Once upon a time in Storybroo...

By BecouseIronMan

6.5K 836 419

Dwa lata po pokonaniu Czarnej Wróżki, Storybrooke ponownie otacza mrok. Jedynym ratunkiem jest nowy wybawicie... More

🌌Prolog🌌
🌌1🌌
🌌2🌌
🌌3🌌
🌌4🌌
🌌5🌌
🌌6🌌
🌌7🌌
🌌8🌌
🌌9🌌
🌌10🌌
🌌11🌌
🌌12🌌
🌌13🌌
🌌14🌌
🌌15🌌
🌌16🌌
🌌17🌌
🌌18🌌
🌌19🌌
🌌20🌌
🌌21🌌
🌌22🌌
🌌23🌌
🌌24🌌
🌌25🌌
🌌26🌌
🌌28🌌
🌌29🌌
🌌30🌌
🌌31🌌
🌌32🌌
🌌33🌌
🌌34🌌
🌌35🌌
🌌Epilog🌌
🌌

🌌27🌌

103 20 13
By BecouseIronMan

🍎🍎🍎

Jaskinia miała imponujące rozmiary. Ciągnęła się daleko, mimo że portal znajdował się tuż obok. Podchodząc bliżej niego, widoczne było jasne światło i dźwięk wodospadu. Z innej strony musiało znajdować się kolejne wejście. Stary czarodziej odwrócił się do Reginy i Jonathana. Uśmiechnął się ciepło, unosząc dłonie. Zmrużył oczy, a pod nosem zaczął coś szeptać. Musiało być to zaklęcie wysuszające, bo cała wilgoć, którą przesiąkli, zniknęła.

— Jeszcze nam brakuje, że się rozchorujecie — powiedział, stając do nas tyłem. — Zwyczajny portal.

Zrobił kilka kroków do przodu, aż zniknął.

— Panie przodem — odparł Jonathan, a brunetka przewróciła oczami.

Ruszyła na przód, czując przyjemne mrowienie. Tradycyjnie zapanował ciemność, ale trwała nie dłużej niż mrugnięcie okiem. Rześkie powietrze uderzyło w nią, gdy finalnie się przeniosła. Była zdziwiona, bo dalej znajdowała się w jaskini. Mimo to nie mogła się napatrzeć. Ściany były zdecydowanie wyższe niż w poprzednim miejscu, a sufit pokryto szkłem. Widać było zza niego niebo, które zdobiły jasne chmury. Dookoła rosło wiele zieleni, która okrywała szarawe ściany. Były tu drzewa, alejki, a nawet mała fontanna na samym środku. Wyglądało to jak zabudowany park. Oni stali wyżej, bo wystarczyło wyciągnąć rękę, żeby dotknąć sufitu. Jonathan wyłapał jej ciekawe spojrzenie.

— Nieźle się urządziliśmy — stwierdził.

— To prawda. Spodziewałam się czegoś brudnego — powiedziała, a mężczyzna parsknął śmiechem.

W oddali usłyszała gwar ludzi. Niektórzy normalnie odpoczywali, a niektórzy wykonywali swoją pracę. Pewna kobieta siedziała w kącie i skupiona coś szyła, a inna czyściła prawdopodobnie buty.

— Ilu was tu jest? — zapytała zaciekawiona.

— Zwykłych ludzi jest tu niemal setka, a tych niezwykłych około dwudziestu.

— Co to za miejsce?

— Wszystko ci powiem, ale nie tu.

