jawnie turlała się ze śmiechu wraz z żabą, która powoli dusiła się z rozbawienia.

Skąd ta żaba się tam wzięła? Jashin wie.

Nikt z zgromadzonych jednak nie zwrócił na nią uwagi, bowiem Deidara wraz z Itachim zaczęli się szarpać podczas Deiowego robienia za bombkę.

-Nie włosy!! Nie włosy mówię un!!!

-Więc weź rękę z mojego oka!!

-To wyłącz te obrzydliwe oczy!

Angel robiła mężczyznom zdjęcia, śmiejąc się przy tym cicho, podczas gdy płaz towarzyszący Masik zaczął ją poklepywać po plecach, gdy ta zakrztusiła się powietrzem.

-Dzięki stary – Mruknęła łapiąc oddech, wtem coś do niej dotarło. Szybko chwyciła oślizgłe zwierzę, zapominając o dziwnie lepiącym śluzie –O fuj, zobacz, złapałam żabę.

-To ta? –Autorka wzruszyła ramionami –To, co my mamy zrobić? Zmusić ją do wyplucia kluczy, czy może...

-Chyba... chyba nie chcesz powtórzyć tego, co kiedyś... -„Budyń" przytaknęła, wiszący nad nią akatsucze skrzywili się znacznie –O nie!

-O tak! –Jej oczy zabłysnęły niebezpiecznie znajomymi iskrami, a sama kobieta wystrzeliła jak z procy w kierunku Kryjówki –Chodź! Trzeba skołować Tobiramę! –Szatynka przytaknęła, z płazem w ręku pędząc za Angel

-Hej, a my?! –Krzyknął Deidara, wzdychając z rezygnacją

Możemy chyba pominąć, że za nimi z krzaków wyłonił się Orochimaru, oblizujący się jakby miał na sobie makijaż z lukru?

Świetnie!! Bo nawet nie mamy na to czasu!

-Tobir, gdzie cię wiatr niesie? – Krzyknęła MASI rozglądając się za Senju młodszym.

Autorki zrobiły sobie małą przerwę, gdyż, ponieważ, bo, dlatego, iż, bowiem MASI ma, a raczej nie ma kondycji i krótko po rozpoczęciu biegu padła twarzą na murawę i torsem na gada, przez co ten teraz miał na plecach wyraźny ślad klucza zabarwiony na fioletowo i minę uchlanego Hidana.

Na dobrą sprawę, odbiegły wystarczająco daleko, aby zgubić z horyzontu Deia i Itę, na tą gorszą pobiegły w złą stronę i zgubiły się gdzieś w lesie i to głównie przez złego nawigatora w postaci zielonej istoty połykającej klucze i nie, nie mam na myśli Kabuto.

Czemu słuchały żaby? Bo gadała głosem nawigatora z GPS, każdy by takiego posłuchał!

Cóż, mogłyby wznowić bieg, ale ani jedna, ani druga tak naprawdę nie wiedziały, co to znaczy mieć kondycję, co przyznała sama Angel.

Nagle olśniło budyniową autorkę, która siedząc na pniu i przypominając sobie wszystkie śluby oraz sławetny notes siwego Senju, wpadła na diabelny plan, do którego wykonania potrzebowała jednak współpracy drugiej autorki.

~~*~~

-Nie łam się, Tobir! –Westchnęła Budyń, przechodząc obok leżącego na ziemi, wstrzymującego łzy Senju, kurczowo trzymającego przy piersi swój notatnik. Co mu się stało? No cóż, ciekawa historia, w której udział brały notatnik, pterodaktyl, głośniki, kabel od telewizora, łyżka i pomarańcza..., Ale nie mamy teraz na to czasu! Trzeba otworzyć piwnicę!

Autorki pobiegły z lekko lepiącym się kluczem pod drzwi, po czym zaczęły kręcić nim na wszystkie strony, próbując dostać się do środka. Angel w końcu wściekła się i kopnęła w drewnianą deskę, z zamiarem wyważenia ich z zawiasów. Jednak, że były one bardzo stare... zrobiła w nich dziurę.

