- Dobra, Henry śpi. - Emma wchodzi do głównego pokoju w pensjonacie. - Jeśli się obudzi, to pomagacie mi w sprawie. - dodaje i siada obok mnie na kanapie.
- Opowiadajcie. - położyłam łokcie na kolanach. - Co się stało? Pomijając oczywiście... to. - wskazałam na ciężarną Mary Margaret, która wzrusza ramionami.
- Nie wiemy. Wyjechaliście z Henrym. Regina rzuciła czar, który miał nas przenieść. Potem ciemność. - przerywa i patrzy na Davida.
- Obudziliśmy się normalnie w łóżkach, jakby to był kolejny dzień w Storybrooke. - dokończył i wzruszył bezradnie ramionami.
- Widocznie nie był. - znowu wskazałam na brzuch Mary.
Hak, który do tej pory stał oparty o ścianę i w ciszy się nam przysłuchiwał, podszedł do nas.
- Zbliża się czas żniw, a wy nie pamiętacie sadzenia. - żartuje, co sprawia, że uśmiecham się z rozbawieniem do niego, a Mary Margaret kręci oczami na tę uwagę.
- Minął rok. Pamiętam go. - powiedziała Emma.
- My nawet nie mamy pewności, czy opuściliśmy Storybrooke. - mówi David i kładzie rękę na oparciu fotela żony.
- Opuściliście. - wcina się Killian, co sprawia, że David i Mary patrzą na niego z zaskoczeniem. - Byłem z wami.
- W Zaczarowanym Lesie? - dopytuje kobieta.
- Zaklęcie Reginy nas przeniosło. Spotkaliśmy Filipa i Aurorę. Opuściłem was, gdy zmierzaliście do zamku Reginy. - wytłumaczył Hak.
Emma rozłożyła ramiona.
- I wszystko jasne. - mówi, a ja parzę na nią wielkimi oczami.
- Chyba nie myślisz, że to ona. - zakładam ramiona na piersi.
- Regina nie ma pojęcia co się stało. - Mary patrzy na nas obie, czym trochę mnie uspakaja.
- Tak twierdzi. - wzrusza ramionami.
Chcę jej coś powiedzieć, ale nie znajduję odpowiednich słów. Chcę bronić matki, bo przecież się zmieniła, ale coś w tyłu mojej głowy mówiło mi, że mimo zmiany, byłaby zdolna rzucić klątwę ponownie. Nie ważne z jakiego powodu. Dobrego czy złego.
David patrzy na Killiana.
- Skąd wiedziałeś, że musisz je odnaleźć? - pyta, a to zapala w mojej głowie kolejną lampkę.
Hak pojawił się znienacka, a tak naprawdę żadna z nas nie spytała go i nie zainteresowała się, skąd wiedział, gdzie i po co nas szukać, aż do teraz.
Killian patrzył przez chwilę na Davida zanim odpowiedział.
- Na kole sterowym mojego statku wylądował ptak. Dostarczył wiadomość oraz fiolkę eliksiru pamięci dla Emmy. - zerknął na blondynkę.
Mary Margaret podniosła się trochę z fotela.
- Kto go przysłał?
Wzruszył lekko ramionami.
- Założyłem, że ty.
Kobieta spojrzała na męża, a później na nas.
David westchnął.
- To w twoim stylu. - odparł, a później po chwili zamyślenia, dodał, patrząc na Haka. - Skoro miałeś tylko jedną porcję eliksiru, którą dałeś Emmie, to dlaczego Stella pamięta? - zapytał.
Gula stanęła mi w gardle i nie byłam w stanie nic powiedzieć, pod czujnym okiem ojca, ale wiedziałam, że gdybym czegoś nie wymyśliła, Killian powiedziałby prawdę, a nie wiem, jak oni oboje, by to przyjęli.
Spojrzałam na Haka, który oblizywał usta i podniósł uwodzicielsko brew do góry patrząc na mnie.
Na szczęście nie musiałam długo myśleć, bo do pensjonatu wszedł Leroy z oburzoną miną.
- O co chodzi? - zmarszczył brwi, patrząc na krasnala.
- Zostało nas tylko pięciu. - powiedział.
