HAPPILY EVER AFTER ¬ Killian...

By BarnesML

46.7K 2K 938

Stella Mills to normalna dziewczyna która mieszka w małym mieście Storybrooke, wraz ze swoją matką i bratem... More

[ PROLOG ]
[ JEDEN ]
[ DWA ]
[ TRZY ]
[ CZTERY ]
[ PIĘĆ ]
[ SZEŚĆ ]
[ SIEDEM ]
[ OSIEM ]
[ DZIEWIĘĆ ]
[ DZIESIĘĆ ]
[ JEDENAŚCIE ]
[ DWANAŚCIE ]
[ TRZYNAŚCIE ]
[ CZTERNAŚCIE ]
[ PIĘTNAŚCIE ]
[ SZESNAŚCIE ]
[ SIEDEMNAŚCIE ]
[ OSIEMNAŚCIE ]
[ DZIEWIĘTNAŚCIE ]
[ DWADZIEŚCIA ]
[ DWADZIEŚCIA JEDEN ]
[ DWADZIEŚCIA DWA ]
[ DWADZIEŚCIA TRZY ]
[ DWADZIEŚCIA CZTERY ]
[ DWADZIEŚCIA PIĘĆ ]
[ DWADZIEŚCIA SZEŚĆ ]
[ DWADZIEŚCIA SIEDEM ]
[ DWADZIEŚCIA OSIEM ]
[ DWADZIEŚCIA DZIEWIĘĆ ]
[ TRZYDZIEŚCI ]
[ TRZYDZIEŚCI JEDEN ]
[ TRZYDZIEŚCI DWA ]
[ TRZYDZIEŚCI CZTERY ]
[ TRZYDZIEŚCI PIĘĆ ]
[ TRZYDZIEŚCI SZEŚĆ ]
[ TRZYDZIEŚCI SIEDEM ]
[ TRZYDZIEŚCI OSIEM ]
[ TRZYDZIEŚCI DZIEWIĘĆ ]
[ CZTERDZIEŚCI ] - KONIEC
[ PLAYLIST ]
[ PODZIĘKOWANIA + NOWA KSIĄŻKA ]

[ TRZYDZIEŚCI TRZY ]

1K 45 23
By BarnesML

Dzień pogrzebu Neala był chyba jednym ze smutniejszych momentów mojego życia. Być może nie znaliśmy się dobrze, ale był to naprawdę fantastyczny mężczyzna, bardzo dobry przyjaciel i jeszcze bardziej wspaniały ojciec dla Henrego, choć nie było dane spędzić im ze sobą więcej czasu.

Zacisnęłam mocno wargę, nie chcąc by z mojego gardła wydał się szloch. Poczułam metaliczny smak na języku. Przyłożyłam chusteczkę do nosa i wytarłam łzy z policzków.

Emma starała się dzielnie trzymać. Nie płakała. Ściskała mocno ramię Henrego, który nawet nie wiedział, co tu robi i kim był mężczyzna, którego właśnie pochowaliśmy. Miał jednak zwieszoną głowę i zdezorientowany, ale nadal smutny wyraz twarzy. Nawiązaliśmy krótki kontakt wzrokowy. Uśmiechnął się do mnie smutno, jakby próbował mnie pocieszyć, ale prawda była taka, że nawet nie wiedział, ale to on tego potrzebował.

Ciężko było mi patrzeć na czarną trumnę, ale nie umiałam oderwać od niej wzroku.

Ile jeszcze ważnych osób stracimy? Ile jeszcze pogrzebów i wylanych łez przed nami?

Trumna powoli zaczęła się opuszczać do wykopanego dołu. Dopiero wtedy zauważyłam łzy w oczach Emmy. Jakby własnie teraz dotarł do niej fakt, że już straciła Neala bezpowrotnie.

Poczułam, jak Killian obok mnie porusza się. Wyszedł na przód jako pierwszy z kamienną miną na której wyrzeźbiony był żal po stracie Bealfiera. Złapał za rączkę łopaty i przysypał trumnę ziemią.

Każde kolejne przysypywanie, było jak zadawanie tępego bólu prosto w samo serce.

