Tajemniczy Współlokator - Bli...

由 julia13601

1.5M 46.1K 18.7K

*UKOŃCZONE* Kiedy 20 letnia Kate decyduje się na wyjazd na studia miesiąc przed rozpoczęciem roku akademickie... 更多

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 13
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Epilog cz. 1
Epilog cz. 2
Niespodzianka?

Rozdział 36

24.6K 769 453
由 julia13601

LUKE

Z początku nie wierzyłem w słowa Kate. Myślałam, że robi sobie żarty. Ale patrząc w jej oczy i widząc ogrom cierpienia i bólu, zrozumiałem, że to prawda. Jednak zgarnęli Jamesa, a to oznacza, że znaleźli coś na jego winę. Nie ma innej możliwości. Gdyby chcieli tylko wysłuchać jego zeznań to wezwaliby go na komisariat, a nie wywozili do aresztu.

Kiedy Kate wraca do pokoju, od razu chwytam za telefon i wybieram numer do mojego prawnika, Davisa. Davis już parę razy ratował mnie z poważnych opresji, gdy ładowałem się w kłopoty. Jest doskonałym adwokatem, zna się na rzeczy i nigdy nie przegrał żadnej sprawy. Zawsze wychodziło na jego, nawet jeśli nie udało się uniewinnić klienta, bo jego wina była oczywista.

Davis odbiera po zaledwie dwóch sygnałach.

- Siema. Co tam? – słyszę jego radosny głos w słuchawce.
- Jest problem, stary.

Choć go nie widzę, jestem w stanie usłyszeć jak momentalnie poważnieje.

- Mów.
- Zgarnęli Jamesa.
- Za co?
- Zarzut zabójstwa.

Davis wciąga głęboko powietrze.

- Będę u was za pół godziny w porywach do półtorej, zależy jak będzie na trasie. Zbierz wszystko do kupy i opowiesz mi, gdy przyjadę.

Nie daje mi nawet chwili na odpowiedź, ponieważ od razu się rozłącza. Z Davisem znam się od dziecka. Mieszkał kiedyś parę ulic ode mnie i Jamesa. Chodziliśmy razem do podstawówki, a potem z racji tego, że Davis jest od nas parę lat starszy, nasze drogi się rozeszły. Teraz utrzymywaliśmy głównie telefoniczny kontakt. Mimo to znam go bardzo dobrze i wiem, że w każdej sytuacji można na niego liczyć.

*

Równo czterdzieści pięć minut później siedzę już z Davisem przy stole w salonie. Towarzyszy nam również Kate. Na szczęście Kelsey musiała szybko wracać do siebie, więc nie do końca zorientowała się, co się właściwie dzieje. Ani ja ani Kate nie chcemy jej na razie w to wszystko wtajemniczać.

Szybko, lecz dokładnie opowiadam Davisowi, co się wydarzyło. Oczywiście w tej samej wersji, którą sprzedałem Kate. Na szczerą rozmowę z prawnikiem przyjdzie jeszcze czas.

- Będzie ciężko – oznajmia Davis po chwili namysłu.
- Ale da się cokolwiek zrobić? – pytam z nadzieją.
- Przede wszystkim skontaktuję się z prokuraturą i policją. Dowiem się czy mają choć jeden sensowny dowód. Dopiero wtedy podejmiemy dalsze kroki.
- Dalsze kroki, czyli jakie? – dopytuję.
- Jeśli okaże się, że prokuratura ma twarde dowody, wystąpimy o uznanie czynu jako obrony własnej, będziesz świadkiem, Luke. Jeśli natomiast nie mają dowodów, będziemy wnosić o uniewinnienie.
- Wtedy razem z nami był Joe i Jake. Ci od Brada. Myślisz, że ich zeznania mogą być twardym dowodem?
- I tak i nie – mówi Davis. – Z jednej strony ciężko jest zadecydować i wydać wyrok, kiedy mamy słowo przeciwko słowu. Ale jeśli na miejscu znaleźli choć skrawek DNA Jamesa to ich zeznania mogą stanowić kluczowy dowód. Materiał wideo też może być mocnym dowodem, jeśli któryś z nich to nagrał. Słowa poparte dowodem materialnym to ciężki orzech do zgryzienia.
- Na pewno nie znaleźli ciała tam, gdzie zmarł Brad – zapewniam.

Davis wzdycha ciężko.

- Na ukrywanie ciała jest kolejny paragraf, Luke. Nie pomagasz. Bardzo chcę wam pomóc, bo zależy mi na tobie i Jamesie, ale nie ułatwiasz, wyrywkowo ujawniając kolejne szczegóły.