Sahir ruszył do przodu, omijając kamienne schody, które prowadziły w dół. Ciągle mijali drzwi, wyglądające niemal identycznie jak ściany. Obok nich widniały wąskie tabliczki, ale nie potrafiła z tej odległości odczytać informacji. Zatrzymali się dopiero przed ostatnimi. Zauważyła, że znajdują się w ciemnych korytarzu, które rozświetlały pochodnie. Teraz faktycznie wyglądało to na jaskinię. Sahir przepuścił najpierw Reginę, a później Jonathana. Pomieszczenie było w miarę duże i jasne. Brzozowa, drewniana podłoga wyglądała tu nienaturalnie, tak jak szklany sufit. Niebo miało inny odcień, więc musiało być zaczarowane. Na środku stał długi stół, którego centrum zdobiła pusta platforma. Regina zauważyła gigantyczną mapę na ścianie, przedstawiającą Zaczarowany Las. Była bardzo dokładna, bo zaznaczono na niej każdy budynek. Jonathan odsunął krzesło i usiadł przy stole. Tak samo zrobił Sahir i Regina, która wpatrywała się w niego pytająco.

— Co to za miejsce? — powtórzyła pytanie.

— Ludzie wołają na to Inny Świat, ale to zwyczajna jaskinia przerobiona na schron — odparł zwięźle. — Powstał z mojej inicjatywy, ale to Sahir ze swoim bratem sprawili, że to miejsce istnieje.

— Była to maleńka jaskinia, ale egipska magia to naprawdę wspaniała rzecz — powiedział z wyraźną dumą.

— Dlaczego powstała?

— Po tym jak Śnieżka rzuciła chyba trzecią klątwę, a Żabcia już tu nie rządziła, to na władzę połasił się Jovian, a że rządził fatalnie, to postanowiłem otworzyć to miejsce na nowo.

— Chwila, czyli to coś. — Wskazała dłońmi całość. — Istniało, gdy ja rządziłam? — Jej ton był przepełniony niewielką ilością gniewu.

— Spokojnie, wtedy to była jedynie mała jaskinia, która służyła jedynie dla mnie i moich kompanów za schronienie. — Reginę nie usatysfakcjonowała to odpowiedź, bo nie mogła pojąć, że pod jej nosem zaczęło się tworzyć takie coś. — Wracając, ty rządziłaś dobrze, ale byłaś zła do szpiku kości, a Jovian jest zły oraz fatalnie mu idzie prowadzenie kraju.

Brunetka przewróciła oczami na wzmiankę o jej usposobieniu. Wzbogaciła kilkukrotnie krainę, bo jej podatki były kosmiczne, a sama rezygnowała z balów, więc oszczędzała. Poza tym jej wojsko mogło być wzorem dla innych. Umiała wytresować swoich rycerzy, ale musiała z bólem przyznać, że jej głównym narzędziem był strach, a lojalność z tego powodu nie napawała zadowoleniem.

— Do rzeczy, czemu przed nim uciekacie?

— Widzi w nas konkurencję. Gdy byłaś Królową, to chciałaś nas złapać, ale robiłaś to w sumie nie wiem czemu, a...

— Kradliście moje konie oraz pieniądze, ale w sumie twój list gończy wisiał bez powodu — przerwała mu, ale i również przypomniała sobie ich historię.

— A Jovian chce nas zniszczyć, bo niegdyś zacząłem próbować przejąć władzę. Gdy wróciłem tutaj, to zobaczyłem, że jest nieciekawie. Omijając nieudolne rządy, Jovian próbował pozbyć się wszystkich magicznych. Począwszy od zielarzy, a kończywszy na czarodziejach. Zaostrzył kompletnie prawo, a zmienił tak wiele, że nie można czasem nie złamać zasad. Rozdał między swoich ludzi ziemię Zaczarowanego Lasu, sprawiając, że idąc na spacer głównymi ścieżkami, musisz opłacić co jakiś czas wejście. Jovian niestety uznawał wyłącznie karę śmierci, więc powstał ten schron, żeby w miarę możliwości ratować w nim ludzi, tworząc przy okazji opozycję.

— Idzie wam kiepsko — odparła. — Sto dwadzieścia osób to za mało nawet na bunt, a co dopiero na zamach stanu.

Jonathan zaśmiał się i przybliżył twarz.