W końcu i na mnie przyszła pora.

Zrobiłam to, a ból był silniejszy.

Stanęłam na swoim miejscu między Emmą, a Hakiem.

Kiedy nadeszła pora Henrego, poczułam, jak szorstka ozdobiona pierścieniami dłoń delikatnie muska moją. Był to minimalny dotyk, a jednak przyniósł mi ulgę, zaraz po tym, jak kolejna garść ziemi zadała ból w samo serce.

Nie chciałam uczestniczyć w stypie, dlatego, gdy tylko pogrzeb dobiegł końca, otworzyłam bagażnik swojego samochodu i wyciągnęłam z niego łuk i kołczan ze strzałami.

Poszłam w głąb lasu, trochę dalej od szlaku i wyciągnęłam z kieszeni zmiętą kartkę z wydrukowaną tarczą do strzelania. Przywiesiłam ją na pierwszym lepszym drzewie i odeszłam parę metrów do tyłu.

Wyciągnęłam strzałę, napięłam cięciwę. Skupiłam się na oddechu. Wyrównałam go i skoncentrowałam się na celu. Czerwona niewielka kropeczka przyciągnęła moja uwagę. Sekundę przed wypuszczeniem strzały zastanawiałam się, czy nadal mam to coś, ale kiedy strzała bezbłędnie wbiła się w sam środek tarczy, uśmiech wpłynął na moje usta.

Wyciągnęłam kolejną strzałę. Napięłam cięciwę, a ostry koniec przeciął gwałtownie powietrze i wylądował tam, gdzie poprzedni. W samym środku, rozdzierając strzałę na dwie równe połowy.

Chciałam znowu sięgnąć za siebie do kołczanu, ale usłyszałam cichy szelest liści. Odwróciłam się szybko i zmarszczyłam brwi. Nasłuchiwałam, ale kolejny dźwięk wydobył się z krzaków za mną dopiero po paru kolejnych sekundach błogiej leśnej ciszy.

Sięgnęłam po strzałę i wycelowałam w krzaki przed sobą. Zaczęły drżeć mi ręce, ponieważ w pierwszej chwili pomyślałam, że to Zelena i że z łatwością mogłaby odeprzeć atak moich strzał.

Przełknęłam ślinę.

- Wyjdź ty zielona, ruda wiedźmo. - warknęłam.

Kiedy liście zaczęły znowu się poruszać, bez żadnych pohamować wypuściłam strzałę, która utknęła w drzewie parę centymetrów od niebieskookiego mężczyzny. Westchnęłam z ulgą, ponieważ po pierwsze nie była to Zelena, a po drugie nie zabiłam Haka.

Killian spojrzał na strzałę wbitą w korę. Podniósł brwi i tym razem spojrzał na mnie z małym zadziornym uśmiechem.

- Prawie mnie zabiłaś. - zauważył, wskazując na strzałę, a później na mnie trzymającą łuk. - A ja nie jestem zielonym i rudym piratem.

- Następnym razem się nie skradaj, bo nie spudłuje. - mówię i odwracam się z powrotem twarzą do swojego celu.

Wyciągam strzałę i udaję, że Haka wcale tam nie ma i własnie nie obserwuje każdego mojego ruchu. Podszedł nieco bliżej i teraz stał dwa metry ode mnie analizując każdy nawet najmniejszy mój ruch. Mimo wszystko wypuściłam strzałę i tak jak reszta wylądowała bezbłędnie tam, gdzie powinna.

- Następnym razem narysuj czarownicę na tarczy.

- Zabrakłoby mi strzał.

Oblizał usta.

- Wiem, że nie jest ci łatwo. Bealfire umarł... samemu nie jest mi z tym łatwo, ale może moglibyśmy opłakiwać jego śmierć w inny sposób niż gniew. - powiedział.

Spojrzałam na niego z podniesionymi brwiami.

- Rum?

Uśmiecha się szeroko.

- Nie zaszkodzi spróbować. - wyjął buteleczkę i pomachał mi nią przed nosem.