-Oj. –Powiedziała, wymieniając się spojrzeniami z Masikową –Noga mi chyba utknęła.

Nagle zza rogu wyłonił się Sasori trzymając wałek opleciony lampkami Madainki i krzycząc coś o mleku bananowym na autorki.

Dzika marionetka z bitą śmietaną w ustach ruszyła na autorki, które w panice zaczynały szarpać się z drzwiami.

-NIEEE!! TOBIRRR!! RAAATUJ! – Zaczynała głośno panikować Masi – Jjja nje chczę jeszcze umjerać!! – Lamentowała, gdy Sasori zaczął się zbliżać, aż tu nagle coś podłużnego oraz drewnianego zniszczyło ścianę odgradzającą piwnicę i walnęło w Sasoriego, unieszkodliwiając go.

-Jak raz się na coś staruch przydał – Stanął w dziurze w ścianie wybawiciel Autorek, a był to Tenzo, w tym czasie Minato podbiegł do Angel i zaczął pomagać jej w uwolnieniu nogi. -H-H-Harem!!

-No proszę –zaczęła Andrzej –Ciebie się tu akurat nie spodziewałam. –Druga autorka wbiegła do Akatsuczej piwnicy, niesprawnie przeskakując przez resztki ściany, która zarobiła o ogromną dziurę. Po pozbyciu się kawałka drewna z nogi pobiegła za nią.

-Gdzie są ozdoby? –Zapytała

-Powinny być gdzieś daleko, daleko w głąb piwnicy, zawsze są na samym końcu...

-Znowu zostałem olany i zapomniany... -mruknął do siebie drewniany ninja piwnicowy

-Więc po ozdoby!! – Brązowowłosa wystrzeliła pięść w górę – Ekipa!! W drrrrogę!! – Ruszyła dziarskim chodem w głąb podziemnego pomieszczenia.

Minato krótko spojrzał na Angel, która ruszyła za MASI. Ojciec Naruta oczywiście podążył za nią w ciszy, bo w końcu hierarchia w Haremie obowiązuje.

-Swoją drogą..., Kim był tamten gość? – Zapytała brązowowłosa, podczas rozglądania się za ozdobami, napotykając wzrokiem, co jakiś czas puste kartony z mlekiem – Chyba go skądś kojarzę... To nie ten typ od robali?

-Wiesz, szczerze, to sama nie jestem pewna. –Wzruszyła ramionami, przeglądając zawartość każdego napotkanego kartonu, tak na „wszelki wypadek" –On przypadkiem nie był tym gościem od kryształów z fillerów?

-To to nie była kobieta? –Budyniowa wzruszyła ramionami

-Ważne, że pozbył się na jakiś czas Sasoriego, trzeba coś z nim zrobić.

-Odwyk od mleka wszelakiego smaku? –Zaproponował blondyn –Czy zbyt drastyczne jak na święta?

-Zawsze planem B lub dalej może być zamknięcie go w szafie.

-Coś ty, z Kushiną?! –Autorka odwróciła się gwałtownie, wyrzucając puste pudło gdzieś za siebie

-Co? Nigdy w życiu! Co jak co, to haremowicz, nie możemy pozwolić, żeby umarł! –Andrzej próbowała się tłumaczyć

-Nie mówiłaś tego na pogrzebie Danzo.

-Nikt nie ma w tej kwestii prawa głosu, chłopie. -Poza tym, Danzo sam wskoczył do trumny, więc się nie liczy! – Idąc przed siebie, autorka uderzyła w ścianę, która natychmiastowo się rozpadła, a w jej szczątkach towarzysze wyprawy znaleźli Orochimaru trzymającego pudło z napisem „nie tykać". W środku znajdowały się różnokolorowe klocki.

-Co do jasnej?! – Ryknęła MASI na ten zadziwiający widok, – Co z tym robimy? – Zwróciła się do posiadaczki Haremu, wskazując na znalezisko.

