Once upon a time in Storybroo...

BecouseIronMan tarafından

6.5K 836 419

Dwa lata po pokonaniu Czarnej Wróżki, Storybrooke ponownie otacza mrok. Jedynym ratunkiem jest nowy wybawicie... Daha Fazla

🌌Prolog🌌
🌌1🌌
🌌2🌌
🌌3🌌
🌌4🌌
🌌5🌌
🌌6🌌
🌌7🌌
🌌8🌌
🌌9🌌
🌌10🌌
🌌11🌌
🌌12🌌
🌌13🌌
🌌14🌌
🌌15🌌
🌌16🌌
🌌17🌌
🌌18🌌
🌌19🌌
🌌20🌌
🌌21🌌
🌌22🌌
🌌23🌌
🌌24🌌
🌌26🌌
🌌27🌌
🌌28🌌
🌌29🌌
🌌30🌌
🌌31🌌
🌌32🌌
🌌33🌌
🌌34🌌
🌌35🌌
🌌Epilog🌌
🌌

🌌25🌌

102 20 7
BecouseIronMan tarafından

🍎🍎🍎

Jej świadomość powróciła niczym bumerang. Trwało to tylko kilka sekund, ale dla Reginy minęły godziny. Jonathan trzymał ją ciągle za dłoń, nucąc cicho zaklęcie, które kazał mu się nauczyć Rumpel. Brunetka otworzyła oczy, trzęsąc się mocno, a z jej oczu wylał się potok łez. Na początku nie wiedziała gdzie jest. Wpatrywała się w nich z szokiem. Choć była w przyszłości zaledwie jeden dzień, to poznała ją całą. Każdy moment, który miała przeżyć, był już przeszłością. Oddychała ciężko, starając się oswoić z tym, że w tym momencie składała się z dwóch osób. Jednocześnie nie znała i znała to co się wydarzy.

— Jonathanie — wyszeptała, przypominając sobie całe jego dzieciństwo oraz młodość. — Udało się.

Brunet uśmiechnął i wstał, przytulając matkę. Zaklęcie, które rzucił, zostało surowo zabronione przez Rumpla. Uważał, że to zbyt wielka wiedzą oraz niebezpieczeństwo. To swego rodzaju pośrednie cofnięcie się w czasie, ale Jonathan stwierdził, że skoro i tak będzie musiał użyć pyłu zapomnienia, to nie robi żadnej różnicy fakt, że użyje zaklęcia.

— Znalazłem twój list — powiedział spokojnie. — Ciocia Zelena i wujek Rumpel pomogli nam otworzyć portal. Nie było to ciężkie, ale składniki okazały się być... dziwne.

Regina dotknęła dłonią policzek syna.

— Wiedziałam, że się wam uda, a ty pokonasz Edith — odparła z wielkim uśmiechem, odwracając wzrok w stronę Hope. — Jestem z was piekielnie dumna.

Blondynka zarumieniła się, słysząc pochwałę, więc spuściła odrobinę głowę.

— To moja wina — szepnął John. — Powinienem był was wszystkich wysłuchać. Chciałem pokazać wam, że jestem gotów ją zniszczyć, a stało się coś okropnego. Zostaliśmy sami przeze mnie.

— Przestań oskarżać się o wszystko — skarciła go łagodnym tonem. — Daliście sobie świetnie radę, a nigdy nie byliście sami. Tata na pewno przy was był.

Jonathan posmutniał momentalnie i poprawił się na miejscu. Ścisnął mocniej dłoń matki.

— Gdy się teleportował z Archim, zatruta strzała maskaradnika zraniła go — powiedział, tłumiąc łzy, które tak dawno trzymał w ryzach. — Medycy próbowali was ratować przez wiele godzin, ale zmarliście razem nad ranem.

Regina poczuła jak jej serce pęka. Nie sądziła, że Robin również odejdzie. Zaszlochała, a syn ponownie objął ją. Wtuliła się w niego, a ten zaczął gładzić jej włosy.

— Teraz powinno być lepiej — szepnął, pocieszając ją. — Prawda?

Kiwnęła lekko głową, ocierając łzy.

— Tak, musieliśmy naprawić przyszłość — rzuciła entuzjastycznie Hope. — W przeciwnym razie odczulibyśmy to.

— Masz rację. Raczej się udało. — Uśmiechnęła się ciepło w ich stronę.