- Miło, że proponujesz, ale wolę opłakiwać śmierć Neala wyżywając się. - powiedziałam i sięgnęłam po strzałę. - Musimy dopaść Zelene i się zemścić...

- Zemsta nie poprawi ci humoru.

- Ty to mówisz? - parsknęłam. - Pirat, który przez ponad dwieście lat szukał sposobu na zemstę na Mrocznym? - nic mi nie odpowiedział. Wziął łyk rumu, a ja wypuściłam kolejną strzałę, która pięknie przecięła powietrze. - Nie wiemy, co mamy powiedzieć Henremu. - wyznaję po chwili ciszy. Opuszczam łuk i opieram go o ziemię. Kładę podbródek na jednym końcu. - Myśli, że nie widziałyśmy z Emmą jego ojca, odkąd porzucił ją w więzieniu.

Bez słowa, obserwując mnie podał mi butelkę. Tym razem przyjęłam ja od razu. Wzięłam mały łyk, a alkohol przyjemnie zapiekł mnie w gardle. Killian zbliżył się do mnie tak, że teraz dzieliło nas jedynie parę centymetrów. Czułam, zapach jego wody kolońskiej zmieszanej z rumem. Zazgrzytał zębami i spuścił wzrok na swoje buty.

- Ja z nim porozmawiam. - podniosłam brwi w niemym pytaniu. - Znałem Bea, jak był chłopcem. - spojrzał w bok w zamyśleniu. - Może Henry będzie chciał usłyszeć, jaki był jego ojciec.

- Mógłbyś to zrobić? - spytałam cicho, a on spojrzał mi w oczy i od razu pokiwał głową.

- Tak. Pogodzi się ze śmiercią Neala. - powiedział równie cicho. Uśmiechnął się delikatnie. - Ja też.

Oddałam uśmiech i położyłam mu dłoń na ramieniu. Spojrzał na nią, a później znowu przeniósł wzrok na moje oczy.

- Tylko uważajcie na tę rudą wiedźmę.

- Włos mu z głowy nie spanie. - zapewnił mnie, patrząc między moimi oczami, a ustami.

- Ty na siebie też masz uważać.

Uśmiechnął się i zabrał moja dłoń ze swojego ramienia. Złapał mnie za nadgarstek i złożył mały pocałunek na wierzchu bladej skóry.

Spojrzał mi w oczy.

- Zawsze, kochanie. - odparł i zrobił parę kroków w tył.

Nadal utrzymując kontakt wzrokowy odwrócił się i odszedł, a ja od razu wyciągnęłam telefon z kieszeni nie spuszczając wzroku z pleców, odzianych w czarną skórę.

🏹

Siedzę obok Emmy przy ladzie u babci popijając whiskey. Killian zabrał Henrego, a my miałyśmy czas, by wspólnie posiedzieć i... milczeć. Aktualnie tego potrzebowała Emma, a ja nie naciskałam. Wiedziałam, że to było to, czego potrzebowała. Spokoju, by móc przemyśleć i poukładać sobie w głowie pewne rzeczy. A ja byłam tam, by ją wspierać, podobnie, jak wszyscy inni nasi przyjaciele i rodzina.

Wypiłyśmy duszkiem całą zawartość szklanki, kiedy nagle drzwi gwałtownie otworzyły się, tak, że uderzyły o ścianę. Stanęła w nich Zelena, radośnie rozkładając ręce. Uśmiechnęła się, jakby witała starych, dobrych przyjaciół.

- Moje kondolencje. - powiedziała, kładąc dłoń na piersi, jakby było jej przykro. Zacisnęłam mocno szczękę i zerknęłam na broń, która spoczywała obok mnie, na wypadek, gdybym musiała jej użyć. I chyba właśnie zaraz się to stanie. Wszyscy stanęli na równe nogi obserwując podle uśmiechającą się kobietę. - Ominęłam pogrzeb, ale zawsze przychodzę na stypy. Och...może wygłoszę mowę? - udawała zastanowienie, co tylko bardziej mnie denerwowało. - W końcu ponoszę odpowiedzialność.