-To jest aluminium. –Stwierdziła haremowiczka –tego nie pomalujesz.

-Tam! –Minato wskazał nagle na inny karton, z którego aż wypływały bombki i łańcuchy, ignorując węża. Autorki rzuciły się na poszukiwane cały dzień znalezisko. –Idziemy?

-Też chcę. –Oznajmił długowłosy brunet, leżący w resztkach ściany. Z dziury w niej nagle wyszli... Uwaga! Światła, paparazzi oto:

HHHHHHAAAAAAAAARRRRRRREEEEEEEEMMMMMMM!!!!

Na czerwonym dywanie pierwszy wychodzi, tak! To Zabuza w swoim nowym świątecznym bandażu o kolorze szaty Mikołaja, a tuż obok dumnie idzie Haku! Również piękne wystrojony doskonale prezentuje się ze swoim partnerem i jego Kubikiribōchō. Tuż za nimi dumnie kroczy, tak! To Kakashi!! Ma na sobie stylowy czerwony sweter z Mikołajem i czerwoną maskę! Ale któż to idzie za Hatake? To Gaara!! Cóż on tam robi? Równie dumnie idzie dyndając we wszystkie strony swą czapką Mikołaja i eksponując nos Rudolfa!! Dalej idzie Izuna w swym świątecznym boa! Brat Madary nie mógł przegapić tej okazji! Wszyscy wyglądają wspaniale eksponując tym swój każdy wdzięk!! Aż MASI szczęka opadła, a Tobirama z niewiadomego (dla niego) powodu poczuł się zagrożony w swej pozycji.

Wracając jednak do głównego tematu.

Harem wyszedł z dziury w ścianie, krzycząc: "Tym razem złapiemy Mikołaja", Zabuza za to domagał się adoptowania Tatsuo, bo, cytując "nie zamierza zostawać w tyle w hierarchii".

-Nikt nie będzie polował na Mikusia!! A ty Zabuza...

Harem zaczął nalegać szykując siatki i różne inne pułapki.

Trójca postanowiła szybko się ulotnić, omal nie zapominając o swoim „skarbie". Wybiegli szybko do salonu, mijając Saska próbującego zmyć z twarzy permanentny pisak, Madarę trzymającego drzwi, zza których ktoś (prawdopodobnie Tenzo) się dobijał i popijającego mleko bananowe Izunę, który uciekał przed wygłodniałym Sasorim... Przy okazji, Harem zwiał robiąc hałas.

Nic normalnego = Nic nowego.

Kakuzu strzelił facepalma na ten widok, Nagato spanikował, Konan schowała ciasteczka, a Hidan wystrzelił pięściami w górę (potrącając choinkę, która się przewróciła) wrzeszcząc w euforii na całe gardło "Harem k***a!! Harem!"

-Kto zaprosił tą bandę?! –Krzyknął zdezorientowany Tatsuo, chowając się za matką przed jednym e swoich ojców..., Choć jeszcze nie wiedział, że Zabuza nim jest.

-Jak to? Co to za Święta bez rodziny w pełnym składzie? –Haku wzruszył ramionami, pomagając Kakashiemu i Minato podnieść choinkę, przy okazji odganiając od niej wściekłych Akatsuk.

-Nie rozumiem...

-Jeszcze mu nie powiedziałaś? –Zapytał Orochimaru wychodząc z piwnicy. Młody Uzumaki czuł się jeszcze gorzej z faktem, że wszyscy pytają Budyniową o to, czy coś mu powiedziała.

-Powiem mu, jak ten chaos się uspokoi... No, przynajmniej trochę. –Oznajmiła, plątając się z lampkami.

-Na notes Tobiramy, weź to ode mnie! –Krzyknął ktoś z kuchni. Masikowa postanowiła sprawdzić, kto. W pomieszczeniu zobaczyła Itachiego z palącą się kitą i Kisame, który leżał nieprzytomny... Oby nieprzytomny, na o wiele mniejszym talerzu z jakąś kartką w rękach.