— W schronie znajduje się sto dwadzieścia osób, ale zwolenników mamy kilkanaście razy więcej — szepnął i z powrotem oparł się na krześle. — Wiesz, że dużo podróżuje, a dzięki zażyłej znajomości Dorotki z Ruby, mogę teraz liczyć na ich pomoc. Tak samo z Krainą Czarów, gdzie Biała Królowa nie aprobuje Joviana, który zabił kilku jej ludzi.

— Nieźle — przyznała, ale dalej gryzły ją niektóre aspekty. — Dlaczego więc nie atakujecie? Ludność może zacząć bunt, który skupi całą uwagę armii, jeśli obejmie większy teren, a wasze oddziały zaatakują zamek.

Jonathan uważał, że taktyka, którą podała Regina, jest bardzo dobra, ale niestety nie sprawdziłaby się tutaj.

— Ludzie się boją. Owszem, popierają nas, ale nie są gotowi narażać życie.

— Wybacz mi, ale to oznacza, że tak naprawdę pozostaje wam te sto dwadzieścia osób i armia zagraniczna, ale wątpię, że przybędą wspomóc tak mało osób, które również nie wiem, czy nie boją się utracić życia.

— To bardziej skomplikowane. — Melodyjny i mocno zaakcentowany głos Sahira wpłynął kojąco. — Ludność buntowała się przed tobą, gdy byłaś zła, bo mieli nadzieję w postaci Śnieżki. My nie jesteśmy obecnie taką nadzieję. Spójrz na nas. Nikt nie chciałby ryzykować dla nas życia. Jesteśmy jedynie odłamem, który chce zmian. Ma bardzo duże poparcie, ale nie ma serca, które podniosłoby morale.

— Sahir ma racje — powiedział do brunetki. — Od dawna podróżuje po świecie z moimi ludźmi, a czasem tu zawitam. Postrzegają mnie jako przywódcę, ale nie wzbudzam nadziei.

— Śnieżka byłaby idealna do tego zadania. — Serce ścisnęło ją na wspomnienie o nich.

Tylko ona z ich wszystkich była chodząca nadzieją. Ten optymizm wzbudzał u brunetki mdłości, ale faktycznie napawał nadzieją.

— Byłaby, ale nie pała do Joviana nienawiścią tak jak do ciebie kiedyś, więc wybacz, ale teraz jest bezużyteczna.

Regina uniosła brwi ze zdziwienia. Poczuła przypływ ciepła, gdy Jonathan mówił tak o Śnieżce.

— Nie rozumiem. — Słaby ton brunetki również zadziwił mężczyznę.

— Według naszych informatorów Śnieżka nie wydaje się być zadowolona z jego rządów, ale nie ma w stosunku do niego wrogich planów.

Czas teraźniejszy, którego używał Jonathan sprawił, że zrobiło się jej duszno, a przez chwilę nie mogła złapać tchu.

— Wszystko w porządku? — zapytał Sahir, a Regina przytaknęła.

— Czy wy chcecie mi powiedzieć, że oni tu są?

Jonathan wydawał się być zdezorientowany, ale stary czarodziej rozumiał o co chodzi.

— Tak, przybyli niecały tydzień temu do Zaczarowanego Lasu.

Regina otworzyła usta, a po chwili gwałtownie wstała. Nie mogła uwierzyć, że oni tu są. W tej samej krainie co ona. Serce zaczęło bić jej szybciej.

— Muszę się z nimi spotkać.

— To nie możliwe — powiedział John i również wstał. — Może to ściągnąć na nas i na ciebie niebezpieczeństwo.

Brunetka nerwowo zaśmiała się. Spojrzała na niego gniewnie, ale nigdy nie robiło to na nim specjalnego wrażenia. 

— Nie widziałam ich kilka tygodni, próbując zrozumieć, czy żyją — mówiła, czując jak jej głos staje się coraz bardziej gniewny. — Mijałam ich kopie codziennie, wiedząc, że nie są prawdziwe. Przestań mi mówić co mogę, a co nie, bo te czasy minęły. I mam gdzieś niebezpieczeństwo, jeśli mogę ich zobaczyć.

