HAPPILY EVER AFTER ¬ Killian...

By BarnesML

48.3K 2.1K 940

Stella Mills to normalna dziewczyna która mieszka w małym mieście Storybrooke, wraz ze swoją matką i bratem... More

[ PROLOG ]
[ DWA ]
[ TRZY ]
[ CZTERY ]
[ PIĘĆ ]
[ SZEŚĆ ]
[ SIEDEM ]
[ OSIEM ]
[ DZIEWIĘĆ ]
[ DZIESIĘĆ ]
[ JEDENAŚCIE ]
[ DWANAŚCIE ]
[ TRZYNAŚCIE ]
[ CZTERNAŚCIE ]
[ PIĘTNAŚCIE ]
[ SZESNAŚCIE ]
[ SIEDEMNAŚCIE ]
[ OSIEMNAŚCIE ]
[ DZIEWIĘTNAŚCIE ]
[ DWADZIEŚCIA ]
[ DWADZIEŚCIA JEDEN ]
[ DWADZIEŚCIA DWA ]
[ DWADZIEŚCIA TRZY ]
[ DWADZIEŚCIA CZTERY ]
[ DWADZIEŚCIA PIĘĆ ]
[ DWADZIEŚCIA SZEŚĆ ]
[ DWADZIEŚCIA SIEDEM ]
[ DWADZIEŚCIA OSIEM ]
[ DWADZIEŚCIA DZIEWIĘĆ ]
[ TRZYDZIEŚCI ]
[ TRZYDZIEŚCI JEDEN ]
[ TRZYDZIEŚCI DWA ]
[ TRZYDZIEŚCI TRZY ]
[ TRZYDZIEŚCI CZTERY ]
[ TRZYDZIEŚCI PIĘĆ ]
[ TRZYDZIEŚCI SZEŚĆ ]
[ TRZYDZIEŚCI SIEDEM ]
[ TRZYDZIEŚCI OSIEM ]
[ TRZYDZIEŚCI DZIEWIĘĆ ]
[ CZTERDZIEŚCI ] - KONIEC
[ PLAYLIST ]
[ PODZIĘKOWANIA + NOWA KSIĄŻKA ]

[ JEDEN ]

2.4K 91 150
By BarnesML

Biorę głęboki wdech. Cała drżę. Wbijam sobie paznokcie w skórę mając nadzieję, że to wszystko okaże się jedynie snem. Serce bije mi jak oszalałe, a w mojej głowie pojawiają się tylko pytania, na które nie potrafię sobie opowiedzieć.

- Stella? Stella?! - słyszę głos mamy z dołu. Szybko wchodzi po schodach i otwiera drzwi mojego pokoju. Podbiega do mnie i łapie mnie za ręce, a ja jestem zbyt roztrzęsiona, by jej tego zabronić. - Oddychaj. Wdech i wydech. - pomaga mi ustabilizować oddech. Nienawidzę tych napadów, a dopadają mnie zawsze w chwilach, jak ta.

W końcu wstaje i mocno zamykając oczy podchodzę do okna i przeczesuje palcami ciemne włosy.

- To prawda? - pytam i czuje, jak kują mnie oczy. - Odpowiedz mi czy to prawda. - mówię, kiedy Regina dalej milczy. Odwracam się w jej stronę, ale ona spuszcza wzrok na podłogę, co tylko bardziej mnie dobija i utwierdza w przekonaniu, że dwadzieścia osiem lat mojego życia było kłamstwem. - Jak mogłaś? - te słowa ciężko przechodzą mi przez gardło.

- Skąd wiesz?

- Tylko to cię teraz obchodzi? - kpię. - Jak mogłaś mnie okłamywać, przez całe moje życie?! - krzyczę, a kobieta prostuje się nagle i przyjmuje obronną postawę.

Podchodzi do mnie, a ja nie mogę przestać patrzeć na nią z jawną niechęcią.

- Stello, ja nie chciałam, żeby...

- Nie chciałaś czego? Przez dwadzieścia osiem lat moje życie z tobą było kłamstwem!

- To nic nie zmienia! - mówi pewnie, ale w jej oczach widzę to wszystko, a przede wszystkim strach. - Kocham cię, jesteś moją córką.

- Nie, nie jestem. - mówię i widzę jak moje słowa ranią ją dogłębnie.

- Nie mów tak. - rozkazuje. Jej oczy powoli zachodzą łzami. - Opiekowałam się tobą i Henrym, chroniłam was...