-Co? – Mruknęła, gdyż tylko to dała radę wykrztusić, gdy zobaczyła biegającego w kółko Itachiego, który jakoś starał się zgasić swoje zacne włosy. Gdy chłopak zauważył stojącą w progu MASI, od razu zaczął biec na nią, a za nim był... Rosomak!!

Masiak zaczęła uciekać w przeciwną stronę, w panice nawołując Tobiramę, a za nią łasicpłaczący, aby go nie zostawiała, rosomak nie myśląc długo natychmiastowo popędził na uciekinierami.

Przy okazji, na kartce trzymanej przez Kisame pisało "Karp świąteczny, nie tykaj Hidan"

Brązowowłosa widząc Tobira od razu wskoczyła mu w ramiona, a za nią Itachi. Jednak, co może zrobić Fumi rosomakowi? Na pomoc trójce przyszła z workiem i patelnią.

-NA WSZYSTKICH HOKAGE!!! – Wrzasnął Nagato na całe gardło, aż się echo rozniosło po bazie. Wszyscy stanęli w swoich pozycjach niby posągi, bez ruchu zszokowani nagłym wybuchem (do tej pory) spokojnego rudzielca. – Ja rozumiem, że tu nigdy nie było normalnie, ale to już przesada!

-Czy ktoś może łaskawie wyprowadzić rosomaka? –Zapytała druga autorka, celując w zwierzę kijem od miotły. Zabuza i Haku, niczym Ekipa Sprzątająca, jak na zawołanie chwycili nieproszonego, rzucającego się na lewo i prawo gościa za kłaki, po czym wyrzucili z Kryjówki... I nie, nie mówię tu o, choćby, niespodziewanie przybyłego Hashiramę. –Za kilka minut powinniśmy zaczynać, a Kryjówka w rozsypce...

-Ty się martwisz o Kryjówkę, podczas gdy ja mam dzieło Picassa na twarzy! –Oburzył się Kurde Ssaj.

-Przecież jest tu obecna bodajże cała Ekipa Sprzątająca. Czego więcej potrzeba do ogarnięcia tego chaosu? –Zabrał głos Deidara z wyraźnym śladem na twarzy po walce z Itachim i dyndaniu na lince.

-Właśnie! – Masi klap klasnęła w, niekoniecznie swoje, dłonie – Tobij i reszta! Do sprzątania!– Zakrzyknęła rozentuzjazmowana niczym Guy.

~~*~~

-I dlatego jesteście na dworze, poza kryjówką? – Dopytał Obito przybyły z Rin i Katsuro, których ciepło powitał Dei. Obi podszedł do Angel, trzymając w dłoni niewielką paczuszkę – Ekipa sprzątająca wywaliła was, bo tu cytat "przy was to będzie Syzyfowa praca"?

-No... – Pociągnęła nosem Angel, siedząca na jakimś członku Haremu, nienależącym do sprzątaczek – Nie spodziewałam się, że mnie też wywalą i to jeszcze na zimno!

-Trzeba ich ponownie wytresować – Mruknęła Masik, pocierając z zimna ramiona.

-To jest hańba! –Wybuchnęła nagle autorka. –Żeby tak własną treserkę, haremowiczkę, autorkę i pisarkę własnego świata wyrzucić za drzwi, przeklęte, niewychowane—

- Chyba mam pomysł. –Powiedział Gaara, którego nos renifera nie przestawał migać ani na sekundę.

-Oświeć nas, jak twój nos oświetla drogę. –Rzekł Hidan -Robi się ciemno i zimno. Nie lubię k***a ciemno i zimno.

-Wejdziemy kominem, jak porządni, wychowani ludzie.

-Jestem za!! – Autorki przybiły sobie piątkę.

-Was pogrzało? – Warknął Kakuzu.