Jonathan rozumiał gniew kobiety. Gdyby miał szansę spotkać swoją zmarłą żonę, nie wahałby się ani minuty, ale Regina musiała go posłuchać.

— Wiem, ale chcesz ryzykować życiem? — zapytał, a po chwili się poprawił: — Ryzykować życiem twoim i dziecka?

Brunetka spojrzała się na niego spod byka. Łapała ją bezsilność i panika.

— Jakie czyha na mnie niebezpieczeństwo? Jovian ma problem z tobą, a nie ze mną.

— Nie mówię o nim — powiedział, zbijając ją z tropu. — Mówię o Nikodemie, który powiadomił ich o twojej śmierci i udziale w klątwie. Według jego historii twoje czyny są na równi z Maską.

Regina wpatrywała się w niego otępiałym wzrokiem, a sens słów dopiero do niej dochodził. Tak samo jak gniew, który tak mocno wypełnił ją, że światło w pomieszczeniu zamigotało, a szklane lampy pękły.

— Chciał Złej Królowej, to ją pozna — wycedziła, zaciskając pięści. — Pożałuje tego.

Jonathan złapał ją za rękę, próbując dodać jej otuchy, ale na niewiele się to zdało. Mimo to gniew szybko się ulotnił. Czuła, że w jej oczy cisną się łzy, ale nie mogła uronić żadnej.

— Powiedz mi, co się dokładniej stało — powiedziała spokojniej.

👑🏰👑
Tydzień wcześniej

Chłodne powietrze uderzyło w ich twarze, gdy ciemna poświata zniknęła im sprzed oczu. Cisza przerywana śpiewem ptaków lub szumem wiatru zdawała się nienaturalna, ale w miarę czasu przyzwyczaili się. Ujrzeli przed sobą drzewa, które wydawały się nie mieć końca.

Robin jako pierwszy rozpoznał miejsce, w którym był. Śnieżka również zauważyła, że las wydaje się dla niej znajomy.

— Gdzie my jesteśmy? — zapytał Henry, oglądając się wokół. — Dlaczego jest nas tak mało?

— To Zaczarowany Las — powiedziała cicho Śnieżka, napawając się widokiem.

— Jesteś pewna? — powiedziała Emma.

— Wszędzie rozpoznam to miejsce — odpowiedziała, podchodząc do Davida.

— Ale Gold nie rzucił tego zaklęcia — przypomniał Hook.

— Ktoś musiał złamać klątwę przed nami — powiedziała Emma.

— Udało się — szepnął Robin. — Reginie się udało.

Na twarzach wszystkich pojawił się szeroki uśmiech. Zaczął znikać, gdy zauważyli, że wiele osób z nimi nie było. Belle, Gold czy Niebieska zniknęli, ale ostatnim razem było podobnie. Moc wróżek przeniosła każdą w miejsce, w którym mieszkały, a Rumpel musiał wraz z Belle i Gideonem przenieść się się gdzieś bezpośrednio.

Wszyscy zgodnie stwierdzili, że muszą przenieść się do zamku. Śnieżka przysięgła, że zostawiła tam magiczne fasolki. Robin i Henry nalegali, żeby jak najszybciej wrócili do Storybrooke. Łucznik chciał mieć pewność, że Roland i Regina są bezpieczni. Był niesamowicie ucieszony, że zobaczy ich niedługo. Stęsknił się za nimi, a wizja dłuższej rozłąki stawała się nie do zniesienia.

Emma wzruszyła ramionami, przygotowując się do przeniesienia. Rzadko kiedy teleportowała tak dużą liczbę osób, ale sądziła, że da radę. Każdy ustawił się blisko siebie, a Emma wzięła głęboki oddech, chcąc się uspokoić. Zanim jednak użyła magii, poczuła muśnięcie na twarzy. Tuż obok przeleciała pierzasta strzała, wbijając się w drzewa. Hook stanął przed nią, ale nikogo nie dostrzegł. Emma czuła jak serce skoczyło jej do gardła, ale szybko się opanowała.