***

Wpatrywała się na wschód słońca, trzymając w dłoni parujący kubek kawy. Jej wzrok zatrzymał się na niebie, ale myśli krążyły gdzie indziej. Strach ogarnął ją, gdy zaczęła zdawać sobie sprawę związaną z przyszłością. Ona zapomni o wszystkim i zacznie tworzyć przyszłość, ale oni będą musieli wrócić.

— Nie możesz spać? — zapytał Jonathan, podchodząc do mamy. — Jest piąta nad ranem.

— Jakoś nie daje rady usnąć, a ty?

— Tak samo — odparł ściszonym głosem. — Dawno nie widziałem wschodu słońca.

Regina objęła go ramieniem.

— Miła odmiana, ale powinieneś odpocząć po wczorajszej walce. Miecz z pewnością pożywił się twoją mocą — powiedziała, przyglądając się jego cieniom pod oczami.

— Kawa działa cuda, a poza tym ciężko byłoby mi zasnąć.

— Nie dziwię się — odparła.

Nagle usłyszeli głośną rozmowę z góry. Śmiech Jo i Belle rozniósł się echem, a karcący ton Hope uciszył je.

— Z tego co widzę, to nikt nie ma ochoty na sen — powiedziała, a za chwilę ponownie rozległ się dźwięk.

Dziewczyny zeszły po schodach najciszej jak umiały, ale przestały na to baczyć, gdy zauważyły Reginę i Jonathana.

— Och, sądziłam, że śpisz — powiedziała w stronę brunetki.

Brunetka uśmiechnęła się do niej ciepło.

— Co powiecie na śniadanie? — zapytała, a dziewczynki ochoczo kiwnęły głową.

Ruszyła wraz z Hope w stronę kuchni, która zaoferowała się do pomocy. Nim się obejrzały, stół został zastawiony jedzeniem, które znalazły już w niemal pustej lodówce. Bliźniaczki zajęły miejsca i złapały za kanapki, ale reszta nie wydawała się być chętna na jakiekolwiek jedzenie. Przed nimi była bardzo ważna podróż do przyszłości, którą się niesamowicie stresowali. Mogli równie dobrze zastać pustkę, ale tak samo jak zwyczajny i wolny od wojny świat.

— Wiecie jak wrócić? — Jonathan kiwnął głową.

— To portal czasowy — odparł, zmuszając się do zjedzenia jabłka. — Ma być zdatny do reaktywacji przez około dobę.

— Czyli ile jeszcze nam zostało? — zapytała Jo.

— Przybyliśmy tu około południa, więc jeszcze chwilę możemy zostać.

— Błąd — odparła Belle rzeczowym głosem. — Portal został aktywowany około godziny szóstej wieczorem naszego czasu. My się przenieśliśmy do dnia wczorajszego w porze południa, więc nie możemy odliczać czasu tu.

Josephine patrzyła się na siostrę z podniesioną brwią i otworzonymi ustami.

— Jesteś nienormalna — powiedziała, a siostra sprzedała jej kuksańca w bok.

— Tak, ale doba pozostaje taka sama — zaczęła tłumaczyć Hope. — Pojawiliśmy się mniej więcej po dwunastej, więc normalnie można odmierzyć dwadzieścia cztery godziny od naszego przybycia.

Isabelle zmrużyła oczy, a po chwili przytknęła.

— Masz rację — przyznała i wróciła do posiłku.

Regina wiedziała, że dla Belle magia jest bardzo ważna. Już od małego się tym interesowała, a gdy zaczęła ją ćwiczyć, to wykazywała zadowolenie. Jo mimo posiadania mocy uważała ją za zbędną samą w sobie, więc większy nacisk kładła na strzelanie z łuku. Choć były jeszcze dziećmi to przez wojnę musiały się nauczyć bronić.

— Jaki masz plan? — zapytał ją Jonathan, wyrywając z zamyślenia.

— Napisałam sobie odpowiednią notatkę, żebym po zażyciu proszku ogarnęła się w tym wszystkim. — Zaczęła przypominać sobie wszystko co zaplanowała wczoraj. — Będę tu jeszcze może przez tydzień, żeby zabezpieczyć granice miasta, sklep Golda i moją kryptę. Nie wiem co się stanie z miasteczkiem, gdy go opuszczę, ale muszę dmuchać na zimno. Później udam się do Zaczarowanego Lasu sprawdzić, czy z Rolandem wszystko w porządku i będę szukać nieświadomie reszty. Mam nadzieję, że tak zrobię. Poza tym muszę się upewnić, że Nikodem nie stanowi już zagrożenia.