-Pogrzać to nas może dopiero jak rozpalą – Prychnęła śmiechem brązowowłosa, a z nią z tyłu przybyły potomek Uchihów. Kaku popatrzył na nią nieprzychylnie, po czym wyjął notes i zaczął coś pisać – Co to? – Zapytała MASI, wskazując na dziwnie znajomy zeszyt.

-Pożyczone od Kakuzu nr.3, często mi go wciska, gdy tylko dowiaduje się, że jesteś w Angelversum.

-To zawsze tak wygląda? – Zapytał Katsuro Deidarę, który razem z resztą wywalonych na mróz oglądali jak Masi szarpie się z Kakuzu o zeszyt.

-Zazwyczaj un. Daj im parę minut.

*Pół godziny później, na dachu*

-To jak? Kto pierwszy? – Zapytała Angel zgromadzonych, a ekipa jednogłośnie wytypowała Kabuto. W końcu mówiąc „pierwsze koty za płoty", haremowa budyniasta ma na myśli „spuśćmy okularnika w kanał." Z kropką nienawiści na końcu.

Szarowłosy, pomimo licznych sprzeciwów, został wepchnięty do komina. Ktoś zdążył mu jeszcze założyć czapkę Mikołaja, by zrobił wrażenie. Ofiara haremu spadła na sam dół, tarzając się w kupce popiołu.

Pył buchnął w górę, osmalając twarze – między innymi – Kakashiego i Itachiego, oraz rozsypał się częściowo po błyszczącej z czystości posadzce. No, już nie takiej błyszczącej. Za wyrządzone podłodze szkody, Madara i Tobirama, jak raz się ze sobą zgadzając (wigilijny cud!) Zaczęli okładać Kabuto kijami od miotły.

-I poszedł z dymem – Mruknęła Masi, na co ci o wiadomym poczuciu humoru, zaśmiali się, bardziej lub mniej. W tym oczywiście Masi, – Ale Kraputo oczyścił nam drogę, więc kto następny?

O dziwo zgłosił się Sasori.

-J-jesteś pewny? – Zapytała Angel. Chłopak wziął głęboki oddech.

-Tak. Może uda mi się tam rozgrzać atmosferę? – Na to stwierdzenie autorka od misji Aka Wybuchnęła śmiechem, potknęła się i... Wpadła do komina.

-Maaassssiiiii!!! – Angel rzuciła się na ratunek, jednak na marne. Kobieta zjechała w dół w mgnieniu sharinoka.

-Co do?! – Słychać było na dachu – Masi?! – To definitywnie był głos Tobiramy.

-Straciliśmy ją – Oznajmił z żalem Haku.

Kilka obecnych, z wyróżnieniem dla Angel i Nagato, wyciągnęli świeczki, na znak zniczy, i zaczęli rozkładać je wokół komina, jakby był grobem. Jeden spodziewany, aczkolwiek nieplanowany ruch ręką sprawił, że kilka świeczek, w ślad za autorką, spadły w dół komina, podpalając przy tym zalegający w nim popiół oraz ubrania Kabuty.

-Teraz to poszedł z dymem, ale dosłownie. –Stwierdził Zabuza, odsuwając autorkę i Haku jak najdalej od żarzącego się ognia, który wystawał poza komin na ponad pół metra. Przy płonącym płomieniu został tylko, tu nie będzie zaskoczenia, Deidara. Walony piroman...

Historię o kominie można by tak przedłużać w nieskończoność, wiele się również wydarzyło, jak wrzucanie trumny do kominka, pełna dynamiki ucieczka przed Kisame, który się burzył o dorysowanie mu na powiekach iksów, zjedzenie przez kogoś całego słoika dżemu, walka o ozdoby na choinkę i na koniec Hidan, tu akurat więcej dodawać nie trzeba. Przejdźmy jednak do poprawnej formy świętowania, a bynajmniej "poprawnej" dla tego uniwersum.

Kryjówka, nawet, jeżeli po przeszkadzaniu przez kominowych włamywaczy, została posprzątana aż lśniło, Masi przeżyła (W końcu święta), a Kabuto pięknie zapalił się trzema kolorami ognia oświetlając kryjówkę.

