Sztuka życia według Connora |...

By ZuzannaSemenov

6.1K 755 255

gdy życie dotknie detektywa i androida, to nie może skończyć się dobrze More

1.
2.
3.
4.
5.
6.
7.
8.
9.
10.
11.
12.
13.
14.
15.

16.

246 14 13
By ZuzannaSemenov


Zanim Richard zaczął cokolwiek robić w sprawie swojego brata, musiał to zgłosić i uzyskać pozwolenie. Miał dziś wolne, ale kapitan Amanda rezydowała w swoim biurze. Zaskoczyła się, widząc go u siebie. Przyszedł wraz z androidem Gavinem, swoim partnerem. Słuchając o tragedii Andersona, widocznie poruszyła się. Amanda była bardzo wylewną w uczucia kobietą. Zmartwiła się o stan zdrowia swojego byłego pracownika, pozwoliła Richardowi wszcząć poszukiwania. Amanda słynęła z tego, jak wiele miłych słów potrafiła z siebie wylać, jednak chyba nikt nigdy nie widział jej podczas prawdziwej pomocy. Ktoś czegoś potrzebował? Och, zaraz powiem ci, jak mi przykro i jak zasługujesz na lepszy los - ale lepiej już sobie idź i mnie nie irytuj.


Policjanci przenieśli się do mieszkania Richarda. Rzadko spędzali ze sobą nadgodziny, ale dogadywali się na tyle, by ten czas okazał się owocny. Gavin był bardzo niskim androidem. Cyber Life stwierdziło, że zrobią prototyp policjanta zwinnego, szybkiego i ciętego jak nóż, a niski wzrost współgrał z tymi cechami idealnie. Następny model przewidywany jest jednak wyższy o kilka centymetrów. Richard nic nie czuł do swojego partnera. Gavin był "młodszy" niż był Hank, chociaż czas to żadna różnica. Robot to robot. Anderson nigdy nie zauważył w nim nic więcej. Wiedział jednak, że mógł mu powierzyć wszystkie niezbędne, zaufane informacje. Jak komputerowi. Jadąc do domu, opowiedział mu o wydarzeniach.


– Pański brat musiał poważnie zachorować już dłuższy czas temu. Wypadek samochodowy mógł być jedynie pretekstem, punktem zapalnym do rozwinięcia się choroby.


– Nie wiem. Mam to gdzieś na co i kiedy zachorował. Najpierw trzeba go złapać, zanim kogoś zabije.


– Mógłby kogoś zabić? – spytał sztywno Gavin. Obydwoje patrzyli na jezdnię przed sobą.


– Prawie zabił mnie, więc myślę, że tak. Connor wymyślił sobie, że Hank żyje i to z nim uciekł. Myślę, że kieruje nim teraz żądza zemsty.


– Na kim?


– Na mnie, oczywiście! To ja zgniotłem Hanka na wysypisku.


– Już by pana postrzelił w mieszkaniu w takim razie.


– Hm – burknął, zmarszczył nos. Tak naprawdę nie miał pojęcia, co teraz mogło kierować jego bratem. Był nieobliczalny. Debil skoczył z okna szpitalnego. Prawie go postrzelił. Mógł był teraz wszędzie. Równie dobrze mógł nawet nie żyć. Do końca drogi nie odzywał się do Gavina. Richard musiał wejść w skórę i umysł bliźniaka, by przewidzieć jego następny ruch, ale zdał sobie sprawę z tego, że nie potrafiłby tego zrobić nawet ze zdrowym Connorem. Czasem zapominał, że mieli urodziny tego samego dnia.


