Little Bit Of Your Heart - ZA...

By Matixe_

213K 6.1K 4.2K

Kiedy twoje myśli krążą wokół tego ile testów i materiału do nauki masz przyszłym tygodniu, raczej nie wybieg... More

Rozdział 1
Rozdział 2
Rozdział 3
Rozdział 4
Rozdział 5
Rozdział 6
Rozdział 7
Rozdział 8
Rozdział 9
Rozdział 10
Rozdział 11
Rozdział 12
Rozdział 14
Rozdział 15
Rozdział 16
Rozdział 17
Rozdział 18
Rozdział 19
Rozdział 20
Rozdział 21
Rozdział 22
Rozdział 23
Rozdział 24
Rozdział 25
Rozdział 26
Rozdział 27
Rozdział 28
To już rok - Ciekawostki o LBOYH!
Rozdział 29
Rozdział 30
Rozdział 31
Rozdział 32
Rozdział 33
Rozdział 34
Rozdział 35
Rozdział 36
Rozdział 37
Rozdział 38
Rozdział 39
Rozdział 40
Rozdział 41
Rozdział 42
Rozdział 43
Rozdział 44
Rozdział 45
Rozdział 46
Rozdział 47
Rozdział 48
Rozdział 49
Rozdział 50
Epilog
Podziękowania

Rozdział 13

4.4K 130 140
By Matixe_

– Czemu akurat księżniczki? Niespełnione marzenia z dzieciństwa? – rzuciła z serdecznym uśmiechem. Nie płakała już, wyglądała, jakby sama rozmowa sprawiła, że zapomniała co się wcześniej wydarzyło.

– Może w pewnym stopniu. Po prostu, księżniczki to takie postacie, które uważamy w dorosłym życiu, raczej za... słabe. Wydaje nam się, że jedyne co robią, to po prostu ładnie wyglądają u boku księcia. Ale zapominamy, że na swoich barkach nie tylko książę, lecz również i księżniczka musi targać problemy królestwa. Etykieta, spotkania i różne przemówienia, nie każdy jest w stanie to robić. Ich życie jest od początku do końca zaplanowane, a mimo to cały czas chodzą z podniesioną głową, uśmiechnięte.

– Czyli zgaduję, taka ty.

– Nigdy w życiu. Jedyną możliwością, bym była księżniczką, jaka mi została to znalezienie księcia na białym koniu... ewentualnie wygranie eliminacji o rękę księcia – na chwilę zamilkłam, udając w pewien sposób, że kalkuluję. Następnie dodałam, z lekkim smutkiem: – Czyli nadal będę żabą.

– Nie jesteś żabą. – Dziewczyna przyjrzała mi się dokładnie. Następnie z uśmiechem ironicznie rzuciła: – Wyglądasz bardziej na ropuchę.

– Dzięki za wiarę w moje piękno – odpowiedziałam z lekkim przekąsem, czując jednocześnie, jak kąciki moich ust delikatnie unoszą się do góry. – Zawsze mogę sobie wmówić, że najważniejsze jest piękno wewnętrzne. Przynajmniej diabeł w środku mnie będzie zadowolony.

– Nie pasujesz mi jako czarny charakter – odpowiedziała, jednocześnie mówiąc dwa ostatnie słowa, zrobiła w powietrzu cudzysłów. – Raczej jesteś tą miłą i dobrą.

– Przypomnę ci jedynie, że znasz mnie zaledwie siedem minut, nie wiesz, czy nie jestem seryjnym mordercą. Słyszałaś, że policja już szukała dwóch ofiar porwania w tym miesiącu. Obie w tym samym czasie – dodałam niczym aktor głosowy z horrorów, po czym widząc jej minę, wybuchłam śmiechem.

– Nie wkręcaj mnie tak! – dodała, uderzając moje ramie z piąstki. – Kurcze, zaraz będzie przerwa... – Było widać, że dziewczyna chce coś powiedzieć, jednak nie za bardzo wie jak. Dopiero po chwili dodała: – Może to zostać między nami? To nie tak, że cię nie lubię, czy wstydzę się, że rozmawiałam z tobą, wręcz przeciwnie, ale chodzi mi o to, że... – urwała. Wiem, o co chodzi, spokojnie.

– Chodzi ci o to, że zaczną się pytania i zaczną drążyć, a ty nie chcesz im o tym mówić? – Kiwnęła lekko głową. – W takim razie, niech zostanie to naszą tajemnicą. I pamiętaj, jeśli będziesz chciała porozmawiać, zawsze możesz się zwrócić do mnie.