— Chwila — krzyknął Robin, wychodząc na przód. — Nie strzelać!

Jego głos rozniósł się po lesie, a po chwili coś zaszeleściło w krzakach. Wyłonił się z niego Mały John, wpatrując się w Robina jak w ducha. Szedł wolno, a będąc na wyciągnięcie ręki, rzucił się na łucznika.

— Na brodę Merlina! — wrzasnął uradowany. — Chłopie, ty żyjesz!

Robin zaśmiał się, klepiąc go po plecach.

— Może przeprosiłbyś? — rzucił Hook, mierząc wzrokiem mężczyznę.

— Wybacz, kochanienka, ale nastały ciężkie czasy i nie wiedziałem do kogo strzelam — powiedział w stronę Emmy, która przytaknęła ze zrozumieniem. — Witajcie.

Śnieżka z Davidem podeszli się przywitać, gdy zza krzaków wyskoczyły dwie osoby.

— Tato — krzyknął Roland, widząc swojego ojca.

Robin spojrzał na syna i ze ściśniętym sercem podbiegł do niego, łapiąc go w ramiona. Przycisnął go do siebie uradowany. Prawdę powiedziawszy nie widział go góra dzień, zważając na tempo czasu w miejscu, gdzie byli, ale miał wrażenie, że minęło zdecydowanie więcej czasu.

— Tęskniłem bardzo — powiedział do Rolanda, który również to przyznał. — Wszystko w porządku?

Chłopiec kiwnął głową, uśmiechając się.

— Bałem się, że już cię nie zobaczę — odparł, a Robin poczuł, że łzy napływają mu do oczu, ale z całych sił powstrzymał je.

Wtedy zauważył, że za Rolandem stoi wysoki mężczyzna. Robin wstał z kolan i z uśmiechem na twarzy podał rękę znajomemu.

— Kopę lat — powiedział Nikodem. — A to chyba ci bohaterowie, o których słyszał cały świat.

Śnieżka, David, Emma, Hook i Henry podeszli bliżej do obcego, obrzucając go podejrzliwym spojrzeniem. Robin natomiast zastanawiał się, czemu twarz mężczyzny zdobi rozległa blizna.

— Ach, Nikodem zjawił się tu dzisiaj — rzucił Mały John.

— Przybyłem sprawdzić, czy Roland jest bezpieczny.

Robin poczuł się dziwnie, słysząc o bezpieczeństwie.

— Czy Regina tu jest? — zapytał Henry.

Nikodem wraz z Małym Johnem spojrzeli po sobie.

— Może porozmawiajmy o tym w obozowisku?

Słowa Nikodema wywołały coś w rodzaju niepokoju. Gdyby wszystko byłoby w porządku, a brunetka znajdowała się w pobliżu, to powiedziałby to wprost.

— Coś się stało? — powiedziała Śnieżka.

— Nie tu — rzucił Nikodem.

***

Gdy znaleźli się w obozowisku, Roland wraz z innymi dziećmi udali się z Małym Johnem nad rzekę. Nikodem uznał, że to rozmowa dla dorosłych. Usadowili się w namiocie, a Henry i Robin czekali zniecierpliwieni na wyjaśnienia mężczyzny.

— Od czego tu zacząć — powiedział, nalewając sobie wina.

— Najlepiej od początku — rzuciła Emma.

Coś nie podobało się jej w nim, ale sama nie wiedziała co.

— Gdy dowiedziałem się, że w waszym mieście stało się to, co się stało, to przybyłem do niego. Poznałem Reginę i nawiązaliśmy współpracę. Maska chciała dziecka, a Regina miała cel zrobić to pierwsza. Wszystko było w jak najlepszym porządku, ale zaczęło się psuć. Regina coraz mniej chciała jakkolwiek współpracować. Czułem, że coś ukrywa, więc przeszukałem dom. W piwnicy Edith znalazłem Rolanda.