- Czterech. - poprawia go Wesołek z telefonem w ręku. - Nieśmiałek nie odbiera.
Marszczę brwi.
- Ktoś powie, o co chodzi? - pytam, ale w zamian Leory tylko wzdycha z ulgą.
- Dobrze, że wróciłyście.
- Co jest grane? - spanikowana Emma patrzy na Mary Margaret i Davida.
Kobieta przełyka ślinę.
- Zniknęły nie tylko wspomnienia. Znikają tez mieszkańcy...
- Ktoś nas eliminuje. - przerywa jej Leroy.
Rozszerzam usta ze zdziwienia i wstaję z kanapy.
- Kto zaginął?
- Prócz krasnoludków nie mamy pewności. - odpowiada szczerze David. - Wszyscy są skołowani, trudno się doliczyć.
Zaczynam się denerwować coraz bardziej. Pakuje do buzi paznokcie, tak jak zawsze w stresowych momentach. Przy tamtej klątwie nikt nie ginął, a teraz zgaduję, że zniknęła połowa mieszkańców.
- Jest Neal? - pyta nagle Emma.
Mary patrzy an Davida.
- Jeszcze go nie widzieliśmy. - mówi, głaszcząc się po brzuchu.
Emma zaczyna panikować. Widzę to w jej oczach.
- Mógł zostać porwany? - pyta ostrożnie patrząc na Leroya.
- Obstawiam, że tak. - mówi prosto z mostu.
Patrze na niego z poirytowaniem i przekręcam głowę w bok.
- Grunt to wsparcie. - mówię pod nosem. - Nie martw się, znajdzie się. - siadam obok niej i dotykam jej ramienia, co ani trochę jej nie uspokoiło, ale uśmiechnęła się delikatnie.
- Niektórzy przenieśli się na skraj miasta. Może Neal też. - zasugerował David.
- Albo klątwa go nie dotknęła. - dodała pocieszająco Mary Margaret.
Nagle Emma wstaje.
- Istnieje tylko jedno rozwiązanie. Musimy przywrócić wam wspomnienia.
- Niby jak chcesz to zrobić? - staje obok niej.
- Ustalimy, kto im je odebrał.
🏹
Rano szybko ubieram się w czyste ciuchy i schodzę do baru na śniadanie. Przy stole już siedzi Emma i zdezorientowany Henry, który rozgląda się po knajpie, jakby pierwszy raz ją widział. I w sumie to tak właśnie było. Nie pamiętał nic z życia w Storybrooke. Nie był przyzwyczajony do takiego klimatu. Ja natomiast cholernie tęskniłam za tym miejscem i mimo iż w Nowym Jorku miałam już nowe życie, to nie zamierzałam opuszczać rodzinnego miasteczka, dopóki nie byłoby to konieczne.
Siadam obok Henrego, wcześniej całując jego czoło, co było moim zwyczajem, którego on z kolei nie lubił, ponieważ uważał się za dorosłe już dziecko.
Ruby postawiła przede mną kawę i uśmiechnęła się szeroko. Nawet nie byłam świadoma tego, jak stęskniłam się za nią przez ten ostatni rok. W pamięci zrobiłam notatkę, by kiedy to wszystko się już skończy zabrać ją na babski wieczór, który był naszym zwyczajem, jeszcze podczas tej pierwszej klątwy.
Wzięłam łyk i usłyszałam dźwięk dzwonka do drzwi, który świadczył o tym, że bar ma nowego klienta. Przez drzwi przeszła Mary Margaret i David, którzy na nasz widok uśmiechnęli się miło.
- Och, Henry to David i Mary Margaret. - przedstawiła ich Emma.
Pokiwał głową.
- Pomagacie mojej mamie? - zapytał, a później nachylił się nade mną. - Zwiali z warunkowego? - wyszeptał, a ja zaśmiałam się i pokręciłam głową.
- Nie, to... nasi starzy przyjaciele. - wytłumaczyłam.
- Przyjaciele? - zmarszczył brwi. - Skąd się znacie?
Spojrzał na mnie, a później na Emmę. Blondynka odpowiedziała szybko.
- Z Phoenix.
Podniósł brwi.
