Akademia Setrionne

By Mariseida

31.9K 2.7K 3.1K

Pierwszy tom cyklu "Między ośmioma światami". Kosmos to nie tylko nasz świat, lecz także siedem innych - po d... More

Motto i kilka słów wstępu
Karty postaci
Mapa Setrionne
Prolog - cz. 1
Prolog - cz. 2
Rozdział 1 - Pajęcze plany (cz. 1)
Rozdział 1 - Pajęcze plany (cz. 2)
Rozdział 1 - Pajęcze plany (cz. 3)
Rozdział 2 - Szklany sojusz (cz. 1)
Rozdział 2 - Szklany sojusz (cz. 2)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 1)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 2)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 3)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 4)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 5)
Rozdział 4 - List i lekcje (cz. 1)
Rozdział 4 - List i lekcje (cz. 2)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 1)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 2)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 3)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 4)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 5)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 6)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 7)
Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 1)
Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 2)
Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 3)
Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 4)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 1)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 2)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 3)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 4)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 6)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 1)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 2)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 3)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 4)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 5)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 1)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 2)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 3)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 4)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 5)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 6)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 1)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 2)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 3)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 4)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 5)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 6)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 1)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 2)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 3)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 4)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 5)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 6)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 7)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 8)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 9)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 10)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 1)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 2)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 3)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 4)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 5)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 6)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 7)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 1)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 2)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 3)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 4)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 5)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 6)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 7)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 8)
Epilog
Słownik
Mapa światów
|| Podziękowania || I co dalej? ||

Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 5)

160 26 15
By Mariseida

Długo siedzieliśmy tylko, zbici w ciasną gromadę. Bez słów, bez ruchu, jednocześnie bezmyślnie i z huczną feerią wrażeń w głowie. Już nie starałam się powstrzymać szlochu, połykałam tylko kolejne słone łzy. Noelle co kilka chwil parskała histerycznym śmiechem, Deir obejmował nas tak mocno, że bałam się uduszenia. Ekir wbijał wzrok to w ścianę, to w swoje kolana. Ledwie go widziałam w panującej wokół ciemności.

Potrząsnął głową, wyraźnie próbując otrzeźwieć. Odsunął się od nas, wytarł swój sztylet o nogawkę spodni i odezwał się. 

– Czyli skończyliśmy we czwórkę nie wiadomo gdzie w tych podziemiach, bez żadnego jedzenia i picia?

– Wcale nie, w końcu Elise ma yangien. – Deir zmarszczył czoło.

– To fałszywka Petersona. Mogę nią stworzyć tylko iluzję.

– Mówiłaś, że to nieważne, że nie dogoniłem kuli, więc uznałem... – Deir w jednej chwili oklapł.

– Poradzimy sobie jakoś – oświadczyłam. – Musimy tylko odtworzyć drogę lub znaleźć bliższe wejście, a wodę może nam Noelle zapewnić.

– Bliższe odpada. Część lasu nadal jest... Niedostępna.

Noelle prychnęła.

– W sensie, nie przerobiliście tam jeszcze wszystkich na warzywa? – wypaliła.

Jęknęłam w duchu. To była nie najlepsza odzywka, gdy właśnie mieliśmy poruszyć temat zdjęcia jej kajdan.

– Gdyby uśpienie tak działało, teraz nie mielibyśmy problemów – prychnął Ekir.

– W takim razie woda może się bardziej przydać – argumentowałam.

– Niby jak? Nie mam kluczy.

– A wytrych? – wtrącił się Deir.

– Daję radę starym zamkom. Nie takim, jak te. – Ekir wskazał na nas.

– Serio, kłamanie na taki temat, masz ochotę umrzeć z pragnienia? – Noelle spojrzała mu prosto w oczy. Zarumienił się.

– Pogadamy, gdy naprawdę będzie nam grozić pragnienie. Na razie to zbędne ryzyko.

– Pięknie. Będę chyba pierwszą wodną czarodziejką, która umrze z pragnienia – stwierdziła Noelle. – Choć... Ty, Ekir, przecież nadal możesz czarować. W sumie Elise też. Panikuję – uśmiechnęła się promiennie.