— Pokonaliście go chwilę po złamaniu klątwy? — Regina przytaknęła, wspominając już nieaktualną przeszłość.

— Gdy Robin mnie wybudził, to Nikodem chciał mnie zabić, żebym nie zdradziła jego udziału w całym tym cyrku, ale każdy wie, że zabić mnie jest piekielnie ciężko — odparła niewzruszona. — Byłam szybsza.

— Zastanawiam się, czemu tak mało wiemy o tym co się wydarzyło — zarzuciła Jo.

— Miałam wam opowiadać takie bajki do snu?

— Co nas nie zabije, to nas wzmocni — odparła dumnie Belle, a Regina była zdziwiona.

— A co wam się później po tym przyśni, to mi spędzi sen z powiek.

— I prawidłowo — powiedział Jonathan. — Ja się o wszystkim ważnym dowiedziałem w wieku trzynastu lat, więc jeszcze sobie poczekacie.

— Po co? Już wiemy kim była mama w przeszłości — rzuciła w stronę brata Jo.

— Już wiecie? — spytała ostrożnie, ale z nutą gniewu, którą skierowała do starszych. 

— Spokojnie, ja tam uważam, że byłaś czaderska.

Regina odetchnęła z ulgą, że wiedza bliźniaczek w tym zakresie była ograniczona. Mimo to spojrzała się na Jo zaskoczona. Nie rozumiała tego entuzjazmu.

— Przynajmniej nie byłaś taką księżniczką, którą trzeba było ciągle ratować.

— Muszę cię rozczarować, ale nieraz potrzebowałam ratunku. Najpierw uratował mnie Henry, a później wasz tata. — Mrugnęła do niej.

— W jaki sposób to zrobili? — zapytała, unosząc brew z ciekawości.

— Dowiesz się jak będziesz miała trzynaście lat — powiedziała z szelmowskim uśmiechem.

Jonathan roześmiał się i rzucił bliźniaczkom tryumfujące spojrzenie.

***

Regina obserwowała uważnie, jak portal zaczyna lśnić jasnym blaskiem i pochłania ich. Nim się obejrzała, przed nią nie było nikogo. Została sama w starej stodole, a na podłodze widniał namalowany znak. Ruchem ręki sprawiła, że zniknął. Odwróciła się do wyjścia i wzięła głęboki oddech.  Teraz była jej kolej. Musiała o wszystkim zapomnieć, chociaż nie chciała tego robić. Gdyby tylko mogła, to wyrzuciłaby proszek, ale obiecała Jonathanowi. Nie chciała go zawieść. Z tego powodu ruszyła przed siebie, a fioletowa chmura dymu otoczyła ją. Przeniosła się w sam środek lasu w jej i Robina specjalne miejsce. Usiadła na szerokim, gładkimi kamieniu i zaczęła wdychać leśne powietrze, które uspokoiło ją. Czuła się tu nad wyraz dobrze, zważając co miała uczynić. Wyciągnęła schowany list i położyła go obok siebie. Oparła się o drzewo, biorąc do ręki garść pyłu. Musiała wziąć odpowiednią ilość, żeby nie zapomnieć przypadkiem całego swojego życia. Wzięła głęboki oddech i przymykając oczy, trąciła w siebie pył. Zaczęła kaszleć, gdy wpadł jej do nosa. Z każdą chwilą czuła otępienie, aż straciła na kilka chwil przytomność.

Gdy się ocknęła, była zdezorientowana. Ostatnie co pamiętała, to Nikodem, który trzymał w dłoni kielich. Miała rzucić na siebie klątwę snu i była pewna, że to zrobiła. Nie sądziła, że przeniosą ją tutaj. Dopiero teraz do niej dotarło, że musiała się wybudzić, ale nikogo nie było w pobliżu. Przez głowę przeszła jej myśl, że może Storybrooke zniknęło, więc tłumaczyło to otoczenie. Mimo to większość rzeczy pozostawała bez odpowiedzi. Tak się jej przynajmniej zdawało, bo dopiero po chwili zauważyła kartkę papieru złożoną na pół. Podniosła ją i rozpoznała swoje pismo.

Klątwa zdjęta i Maska zniszczona. Wybawiciel spełnił przepowiednię.