-CHRYSTUS SIĘ RODZI! –zaczęła wrzeszczeć Andrzej, próbując śpiewać kolędę. Przy okazji latała tam i z powrotem z kuchni do stołowego, zastawiając do stołu. –NAS OSWOBODZI!

Oczywiście, obrus nie miał prawa być stuprocentowo czysty, ponieważ to w końcu obrus w Kryjówce Akatsuki, na dodatek z całym haremem w środku. Pod nim znalazło się sianko, na nim naczynia i sztućce, oraz przygotowane przez Itachiego potrawy, które aż prosiły się o zostanie zjedzonym. Prośba ta jednak nie mogła zostać wysłuchana w najbliższym czasie, ponieważ za każdym razem Autorka dawała po łapach.

-Możemy już jeść? –Zapytał znudzony samymi przygotowaniami Tatsuo. Trzeba przyznać, po kominkowym incydencie w Kryjówce zrobiło się dziwnie cicho. Budyniowa wiedziała, że zaraz pewnie coś się zwali, lecz wolała być dobrej myśli.

–Dobra, panie i panowie! Pora zasiąść do stołu, zaraz będziemy jeść!

Zobaczmy, jak wyglądała sytuacja przy tym strasznie długim stole. Na jednym końcu siedziała Angel. Po jej lewej ręce siedziała MASI, obok niej Tobirama i reszta Baboduli. Za Babodulami zasiedli Akatsukowicze. Pomiędzy nimi siedziały żony i dzieci co poniektórych. Na drugim końcu stołu nie siedział nikt, ponieważ mebel przyparty był do ściany. Po lewej ręce autorki siedziała nie-akatsucza i nie-babodulowa część haremu, obok któregoś nieszczęśnika znalazły się starsze panie – babcia Ame i Babcia Sasoriego – Obok nich miejsca zajęte były przez Sasuke i Naruto.

-No nareszcie! – Zawołała Masi, sięgająca już po karpia, narażając się przy tym na pełny nienawiści wzrok Kisame, ale co tam. Prawie dostała rybę, niedane jej było jednak jej dosięgnąć, gdyż babcie, Chiyo i Harumi od razu przywalili jej po łapach.

-Gdzie twoje maniery młoda damo?!

-Ta dzisiejsza młodzież. Na szczęście moja wnusia jest bardziej cywilizowana! – W tej chwili Tobirama spiął się, nieudolnie ukrywając chęć mordu. Autorka, która przybyła w gościach za to złapała się za czerwoną dłoń, patrząc na jej oprawców jak na największe zło.

-Trudno się nie zgodzić, byłaby doskonała dla mojego wnuczka! – Tu spięli się KakuAme oraz owoc tego statku. Oboje poczerwienieli, Kakuzu ze złości, Ame z zażenowania.

-Chyba sobie żartujesz babciu!!

-Skądże znowu, po prostu widzę jak się marnujesz przy... – Niedane było jednak starszej pani dokończyć, gdyż dostała z sałatki po twarzy.

-Wojna na żarcie kkkkuuuuuurrrrrrrrr*aaaaaaaa!!! – Wydarł się Hidan, niszcząc tym pełną napięcia ciszę. Wziął talerz z ciastem i rzucił w Hashiramę.

-Nie w mojego męża ty łajzo!! – Warknął Madara rzucając w Hidana uszkami, przy czym trafił również Obito.

-Ojca atakujesz?! – Katsuro połączył siły z Rin i Deidarą atakując zgromadzonych (głównie Madarę) innymi potrawami. Oczywiście, Dei atakował głównie Uchihów, przez co i Naruto się dołączył.

-Uspokójcie się!! – Wrzasnęła Angel, zaraz jednak oberwała w twarz Karpiem. –Kisame...

-Mogę ich wszystkich ściąć, jeśli chcesz.