Emma gwałtownie zrobiła krok do przodu. Mimo iż sama miałam ochotę rzucić się na Zelenę, to złapałam ją za łokieć i przyciągnęłam do siebie.

- Emmo, nie. - powiedziała Śnieżka, cały czas patrząc na kobietę, która kiedyś opiekowała się jej ciążą.

Zelena uśmiechnęła się.

- Właśnie, Emmo, słuchaj matki. - rozejrzała się po barze. - Ten, kto wejdzie mi w drogę, będzie miał do czynienia z Mrocznym. - ostrzegła, a ja dopiero wtedy dostrzegłam w jej dłoni sztylet.

Podeszła bliżej do Mary Margaret, a David zasłonił ją swoim ciałem.

- Nie zbliżaj się. - syknął.

- Nie martw się. - uśmiechnęła się szerzej. - Nie przyszłam po twoje dziecko... cóż, jeszcze. - mrugnęła do niego i obeszła stoliki.

- Więc czego chcesz? - warknęła Regina.

Zelena zacisnęła zęby, patrząc na nią.

- Przykrywka spalona, więc mogę odwiedzić siostrzyczkę.

Regina była zdezorientowana, ale nie dała tego po sobie poznać. Uśmiechnęła się jedynie kpiąco.

- O kim mówisz?

- O tobie oczywiście. - powiedziała prosto w jej oczy.

Zmarszczyłam brwi i założyłam dłonie na piersi.

- Co? O czym ty do cholery gadasz? - zapytałam i próbowałam powstrzymać zaciskające się pięści.

Zelena jednak nie spuszczała wzroku z Reginy.

- Jestem jedynaczką. - oznajmiła ze sztucznym uśmiechem, nachylając się.

- Cora cię okłamała. Jestem twoją siostrą. Przyrodnią. - oznajmiła, podnosząc wysoko brodę.

- Dlaczego mam ci wierzyć?

- Och, nie powinnaś. - uśmiechnęła się i przejechała palcami po ostrzu sztyletu. - Przyniosłam ci prezent.

- Nie chcę nic od ciebie. - Regina zaśmiała się.

- I tak go otrzymasz. - syknęła i zbliżyła się do Reginy bardziej. - Moim prezentem, jest ten smutny dzień. Pogrzeb w swojej przeszłości, Regino. Poznaj prawdę o sobie, a potem spotkajmy się na Maine Street o zachodzie słońca.

- Co potem? - uśmiech nie schodził z twarzy matki.

Milczała, a jej twarz wykrzywiła się, jakby patrzyła na robaka.

- Zniszczę cię. - syknęła.

- To nie Dziki Zachód.

- Nie. - pokręciła głową. - To Magiczny Zachód. - odwróciła się gwałtownie. - Macie przyjść i zobaczyć, jak Zła Królowa przegrywa.

- Ja nigdy nie przegrywam. - powiedziała pewnie.

Zelena zachichotała.

- Ja też nie, ale jedna z nas musi. Do zobaczenia, siostrzyczko. - powiedziała i wyszła z baru, głośno trzaskając drzwiami.

Uśmiech Reginy od razu zmalał. Zacisnęła mocno szczękę i nie spuszczała wzroku z drzwi. Zebraliśmy się wszyscy wokół niej, a babcia nalała jej szklanki Whiskey.

- Cora naprawdę nic nie mówiła? - zapytałam.

- Zapamiętałabym, gdyby miała bękarta ze strachem na wróble. - odpowiedziała, uśmiechając się ironicznie.

- Nie ważne. - mruknęła Emma. - Dlaczego chce cię zabić?

- Poznałam ją dzisiaj. - przypomniała, stukając palcami o stół.

- Mogłaś ją wkurzyć. - wysunęła.

- Narobiłaś sobie wrogów. - przypomniała Dzwoneczek.

- Nie byli Zieloni.

- A zapomniany rok?

Regina spojrzała na starszą kobietę.

- Zajmij się rozmrażaniem lazanii, babciu. - popatrzyła na nas. - Od kiedy trzymacie stronę czarownicy? - zapytała i wzięła swój płaszcz.

Skierowała się w stronę drzwi.

- Gdzie idziesz? - spytałam.