***


Connor działał faktycznie niesamowicie nieobliczalnie, bo wrócił do domu, gdy tylko zauważył brak samochodu Richarda. Zaparkował swój wóz trzy ulice dalej w krzakach, żeby nie było, a potem zamknął się na spust u siebie w mieszkaniu. Był tak wyczerpany i śmierdzący, że nie miał ochoty chować się w lesie i zgniłych chatach. Póki było go stać na ten dom, chciał z niego korzystać. I z gorącej wody też. Zaczął zrzucać z siebie rzeczy już w przedpokoju, ignorując natarczywy wzrok Hanka. Z początku robił bez większego zainteresowania przyjacielem, ale w pewnym momencie spojrzał w jasne oczy androida. Patrzyli na siebie, gdy Connor rozpinał starą koszulę i ukazywał trochę więcej ciała. Hank nie odwracał wzroku, a Connor nie przestawał. Nie spieszył się. Poczuł mrowienie pod wpływem wzroku mężczyzny, który nigdy wcześniej nie patrzył na niego w ten sposób. Białowłosy z początku nie wiedział co zrobić z dłońmi, ale postanowił równie powoli zdejmować z siebie dziurawą kurtkę.


– Connor...


– Chcesz się wykąpać razem? – spytał, przerywając mu szybko. Uśmiechnął się, gdy Hank się zawstydził. Rozkoszny widok. Spojrzał jednak na Andersona i również się lekko uśmiechnął. Skinął głową. Rozbierali się, patrząc sobie w oczy. Gdy powietrze dotknęło nagiego ramienia detektywa, zawstydził się lekko swoim negliżem. Hank był dla niego ważny. To nie byle typ z ulicy, o którym później zapomniał. To przyjaciel, przed którym fizycznie się otwierał. Nie przestał jednak. Starał się o jakąś dozę finezji w swoich ruchach, ale nigdy nie miał do tego szczególnego talentu. Hankowi to nie przeszkadzało.


Rozebrali się zupełnie. Ubrania Connora leżały na całej podłodze. Patrzył na ciało androida z podziwem, że może być tak piękne, tak dopieszczone. Tak jak sobie to wyobrażał - nie posiadał narządu płciowego, tylko nieduże wybrzuszenie. Mimo to i tak podniecił się tą sytuacją. Zbliżyli się do siebie odrobinę. Patrzyli w ciszy na swoje ciała. Connor wręcz namacalnie czuł wzrok białowłosego. Trwali w tym wnikliwym śledztwie przez pewien moment. Connor zaburzył to doświadczenie, dotykając Hanka chłodną dłonią. Opuszkami palców przejechał po własnym brzuchu, wyobrażając sobie w tym dotyku androida. Przymknął oczy. Dotykał się, gubiąc się powoli, czy dotyka Hanka, czy Hank dotyka jego. Być może wszystko działo się naraz. Uchylił delikatnie usta, niepewnie zjeżdżając ku własnej męskości. Uchylił oczy, widząc tuż przy sobie Hanka pytającego go spojrzeniem o pewne pozwolenie.


– Nie krępuj się, proszę – szepnął, a poczuł mocne, przyjemne ściśnięcie. Westchnął, drugą dłoń skierował ku swojej piersi i brodawce, którą zaczął się bawić. Zadrżał, zachwiał się. Hank zaproponował, by kontynuowali pod prysznicem. Zgodził się. Uśmiechnął. Chwycili się za dłonie i niespiesznie udali do łazienki. Connor spojrzał na przyjaciela spod przymkniętych, zmęczonych powiek.


– Wszystko w porządku, Connor?


– Tak. Chodź tu do mnie – z uśmiechem weszli do kabiny. Szatyn stanął w samym rogu, żeby na pewno się zmieścili we dwójkę. Puścił gorącą wodę, Hank powrócił do dotykania go. Dużymi dłońmi masował szczupły brzuch, pierś, pośladki. Palcem rysował każdą małą bliznę, którą posiadał. Nie krępowali się już. To było prawie że naturalne. Jakby już to robili. Szum lejącej się wody koił.


–Connor? Co byś chciał, bym zrobił? – spytał cicho Hank. Mężczyzna musiał się zastanowić. Widział pewne ograniczenia z związku z różnicą budowy ich ciał.


– Weź mnie w usta, proszę – odparł. Wypowiedzenie tych słów na głos spowodowało w nim lekki dyskomfort, ale Hank uśmiechnął się. Skinął głową i klęknął przed mężczyzną, który oparł głowę o ścianę. Zagryzł wargę, czując na sobie delikatny dotyk. Hank już o nic nie pytał. Był pewny siebie. Brał go chętnie, łapczywie i całego. Robił dokładnie to, co najbardziej podniecało Connora.