-Jezus Maria, Zabuza, nie! Na Notzós, co tu się odjaniepawla...

-Jak raz miały być normalne Święta. –Skomentował Sasori, w końcu dobierając się do mleka bananowego –Jak widać, w naszym przypadku to niemożliwe.

-A miałam powiedzieć Tatsuo o haremie... -Autorka, o mało nie obrywając chochlą, która z niewiadomych powodów powędrowała w jej stronę aż z kuchni, schowała się pod stołem. Okazało się, że znalazła tam swojego syna i Minato. Spięła się, zważając na niefortunne połączenie.

-Jak jedzenie się skończy, powinni się uspokoić, prawda? –Zapytał ów jegomość, po czym między nim a Uzumakim, ale czerwonowłosym przez stół przebił się Kakashi, z maską całą w jakichś sałatkach i mleku.

-Yo, jak zdrówko? – Zapytał uśmiechając się pod maską.

-Bakakashi!!! Wracaj na pole bitwy!! – Znad stołu zabrzmiał Obito, a za nim coś wrzeszczał Hidan.

-Shinra Tensei! – To niezaprzeczalnie był głos Nagato, a zaraz po usłyszeniu go aż czuć był w organach, jakie pobojowisko zastaną po wstaniu.

To było już za dużo!

-Dobra, dość, naprawdę, dość, bo sama Ekipa Sprzątająca tego nie wysprząta! –Krzyknęła autorka, a że emanowała w tamtym momencie aurą przypominającą tą należącą do Kushiny, (która de facto nadal siedzi w szafie) wszyscy zamilkli. –Młody, musimy porozmawiać! – Zgromadzeni wstrzymali oddech, i wpatrywali się w Angel, zwłaszcza Harem.

Zabuza podszedł do Angel i zaczął pykać ją po ramieniu, by jakimś cudem nie zapomniała o nim, Haku zaś wycierał z Momochiego jedzenie. Na wzór Haku, Minato zaczął robić dokładnie to samo w stronę Angel w akompaniamencie "tego" wzroku Budynia juniora.

-Mamo, dlaczego on... Czy ty... Czy ty ...?!

-Co? Skąd! Cóż to za absurdalny pomysł! –Autorka zaczęła wymachiwać rękoma –Uznałam, że abyś nie wychował się na totalnego zj*ba, jacy jednak są wśród nas, poinformuję cię o tym, gdy dojrzejesz. No, a że szesnastego stuknęła ci dziewiętnastka... Do rzeczy. Masz więcej niż jednego ojca.

-...C-co. –Tatsuo próbował połączyć ze sobą wątki. Widząc jednak, że mu to nie wychodzi, jego matka postanowiła mu pomóc.

-Poznaj harem! –Wskazała na nieoczekiwanych przez niego gości. Chłopak padł, dosłownie, lecz niezastąpiony Minato zdążył w porę zareagować i odratować chłopaka.

-To było chyba dla niego za dużo... – Mruknął ojciec Naruto, kładąc czerwonowłosego na kanapie.

-Czyli teraz mogę go adoptować?

-Zabuza, błagam ja ciebie!

-Dokładnie!

-Dziękuję Kakashi.

-Cały harem powinien go adoptować!!

-Jak raz się z tobą zgadzam Kakashi! – Zabuza zaczął wraz z Kakashim i Haku zbierać haremowiczów, którzy poprą ich ideę, w tym czasie Angel załamywała się w kącie, a Minato tradycyjnie wszystkich uspokajał.

-Czyli...? Naruto teraz będzie miał brata, który jest synem jego szwagra? – Zastanowiła się na głos Masi, opierając głowę o ramię Tobiramy, który swoją drogą wykłócał się o coś z Madarą. Obecni zamilkli.

-...Cholera, rozpi*rdoliliście całe Angelversum.

-Znaczy, jakby się zastanowić, Itachi to mój brat... i m-mąż... -srebrnowłosa podrapała się po głowie –Czyli chłopak mojego szwagra jest bratem mojego syna... Czyli mój szwagier w sumie i tak już umawia się z moim synem... Ech, jakie to pogmatwane...