- Nie musiałabyś tego robić, gdybyś nie rzuciła klątwy! Wiesz, jak bardzo skrzywdziłaś tych wszystkich ludzi? Zniszczyłaś im wszystkim życie. Odebrałaś im rodziny, rozdzieliłaś ich... i mnie też. - mówię i to boli. Bo właśnie po raz kolejny dotarł do mnie ten fakt. Kobieta przede mną mnie nie urodziła, a odebrała mnie moim prawdziwym rodzicom. Biorę głęboki oddech, a moje serce powoli zwalnia. - Nie jesteś moją matką. Henry mówił prawdę. Emma jest moją siostrą, tak samo, jak Mary Margaret moją matką. - mówię, a Regina kiwa głową.

Momentalnie odwracam się na pięcie, nie chcąc i tak naprawdę nie mogąc już patrzeć na tę kobietę.

Zbiegam szybko po schodach i chwytam dżinsową kurtkę wiszącą w korytarzu. Za sobą słyszę stukot obcasów, co świadczy o tym, że Regina podąża za mną.

- Nie idź. - prosi, chwytając mnie za łokieć. - Kocham cię. - mruga ze łzami w oczach.

Widok jej zapłakanej twarzy jest dla mnie czymś nowym. Widzę, że jest jej przykro, że nie chciała krzywdzić, ani mnie, ani Henrego, ale teraz to nie jest istotne. Obchodzi mnie jedynie mój brat, leżący w szpitalu i moi przyjaciele, którzy tak naprawdę okazali się być moją rodziną.

- Teraz to trochę za mało. - szepcze cicho, kiedy po moim policzku toczą się łzy. Chce coś dodać, ale nagle słyszę mocne dudnienie w drzwi.

Podskakuje i patrzę przez szybę. Dostrzegam doktora Whale'a.

- Otwieraj, albo wedrzemy się siłą! - krzyczy.

Pociągam za klamkę i otwieram drzwi. Od razu moim oczom ukazuje się wściekły tłum stojący pod domem.

- Co do cholery? - pytam cicho.

Dłoń Reginy zaciska się na moim łokciu. Odpycha mnie delikatnie do tyłu, a sama staje przed rozwścieczonym tłumem.

- W czym mogę pomóc? - pyta, uśmiechając się okropnie złowieszczo.

- Ten uśmieszek zaraz zniknie. - Whale prostuje się. - Odebrałaś nam wszystko, a teraz...

- Teraz co? - przerywa mu. - Zabijecie mnie? - kpi.

- Tak, lecz najpierw będziesz cierpieć. - spluwa, a Regina podchodzi do niego i odpycha go gwałtownie.

- Słuchanie ciebie to wystarczające cierpienie. Właśnie tak. - staje na środku. - Chcieliście zobaczyć swoją królową? - chichocze, a mnie przechodzą ciarki. - Oto jestem, moi drodzy! - bierze zamach.

Wstrzymuje oddech, a ludzie przed nami uchylają się, lecz nic się nie dzieje.

- Nie ma mocy! - oświadcza głos z tłumu i nagle wszyscy zbliżają się do kobiety. - Łapcie ją!

- Nie, nie! - wybiegam i odciągam Reginę za siebie. - Przestańcie. - mówię dobitnie, ale Whale szybko łapie kobietę za kołnierz i przyszpila ją do ściany.

- Puść ją! - krzyczy głos Emmy i momentalnie tłum cichnie. - Natychmiast. - mówi i razem odpychamy mężczyznę od Reginy.

Za blondynką dostrzegam także Davida i Mary Margaret. Moje serce znowu przyśpiesza na ich widok, ale jeszcze bardziej na widok małego chłopca za nimi.

- Henry! - westchnęłam z ulgą na widok biegnącego chłopca.

Kucnęłam i kiedy jest był już wystarczająco blisko, chwytam go w ramiona.

- Żyję, nie musisz mnie podduszać, ciociu. - zaśmiał się cicho, a ja zmarszczyłam brwi i skrzywiłam się.

- Zostańmy przy Stella, młody. - odsunęłam się od niego i złożyłam mały pocałunek na jego czole.

Skinął radośnie głową, a ja uśmiechnęłam się delikatnie i wstałam.

- Niby czemu mam cię słuchać?! - warknął Whale do Emmy.

- Bo jestem szeryfem. - popycha go lekko do tyłu.

Swan przez nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy i równie szybko go spuszcza. Rozumiem, że także nie jest jej z tym łatwo.