- Ustalę, o co mnie obwinia.

🏹

Po przeszukaniu krypty, okazało się, że Zelena jest przyrodnią siostrą Reginy. Byłam zszokowana, ale co miała powiedzieć Regina? Okazało się, że matka oszukiwała ją od samego początku.

W dodatku dzisiaj miało dojść do ich bitwy i razem z Davidem, Dzwoneczkiem i Bell mieliśmy zamknąć ulicę Maine Street. Dobrze, że Hak zajął się Henrym, bo inaczej nie wiem, jak mielibyśmy mu wyjaśnić latające po mieście czarownice.

- Możemy odstawić cała ulicę. - zaproponował David.

Pokiwaliśmy głowami.

- Poproszę Błękitną o wsparcie. - powiedziała Dzwoneczek i miała nas wyminąć, ale zatrzymała ją Emma.

- Jeśli im przeszkodzimy, Zelena zmusi Golda, żeby zniszczył pół miasta. - powiedziała blondynka.

- Nadal nie mogę uwierzyć, że Zelena jest siostrą Reginy. - pokręciłam głową. - Gdzie mama? - spojrzałam na Emmę.

- Zniknęła. Znalazła jakiś list i po prostu wyszła. - powiedziała Mary Margaret.

- Szukamy jej? - zapytała Dzwoneczek.

- Nie chce pomocy. - mruknęła Emma.

- Ale jej pomożemy, prawda? - spojrzałam na siostrę, a ona od razu kiwnęła głową.

- Czy tego chce, czy nie.

- Ale zabroniłaś nam przeszkadzać. - wcięła się Bell.

- Musimy odebrać jej sztylet Golda. Wystarczy go ukraść.

- Widziałaś, że cały czas ma go na oku. - przypomniałam.

- Chwila. - powiedziała nagle Bell. - Może ja nie potrzebuję sztyletu.

Mary Margaret zerknęła na Emmę, a potem na mnie.

- Warto spróbować. Regina sama nie wygra.

🏹

Szybko dostaliśmy się na farmę i przeszukaliśmy dom,a le nie było nawet śladu po Zelenie i Goldzie. Wybiegamy z domu, nie mamy za dużo czasu.

Bell stoi nad schronem i stara się go otworzyć. Podbiegam do niej i pomagam jej szarpać za drzwiczki. W końcu nam się udaje. Bell jako pierwsza schodzi po drewnianych schodach, natomiast ja i reszta czekamy przed schronem. Staje na pierwszym schodku, by w razie potrzeby służyć Bell pomocna ręką.

- Rumpelsztyku? - pyta.

- Bell! - mężczyzna zbliża się do krat swojej celi. - Co ty tu robisz? - pyta spanikowany.

- Przyszłam cię uwolnić. - odpowiada i podchodzi do krat.

- Odejdź. Odejdźcie wszyscy. Zmusi mnie bym cię skrzywdził, Bell. - mówi, wystawiając w jej kierunku roztrzęsioną dłoń, by się nie zbliżała.

Bell pokręciła głowa i otworzyła celę.

- Nie skrzywdzisz mnie. - powiedziała pewnie.

- To na nic! Dopóki ma sztylet nie ucieknę. - pokręcił głową i z góry mogłam dostrzec jego grymas na twarzy i błagalne oczy skierowane tylko na Bell.

- Nie... nie odejdę bez ciebie!

- Nie, nie warto ryzykować...

- Spróbuj. - błaga go i wyciąga w jego kierunku dłoń. - Rumpelsztyku, proszę.

Widzę, że Gold waha się. Powoli wyciąga w jej kierunku dłoń.

- Bell...

- Musisz w nas uwierzyć. Chodź. - prosi go, a on wstaje.

Na chwiejnych nogach podchodzi do dziewczyny i kładzie czoło na jej ramieniu. Szepcze jej coś do ucha, a ona marszczy brwi.

- Uciekaj! Szybko! - krzyczy, a później rozlega się złowieszczy śmiech Zeleny.

- Nie przeszkadzajcie sobie. - mówi, wychodząc z cienia.