– Ja władam ogniem. Nie mogę wyczarować żadnego płynu – przypomniałam.

– A ja nie dysponuję jeszcze mocą – dodał Ekir.

Próbowałam sobie przypomnieć jakąkolwiek wzmiankę w książkach o czymś podobnym. Nic we wspomnieniach nie znalazłam.

– Jak to, nie czarujesz? – zdziwił się Deir.

– U nas... No, wiecie, co mam na myśli... Moc objawia się często w wieku kilkunastu-dwudziestu lat. U niektórych tylko w dzieciństwie, a nieliczni szczęściarze się z nią rodzą.

– Aha – mruknęłam. – Dobrze, musimy wykombinować coś innego.

– Może wrócimy przez jakąś inną Zakładkę? Masz do dyspozycji aż nazbyt wiele sztyletów – podsunął Deir.

– Otwarcie przejścia już samo w sobie jest trudne, a wycelowanie tym bardziej. Moje nadal zwykle prowadzą w jakiś mało przyjemny zakątek kosmosu. Nie wiecie, jak ciężko wcelować w miejsce, gdzie coś jest. A ja nadal się uczę – wyjaśnił chłopak.

– Cudownie – skomentowała Noelle.

– Chodźmy. Im szybciej znajdziemy drogę i wyjście, tym lepiej – Ekir wstał. – Elise, dasz radę wyczarować jakikolwiek płomień?

Niewielki języczek światła niemal natychmiast zgasł.

– Będzie ciężko – westchnęłam.

– Postaraj się. – Nie byłam pewna, czy chłopak chciał to powiedzieć zagrzewająco, ale nie wyszło, czy planował zabrzmieć jak denerwujący przełożony.

– Już mam go dość – szepnęła do mnie Noelle. Mina Ekira wskazywała na to, że usłyszał.

Była jeszcze mapa... Ale wolałam z nią na razie nie wyskakiwać. Nie, póki spora była szansa, że zaraz wpadniemy na kogoś innego z grupy. Żałowałam, że nie mogę naradzić się na ten temat z Deirem i Noelle, ale niestety – Ekir słuchał nas uważnie. Wyczarowałam jedynie kolejny płomyk.

– Tu wybiegliśmy. – Ekir wskazał zawalone przejście. – A tam gdzieś powinno być wejście do sali z posągami. – wskazał w stronę, która mnie samej wydawała się wymierzona za mocno w lewo. Inna sprawa, że nie mieliśmy wielkiego wyboru w kierunkach, ledwie dwa końce tunelu, jeden całkiem pasujący, drugi zupełnie nie.

Dość długo droga prowadziła prosto. Nasłuchiwałam, zastanawiając się, czy gdzieś wokół są nasi towarzysze, a jeśli tak, to w jakim stanie. Sama sala raczej się nie zawaliła, Stilla chyba nie miała samobójczych zamiarów, pewnie dałoby się to też mocniej odczuć. A nawet w tunelach wszyscy powinni sobie poradzić – tylko my nie dysponowaliśmy magią, która wystarczyłaby do stworzenia osłon. Chyba, że Ekir zaniżył nieco wiek, gdy mówił o nabywaniu mocy... To nawet miałoby sens, nie pamiętałam, by wielu Noktrinów kiedykolwiek wykorzystało moc na moich oczach. Inna sprawa, że często nie mieli dostatecznej okazji, bo czarami zajmowałam się ja.

Doszliśmy do rozwidlenia.

– Raczej lewo, prawda? – Ekir niepewnie przyglądał się oby przejściom. Uczynnie przysunęłam do obu płomyk, i tak niewiele to dało.

– Prawo. Po drodze zboczyliśmy w lewo już na samym początku. Chyba nie muszę objaśniać, jak działają zakręty? – spytała Noelle. Zerknęłam na nią – planowała wywieść Ekira w pole, dałabym głowę.

Ekir spoglądał na nią podejrzliwie.

– Chyba masz rację. – Miałam nieodparte wrażenie, że boi się ewentualnego sporu i rozdzielenia. – Niech będzie w prawo.

I zbłądziliśmy.

– Poszliśmy zupełnie nie w tę stronę – zorientował się w końcu Ekir.