– Mhhf, mocniej – westchnął. Ręką złapał się mocno za wiszący obok metalowy koszyczek na kosmetyki. Hank przyspieszył. Było mu gorąco i cholernie dobrze. Przeklął i przyspieszył ruch dłoni, słysząc w głowie mlaskanie języka Hanka. Zadrżał, spiął się cały, wciągnął powietrze do ust, gdy doszedł. Android najwyraźniej nie przełknął, skoro dłoń Andersona była cała brudna.


– Było dobrze? – spytał, wstając z klęczek. Connor uśmiechnął się błogo, pogładził go po wilgotnym policzku.


– Idealnie – odszepnął. Nie zrobili sobie przerwy. Zbliżyli się do siebie i zaczęli pocierać się o siebie w miłosnym uścisku. Connor wykonywał śmiałe ruchy bioder, jakby chciał wejść w Hanka, ale nie mógł. Wcale go to nie powstrzymywało. To było zaskakująco podniecające doświadczenie. Woda przelewała się między ich ciałami.


– Hej, Connor – mruknął nagle Hank – ty krwawisz.


– Hmm?


– Krew ci leci. Z głowy.


– To nic. Ludzie mogą krwawić podczas seksu.


– Zaraz zemdlejesz – Hank mówił to spokojnie, nie przerywając czynności z Connorem. Connor nie chciał przerywać, więc Hank też tego nie robił. Szatyn zaczął drżeć, nie wiadomo czy z podniecenia, czy ze zmęczenia. Woda w kabinie prysznicowej mieszała się ze szkarłatną krwią kapiącą coraz intensywniej z rozciętej głowy mężczyzny, który nieustannie onanizował się. Stał w kącie, wypowiadał imię martwego przyjaciela i poruszał biodrami, trzymając się za prącie. W pewnym momencie ciało odmówiło upartemu umysłowi posłuszeństwa i przewrócił się. Upadł na kość ogonową, uderzając mocno głową o drzwiczki kabiny. Nie rozleciały się, jednak Anderson stracił na moment przytomność. Gorąca woda lała się bezlitośnie na ranę, która nie mogła się zasklepić. Hank nic mu nie pomógł.


***


Richard zaczął swoje dochodzenie od sprawdzenia laptopa brata. Musiał pogłówkować nad hasłem. Doszedł do tego, że hasłem jest jego numer telefonu po jakimś kwadransie. To całkiem nieźle, patrząc na to, jak pojebany był Connor. Na ekranie pojawiło mu się niezamknięte okno z folderami i notatkami. Zupełny chaos. Dużo dat, losowe słowa, losowe litery, kilka zdjęć, przekleństwa. Richard przełączył na kolejność chronologiczną. Pierwszy plik - notatka - nazywała się datą śmierci ich matki. Zajrzał tam, ale mało go to obchodziło. To nie po to tu przyszedł. Zjechał dalece niżej. Zatrzymał się gdzieś przy dacie sprzed trzech miesięcy. Kliknął w plik nazwany "nefbfieubceaaaAAAAAAA". Czytał co któreś zdanie, notatka była ogromna w treść.


"(...) Tyle że ja nie mam po co iść do psychologa, nie wiem co bym mu powiedział. Że czuję się jak gówno i chcę umrzeć? No, na tym by się może skończyło. To taka esencja mnie w tym momencie (...)".


"(...) Nie wiem, co jeszcze. Gdybym mógł, upijałbym się codziennie, by wpaść w ten miły moment rozkojarzenia, zakręcenia w głowie i po prostu ogłupienia się. Już wcześniej miałem ascetyczne zapędy, gdy lubiłem się na sobie wyżywać, gdy miałem do siebie jakiś wyrzut. Teraz mam do siebie wyrzuty cały czas. Dlatego przestałem jeść, stąd strata wagi. I ogólnie z jednej strony chciałbym, by ktoś się mną zainteresował i zapytał, czy coś nie gra, a z drugiej nie chcę nikomu mówić o tych rzeczach (...)".