Bell szybko wbiega z powrotem po schodach. Łapię ją za rękę i pomagam wyjść. Podbiegamy w stronę Emmy, Mary, Dzwoneczka i Davida.

Bell ze łzami w oczach rzuca mi się na szyję.

- To był podstęp. - szlocha w moje ramię.

Patrzę nad jej ramieniem na Golda. Emma i David celują w niego z pistoletów.

- Zelena przesyła wiadomość! Zmierzy się z Reginą! A jeśli spróbujecie temu zapobiec to zabiję was! - krzyczy, podnosząc wysoko rękę.

🏹

O określonej porze zebraliśmy się wszyscy przy Maine Street. Serce pracowało mi jak głupie. Martwiłam się o Reginę, ponieważ Zelena była nieobliczalna, a w dodatku miała po swojej stronie Mrocznego.

- Widzicie Reginę? - pytam, stając na palcach, by wzrokiem odszukać matkę pośród ludzi.

- Nie, ostatnim razem widzieliśmy ją w krypcie. - odpowiada Dzwoneczek. - Czarownica wyżyje się na nas. - dodała z paniką w głosie.

David wychodzi na środek i macha rękami, by ludzie zgromadzeni na ulicy zwrócili na niego uwagę.

- Hej, musicie wracać do domów! - powiedział głośno.

- Nikt stąd nie pójdzie. - oznajmiła Zelena, spokojnym głosem, pojawiając się znikąd. Ubrana w czarną pelerynę z zielonymi akcentami i w kapeluszu trzymała dumnie sztylet Mrocznego w dłoniach odzianych zielonymi rękawiczkami. Obok niej grzecznie i posłusznie stał Gold. - Przestawienie wymaga widowni. - powiedziała ruszyła naprzód. Ludzie rozstąpili się, by zrobić jej przejście. Na twarzach każdego z nich widoczny był strach. - Gdzie ona jest? - zapytała rozglądając się po tłumie. - Czyżby okazała się tchórzem? - zachichotała. - Niedobrze... dla was. Jeśli nie zjawi się w ciągu pięciu minut... spuszczę Mrocznego ze smyczy. - zagroziła.

Gold zamknął oczy, a później z bólem spojrzał na Bell, która złapała mnie za rękę, by chociaż spróbować się uspokoić.

Spojrzałam na zegarek na wieży i czas jakby zdawał się przyspieszać, a Reginy nadal nigdzie nie było. Przełknęłam ciężko ślinę myśląc tylko o tym, jak mamy się bronić, przed potężną kobietą, która pod sobą ma jeszcze najpotężniejszego czarnoksiężnika na ziemi.

- Nie przyjdzie. - szepnęła pod nosem Dzwoneczek.

Spojrzała na nią przez ramię i przygryzłam wargę. Mój wzrok spoczął na wieży zegarowej.

Pięć minut minęło.

- Czas się skończył. - oznajmiła sucho Zelena. Zbliżyła się do Golda. - Kogo chcesz zabić najpierw? - spytała.

- On nikogo nie zabije. - warknęła Emma. - Walcz ze mną. - wystąpiła naprzód.

Zelena zamrugała.

- Wybacz, ale nie walczę z amatorkami. - syknęła jej prosto w twarz.

- Jestem Wybawicielką.

- Ktoś tu ma rozdęte ego. - zakpiła. Kiwnęła głową w stronę Golda, który od razu podniósł dłoń i magią odepchnął Emmę parę metrów dalej. Od razu podbiegłam do niej razem z Davidem i pomogłam jej wstać. - Ktoś jeszcze chce spróbować?! - rozejrzała się po tłumie i przystawiła sobie sztylet do twarzy.

- Ja. - Regina dumnym krokiem z dumnym uśmiechem szła w nasza stronę. Rozłożyła dłonie. - Nikt ci nie powiedział? Czerń to mój kolor. - podeszła bliżej.

Zelena zachichotała.

- Mnie w nim lepiej. Już się bałam, że nie przyjdziesz.

- Chciałabyś, siostrzyczko.

- Och... przyjęłaś mnie do rodziny?