Tłum jest już cicho i zanim mogę cokolwiek zrobić, to silne ramiona Davida przyciągają mnie do siebie. Mężczyzna oddycha ciężko i kładzie mi otwartą dłoń na tyle głowy. Czuję jak broda Mary Margaret opiera się o moje ramię, gdy dołącza do naszego uścisku. Widzę w jej oczach łzy i ja także nie mogę powstrzymać swoich. W ich ramionach czuje się bezpiecznie i tak "po staremu". Ramiona Mary Margaret zaczynają się trząść, co świadczyło tylko o tym, że zaczęła płakać jeszcze bardziej. Przez te wszystkie lata mieszkaliśmy w jedynym mieście. Byliśmy blisko siebie, a jednocześnie tak daleko. Nawiązuje kontakt wzrokowy z Emmą, która tylko uśmiecha się niezręcznie w moją stronę.

- Tęskniliśmy za tobą. - mówi nagle, a ja przełykam kolejne łzy.

- Emma nas ocaliła. - David pociąga nosem patrząc na tłum, odsuwając mnie od siebie i obejmując ramieniem, bym była blisko.

- A czyny Złej Królowej nie usprawiedliwiają zabójstwa. - dodaje czarnowłosa.

- Nie jesteśmy mordercami. - blondynka zwraca się do doktora.

- Może nie w tym świecie. - syczy jej prosto w twarz.

- Dość. - David wchodzi między nich, wpatrując się twardo w mężczyznę.

- Nie jesteś moim Księciem.

- Kim jesteś? - popcha go lekko do tyłu.

- To moja sprawa.

- Nie pozwolę zniszczyć tego miasta. - mówi dobitnie. - Mamy wiele pytań, na które musimy znać odpowiedzi.

- I nie poznamy ich jeśli zabijemy Reginę. - Mary Margaret wychodzi na środek. - Musimy ją uwięzić dla jej i własnego bezpieczeństwa.


🏹

- Hej - Emma zwróciła na siebie moją uwagę, kiedy szłyśmy w stronę Mary Margaret i Davida, po drugiej stronie ulicy. Para wpatrywała się w nas i cicho o czymś rozmawiała. - Wszystko w porządku? Nie odezwałaś się ani słowem odkąd wyszliśmy z komisariatu.

Odchrząknęłam.

- Wszystko gra. - powiedziałam mając nadzieję, że zabrzmi to luźno. - Kobieta, która podawała się za moja matkę siedzi w więzieniu, a mój brat, to tak naprawdę mój siostrzeniec. Nie zapomnijmy o tym, że w sekundę zyskałam młodszą siostrę, a ludzie, którzy byli moimi przyjaciółmi są moimi rodzicami i są w tym samym wieku co ja. Ewidentnie wszystko gra. - wyrzuciłam to z siebie i uśmiechnęłam się ironicznie, na co Emma odpowiedziała mi małym, rozbawionym uśmiechem. - Przepraszam. - wypuściłam powietrze z płuc. - Po prostu nadal jestem trochę skołowana.

- Nie jesteś w tym sama. - szturchnęła mnie ramieniem.

- Tobie pewnie też nie jest łatwo. - wysunęłam.

Zatrzymałyśmy się i spojrzałyśmy na siebie.

- Tak, owszem. Zawsze byłam sama, a teraz okazuje się, że mam rodzinę. To trochę szok. - pokiwała głową.

- Delikatnie mówiąc. Nie często ma się zaszczyt bycia córką Śnieżki. - zażartowałam, a Emma z rozbawieniem pokiwała głową i znowu ruszyłyśmy w stronę rodziców.

- Jesteście gotowi? - zapytała Emma, a oni spojrzeli na siebie, a później na nas.

- Musimy pogadać. - powiedziała Mary Margaret, a my obie przekręcamy oczami.

- Musimy teraz? - pytam

- Nie chce. - Emma mówi w tym samym czasie co ja.

- Ale ja chce. - powiedziała stanowczo. - Jesteście moimi córkami i chce z wami porozmawiać. - uśmiechnęła się szeroko. - Oczywiście, wiem, że rozmawiałyśmy i czasem nasze rozmowy były... niestosowne - kontynuuje, a ja w myślach krzywię się na myśl o ilu rzeczach Mary Margaret wie, a o ilu nie powinna wiedzieć jako moja matka. - Jak na przykład ta o jednorazowym numerku.

David mruga szybko.