Kiwam potakująco głową.

- Na razie, gdyby chcieli przesłuchać któreś z was – Davis zwraca się do mnie i do Kate – macie prawo odmówić składania wyjaśnień bez obecności prawnika. I z tego prawa macie korzystać, jasne? Mówiąc cokolwiek, czego najpierw nie ustalicie ze mną, możecie spieprzyć całą sprawę i wepchnąć go w większe bagno niż to, w którym aktualnie się znajduje.

Kiwam energicznie głową, za to Kate wygląda jakby była nieobecna. Nie odezwała się ani słowem od początku rozmowy, a teraz nawet nie skinęła głową, na znak, że rozumie.

- Jadę prosto do prokuratury. Jeśli czegokolwiek się dowiem dam wam znać – Davis wstaje i chowa wszystkie notatki do swojej teczki. - Muszę skontaktować się z Jamesem, potrzebuję jego upoważnienia do reprezentacji.

Odprowadzam go aż do drzwi, a chwilę później wracam z powrotem do salonu i zajmuję miejsce obok Kate.

- Kate... wiesz co tu się w ogóle dzieje?

Kręci przecząco głową.

- Wiem tylko, że człowiek, którego kocham jest mordercą i w tym momencie siedzi w areszcie, a jego dalsze życie stoi pod wielkim znakiem zapytania – mówi maszynowo.

Jej głos nie ma żadnego wyrazu, jest obojętny i pozbawiony jakichkolwiek emocji. Zdaję sobie sprawę jak bardzo cierpi. Nie można jej winić czy oceniać, za podejście, które aktualnie reprezentuje. Przeżyła szok i każda inna osoba na jej miejscu zachowałaby się podobnie, nawet jeśli wcześniej by temu zaprzeczała. To sytuacja, której nie można przewidzieć, nie da się z góry założyć jak człowiek wtedy zareaguje. Pozbawienie życia drugiego człowieka to ciężka sprawa i potrafi porządnie odbić się na ludzkiej psychice. Nawet prawnicy, choć bronią morderców, mają świadomość kim są i jakie przestępstwo popełnili. Poza postawą w sądzie, mają oczy, myślą racjonalnie i wiedzą, że jest to czyn niedopuszczalny dla społeczeństwa jak i dla nich samych. Dlatego też nie jestem na nią zły. Na razie przemawia przez nią szok i załamanie. Być może, gdy choć trochę się z tym upora i "przyzwyczai" do nieprzyjemnej myśli, będzie jej łatwiej. Tyle, że to nie zmienia faktu, że musi nam jakoś pomóc, musi się zaangażować w sprawę i kiedy wezwą ją na przesłuchanie – musi powiedzieć wersję zdarzeń ustaloną z Davisem. Jej głos też może mieć duże znaczenie w tej sprawie.

- Kate... - zaczynam delikatnie. – Rozumiem, że jest ci ciężko, że cierpisz. Ale musisz z nami współpracować jeśli chcesz, żeby James wrócił do domu.
- Może wcale tego nie chcę?
- Kate...

Dziewczyna nie odpowiada i znów patrzy tępo w stół. Nie mam pojęcia co powiedzieć i jak do niej dotrzeć. Gdyby to było takie proste już dawno powiedziałbym o wszystkim Kelsey, żeby jakoś ją pocieszyła. Ale kolejna osoba, szczególnie tak gadatliwa, zamieszana w to gówno nie ułatwi sprawy.

- Chcesz, żeby zgnił w więzieniu? – pytam cicho.
- To jest miejsce dla morderców i innych bandytów.
- Wiesz, że nie zrobił tego celowo.

Nagle Kate odwraca się przodem do mnie.

- A jakie to ma znaczenie, Luke?! On ZABIŁ człowieka – celowo podkreśla to słowo. – Człowieka. Tu nie chodzi o kradzież portfela czy potrącenie rowerzysty. Tu chodzi o zabójstwo! Pozbawił drugą osobę życia, a na to nie ma wytłumaczenia.
- I dlatego uważasz, że zostawienie go samemu sobie jest okej? Na to według ciebie zasłużył?
- Tak... - szept Kate mnie zaskakuje

Ponownie wzdycham ciężko, ale powstrzymuję się od jakichkolwiek słów. W tej chwili w niczym to nie pomoże, a ja nie chcę dokładać jej problemów swoją gadaniną. To nie przyniesie żadnego rezultatu, gdyż sama musi się z tym uporać. Mam tylko pewne obawy, że niepotrzebnie opowiedziałem jej jak to wszystko wyglądało, nawet jeśli większa część to ściema. A co jeśli z rozpaczy i złości na Jamesa, powie prawdę i nie dostosuje się do zaleceń Davisa? Na pewno będą ja przesłuchiwać. Mnie zresztą też. Nie da się tego uniknąć.