- Zaakceptowałam, że miałyśmy jedną matkę, pytanie; co ja ci zrobiłam?

Rudowłosa zacisnęła szczękę.

- Czy to nie oczywiste? Urodziłaś się. - warknęła jej w twarz.

Regina wzięła zamach i uderzyła Zelenę otwartą dłonią w twarz. Tłum wstrzymał oddech. Czarnowłosa uśmiechnęła się.

- Cały dzień na to czekałam.

Zelena pokręciła głową.

- Rumpelsztyk tym razem cię nie ocali. - twardo wpatrywała się jej w oczy. - On powinien wybrać mnie!

- Kto?

- Rumpelsztyk. - warknęła

Regina zamrugała.

- O to chodzi? - uśmiechnęła się kpiąco. - Jesteś zazdrosna? - zapytała, a później odsunęła się i machnięciem ręki zrzuciła na Zelenę uliczne światła.

Kobieta z łatwością odrzuciła atak i światła upadły parę centymetrów od ludzi stojących w tłumie. Odsunęliśmy się na bezpieczną odległość.

Kobiety krążyły po ulicy, jak lwy w klatce.

- Nadal nie doceniasz tego, co masz! Na nic nie zasługujesz! Odbiorę ci wszystko! - krzyknęła i magią odepchnęła Reginę na samochód.

Podskoczyłam i złapałam Dzwoneczka za rękaw jej płaszcza. Chciałam pobiec do matki i jej pomóc, ale wiedziałam też, że skończyłoby się to źle, bo Zelena w każdej chwili mogła coś zrobić.

Regina szybko się podniosła i z zaciśniętą szczęką utworzyła na dłoni kulę ognia. Zbliżyła się niebezpiecznie do rudowłosej, ale ona szybko zgasiła ogień. Magia Zeleny chwyciła Reginę za szyję. Uniosła ja parę centymetrów nad ziemią. Coś do niej szeptała przez zaciśnięte zęby, a potem rzuciła kobietą w zegarową wieżę. Tracza zegara rozpadła się na malutkie kawałeczki. Zelena zniknęła, ale zauważyliśmy jej obecność na górze, tam, gdzie teraz znajdowała się mama.

Nie mogąc czekać puściłam się biegiem w stronę wieży mimo mocnych uścisków na nadgarstkach Davida, Mary Margaret i Emmy. Szybko dostałam się do biblioteki, ale oni podążali za mną. Winda zabrała nas na samą górę, gdzie od razu biegiem po schodach znalazłam się obok osłabionej Reginy.

- Mamo? - pytam, kucając. Otworzyła oczy i ciężko dysząc oparła się o barierki. - Jesteś cała?

- Żyję. - powiedziała, uśmiechając się lekko.

- Gold zniknął, myśleliśmy... - zaczął David i podszedł do mnie, by pomóc postawić mi Reginę na nogi.

- Że mnie pokonała? Skądże.

- Wygrałaś? - spytała Mary Margaret.

- Dziwi cie to? - podniosła brwi. - Pragnęła mojego serca, dlatego go nie przyniosłam.

- Po co jej ono? - pytam.

- Cóż, zdobyła odwagę Davida, a teraz pragnie mojego serca. To składniki. - wyjaśniła, patrząc na rozgwieżdżone niebo.

- Klątwy? - Emma zmarszczyła brwi.

Mary Margaret westchnęła.

- Jesteśmy już w Storybrooke... Straciliśmy wspomnienia. Co jeszcze może nam zrobić?

🏹

Opierając się o ścianę w pensjonacie obserwuję, jak Henry i Hak idą w moja stronę i cicho rozmawiają. Uśmiecham się do siostrzeńca.

- Dzięki, Killian. Może kiedyś to powtórzymy? - zapytał, patrząc na niego z dołu.

Mężczyzna uśmiechnął się.

- Kiedy tylko zechcesz.

Henry spojrzał na mnie, a ja wyszczerzyłam zęby.

- Matka na ciebie czeka.

- Super. Jutro opowiem ci, co robiliśmy. - powiedział z podekscytowaniem, a ja ochoczo pokiwałam głową. - Dobranoc. - dodał, kiedy wepchnęłam go do pokoju Emmy.