Znajdowało się na niej tylko tyle. Regina dostrzegła pod stopami sakiewkę, z której wysypała się resztą proszku. Teraz wszystko wydawało się inne. Nie musiała się wysilać, żeby zorientować się, że jej przyszłe dziecko odwiedziło ją. Nie była tego pewna, ale wiele na to wskazywało. Z tego powodu musiała zapomnieć.

Zerwała się z miejsca i przeniosła się do centrum miasta. Ze zdziwieniem wpatrywała się w puste ulice i domy. Nie czuła się dobrze, widząc wszechogarniającą pustkę, ale musiała się do niej przyzwyczaić. Poczuła jak łzy spływają po jej policzku. Skoro klątwa została zdjęta, a bohaterowie nie pojawili się, to oznaczało jedno. Upadła na ławkę i schowała twarz w dłoniach. Pozostała sama. Zaczęła szlochać, torturując się myślami, że nie zobaczy już Henry'ego i Robina. Przechodziła przez to samo, co dawniej, gdy straciła syna na wskutek klątwy oraz gdy Robin ją uratował. Tym razem było inaczej, bo działo się to jednocześnie. Z wielką chęcią wyrwałaby sobie serce, ale pamiętała rozmowę ze Śnieżką. Niczego by to nie zmieniło i stałoby się oznaką słabości, a Regina nie była słaba. Otarła łzy, które ciągle się pojawiały i wzięła głęboki wdech. Musiała wziąć się w garść. Nawet jeśli ta obojętność raniłaby ją cały czas.

***

Nie sądziła, że ten tydzień zleci jej tak szybko. Każda minuta wydawała się być torturą, ale mijały sprawnie. Miasteczko było tak porządnie zabezpieczone, że była z siebie dumna. Wszędzie obowiązywała magia krwii, więc żaden nieproszony gość nie mógł się tu zjawić.

Musiała przyznać, że było ciężko. Samotność była nie do zniesienia. Zaczęła doceniać, że Edith wytworzyła te kreatury, które wyglądały jak prawdziwe. Życie w fikcji nie było złe. Raz dopadła ją myśl, żeby stworzyć ich kopie, ale Regina nie chorowała na umyśle. Poza tym ciągle dokuczała jej ciąża. Nudności przez pewien czas nie dawały się w znaki, ale ostatnio wróciły. Zaczęła odczuwać skutki centymetrów, które jej przybywały. W dalszym ciągu brzuch nie był duży czy dobrze widoczny, ale jej obcisłe spódnice i sukienki były zbyt obcisłe. Teraz musiała je pożegnać na amen, bo zamierzała wrócić do Zaczarowanego Lasu. Chciała upewnić się, że Roland bezpiecznie tam dotarł i ostatecznie tam zostać. Mogła opcjonalnie rzucić nową klątwę, ale to słowo sprawiało, że miała go dość. Zastanawiała się jak wiele tego typu zaklęć będzie jej jeszcze przeżyć.

Machnęła ręką, gdy oderwała się od natrętnych myśli. Jej ciuchy zniknęły, a w zamian pojawiła się długa suknia. Była w ciemnych kolorach, ale nie przypominała jej starych kreacji. Była zwyczajna, ale i dostojna. Dla Reginy prezencja była ważna, więc nawet jeśli chciała pozostać niezauważona, to nie mogła tego zrobić w byle czym. Gorset nie był mocno ściśnięty, a brzuch schowany został bardzo udanie. Na szyi miała przywiązaną pelerynę z kapturem. Włosy zaplotła do tyłu i nadała im skrętu. Wyglądała jak zwykła mieszczanka, ale jej królewska postura zniknąć nie mogła.

Rzuciła niebieską fasolą, ostatni raz przyglądając się miasteczku. Wskoczyła w wir, który przeniósł ją wprost na leśną ścieżkę. 

Okumaya devam et

Bunları da Beğeneceksin

1.4K 204 16
❗ SPOILERY DO NWH, HAWKEYE, (częściowo) DOCTOR STRANGE: MOM❗ ❕ WIĘKSZOŚĆ POSTACI, AVENGERS ITP. NALEŻĄ DO MARVEL STUDIOS ❕ Po śmierci Starka, Romanof...
75K 3.9K 125
Zawsze twierdziliście, że jeden dzień nie może wywrócić czyjegoś życia do góry nogami? No więc się mylicie. Zwyczajne listopadowe popołudnie mogłoby...
52.3K 1.9K 43
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...
76.8K 5K 131
❛ Besides, you're too cute for scars ❜ talksy z Caos część 2, większość tłumaczona ♡