- W Phoenix nie mieszkałyście. - zauważył.
- No tak, ale...
- Dzieliłyśmy z Emmą celę. - przerwała mi Mary Margaret.
Na samą myśl o ciężarnej, dobrej, kochanej Śnieżce za kratami, chciało mi się śmiać, ale w porę się powstrzymałam.
- Serio? - Henry nagle się ożywił. - Za co siedziałaś?
Zastanowiła się chwilę.
- Za... bandytyzm. - powiedziała poważnie, a ja i David spojrzeliśmy na siebie, próbując ukryć rozbawienie. Oboje usiedli obok nas. - Ludzie popełniają błędy, grunt, żeby się na nich uczyć. - uśmiechnęła się do niego miło.
- Znałaś mojego tatę? - wypalił.
- Zamówimy jedzenie? Jestem koszmarnie głodna. - powiedziałam szybko i wstałam z fotela.
Nagle usłyszeliśmy tłuczenie szkła. Spojrzałam przed siebie, a moje oczy spotkały się z oczami zdziwionej Reginy. Kobieta rozszerzyła usta, patrząc na mnie, a później na Henrego, który patrzył na nią ze ściągniętymi brwiami.
- Przepraszam... nie chciałam cię wystraszyć. - powiedziała do niego.
- Nic nie szkodzi. - pokręcił głową i uśmiechnął się życzliwie.
Podeszłam do matki i kiwnęłam głową w kierunku korytarza do pensjonatu. Kątem oka widziałam, jak Emma wstaje i idzie za nami.
Kiedy nie byliśmy już na widoku, kobieta mocno mnie przytuliła. Schowałam twarz w zagłębieniu jej szyj i czując zapach różanych perfum poczułam, jak chce mi się płakać.
- Tęskniłam za tobą. - powiedziałam cicho.
Odsunęła się ode mnie i z radosnym uśmiechem położyła mi dłonie na policzkach. Patrzyła mi przez chwile w oczy, a potem pocałowała moje czoło. Widziałam łzy radości w jej oczach, ale nagle jej mina zrzedła.
- Ty mnie pamiętasz, ale Henry... zignorował mnie... - ból w jej oczach był doskonale widoczny.
- Nie pamięta ciebie i życia w Storybrooke.
- W przeciwieństwie do was. - powiedziała i spojrzała z wyrzutem na Emmę. - Co wy tu robicie?
- No wiesz, Storybrooke, nowa klątwa, brakujący rok... - zaczęła, ale ona jej przerwała.
- Pytam skąd wiedziałyście żeby wrócić. Dałam wam nowe wspomnienia. - przypomina nam.
Wzdycham.
- Hak nas znalazł. Emma wypiła eliksir, dla mnie i Henrego nie wystarczyło, ale jakoś sobie z tym poradziłam. - powiedziałam wymijająco, na razie nie chcąc jej mówić o Haku i o ty, że jego pocałunek złamał klątwę.
- Nie rzuciłam tej klątwy. - powiedziała od razu.
- Jesteś pierwszą podejrzaną. - powiedziała Emma, a ja od razu na nią spojrzałam.
- Tylko według Emmy, ja ci wierzę. - zapewniłam, a ona uśmiechnęła się do mnie i złapała mnie za rękę. - Spójrz Emmo, miałaby wymazać sobie rok życia?
- Mógł to być zły rok. Postanowiła sprowadzić ciebie i Henrego...
- Sprowadzić dzieci, których pozbawiłam wspomnień? Myślisz, że tak bym się torturowała? - zapytała, a Emma oblizała usta i westchnęła. Myślę, że te słowa dały jej do myślenia. - Klątwy mają ranić innych.
Założyła ręce na piersi.
- Eliminuje podejrzanych.
Regina nie spuszczała z niej ostrego spojrzenia.
- Na każdym użyjesz swojej super mocy?
- Masz lepszy pomysł? - zapytała.
🏹
Powoli zaczynały się ukazywać minusy życia w Storybrooke. Jeden z nich zadzwonił do Davida, byśmy jak najszybciej przyjechali na granice miasta.