- Poprosiłem Davisa, żeby przy okazji złożył wniosek o widzenie z Jamesem. W trakcie trwania śledztwa, na ogół, jest to niemożliwe, ale on ma odpowiednie dojścia. Chcesz iść ze mną? – zmieniam temat.

Kate kręci przecząco głową.

- Nie chciałbym, żebyś później żałowała.
- Nie chcę go widzieć. Nigdy więcej.

Po tych słowach Kate wstaje od stołu i kieruje się schodami na górę.

Spodziewałem się, że dziewczyna się załamie. Ale nie, że aż tak bardzo. Wygląda jak półżywy duch i takie też sprawia wrażenie. Nic nie mówi, patrzy zbyt długo w jedno miejsce, prawie wcale się nie odzywa. A to wszystko przez to, jak bardzo zawiodła się na Jamesie, którego darzy ogromnym uczuciem.

*

Późnym wieczorem wreszcie dzwoni mój telefon. Davis. Odbieram najszybciej jak potrafię.

- I co? – pytam, zanim cokolwiek powie.
- Spokojnie. Mają kilka sensownych dowodów i oczywiście zeznania świadków. Za kilka dni wezwą cię na przesłuchanie, a potem pozostałe osoby powiązane z Jamesem, które mogą cokolwiek wiedzieć. Ale wszystko to można podważyć wnioskiem o uznanie czynu jako samoobrony. Wystosuję taki. Jutro za to widzę się z Jamesem.
- A moje widzenie? – dopytuję.
- Złożyłem odpowiedni papierek tam, gdzie trzeba. Jest szansa, że przymkną oko na reguły i dostaniesz pozwolenie.

Uśmiecham się do siebie. To dobre wieści. Nawet bardzo dobre.

- Jak długo jeszcze potrwa śledztwo?
- Na razie zatrzymali Jamesa na dwa tygodnie, ale z tego co wiem sąd wydał już odpowiedni papierek na dalsze zatrzymanie. Wszystko się okaże, kiedy zaczną przesłuchania.
- Muszę ci coś powiedzieć - zaczynam poważnie. - W sensie prawdę. Nie chcę, żeby na rozprawie cię czymś zaskoczyli.
- Co? - pyta zaskoczony prawnik. - Kłamałeś?
- Tak.
- Spotkajmy się jutro. Wtedy wszystko mi opowiesz. Ale potrzebuję wiedzieć jedną rzecz. Trzymamy się wersji, którą już usłyszałem, prawda?
- Zdecydowanie.

Dziękuję Davisowi za wszystko i kończę połączenie.

*

Tydzień później planowo odbywa się moje przesłuchanie. Wcześniej ustaliłem z Davisem wszystko to, co powinienem powiedzieć. Wyjawiłam mu całą prawdę, bez owijania w bawełnę i zmyślania. Tak jak podejrzewałem, stwierdził, że będziemy brnąć w wersję wydarzeń, którą przedstawiłem Kate, ponieważ ma najlepsze rokowania. Parę kwestii pominęliśmy, a niektóre mocno naciągnęliśmy.

Czekam przed gabinetem jednego z funkcjonariuszy, siedząc tuż obok Kate. Ją również będą dziś przesłuchiwać. I ona również ma ustaloną wersję z Davisem. Nie jestem jednak pewny, że powie to, co trzeba. Ostatnio ciągle siedzi w swoim pokoju i prawie wcale jej nie widuję.

Gdy funkcjonariusz wychyla się z pokoju i wyczytuje moje imię i nazwisko, wciągam głęboko powietrze, podnosząc się z miejsca. No nic, przedstawienie czas zacząć. Siadam naprzeciw dobrze zbudowanego policjanta z delikatną łysiną na czubku głowy.

- Poproszę pana dowód osobisty – oznajmia formalnie.

Podaję mu kawałek plastiku ze wszystkimi moimi danymi, a potem jeszcze kilka potrzebnych informacji i w końcu przechodzimy do rzeczy.

