↷ 언제나 내 품 안에
너만을 감싸 안고
─── ・ 。゚☆: *.☆ .* :☆゚. ───
Wonho musiał błagać Hyungwona dwa i pół tygodnia na kolanach, by ten poszedł z nim na siłownie.
Codziennie, minimum raz zaczynał ten temat wiedząc bardzo dobrze, jaką odpowiedź uzyska.
„Powiedziałem ci, że nie chcę o tym słyszeć".
„Wonho, nie"
„Nie mam czucia w nogach, jak myślisz czy ja, siedząc na swoim wózku, będę tam dobrze się wpasowywał?"
Zazwyczaj tak odpowiadał mu na jego próby nawiązania tematu, dlatego też zdziwił się, gdy dwa dni temu, Won powiedział, że dla świętego spokoju zgadza się pójść z nim poćwiczyć, jednak po tym ma mu dać spokój i nie pokazywać mu się na oczy co najmniej miesiąc.
— Kiedy zgadzałem się tu przyjść, nie sądziłem, że zawleczesz mnie tu o dziesiątej rano — Uzbrojony w swoje ukochane komiksy, termos z herbatą i dwa ciastka ryżowe, Hyungwon starał się jakkolwiek wytrzymać półtorej godziny w miejscu, gdzie śmierdziało potem, starymi tenisówkami i roiło się od facetów w średnim wieku, którzy wyglądali na bardziej zniszczonych przez życie niż on.
— Najlepiej się ćwiczy rano, gdy nie masz siły i mentalnie śpisz — Odpowiedział mu z uśmiechem chłopak, biegnąc na bieżni, czym wprawiał Chae tylko w zirytowanie.
Było tu głośno, z głośników leciała jakaś nieciekawa muzyka o miłości, a herbata, którą dostał od Lee była zbyt słodka i średnio mu smakowała.
Starał się czytać swój komiks dla zabicia czasu, jednak ten w kółko gadał i gadał, zapewne nie chcąc by ten czuł się wyobcowany.
Sam by tu nigdy nie przyszedł, jednak Eunwoo zachęcił go by chociaż raz wyszedł ze strefy komfortu i sprawdził czy aby na pewno nie polubi spędzać tak czasu ze swoim nowym kolegą.
Bo nie ukrywał tego, że powoli zaczynał lubić Wonho, choć raczej nigdy mu tego nie powie.
Spędzał z nim coraz więcej czasu w ciągu dnia, gdzie nic nie robili tylko oglądali telewizję i czasami jedli Gyeran-Ppang z gorącą czekoladą.
— Lubię swój sen, wiesz?
— A ja lubię spędzać z tobą czas, więc jak śpisz to jesteś dla mnie w pełni nieosiągalny — Gdy skończył biegać, przerzucił się na podnoszenie ciężarów, robiąc się czerwony na twarzy, czym rozbawił Hyungwona.
— Wonho, jakieś dziewczyny na ciebie patrzą — Kątem oka zauważył dwie nastolatki, które chichotały jak opętane i z maślanymi oczami śledziły każdy jego ruch, pokazując palcami.
— Ładne chociaż są? Jeśli tak, to może powinienem się przestawić
— Wyglądają normalnie — Odpowiedział po chwili namysłu — Jeśli interesują cię dziewczęce twarze, to się nie krępuj
Nie wiedział co mu miał odpowiedzieć, nie brzmiąc jak kompletny odludek w tych sprawach.
Miał mu pogratulować powodzenia u płci przeciwnej i zachęcić do otwartego flirtu?
Niech się nie krępuje, niech idzie i dobrze się bawi, a Chae będzie tu grzecznie siedział i czekał aż łaskawie zabierze go do domu.
— Oj, nie zrobiłbym ci tego — Usłyszał nad uchem, gdy Wonho wyjmował z jego wózka ręcznik, którym zamierzał wytrzeć przelotnie twarz i ciało — Ty jesteś moją dzisiejszą siłownianą randką i muszę być wierny
— Nie interesuje mnie to, rób co chcesz
— No dobra, to ja idę po wodę i wrócę zanim zaczniesz tęsknisz — Dając mu duchowy krzyż na drogę, zajął się komiksem, czekając aż wróci.
Szło mu naprawdę dobrze i zdążył skończyć cały tom niesamowitego spider-mana.