- Słucham!? - zakłada ręce na biodrach.

- Z Whalem. - kobieta od niechcenia macha ręką.

- Co?!

- Byliśmy pod wpływem klątwy... nie ważne. Teraz jednak wiemy, kim dla siebie jesteśmy, więc... pogadajmy. - patrzy na nas błagalnie.

- W porządku, o czym? - odchrząkuje.

Mary Margaret uśmiecha się szeroko łapiąc Davida za rękę.

- Wreszcie jesteśmy razem. To jest coś czego pragnęłam od samego początku, ale... mam wrażenie, że was to nie cieszy. Zwłaszcza ciebie. - spogląda na blondynkę.

- Och... - Emma patrzy na nas z zakłopotaniem. - Cieszy, bardzo, ale... od dwudziestu ośmiu lat żyłam ze świadomością, że rodzice mnie porzucili...

- Chcieliśmy dla ciebie jak najlepiej.

- Tak, zrobiliście to dla wszystkich, bo jesteście bohaterami, to jest super, świetne i cudowne, ale to nie zmienia faktu, że przez całe życie byłam sama. - widzę, jak jej słowa ranią kobietę, która dzielnie przełyka łzy.

- Gdybyśmy tego nie zrobili, to ciebie też objęłaby klątwa.

- Ale bylibyśmy razem. We czwórkę. - Emma uśmiecha się smutno. - Więc, co według ciebie jest gorsze? - spytała, a ja spuściłam wzrok na swoje buty nie mogąc znieść zranionej miny Mary Margaret. - Chodźmy. - wyminęła parę, a ja spoglądając jeszcze raz na parę zrobiłam to samo.

🏹

Weszliśmy do lombardu Golda. Emma przyspieszyła i stanęła po drugiej stronie lady twarzą w twarz z właścicielem sklepu. Ze znudzonym wyrazem twarzy mężczyzna odkłada czajnik i patrzy na Emmę.

- Co mogę dla ciebie zrobić?

- Powiedz, co zrobiłeś. - zażądała, kładąc dłonie płasko na ladzie.

- Mów jaśniej.

- Nie udawaj. - warknął David.

- Oszukałeś Emmę i odebrałeś jej eliksir. - powiedziałam i stanęłam obok blondynki.

Gold spojrzał na mnie, a później na Emmę. Uśmiechnął się i złożył ręce.

- Wcześniej tego nie dostrzegałem, ale jesteście do siebie bardzo podobne.

- Nie czas teraz na rozmowy o podobieństwie. Naraziłeś życie Henrego i nie wiadomo co zrobiłeś z eliksirem. - przekręciłam oczami.

- To dużo zarzutów. - zauważył.

- Zaraz przywalę ci w gębę. - Emma warknęła, nie spuszczając wzroku z Golda, który tylko prychnął na jej groźbę.

Zauważyłam, jak blondynka cała dygocze z nerwów i naprawdę była skłonna to zrobić.

- Naprawdę, skarbeńku? - zachichotał pod nosem. - Odpowiem wam pytaniami. - Czy Henry przeżył?

Emma uniosła brodę i założyła ręce na piersi, gdy mężczyzna obszedł ladę.

- Tak.

- Klątwa została zdjęta? - Emma spuściła wzrok i kiwnęła nieznacznie głową. - Jak długo szukałaś rodziców? A ciebie jak długo więziła Regina? - zerknął na mnie, a ja z nerwów zacisnęłam dłonie w pięści. - Jesteście teraz razem, więc chyba zasłużyłem na podziękowania. - uśmiechnął się.

- Wykręcasz kota ogonem, co to była za fioletowa mgła? - zrobiłam krok do przodu.

Uśmiechnął się szerzej niż wcześniej i podniósł palca do góry.

- Magia.

- Ale dlaczego? - zapytała Mary Margaret.

- Nie powiem. - odparł i nagle zatrzęsła się ziemia.

Emma złapała moje ramię, by utrzymać równowagę.

- Co to do cholery było? - spytałam i wszyscy z wyjątkiem Golda podbiegliśmy do okna.

Coś czarnego i bardzo podobnego do Dementora przeraźliwie ryknęło i przeleciało nad latarnią. Zaczęły pękać żarówki, a gazety i niektóre przedmioty zaczęły latać po całym mieście.

- Prezent dla was. - powiedział Gold. - Dzięki temu pozbędziecie się Reginy.