– Możliwe. Strasznie podobne do siebie są te tunele. Tu przynajmniej jest pusto – stwierdziła Noelle.

– Zboczyliśmy w lewo, tak? Tam kamień jest szorstki, nie powinniśmy zbaczać, więc nie skręcajmy, a teraz pójście tymi schodami to najlepszy pomysł? Poszliśmy tam, gdzie wy chcieliście, prawda?!

Spoglądałam niespokojnie na resztę grupy. Deir wyglądał na wystraszonego, Ekir zaciskał pięści, znów zarumieniony, a Noelle drżały lekko ręce.

– Raczej gorzej się orientuję w terenie, niż myślałam. My też chcemy znaleźć innych i stąd wyjść – odpowiedziała jednak spokojnie.

– Już w to wierzę!

Zagryzłam wargę. Niedobrze, bardzo niedobrze. Gdybyśmy teraz na kogoś się natknęli, choćby jakąś grupę, która ruszyła nam na ratunek... Ekir wiedział niebezpiecznie dużo.

– Ja jestem najbardziej chyba zainteresowana wydostaniem się. A przynajmniej pozbyciem się tych kajdan. – Noelle pomachała rękoma. Jej głos drżał coraz mocniej.

– Świetnie, bo ja cię nie zamierzam rozkuwać!

– Ej, spokojnie... – odezwał się cicho Deir.

– Cudownie! Kolejny sadysta, równy całej reszcie!

– Dziękuję za komplement, nie omieszkam pochwalić się innym, jak już stąd wyjdziemy. – W jakiś sposób to, że Noelle puściły nerwy uspokoiło Ekira. Nie, żeby to coś pomogło...

– Jeszcze nie słyszałam o karach za narzekanie. Musieliby pół zamku... Zaraz, jak to szło... Wcześniej odesłać do domów?

Ekir wzruszył ramionami.

– Teraz nawet nie jesteśmy w tej waszej szkole – przypomniał. – Choć jak widzę, teorie spiskowe to się u was plenią.

– Spiskowe! – prychnęła Noelle.

Ekir chyba szukał w głowie jakiejś odpowiedzi. Uznałam, że lepszej szansy mieć nie będę.

– Skończmy to. – stanęłam między obojgiem. – Musimy się stąd wydostać lub znaleźć kogoś, kto lepiej orientuje się w tych tunelach. Nic nie pomoże wrzeszczenie na siebie.

– Nie przeze mnie się zgubiliśmy! – Ekir wrócił do punktu wyjścia. Zmusiłam się do spojrzenia mu w oczy.

– Nieważne, przez kogo. Istotne, że jest problem, który musimy rozwiązać. – Spróbowałam wziąć głęboki oddech, ale wyszedł nerwowy, urwany i lekko charkotliwy. – A my mamy sposób, ale nikt nie może się dowiedzieć. Musiałbyś obiecać, że nikomu nie powiesz. I nie patrzeć.

Chłopak parsknął śmiechem, wyjątkowo niewesołym.

– Znów miałbym kryć wasze sekrety?

– Nikogo nie widać wokoło, a gdyby ktoś w pobliżu był, zwabiłyby go te wasze krzyki. Musieliśmy naprawdę pobłądzić.

Starałam się być racjonalna i opanowana, ale zamiast tego musiałam pospiesznie zamrugać, by powstrzymać łzy. Zorientowałam się, po jak kruchym lodzie stąpam.

– Nie zamierzam się pakować w kolejne układy. Spróbujemy się wrócić. – Ekir nie zwlekał ani chwili z podjęciem decyzji. Ruszył w stronę, z której przyszliśmy. Przynajmniej nic nie mówił o tym, że nakabluje – ale też nie zaprzeczył.

Wymieniliśmy z Deirem i Noelle niepewne spojrzenia.

– Wiem, nie powinnam. Nie wytrzymałam – odezwała się cicho dziewczyna, korzystając z tego, że nasz towarzysz choć na chwilę odszedł.

– Idziemy za nim? – spytałam.

– Kiepski pomysł – oceniła Noelle.

– Idziecie?! – przerwał nam rozmowę Ekir.

Znów wymieniliśmy tylko spojrzenia.