– A jak masz na imię? Żebym wiedziała w razie czego kogo szukać – uśmiechnęła się serdecznie. Nie wyglądała już tak źle, jak jeszcze chwilę wcześniej. Jej oczy wróciły już do normalnego odcienia, nie są w żaden sposób załzawione lub zaczerwienione, a jedyne co wskazuje na płacz, to rozmazany tusz. Jednak widząc, że skupiam się na jej polikach, zerknęła w lusterko i zaczęła je przecierać chusteczką, którą nawilżyła wodą

– Alice, a ty?

– Meghan. Jeśli będziesz potrzebować jakiejkolwiek pomocy, zwróć się do mnie, spróbuję się odwdzięczyć.

– Dobrze, ale teraz muszę uciekać, by zaraz sami się nie dowiedzieli. Do zobaczenia!

Odbiegłam lekko od niej, w kierunku swojej klasy, a w momencie, gdy do niej dotarłam, usłyszałam dzwonek. Dostatecznie daleko, by nie połączyli faktów. Od razu odnalazłam Roxanne, która pierwsze, o co zapytała to, to jak było u dyrektora.

– Interesująco – odpowiedziałam całkiem poważnie, a Rox spojrzała na mnie jak na debila.

– Co. – Chyba wprowadziłam ją w niemałą konsternację.

–Co? – Powtórzyłam z uśmiechem. Lubię ją wkurzać. Lubię też ciastka, ale to potem. Właśnie... ciastka. Ciastka czy babeczki? Słyszę, głos Roxanne, jednak moje myśli krążą wokół przepisów na coś słodkiego.

Przykro mi Rox, są rzeczy ważne i ważniejsze.

– Ciastka czy babeczki? – spytałam, przypadkowo wyprowadzając ją z równowagi. Oho, zaczyna się.

– To ja się pytam, jak było u dyrektora, próbuje się od Ciebie czegokolwiek dowiedzieć, a ty mi o słodkościach pierdolisz?! – warknęła, jednocześnie ruszając w stronę sali do chemii. – Sernik kurwa!

– Dobry pomysł. Dziękuję – powiedziałam, jednocześnie ją lekko tuląc. Trzeba lekko ją obezwładnić, zanim wybuchnie.

– Boże, to na serio jest ten plemnik, co wygrał? – Jest bardzo zła na mnie, jak widzę.

Ups?

– Nie denerwuj się, złość piękności szkodzi...

– Nie będę, jak powiesz czarodziejskie słowo.

– Hocus Pocus – kiwnęła przecząco głową. – Czary Mary... Też nie? To może... Simsala Sim! Albo wiem! Abra cadabra!

– No dawaj dalej, kiedyś Ci się uda – odparła z ironią.

– Tinky-Winky!

– Przecież to jest teletubiś!

– Ale podobne! – rzuciłam, na co obydwie zasalutowałyśmy śmiechem. Przynajmniej wiem, że już nie jest na mnie zła, jedynie jeszcze lekko obrażona, ale to powinnam już przetrwać.

– Coś ciekawego się działo pod moją nieobecność? – spytałam, ale coś czuję, że znam odpowiedź na moje pytanie. Jest to zwykłe "nie".

– Jeżeli według ciebie, słuchanie narzekania pani Catherine o tym jak bardzo się zmieniłaś, jest czymś ciekawym, to działo się mnóstwo ciekawych rzeczy.

– Ona się chyba nigdy nie nauczy, że nie obgaduje się nikogo za jego plecami. Zwłaszcza jeśli jest się nauczycielem.

Nie zliczę, ile razy źle wypowiadała się na temat innych nauczycieli, pedagoga. Jednak nadal jej ulubionym tematem zostają uczniowie. Nawet nie chcę wiedzieć, ile rzeczy na mój temat powiedziała innym klasom.

Po lekcjach zostałam porwana – dosłownie, pani Smith uprowadziła mnie z kozy – do szkoły w Bradford. Pamiętam, jak będąc dzieckiem, byłam przekonana, że Bradford jest gdzieś strasznie daleko. Dopiero niedawno, coś koło siedmiu lat temu odkryłam, że gdybym chciała, rowerem dotarłabym może w przeciągu pół godziny. Tak blisko, a jednak wydawało się takie odległe.

Wchodząc do szkoły, od razu zaczęłam szukać Simona, co akurat nie było aż takie ciężkie. Kiedy go zobaczyłam, był odwrócony do mnie plecami, więc jedyne na, co wpadłam, to wskoczyć na niego jak na barana. Gdybym się dłużej zastanawiała, może i bym tego nie zrobiła, ale po co myśleć? Oczywiście, że to zrobiłam.