W jednej chwili całe moje ciało opanował strach. Spojrzała z przerażeniem na Golda, którego twarz nawet na chwilę nie zmieniła wyrazu. Cały czas był zadowolony z siebie. Serce podskoczyło mi do gardła, na samą myśl o zranieniu matki. Zgoda, zrobiła coś potwornego wielu osobą, ale nigdy w życiu nie chciałabym jej ranić.

- Co?! Zatrzymaj to! - krzyknęłam, kiedy po raz kolejny potknęłam się przez wstrząs.

- Nie da się, skarbeńku. - nawet nie drgnął.

Miałam ochotę podejść do niego i solidnie uderzyć go w tą zadowoloną twarz, ale Mary złapała mnie za ramię.

- Musimy stąd iść! - próbowała przekrzyczeć dźwięki rozpadających się latarni.

Zacisnęłam zęby.

- Nie skończyliśmy. - warknęłam w stronę Golda.

- Owszem. Ty i twoja siostra jesteście mi winne przysługę. - uśmiechnął się i wskazał na nas palcem.

Zaciskając mocniej szczękę udałam się w stronę wyjścia.

- Nie możemy pozwolić mu skrzywdzić, Reginy. - powiedziałam, uparcie idąc w stronę komisariatu i totalnie olewając iskrzące się nade mną latarnie.

- Poczekaj. - David złapał mnie za łokieć, co sprawiło, że od razu na niego spojrzałam.

- Nie mogę czekać. Coś chce skrzywdzić Reginę, a ja nie mogę na to pozwolić. Zrobiła potworne rzeczy, ale to nadal moja matka. - odpowiadam i mimo iż widzę ból w oczach Mary Margaret i Davida to taka właśnie jest prawda.

Wyrywam rękę i podążam dalej w stronę komisariatu. Gdy już tam docieramy, widzimy, jak czarny cień ze świecącymi oczyskami próbuje wyssać z Reginy duszę. Mimo strachu, jak czuję chwytam do rąk pierwszą lepszą rzecz leżącą na biurku i ciskam nią w cień.

- Hej, Dementorze! Chyba coś ci się pomyliło, to nie pieprzony Hogwart! - krzyczę w jego stronę, a on wydaje z siebie coś na kształt pisku.

Zanim mogę cokolwiek jeszcze zrobić David bierze krzesło i rzuca nim w stronę potwora, jednak ten odpycha go na drugą stronę pokoju.

Emma szybko ciągnie mnie za rękaw, przez co upadam na podłogę obok niej za biurkiem. Mary Margaret próbuje dojść do Davida, ale rozzłoszczony cień przerzuca w ich stronę biurko, którego mężczyzna sprytnie unika, odskakując na bok. Uwaga potwora ponownie skupia się tylko na kobiecie w celi. Wystawia w jej kierunku kościstą rękę i wysysa z niej fioletowo białe światło.

Mary Margaret bierze do ręki zapalniczkę leżącą na biurku i dezodorant. Podchodzi wystarczająco blisko i odpala ogień razem z gazem. Płomień skutecznie odstrasza cień, który z warkotem wylatuje przez okno.

Regina leżąc na podłodze oddycha ciężko. Nabiera łapczywie powietrza i łapie się za klatkę piersiową.

Szybko podbiegam do niej i klęczę obok.

- Wszystko w porządku? - zapytałam z przerażeniem, a ona z bardzo słabym uśmiechem kiwa głową.

Pomagam jej wstać, ale nie jest w stanie sama utrzymać się na nogach.

- Co to było?

- Widmo. Wysysa duszę. - odpowiada opierając się na kratach od celi.

- Czy ja...

- Nie, nie zabiłaś go. - odpowiada jej od razu. - Szybko się regeneruje i wróci po swoją ofiarę... po mnie. - pokazuje nam otwartą dłoń, na której widniał jakiś wypalony znak.

Przełykam ślinę.

- Nie pozwolimy na to. - powiedziałam pewnie. - Jak zabić widmo?

Regina łapie mnie za rękę, uśmiechając się słabo.

- Nie zabijesz czegoś, co i tak jest już martwe.

- No to mamy problem. - wzdycha Emma.

- Nie. - mówi nagle David, a my patrzymy na niego. - Nie my, tylko ona. - wskazuje gestem na Reginę.

- Co? - kobieta marszczy brwi.

- Nie mówisz poważnie. - dodaje, zaciskając szczękę. - Pozwolisz jej umrzeć? - zapytałam, robiąc krok w jego stronę.

- Będziemy bezpieczni. - spojrzał na mnie poważnie.