Robin poczuł jak serce mu przyspieszyło. Jego syn mógł być przetrzymywany?

— Chwila — rzucił. — Jak to w piwnicy?

— Edith zrobiła w nim coś w rodzaju więzienia. Podobno ona go tam uwięziła, a Regina uznała, że jest tam bezpieczny, ale później wyznała, że Roland mógłby za wiele powiedzieć, gdyby wcześniej wysłałaby go do Zaczarowanego Lasu.

Wszyscy spojrzeli się na niego zaskoczeni. Nie spodziewali się takich słów, a szczególnie Robin, któremu ciężko było w nie uwierzyć. Emma niby nie wyczuwała kłamstwa, ale jej intuicja pozostawała niezmienna.

— Mama nigdy by tak nie zrobiła — powiedział Henry, a Nikodem spojrzał się na niego dziwnie.

— Najwyraźniej nie znałeś jej wystarczająco dobrze — odparł stanowczo.

Henry pokręcił głową.

— To ty jej nie znasz.

— Może dokończę historię — zaczął. — Uwolniłem Rolanda potajemnie i przysłałem go tu. Chciałem porozmawiać z Reginą, przekonać, że strona Edith jest zła, ale mnie nie słuchała. Stwierdziła, że jest bardzo korzystny i że sam powinienem się przyłączyć. Sądzę, że Maska obudziła w niej ukryte zło.

Parsknięcie śmiechem Emmy przerwało słowotok Nikodema. Jego historia wydawała się być mocno naciągana. Owszem, może kilka lat temu Regina rozważała by taką opcję, ale teraz z pewnością zrezygnowałaby.

— Nie musisz mi wierzyć — odparł cichym głosem. — Odmówiłem jej. Sądzicie, że kto mi to zrobił.

Wskazał na swoją twarz. Blizna nie goiła się, a napawała zniesmaczeniem. Mógł założyć opaskę, ale sądził, że taka blizna może wzbudzać strach czy respekt.

— O mały włos nie zginąłem. Gdy rzucała klątwę z Edith, chciałem je powstrzymać, ale było za późno. Zaklęcie wymagało dużej energii, a jej nie posiadały. Przeniosłem się tu w ostatniej chwili.

— Co chcesz powiedzieć przez ostatnią chwilę? — zapytała Śnieżka.

— Miasto... — Nikodem wydawał się szukać odpowiednich słów. — Nie wiem, chyba przestało istnieć. Wybuchło albo coś w tym rodzaju.

Wszyscy wstrzymali oddech. Skoro Storybrooke przestało istnieć, to Regina nie mogła tego przeżyć.

***
Emma obserwowała jak Robin nerwowo kręci się w kółko. Ciężko było mu to zaakceptować. Nie chciał wierzyć, że Regina byłaby zdolna do uwięzienia Rolanda, a później do wsparcia Edith w klątwie. Nikt w to nie wierzył. Brakowało przede wszystkim dowodów. Robin czuł, że jest bliski załamania. Niewiedza w tym wypadku była jak sztylet, który ranił prosto w serce.

Pomysł próby powrotu do Storybrooke pojawił się już chwilę przedtem w głowie Emmy. Nikodem mówił, że może się zakończyć śmiercią osób, które wskoczyłyby do portalu. Blondynka nie zamierzała się poddawać. Chciała udowodnić, że jej jedna z najlepszych przyjaciółek wciąż żyje. Nie mogła znieść widoku Robina i Henry'ego, którzy znosili to najgorzej.

— Zróbmy to — powiedziała, przełamując ciszę. — Użyjmy fasoli. Co może się stać?

Nikt jej nie odpowiedział, bo nie wiedzieli co powiedzieć. Nie było wśród nich Golda ani Reginy, którzy dysponowali dużą wiedzą.

— Spróbować nie zaszkodzi — odparł chłodno Robin.

— Ale Nikodem uznał, że to niebezpieczne — rzuciła Śnieżka.