– Jak ci dzień mija? – rzuciłam szczęśliwa, a już po chwili zeszłam chłopakowi z pleców.

– Jeśli chodzi o sprawy szkolne, to dość ciekawie. Na wdż na przykład mieliśmy coś co wyglądało jak wstęp do pornola, a na jedną z lekcji przyszedł jakiś ksiądz i zasypywaliśmy go różnymi, niezbyt komfortowymi dla niego pytaniami, przez co po dziesięciu minutach wyszedł. A no i na wf-ie graliśmy w koszykówkę, i "przypadkowo" wyleciała mi piłka w takiego jednego wkurwiającego Spencera.

– A jak sytuacja na froncie? – zaśmiałam się, delikatnie głową wskazując w stronę Matt'a.

– Nie wiem, co się odjebało – zaczął – ale od rana, ten facet ma jakieś humorki, więc lepiej się do niego nie zbliżaj.

– A kiedykolwiek ich nie miał? Zresztą, i tak muszę, dziś trenujemy piosenki konkursowe.

– Biedna... Spoczywaj w pokoju. Rezerwuję twoje płyty.

– W życiu! – odpowiedziałam natychmiastowo, na co chłopak zaczął się śmiać. – Nie oddam nikomu mojej kolekcji. Za długo ją zbierałam, sam widziałeś, że zrobiłam im nawet ołtarzyk. Specjalne miejsce w pokoju!

– Ale po co ci one po śmierci?

– By uzyskać spokój duszy! – Nie zgadzam się na taki podział majątkowy, one mają być u mnie, nawet jak już będzie po mnie. Będą najwyżej umierać ze mną.

– Spokój czego? – spytał, jednocześnie wybuchając śmiechem.

– Duszy – zaczęłam z politowaniem. – To takie coś, co każdy ma w sobie, wiesz, podobno trzeba uzyskać spokój duszy, by móc godnie umrzeć.

– Rozumiem... Ale i tak je rezerwuję.

Spokojnie, nawet gdybyś chciał, nie będzie to takie łatwe. Są jeszcze chętni. Niestety.

– Zaczęłabym na twoim miejscu martwić się o podział twojego majątku. – Powiedziałam całkiem poważnie, starając się zaakcentować drugie od końca słowo.

– Niby dlaczego?

– Bo jak zabierzesz płyty, to Rox i tak je odzyska. Nie ważne jakimi sposobami. Będzie w stanie nawet próbować cię przekupić jedzeniem. I wbrew pozorom, ciężko wtedy się oprzeć.

Rozmowę przerwał jednak dzwonek, informując nas o początku zajęć.

***

– Źle! Strasznie! – Oto słowa, które naprzemiennie słyszymy z ust Smith. Boże, daj mi nowy układ nerwowy, bo ten zaraz dostanie zwarcia. – Musicie w to włożyć więcej uczucia! Co z tego, że śpiewacie cudownie, jak nie ma w tym żadnego wczucia! Jak jakieś androidy czy coś!

Nathalie wygląda na lekko zawiedzioną, a Matt, mimo iż wygląda, jakby miał to w dupie, to widać, że się stara.

Nie dziwię mu się, ciężko jest śpiewać o miłości do osoby, której się nawet nie darzy sympatią. Sama mam z tym problem.

– Matt, spróbuj patrzeć Alice w oczy, staraj się wywołać jak najwięcej uczuć... Na początku opowiadaj, patrząc w oczy, zrób jakiś łagodny wyraz twarzy, to i głos stanie się łagodniejszy. – Spojrzała na mnie i kontynuowała: – Musicie odegrać scenę miłości, nawet jeżeli będzie wam ciężko. Teraz ostatnia próba na dziś.

Zerknęła na pianino, a następnie zaczęła grać, spoglądając to na nas, to na nuty. Matt spojrzał mi w oczy, po czym puścił mi oczko... Obiecuję, dajcie mi coś ciężkiego, to go walnę.

Chłopak zaczyna śpiewać, cały czas spoglądając mi w oczy. Z jednej strony chcę uciec od niego wzrokiem, z drugiej strony ma je na tyle piękne, że chcę się napawać ich widokiem jak najdłużej. Jego oczy przypominają czekoladę, przez co czuję, jak moje myśli zaczynają krążyć wśród słodkości. Właśnie – sernik.