Wyłączył to, wszedł w nowszy wpis. Ten był sprzed dwóch tygodni, ale niezbyt istotny. Pisał o jakimś facecie, któremu obciągnął za butelkę wina. Richard ruszał suwakiem, szukając czegoś, co mogło wydać się istotne, ale było tego zbyt wiele. Musiałby przeczytać każdą z tych notatek i przestudiować życie brata na podstawie kilku lat prowadzenia pamiętnika, na co oczywiście nie miał czasu i ochoty. Zainteresowała go jednak notatka nazwana datą sprzed wielu, wielu lat. To było nastoletnie wspomnienie Connora, które opisał teraz niedawno. Ten wpis był również bardzo długi. Przedstawiał historię całego dnia. Opisał poranek, całkiem pozytywne podejście do pójścia do szkoły. Wieczorem miał iść z kumplami na imprezę. Richard przypomniał sobie tę jego szajkę ćpunów. Westchnął, czytał dalej.


"(...) Wypiłem trochę za dużo, ale nie martwiłem się w tamtym momencie. Byłem z towarzystwem, a mogli mnie ogarnąć, gdybym odpierdalał szajs. Tyle że oni też się schlali. Stwierdzili że pora na zmianę miejscówki, ale zapomnieli o tym, że w tym momencie rzygałem w kiblu, na którym swoją drogą prawie zasnąłem. Poszli i ja zostałem sam. Wyszedłem z tego kibla i wróciłem na górę, żeby ich poszukać, ale ich nie było. Miałem wyjebane. Już i tak mi się nie chciało imprezować, to mogłem wrócić do domu. Ubrałem się i wyszedłem. Zapaliłem, dołączyło do mnie dwóch typów równie lub bardziej upitych niż ja. Byli parą. Powiedziałem, że to zajebiście, że geje są zajebiści, bo ja tez jestem gejem. Powiedzieli że to zajebiście, bo szukają do towarzystwa trzeciego kolegi, a ja jestem całkiem..."


Richard wywrócił oczami. Po chuj on to opisał po latach? Co noc ruchał się z kimś innym i nigdy się z tym nie krył. Chciał wyłączyć plik, ale z czystej ciekawości przejechał po niej wzrokiem. Ze zgrozą zatrzymał się na słowach pod sam koniec opowieści. Przeczytał to jeszcze raz dla pewności.


– Znalazłeś coś wartego uwagi, podporuczniku? – spytał Gavin, stając nagle nad policjantem.


– Mhm. Został zgwałcony.


– Mhm.


– No. O, chyba nawet nie raz – czytał dalsze wyznania o tych dwóch typach, którzy szantażowali go nagimi fotkami i zmuszali do seksu.


– A to coś wnosi do sprawy?


– Nie wiem. Wątpię. 


Richard starał się ukryć drżenie głosu, przykrył nieznacznie usta dłonią. Mieli tylko siedemnaście lat, a jego brat musiał wytrzymywać w dupie dwa kutasy, dopóki nie znudził się dwójce pieprzonych pedałów. Nawet nie podejrzewał, że coś takiego mogło się dziać pod jego nosem. Nie podejrzewał, że coś poważnego się z nim działo do tego momentu. 

Continue Reading

You'll Also Like

40K 2.4K 40
- Dobrze, że to trwało tylko tydzień. Przynajmniej nie zdążyłaś się nawet zakochać. A to co stało się w Las Vegas, zostaje Las Vegas.
63.9K 2.7K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...
62.4K 1.3K 60
jest to opowieść o tym jak Hailie trafia do braci jak ma 3 latka.Vincent opiekuje się nią jak córką,nawet kazał Willowi zająć się pracą.jeśli chcesz...
7K 286 24
A co gdyby mama Hailie była szefową organizacji i po śmierci jej córka objęłaby jej stanowisko, zostając zabujczynią. Ale przy tym trafiłaby do 5 sw...