- Jakie relacje łączą Pana z oskarżonym?
- Jesteśmy przyjaciółmi od dzieciństwa.
- Czy ma pan świadomość o co został oskarżony James White? – policjant wyjmuje jakiś notes i chwyta długopis.
- Tak – odpowiadam bez namysłu. – Mój prawnik mnie poinformował.
- Z akt sprawy wynika, że w potencjalnym momencie popełnienia przestępstwa był pan razem z oskarżonym. Czy widział pan co zaszło?

Powtarzam w głowie wszystko to, co ustaliłem z Davisem. W międzyczasie okazało się, że mają ślad DNA Jamesa i nie jesteśmy w stanie uciec od zarzutu. Trzeba więc ratować sytuację w inny sposób.

- Tak, byłem tam i wszystko widziałem.
- Proszę mi to opowiedzieć – policjant zerka na mnie a zaraz potem w swój notes i bierze się za notowanie.
- Spotkaliśmy się z Bradem oraz dwójką jego znajomych na parkingu przy starych hangarach – zaczynam spokojnie, starając się nie wzbudzać podejrzeń. – Nie mieliśmy w planach dopuścić do rękoczynów. Chcieliśmy tylko porozmawiać.
- O czym? – wtrąca policjant.
- O prywatnych sprawach, które miały miejsce.
- Dokładniej – nakazuje surowo.
- Kilka tygodni przed tym zdarzeniem doszło do sytuacji, gdzie Brad Herlings wtargnął do naszego domu i próbował zgwałcić naszą współlokatorkę, dziewczynę Jamesa.
- Dlaczego chciał dopuścić się przestępstwa?
- Jakiś czas wcześniej James White pożyczył od Brada pewną sumę pieniędzy. Wszystko oddał w terminie i sprawa ucichła. Potem nagle Brad Herlings zaczął upominać się o odsetki, o których nie było mowy. Chwytał się wszystkiego. Po całym zajściu znów zaczął swoje groźby. Tym razem zarzekał się, że jeśli nie dostanie pieniędzy, zabije Katherine Collins.

Policjant dokładnie notuje każde moje słowo.

- Dobrze. Do rzeczy. Co wydarzyło się, kiedy panowie się spotkaliście?
- Chcieliśmy porozmawiać, ale Brad Herlings rzucił się na Jamesa. Pozostałych dwóch mężczyzn, Joe i Jake, na mnie. Doszło do szarpaniny. Mi udało się wyswobodzić, ale James dostał wiele ciosów w wyniku czego doznał złamania żeber, otarć, ran wymagających szycia, a ostatecznie nawet utraty przytomności i wstrząśnienia mózgu – na chwilę przerywam. – Brad bił go do utraty tchu, kiedy nad nim górował. Gdyby James w porę go nie odepchnął, nie żyłby. Ten upadek to był czysty przypadek. Nie było innego wyjścia.

Jeszcze chwilę składam swoje zeznania aż w końcu policjant pozwala mi opuścić gabinet.

Teraz przede mną dużo bardziej stresująca część. Przesłuchanie Kate.

Kiedy wychodzę i zajmuję miejsce w poczekalni, uśmiecham się do niej serdecznie.

- Kate, pamiętaj, co mówił Davis. Proszę... – szepczę zanim dziewczyna wstaje.

Dziewczyna nie odpowiada ani słowem ani skinieniem głowy. Na wezwanie funkcjonariusza wstaje z krzesła i już po chwili znika za drzwiami pokoju przesłuchań.

***************
Jeśli spodobał Ci się ten rozdział lub jesteś ciekaw dalszych losów bohaterów - zostaw po sobie ślad w postaci komentarza lub gwiazdki!

Do następnego :)

繼續閱讀

You'll Also Like

1.4K 186 6
**UWAGA**ATTENTION**ACHTUNG** Nie jest to kolejna część serii, ale jedynie krótkie opowiadanie uzupełniające. Z całego serca radzę najpierw przeczyta...
2.5K 121 15
Lucy Taylor pod przymusem starszego brata bierze udział w nielegalnym wyścigu, gdzie musi zmierzyć się z Aaronem Wilson, który w tabeli jest na pierw...
1.5M 26.3K 51
16 letnia Emily Scoot dużo przeszła w swoim życiu, los nie uśmiecha się do niej i stawia ją w bardzo ciężkich sytuacjach. Na drodze wiele razy staje...
1.4M 30.7K 84
Vanessa White i Olivier Smith są wrogami od początku ich licealnej przygody. Ich rodzice mają wspólną firmę przez co nastolatkowie częściej się widuj...