– Świetnie! Miłego błąkania się po lochach!

Chłopak zniknął w ciemności przejścia. Po chwili rozjarzyło się tam słabe światło, na którego tle mogłam dostrzec ciemną sylwetkę. Najwyraźniej wolał wcześniej korzystać z moich miernych zdolności niż cały czas dostępnego źródła oświetlenia.

– Świetnie – szepnął Deir. – Oddalimy się kawałek... I możemy działać.

– Ryzykowne. – Skrzywiłam się. – Do tego może lepiej się z nim pogodzić. Może opowiedzieć o tej propozycji tylko dlatego, że go zirytowałaś. Wygląda na to, że jak na razie tylko Deir nie narobił głupstw.

– Tylko dlatego, że nie miałem okazji. A to nie był dowód...

– Ćśśśś... – syknęła Noelle.

Zerknęliśmy niespokojnie na przejście. Światło gdzieś w oddali słabło, miałam wrażenie, że czuję słabe drganie powietrza, zbyt słabe, by stało się dźwiękiem, jakie wywoływało tupanie.

– Nie ufam temu chłopakowi, a przede wszystkim jego temperamentowi. Wydaje się dość... – zawahałam się.

– Nerwowy? – podsunęła Noelle. – Humorzasty?

– Momentami – zgodziłam się.

– To co robimy? Możemy iść tam. – Deir wskazał niknące w mroku światło. – Albo tam. – Drugi koniec korytarza ogarniała zupełna ciemność. Wzmocniłam moje nikłe światełko.

– Tam – zadecydowała Noelle, wskazując kierunek, w którym szliśmy.

– Przegłosowane – stwierdził Deir.

Westchnęłam, ale w duchu musiałam przyznać, że to była najrozsądniejsza opcja.

Korytarz sklepiał łagodny łuk z prostych, niemalże prostokątnych kamieni. Przypominał nieco najstarsze zabytki z mojego świata, co w niezrozumiały sposób dodawało otuchy. A przede wszystkim, ostatnio chodziliśmy po tej przyjemniejszej części podziemi, w której nie było śladu po uśpionych istotach. Albo ciała były pod ścianą i w słabym świetle płomyczka nie widzieliśmy ich.

Miałam nadzieję, że jednak to pierwsze.

Cisza wwiercała się w uszy. Dobrą chwilę szliśmy bez rozmawiania.

– Mówmy coś – zaproponowałam. – Będzie raźniej.

– Droga towarzyszko niedoli, wybacz, ale naprawdę nie mam nic do powiedzenia – wypaliła Noelle.

Śmiech rozniósł się echem po korytarzach.

– W filmie wojennym w tej scenie byłoby „to był zaszczyt z wami służyć". W sumie, to niestety nawet pasuje – westchnęłam.

– A już się zmusiłam do żartowania. I oczywiście ponura puenta psuje całą pracę...

– Powiedzenie kilku słów. Taa, ciężka ta praca – prychnął Deir.

– Nawet nie wiesz, jak bardzo się zmęczyłam. – Noelle otarła pot z czoła. – Harówka! Nic to, przejście tych setek kilometrów korytarzy...

Parsknęłam śmiechem.

– Nawet dziesiątek pewnie nie było – przystopowałam przyjaciółkę.

– Nieistotny detal czy też hiperbola... A najgorsze, że Elise nadal nie wykonała swojej dziennej porcji czarów. Jeśli się wydostaniemy, to pewnie będziemy zaraz wracać.

– Ja czaruję! – wzmocniłam światło płomyka. Miałam nieprzyjemne wrażenie, że dostrzegam w kącie skuloną sylwetkę, ale uznałam, że to pewnie przywidzenie. Albo uśpiony w dziwnej pozycji.

Deir spojrzał na mnie z niedowierzaniem i lekką przyganą. Zorientowałam się, o czym Noelle mówiła.

– Rzeczywiście, nie yangienem... Nie będzie ze mnie detektywa – westchnęłam, zirytowana własną głupotą. Płomyk przygasł. Jasne, przestałam się na nim skupiać... Z trudem, ale zdołałam utrzymać ogień.