Założyłam ręce na piersi i spojrzałam na Killiana. Odeszliśmy kawałek dalej, by nikt nas nie słyszał, a już zwłaszcza Henry.

- Jak poradziła sobie królowa? - zapytał.

- Cóż, przeżyła. Była niezła szamotanina, rozbite zegary, zniszczone auta... biedny Mędrek. - przygryzłam wargę i trochę się skrzywiłam na wspomnienie leżącej na masce Reginy. Killian uśmiechnął się z rozbawieniem. - Dzięki, że się nim zająłeś. - spojrzałam mu w oczy.

- Emma nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo Henry jest podobny do Bea. Nie możecie go zabrać do Nowego Jorku i udawać, że nic się nie stało. - powiedział szczerze, a ja zmarszczyłam brwi.

- Kto chce wracać do Nowego Jorku?

- Rozmawiałem z Henrym. Emma powiedziała mu, że jak tylko skończy rozwiązywać sprawę w Storybrooke, to wrócicie do normalności... czyli do Nowego Jorku. - uśmiechnął się krzywo.

- To by było głupie. - parsknęłam. - Tu jest normalnie... jak na Storybrooke.

Zaśmialiśmy się cicho.

- Jak ty to robisz, Mills? - oblizał usta.

- Robię co? - zmarszczyłam trochę brwi.

Killian zrobił krok w moją stronę.

- Sprawiasz, że wszystko staje się lepsze, a nawet specjalnie się nie starasz. Po prostu... jesteś.

Pod czujnym okiem niebieskich tęczówek poczułam, jak robię się czerwona. Nie mogłam zapanować nad ustami, które ułożyły się w szeroki uśmiech. Spuściłam wzrok, ponieważ jego intensywne spojrzenie, dosłownie sprawiało, że policzki mnie paliły.

Nachylił się lekko. Wciągnął powoli powietrze nosem i musnął czubek swojego nosa o mój. Jego zapach sprawiał, że zaczęły mięknąć mi kolana. Jego oddech na moich ustach przyprawiał mnie o ciarki. A intensywny, niebieski kolor jego tęczówek skupionych tylko na mnie sprawiał, że chciałam skrócić nasze męki.

Zamrugałam, a później podniosłam dłonie, na jego szorstkie od zarostu policzki. Jego dłoń i hak spoczęły na zgięciach moich łokci, obejmując je delikatnie.

Przekręciłam głowę, a moje usta subtelnie spotkały się z jego rozgrzanym policzkiem.

Westchnął cicho.

Nie tego się spodziewał, ale oboje musieliśmy dać sobie czas. Oboje musieliśmy być cierpliwi.

- Dobranoc, Killian. - powiedziałam mu do ucha.

Odsunęłam się i nie patrząc za siebie odeszłam w stronę swojego pokoju.

Czułam niebieskie jak ocean oczy Haka utkwione w moich plecach.

🏹

Continue Reading

You'll Also Like

59K 2K 120
⚠️!!‼️Zaburzenia odżywiania, przekleństwa, przemoc, ataki paniki, sceny 18+ ‼️!!⚠️ Siostra Karola, o której praktycznie nikt nie wie. Mieszka w Angli...
58.1K 4.6K 36
Yoon Jihye niegdyś była znaną modelką, miała u stóp cały świat, ludzie ją podziwiali, a młode dziewczyny chciały być takie, jak ona. W momencie najwi...
199K 7.5K 57
ᴍᴀᴍ ɢᴅᴢɪᴇs ᴛᴇ ᴄʟᴀᴠᴇ ɪ ɪᴄʜ ᴢᴀsᴀᴅʏ ▪︎na podstawie shadowhunters ▪︎dialogi i akcje brane z serialu ▪︎historia głównej bohaterki wymyślona na totalnym sp...
1.4K 135 11
Wanda Maximoff chciała tylko znowu być ze swoimi dziećmi, ale nie wiedziała, że bawiąc się multiwersum ściągnie do swojego wymiaru kogoś jeszcze, rów...