Zatrzymałam samochód i razem z Hakiem wysiedliśmy z auta, dostrzegając przy pomarańczowej linie miasta Wesołą Kompanię Robin Hooda, jak sądzę. Byli wyposażeni w łuki i strzały i momentalnie przypomniała mi się broń, którą ja dysponowałam.
- Został porwany tutaj. - jeden z mężczyzn wskazał na pomarańczową linię.
Razem z Emmą podeszłyśmy bliżej.
- Tylko nie przekraczaj lini. - ostrzegłam go, wyciągając w jego kierunku dłoń.
- Został porwany, bo ją przekroczył? - zapytał.
- To ma sens. Krasnoludki patrolowały granice miasta. - wyjaśnia David pozostając z tyłu razem z Killianem. - Co go porwało? - patrzy na Robina.
- Jakaś skrzydlata bestia.
Emma marszczy brwi.
- Mnie zaatakowała w Nowym Jorku, po tym, jak odszedł Rob. - mówi Emma patrząc na mnie.
Na samo wspomnienie o nim, coś zakuło mnie w piersi. Nie chciałam wspominać jego imienia, bo mimo wszystko, to nadal bolało.
- Który chciał ci się oświadczyć. - wcina się Hak, patrząc na mnie.
Zaciskam momentalnie szczękę i patrzę na niego z prośbą, by już się zamknął. Po co zaczyna o tym mówić teraz i to przy wszystkich?
David rozszerza oczy.
- Oświadczył ci się!?
- Tak. - Killian patrzy na niego, jakby też nie dowierzał.
- Nie! - mówię z oburzeniem.
- Oświadczył ci się sześć razy w ciągu roku. - zauważyła Emma, zapominając o tym, że przed chwilą coś skrzydlatego porwało człowieka.
Ludzie w okół nas przyglądali nam się, jakby też zapomnieli o tym incydencie.
- I sześć razy powiedziałam nie. - przekręciłam oczami. - Przynajmniej Rob to nie latająca małpa, co Walsh. - powiedziałam, zakładając ramiona na piersi.
- Jestem za latająca małpą. - mówi Hak i uśmiecha się do nas złośliwie.
- Musimy odnaleźć Małego Johna. - Robin przypomina nam, po co tu jesteśmy i dobrze, bo większość już zdążyła zapomnieć, a zaczęła się interesować moim nieudanym związkiem.
- Pozostałych też. - dodaje Emma. - David może weź tę... - patrzy ze zmarszczonymi brwiami na Robin Hooda.
- Wesołą Kompanię. - kończy.
- Właśnie. - kiwa głową. - Szukajcie sektorami.
- A ty, nie idziesz? - pytam.
- Nie. - kręci głową. - Regina ma rację, nie przesłucham każdego z osobna. - odchodzi w stronę żółtego garbusa.
- Co zrobisz?
Patrzy na mnie przez ramię, będąc już przy swoim aucie.
- Porozmawiam ze wszystkimi.
🏹
Szybko docieram do biura burmistrza po telefonie Emmy. Po godzinie poszukiwań latających małp i ich ofiar straciłam nadzieję i zostawiłam Davida z Hakiem i Wesołą Kompanią, by być może przydać się tutaj.
Wchodzę do środka, a blondynka zamyka za mną drzwi na klucz. Wreszcie uwierzyła, że to nie Regina rzuciła klątwę i tym razem zamierzałyśmy się dowiedzieć komu zależy na zniszczeniu miasta.
- Ile mamy czasu? - pyta Regina, wyciągając jakąś szkatułkę z półki.
- Dopóki winowajca nie zorientuje się, że współpracujemy. - wyjaśniła, kiedy podeszłyśmy do kobiety. - Proszę. - podała Reginie fiolkę z minimalną ilością eliksiru, który dostała od Haka. - Wystarczy?
- By użyć? Nie. - przyjrzała się fiolce z bliska. - Ale żeby odtworzyć, chyba tak.
- No. - powiedziałam i usiadłam przy długim stole. - Odtworzymy eliksir i ustalimy, kto odebrał wam wspomnienia.
- A Henry mnie sobie przypomni. - dodała smutno Regina. - Dziękuję.
Zmarszczyłyśmy brwi.