— Uznał, że Regina jest zła, a to nie prawda — warknął Henry i od razu opamiętał się. — Przepraszam, ale nie wierzę mu.

— Znałeś go, czy mógłby kłamać? — zapytał Hook.

Robin zmarszczył czoło, pocierając o skronie.

— Nie przypominam sobie, żeby w stosunku do mnie kłamał kiedykolwiek. Pomógł mi, ale nie znam go wybitnie dobrze.

— W porządku, ja spróbuję.

Emma wstała z krzesła, idąc w stronę wyjścia. Nie uważała to za szalony pomysł. Nie mogła przenieść się w miejsce, w które nie istniało, więc wysłałoby ją by gdzieś indziej. Mając dwie fasolki mogła spokojnie zaryzykować. Poza tym była wybawicielką, więc nie mogła zginąć w taki sposób.

— Przestań — powiedział David. — To niebezpieczne.

— I tak spróbuję, jeśli ktoś chce ze mną, to niech mówi teraz.

***

Nikodem obserwował zza krzaka, jak Emma wraz z Robinem, Henry'm oraz Hookiem udaje się w głąb lasu. Szedł za nimi niczym cień. Nikt go nie zauważył, ale za jednym z drzew czekał na niego mężczyzna w średnim wieku. Jego ciemna broda wyróżniała się wśród liści. Także wiódł wzrokiem po bohaterach. Gdy dołączył do niego, nie odezwał się od razu. Nie mógł narazić ich na odkrycie. Dopiero, gdy oddalili się wystarczająco daleko, przemówił:

— Nie musiałeś się fatygować, Jovianie.

— Tak się składa, że chciałem ich zobaczyć.

— I zobaczysz, przywitasz się, a później wspólnie udamy się na zamek — powiedział cicho.

— Chcą się udać do Storybrooke?

— Tak jak przewidziałem — odparł, mierząc ich spojrzeniem.

— Opowiadasz, że to miasto zniknęło — przypomniał Jovian.

— Musiało zniknąć, bo Maska znajdywała się w takim stanie, że autodestrukcja musiała nastąpić.

— Więc jakim cudem oni wrócili, a klątwę zdjęto?

— Musieli sami ją przełamać lub śmierć Edith to zrobiła — stwierdził z zamyśloną miną. — Nawet jeśli miasto jest całe, to Regina z pewnością znajduje się w klątwie snu. Kto miałby ją wybudzić?

— Powstrzymaj ich na wszelki wypadek — rozkazał Jovian.

Nikodem znieruchomiał. Zacisnął szczękę i powoli odwrócił w jego stronie twarz. Jego spojrzenie wyrażało szaleństwo, a blizna potęgowała to.

— Jeszcze raz mi rozkarzesz, a twoje jaja będą jeść psy — warknął cicho. — Upewnij się, że Rumpelsztyk nie uwolni się z więzienia. Nikt nie może popsuć nam planu. Jeśli ktoś będzie przeszkadzał, to wiesz co robić.

Continue Reading

You'll Also Like

10.7K 440 36
✎ZAKOŃCZONE✎ -ˋPreferencje z postaciami z Marvela'- Nie usunęłam tej książki tylko dlatego że jest dla mnie zbyt sentymentalna i żal mi tych 200 gwi...
128K 7.5K 60
16 letni Harry rozpoczyna kolejny rok nauki w Hogwarcie, ma super dziewczynę i przyjaciół. Nie wie jeszcze, że nie będzie to zwykły rok i zmieni on w...
1.4K 204 16
❗ SPOILERY DO NWH, HAWKEYE, (częściowo) DOCTOR STRANGE: MOM❗ ❕ WIĘKSZOŚĆ POSTACI, AVENGERS ITP. NALEŻĄ DO MARVEL STUDIOS ❕ Po śmierci Starka, Romanof...
84.1K 2K 53
Preferencje dla fanów Awengers. To ty wybierasz z kim chcesz być!