Matt chwyta mnie za dłoń i unosi ją lekko. Dołączam się do niego, spoglądając to na niego, to na nasze splecione dłonie. Delikatnie wymawiam mój tekst, po czym puszczam jego dłoń, odwracam się do niego tyłem i odchodzę. On robi to samo, czuję, jak lekki powiew uderza w moje włosy, a gardło pracuje na najwyższych obrotach. Czas na refren – odwracamy się do siebie przodem, znowu patrzymy w oczy i śpiewamy, raz delikatnie, a raz mocniej. Matt podchodzi do mnie, po czym następuje bridge*, podczas którego śpiewamy delikatnie, czuję rękę Matt'a na plecach, czuję jego bliskość. Mimo to dalej śpiewam. Następuje refren, a ja oddalam się na znaczącą odległość od Matt'a. I tak do końca piosenki.

– Jest postęp, ale to nadal nie to – powiedziała po dłuższej ciszy pani Smith. Po chwili uśmiechnęła się szeroko i dodała: – Od dziś spędzacie ze sobą każdą wolną chwilę, rozumiano? – Pieprzone darmowe obiady. Rox, będziesz mi się odpłacać za to do usranej śmierci. Kiwnęliśmy niechętnie głową na tak. – I macie mi wysyłać zdjęcia bądź snapy z każdego dnia roboczego, pomiędzy szesnastą a dwudziestą pierwszą.

– O czym pani mówi? – spytałam, nie do końca rozumiejąc jej zamiary. Bo w końcu, jaki normalny nauczyciel chce mieć aż taki wpływ na uczniów?

– Chcę widzieć, że spędzacie ze sobą jak najwięcej czasu, że się staracie. Teraz szybka wymiana numerów, Facebook'ów czy czego tam chcecie i będzie koniec.

Podeszłam więc do Matt'a tak jak Nathalie kazała, jednak zamiast kartki z numerem dostałam... swój telefon. Jak?

– Zapisałem swój numer pod taką nazwą, że od razu będziesz wiedzieć, że to ja, więc możesz już iść – rzucił, nawet na mnie nie zwracając uwagi.

– Jak?

– Wpisanie swojego rocznika jako kodu, jest dość typowe, nie sądzisz?

– Alice, jedziemy! – przerwał nam głos Smith, na co od razu skierowałam się w stronę wyjścia. W momencie, w którym otworzyłam drzwi, usłyszałam ciche "Do zobaczenia" na co się lekko uśmiechnęłam i zerkając kątem oka na Fostera, odpowiedziałam mu tym samym.

Skubany, dobry jest.

***

Około godziny osiemnastej, gdy miałam chwilę wytchnienia, stwierdziłam, że sprawdzę, jak się zapisał w kontakcie... Chyba nawet go znalazłam.

"Najseksowniejszy facet na Ziemi". Serio Foster? Nie myśląc za bardzo, co robię, zaczęłam pisać do niego wiadomość.

A: Mówiłam Ci już, że jesteś cholernie skromny?

Na szczęście przynajmniej nie musiałam długo czekać na odpowiedź.

M: Wspominałaś. I mimo że wyczuwam lekki sarkazm, to sądzę, że powinnaś wyluzować. Nie ma nic złego w znaniu swojej wartości.

A: Słabo ci idzie ta próba przekonania mnie do bycia przez Ciebie "najseksowniejszym facetem na Ziemi:

Bardzo szybko dostałam odpowiedź od chłopaka:

M: Już dawno w myślach przyznałaś mi rację w tej sprawie.

Nic więcej mu nie napisałam, po prostu zabrakło mi słów na jego głupotę. Jedyne co zrobiłam, to zmieniłam nazwę na "Foster Toster" i poszłam spać, mimo dość wczesnej godziny. Najwyżej obudzę się w środku nocy.

––––––––––––––

1927 words

🎶 MatiXe 🎶

–––––––––

Przypisy

*Bridge – przejście w piosence, łącznik

Continue Reading

You'll Also Like

60.1K 3.8K 10
Gdyby ktoś zapytał Jimi, co chciałaby zmienić w swoim życiu, odpowiedziałaby niemal od razu: swoje imię, nadane po ulubionym gitarzyście taty i... ni...
35.3K 829 23
Madison i Collin są wrogami już od najmłodszych lat. Mamy Madison i Collin'a się przyjaźnią od podstawówki więc niestety ta dwójka jest skazana na cz...
289K 14K 45
Fragment książki: „Przez rozszalałe myśli przedostaje się obraz tych jednych, niebieskich tęczówek, które potrafiły przynieść mi radość i ukojenie na...
662K 46.8K 66
Romans New Adult/ comfort book/ romans biurowy z motywem enemies to friends to lovers i fake dating. Rozdziały pisane z perspektywy głównych bohater...