- Za co? Przecież nic nie zrobiłyśmy. - mówi Emma, siedząca obok mnie.
- Miasto bardzo szybko mnie obwiniło. Ty wiedziałaś, że jestem niewinna, a ty Emmo uwierzyłaś mi. - patrzy na nas po kolei. - To nie mogło być łatwe...
- Wiedziałam, że nie zrobiłabyś tego. - mówię pewnie i uśmiecham się do niej lekko.
- Mimo, że przez klątwę tu wróciliście? Ty i Henry? Może to bardzo skomplikowany plan. - zasugerowała.
- Moja super moc nie jest nieomylna, ale zawsze wiem, kiedy kłamiesz. - mówi Emma i nachyla się nad stołem. - Tym razem mówisz prawdę.
- Ponieważ nie mogę żyć bez swoich dzieci. - mówi Regina, wpatrując się w Emmę, która uśmiechnęła się lekko.
- Znów powiedziałaś prawdę. - oświadcza.
Tak naprawdę nawet jeśli Regina wcześniej nigdy przy ludziach nie okazywała uczuć, to była bardzo emocjonalna zawsze wobec mnie i Henrego, chociaż chłopiec wcześniej tego nie dostrzegał to ja widziałam i czułam jej miłość. Wiedziałam, że mimo tego, że nie była moją prawdziwą matką, to kochała mnie i dbała, tak, jakbym była jej biologicznym dzieckiem.
Nie wiem ile już siedziałyśmy w gabinecie, ale niebo zmieniło swoja barwę na szarą, a ja zaczęłam powoli przysypiać, na stole. Ocknęłam się dopiero wtedy, kiedy coś szklanego wylądowało z głośnym trzaskiem na ścianie.
- Nie wyszło? - wymamrotałam, przecierając dłońmi twarz.
- Albo wkurzyła ją ściana. - mówi Emma.
- Przegapiłam coś. - mamrotała do siebie i znowu zagłębiła się w fiolkach i innych płynach na stole.
- Powtarzamy? - zapytała blondynka.
- Zużyłam resztkę eliksiru Haka. - warknęła. Odeszła kawałek dalej i westchnęła. - Nie mogę tu mieszkać, jeśli Henry mnie nie pamięta. - powiedziała już spokojniej. - To gorsze od moich klątw.
- Spokojnie. Nadal możemy znaleźć winnego. - próbowałam ją uspokoić, ale na próżno. Odwróciła się twarzą do nas i położyła dłonie na biodrach.
- Nie mamy eliksiru.
- Nie jest nam potrzebny. - stwierdziła Emma. - Złapiemy winnego.
- Jak? - zapytała, marszcząc brwi.
- Cóż, oszukałyście wszystkich, ale to nie był dobry kant. Chociaż gra aktorka na pewno była super. - dodałam, poprawiając swoje włosy. - Dziwne, że ty na to nie wpadłaś, Emmo. Mówiłaś mi, że to stary numer poręczycieli.
- Co masz na myśli? - oparła się o oparcie krzesła i spojrzała na mnie z zainteresowaniem, podobnie jak Regina.
- Zbiega można wykurzyć udając, że się go znalazło. - wzruszyłam ramionami.
Twarz Emmy rozjaśniła się. Wyprostowała się i powoli pokiwała głową.
- No tak. Jeśli winny dowie się, że robisz eliksir pamięci to...
- Spróbuje mnie powstrzymać. - kończy za nią.
- Tak. Zastawimy pułapkę. - kiwa głową.
- Wystarczy puścić wieść, że jesteś o krok od sukcesu. - dodaje. - Nawet wiem, komu możemy powiedzieć. Największej plotkarze w mieście. - uśmiecham się dumnie.
🏹
Kończę jeść swoje kanapki, kiedy nagle drzwi domu Mary Margaret się otwierają, a przez nie wchodzi Emma i Regina. Wcześniej zdecydowałam się zostawić je same, by mogły obserwować ratusz. Wróciłam do Henrego, który chyba nigdy nie cieszył się na mój widok tak, jak wtedy, kiedy Śnieżka była w trakcie czytania o ciemieniusze.
- Hej, Henry. - Emma zwróciła uwagę chłopca, który grał w jedną ze swoich gierek. - Jak ci minął dzień?