- Piękny przykład dajesz córkom. - zakpiła Regina, a David momentalnie pojawił się przy jej boku, niemal kipiąc ze złości.

- Jak śmiesz nas oceniać!?

- Jak myślicie, kto przywołał widmo? Gold. - powiedział twardo i nagle ze skrzywioną mina oparła się o kraty w celi.

- Obiecałam Henremu ją chronić. - Emma spojrzała błagalnie na ojca, a na twarzy Reginy pojawił się mały uśmiech.

- Wiec, co proponujesz? - zapytała Mary.

- Wyślijmy je gdzieś.

🏹

- Kapelusz? - podnoszę brwi.

- Miałaś go cały czas? - zapytała Emma, wpatrując się w nakrycie głowy.

- Nie rozumiem. - Regina pokręciła głową.

- To kapelusz Jeffersona.

- Kim jest Jefferson? - zapytała, ale zanim Emma zdążyła jej odpowiedzieć, do biura weszła Mary Margaret z Davidem i miotłami w ręku.

- Pochodnie. Wiem, staroświecki jestem.

- Więc... jak to działa? - wskazuje na kapelusz.

Regina uśmiecha się do mnie i podnosi kapelusz.

- Zaraz się przekonasz. Chodźcie. - wychodzi z biura, a my za nią. Schodzimy do sali, gdzie zwykle odbywają się różnego typu debaty i zebrania. - Otworzy portal do naszej krainy. Tam wyślemy widmo.

- Raczej nic trudnego... chyba. - dodaje.

- Czekaj. - Mary podchodzi do kobiety z podniesionymi brwiami. - Mówiłaś, że naszej krainy już nie ma.

- Wysłanie widma do nieistniejącej krainy, to jak wysłanie go w nicość. - odpowiada i zakręca kapeluszem.

Nagle światła zaczynają wariować, a za drzwiami łatwo można dostrzec cień widmo.

- Mamo... - zaciskam mocniej dłoń na trzonku miotły, którą dostałam od Davida.

- Próbuje. - mruknęła, kręcąc kapeluszem.

Drzwi nagle otwierają się, a z korytarza dobiega przeraźliwy ryk. Pojawia się widmo, a my rozpraszamy się po całej sali. David podchodzi do widma machając zapaloną miotła.

- Regina...!

- Wiem, próbuje!

Mary Margaret polewa drewniane barierki benzyną, a David podpala je. To twory ognista barierę, przez którą widmo nie ma prawa się przedostać.

- Mamo, pospiesz się! - krzyczę, machając zapaloną pochodnią, obok Davida i Emmy.

- Staram się! - kręci kapeluszem jeszcze parę razy. - To nie działa, magia jest tu inna!

- Zrób coś! - krzyczy David, walcząc z widmem i nagle, gdy Emma dotyka ramienia Reginy otwiera się portal. Widmo zaczyna się kierować w nasza stronę. - Uważajcie!

Widmo zostaje prawie wciągnięte przez portal, otwarte tuż obok mnie. Chce uciec, jednak koścista dłoń zaciska się mocno na mojej kostce, przez co ląduje na zimnej podłodze. Zaczyna mnie ogarniać jeszcze większy strach niż wcześniej. Emma i Regina rzucają się w moją stronę i łapią mnie za rękę, która po sekundzie wyrywa się z ich uścisku. Słyszę krzyki mojego imienia, ale nie jestem w stanie nic zrobić. Nie mogę niczego się chwycić. Wpadam w portal, a za sobą słyszę jedynie zrozpaczone głosy.

🏹

Continue Reading

You'll Also Like

1.1K 124 14
Czas mija bardzo szybko. Nigdy nie wiesz, kiedy jest koniec albo początek. Jak zaczęła się twoja historia, a może w jaki sposób się skończy? Czy jedn...
897 83 9
"Eurowizja miała być przelotną przygodą, która skończy się tak szybko, jak się zaczęła. Plan był logicznie prosty - Wejść, zaśpiewać, według mojej si...
6K 276 47
"Tym razem odwróciłam się i spojrzałam w ślad za nim. Serce biło mi niesamowicie szybko i bałam się tego, co mnie czeka. Nagle zdałam sobie spraw...
76.9K 2.9K 53
Maddie Monet, najstarsza z córek Camdena Monet zostaje rozdzielona z braćmi na kilka lat. Bliźniaczka Tony'ego i Shane'a odnajduje się w swoim nowym...