Całe szczęście, że miał przy sobie jeszcze dwa kolejne tomy, dzięki czemu nie musiał gapić się w ścianę czy siedzieć na telefonie.
Już zamierzał zabrać się za czytanie, gdy zobaczył dwóch chłopaków, którzy postanowili do niego podejść.
Nie wiedział kim oni są, jednak nie chcąc robiąc kłopotów w nowym miejscu, starał się zachować spokój.
— Jakiś problem? — Zapytał, nie patrząc na nich.
Zacisnął dłonie na swoich komiksach, czekając na dalszy rozwój wydarzeń.
Teraz przydałby się tutaj Hoseok, który by ich przegonił.
Dlaczego tak długo go nie było???
Gdzie on był?
— Co ty tu robisz, kaleko? — Kpił wyższy, kopiąc lekko w jedno z kół jego wózka — Czyżbyś przyszedł poćwiczyć?
Cisza.
Nie odpowiedział.
— No odpowiedz nam, bo nie wiemy czy możemy korzystać z tej bieżni obok ciebie — Kontynuowali zaczepki, czekając aż Won im odpowie.
— Nie... będę... jej... używać...
— No tak, w końcu nie wolno się tam czołgać
Śmieli się z tego głośno, zupełnie jakby był to wyższy level komedii.
Co było tak śmiesznego w znęcaniu się nad kimś, kto nawet nie miał tyle odwagi by im odpyskować?
Znowu zaczynał mieć wszystkiego dość i żałował powoli, że zaufał Wonho na tyle, by pozwolił mu się tu przyprowadzić.
Teraz mógłby dalej leżeć w swoim łóżku, gdzie nikt by się nad nim nie pastwił.
Miał ochotę się rozpłakać i powiedzieć im by dali mu spokój, gdy wciąż śmiali się z tego, co nie było do końca jego winą.
W końcu nie prosił się o to, by do końca życia być skazanym na czyjąś łaskę i prosić o pomoc przy byle pierdole.
Wstrzymał swój oddech, czekając na to, co się wydarzy dalej.
Zaczną go dalej wyśmiewać, czy posuną się o krok dalej i spróbują zepchnąć z wózka?
— Powiedz nam, ktoś cię tu przyprowadził czy sam tu przypełzłeś?
— A wy mi powiedzcie, czy wasze matki wiedzą, jakich matołów wydały na świat — Najwidoczniej Hoseok przypomniał sobie, że zostawił samego Wona na siłowni i w ostatniej chwili postanowił po niego przyjść, łapiąc dwójkę jego „prześladowców" za uszy.
— Puść nas, to nie twoja sprawa — Wysyczał jeden z nich, ten który wcześniej próbował kopać wózek należący do Chae.
— Nie moja? — Nie sądził, że ktoś w tak młodym wieku może być aż tak bezczelny — Ten koleś na wózku jest mój, a wy go zaczepiacie
— Nie wiedzieliśmy, że jest twój
— To teraz wiecie — Odpowiada powoli — Jeszcze raz was tu zobaczę, a matki was będą odbierać w pudełkach po zapałkach, bo tylko tyle z was zostanie, jasne?
Mówiąc to, puszcza ich uszy, dając im trzy sekundy na ucieczkę.
Mógłby ich bardziej nauczyć kultury, jednak to nie oni byli dla niego teraz ważni.
Hyungwon.
— Przepraszam, że nie było mnie tak długo, rozmawiałem ze znajomą — Kuca przy nim, łapiąc go za rękę.
Chłopak dalej patrzył na swoje buty, z tą różnicą, że już nie zbierało mu się na płacz.
Teraz chciał wrócić tylko do domu.
— Zostawiłeś mnie tu, a oni przyszli i zaczęli się ze mnie śmiać
— Jeszcze raz, przepraszam cię za to, nie chciałem by tutaj się ktoś z ciebie śmiał
Teraz już było za późno na jego przeprosiny.
Swoje już i tak usłyszał.
Co mu było po jego przeprosinach, jak przykre i kąśliwe uwagi od obcych, już zdążyły go zranić.
— Ale się ze mnie śmieli i gdyby nie ty, to dalej by mnie gnębili — Cmoknął ustami z niezadowolenia
— Dlatego zawsze postaram się być niedaleko ciebie, by móc cię obronić — Zadeklarował, przykładając jego dłoń w okolice swojego serca — Obiecuję, że przy mnie nic ci się nie stanie i nie musisz płakać z bezsilności