- Dobrze. - odpowiedział, zostawił swoją grę i wstał z kanapy. - Storybrooke jest dziwne, ale fajne. Wiecie, biblioteka jest w wieży zegarowej? - spojrzał na mnie i Emmę.
Uśmiechnęłam się sztucznie.
- Szok i niedowierzanie.
- Byłyśmy tam już ze Stellą. - powiedziała Emma. Objęła go i zaprowadziła do stojącej nieśmiało przy drzwiach Reginy. - Musisz kogoś poznać. To jest Regina Mills, burmistrz Storybrooke. Chciała z tobą porozmawiać. - dodała.
Zerknęłam na Reginę i jak byk było widać to, jak się stresuje spotkaniem z synem. Chciała go przytulić, tak jak mnie, powiedzieć, że tęskniła i że go kocha, ale musiała się pohamować i udawać, że absolutnie go nie zna.
- Coś się stało? - zapytał Henry marszcząc brwi.
Regina posłała mu uspakajający uśmiech.
- Nie, skądże. Twoja matka i sio... Ciotka wiele mi o tobie opowiadały. Podobno lubisz szkołę i jesteś dobry z angielskiego. - uśmiechnęła się uprzejmie.
- Tak... Tak, jestem. - odpowiedział trochę skołowany. - Dlaczego o mnie opowiadały?
Regina przełyka ślinę.
- Ponieważ obie są z ciebie bardzo dumne. - powiedziała spokojnie, ale później nieco żywiej dodała: - Pomyślałam, że oprowadzę cię po mieście... Może skoczymy na lody?
Henry uśmiechnął się.
- Tak, bardzo chętnie. Miło było panią poznać. - dodał miło, a Regina zrobiła krok na przód, by go przytulić, ale on nagle wystawił w jej kierunku wyciągniętą dłoń.
Trochę niechętnie uścisnęła ją i potrząsnęła. Sto razy bardziej wolałaby wziąć syna w ramiona.
Henry wrócił na swoje poprzednie miejsce i znowu jego myśli pochłonęła gra.
Regina podeszła do mnie i do zmywające naczynia Mary.
- Wszystko gra? - zapytałam.
- Zawsze to jakiś początek. - uśmiechnęła się smutno.
Podeszła bliżej, a drzwi mieszkania otworzyły się. Do środka wszedł David, a za nim Hak.
- Musimy porozmawiać. - oznajmił mężczyzna, patrząc na mnie u Emmę.
Emma spojrzała na Henrego, który nie podniósł wzroku znad gry. Szybko wstałam z krzesła i podeszłam do nich
- Na zewnątrz. - kiwnęłam głową w kierunku drzwi.
Gdy się za nami zamknęły, mężczyźni opowiedzieli nam o tym, co znaleźli w lesie i jak Mały John zmienił się w latającą małpę w szpitalu.
- Zmieniają się w małpy? - zapytała zaskoczona Mary.
- W dodatku ze skrzydłami. - powiedział Hak.
- Fajnie, z dnia na dzień jest tu coraz weselej. - mruknęłam. - To samo spotkało krasnoludki?
- Dlatego zniknęły. - przytaknął David.
- A co z Nealem? - zapytała Emma.
Hak pokręcił głową.
- Ani śladu. Mógł się przemienić.
Podniosłam brwi.
- Wybacz Emmo, ale masz szczęście do małp. - poklepałam ją po ramieniu, a ona niechętnie skinęła głową.
Mary Margaret spojrzała na nas ze zmarszczonymi brwiami, a w głowie zrobiłam notatkę, żeby wytłumaczyć jej to później.
- Włamywacz uciekł w chmurze zielonego dymu. - mówi Regina. - A teraz pojawiły się skrzydlate małpy. Chyba wiemy kto nas przeklął.
Zaśmiałam się.
- Zła Czarownica z Zachodu? - żartuję, ale poważnieje, kiedy widzę wyraz twarzy Reginy. - To ona istnieje?
- Pyta o to córka Śnieżki? - Killian rozłożył ręce.
- Przecież to nie Kansas. Po co czarownica przybyła do Storybrooke?
🏹