-Czyli mówiąc w skrócie: możemy go adoptować! –Wszyscy członkowie haremu jednogłośnie zgodzili się ze słowami Momochiego.

-Ej, ludzie, to się zapętla. –Skomentowała Ame, –Bo czy to nie oznacza, że twoja siostrzenica i moja córka—

- Notzósie, kochany, Ame, nie rób spoilerów! –Mąż kobiety zakrył jej usta, mimo, że słowa, które miała wypowiedzieć, byłyby oczywiste.

-Znaczy, jestem jej bratem, ale nie jestem jej bratem. –Powiedział szaringanowiec

-Na notes, Tobira, zaczyna się polityka...

-Bo ona sobie to tylko wymyśliła, ale traktuję ją jak siostrę, jednocześnie będąc jej mężem.

-Czy ta rozmowa zmierza w ogóle w jakimś kierunku? –Kakashi przewrócił oczami –I tak go adoptujemy, więc, po co w ogóle o tym dyskutujemy?

-Ej... A dlaczego Masiversum nie jest tak kolorowe? – Lamentowała MASI.

-Jeszcze nieopublikowany fanserwis dla potłuczonych.

-A, no tak...

-Skoro i tak nie ma już jedzenia przez "kogoś" – Tu Sasori wymownie spojrzał na kilka osób, z czego trzech haremowiczów – To może otwórzmy już prezenty? – Zaproponował, zaraz po podpisaniu papierów adopcyjnych i podając je następnej osobie czekającej w kolejce.

-O, tak! Prezenty! –Karolina zaklaskała, rzucając się na pudła pod choinką. Zaczęła szperać wśród nich, wyciągając to zaadresowane do niej. Reszta shinobi, a przynajmniej ta przytomna reszta, poszła w jej ślady.

-Kakaszu. Maczałeś w tym palce. –Powiedziała MASI, wyciągając z pudła kajdanki. –Przydadzą się... -Dodała szeptem, na co siwy Senju dostał dreszczy.

-Być może. –Mruknął, otwierając swój własny prezent. –Czy to...

-Najnowszy tom Icha Icha? –Hidan uniósł brwi –Ku*wa, jak przeczytasz to mi pożycz!

-Nikt nie przebije mojego prezentu! –Oznajmiła z dumą Ame, głaszcząc swoją nową owcę –To dokładnie to, co chciałam~!

-Tobirama dostał paczkę pełną notesów, czy mi się wydaje? –Zapytał Sasori, wyciągając z pudełka śnieżną kulę, którą zaczął potrząsać.

-Proszę, powiedzcie, że to był tylko sen... -Mruknął do siebie już przytomny Tatsuo, przyglądając się gromadzie przy choince. Gaara podszedł do niego, podając mu jego prezent.

-Wesołych Świąt.

Reszta obchodów minęła na śpiewaniu kolęd, poznawaniu swoich ojców, piciu mleka bananowego, testowaniu kajdanek, obżeraniu się tym, czym jeszcze się dało, czytaniu książek, tańcach godowych... Tak oto minęły święta w Angelversum!

Continue Reading

You'll Also Like

434 43 8
15 letnia Santia Kozłowska od początku podstawówki przyjaźni się z Borysem. Poszli nawet do tego samego liceum. Pewnego ranka Santia się budzi i dos...
29.7K 2.7K 97
Talksy z najwspanialszego uniwersum, jakie dali nam nasi Polacy Rodacy TW: czarny humor; wulgaryzmy * . ° • . ° . · ° · • . * ...
3.1K 261 77
... ...czyli po prostu zbiór moich memów i przemyśleń dotyczących Inazumy Eleven. #8 w "memy" - 14.09.2024 #7 w "memy" - 12.09.2024 #6 w "memy" - 12...
9K 1.1K 123
Zapraszam do czytania☺️☺️☺️❤️❤️❤️