– Ano, nie. Ale tak pilniej, to przyspieszyłabym i poszukała tu jakiegoś źródła lub innej podziemnej rzeki, ewentualnie wyjścia. Naprawdę chce mi się pić – poskarżyła się Noelle.

– Poszukamy – zgodził się Deir. Ja potrzebowałam chwili, by zorientować się w ponownej zmianie tonu.

– Albo... – zaczęłam, chcąc przypomnieć o mapie i pokazać wisiorek. Noelle minimalnie pokręciła głową. Zmarszczyłam czoło, a dziewczyna wywróciła oczami.

– A, i ty, wyłaź z cienia. Widzę cię – Noelle zwróciła się gdzieś w stronę ciemności.

Ekir podszedł do nas, przynajmniej z zażenowaną miną. Chyba powinnam była bardziej wierzyć swoim przywidzeniom.

– Na pięć minut nie możemy się rozstać. Nie wiedziałam, że mamy fana. – Noelle oparła się o ścianę, wyraźnie powstrzymując triumfalny uśmiech.

– Was lepiej nie spuszczać z oka na pięć sekund – odparował Ekir. – I... Korzystajcie z tych swoich tajnych sposobów.

Uniosłam brwi. Szybko zmienił zdanie, aż niepokojąco szybko.

– I nie masz już nic przeciwko tym naszym umowom?

– Chwilę próbowałem iść w przeciwną stronę i już niemal się zgubiłem, w ostatniej chwili zauważyłem, że coś jest z moją trasą nie tak. Chyba jednak się przydadzą – chłopak wyrzucał z siebie słowa, jakby się ścigał. Wzrok wbijał w podłogę.

Zerknęłam na Noelle. Minę miała niepewną, ale skinęła lekko głową.

Namyśliłam się, jak sformułować pytanie. Jedno fałszywe słowo i dałabym głowę, że chłopak wykorzystałby furtkę.

– Przyrzekasz, że nie powiesz nic o tym, w jaki sposób znaleźliśmy drogę? – spytałam.

– I nic ponad to – zaznaczył chłopak. Nadal spoglądałam na niego wyczekująco. – Przyrzekam.

– Świetnie. To... Mógłbyś się trochę odsunąć?

– Nawet nie dacie popatrzyć? – Ekir uśmiechnął się lekko.

– Będziesz miał mniej kłamstw do powiedzenia – wtrąciła się Noelle.

Skrzywił się, ale odszedł o kilka kroków i odwrócił się.

– Starczy? – spytał. Echo odbijało jego głos.

– Mógłbyś trochę dalej – stwierdziłam ostrożnie.

– To farsa – wymamrotał, ale podszedł do przeciwległej ściany.

– Raczej możemy mu ufać. Z naciskiem na „raczej". To jaki masz plan? – spytała Noelle.

– Te wisiorki, które podarowała nam wczoraj Keri. Możemy się dzięki nim kontaktować, rozmawiałyśmy dziś w nocy – szepnęłam.

– A to połączenie jest tylko między waszymi, czy między wszystkimi? – Noelle zaczęła gmerać przy szyi.

– Nie wiem, ale podejrzewam, że między wszystkimi. Zbyt wiele pracy w nie włożyła. W każdym razie, omówiłyśmy do połowy naszą drogę przez te wszystkie korytarze i chyba dobrze nam to szło. Może Keri zdołałaby nas skierować do któregoś z wyjść. Albo, jeśli jest blisko, mogłaby nas poprowadzić do archiwum. To drugie to wersja bardziej ryzykowna.

– Nim cokolwiek powiemy, spróbujmy się skontaktować z dziewczynami – stwierdziła Noelle.

– Dobry pomysł – zgodziłam się. – Sprawdźmy, czy z twojego, by sprawdzić, czy to możliwe. Mój się wtedy najpierw rozgrzał, więc pewnie należy ogrzać nieco twój... – Na coś w końcu się przydało uważanie na lekcjach o teorii magii.

Noelle zdjęła wisiorek, a ja przysunęłam bliżej płomyk. Wzięłam łańcuszek i wsunęłam blaszkę do ognia. Nic się nie działo.

– Długo jeszcze?! – krzyknął Ekir.

– Trochę! – odkrzyknęła Noelle.

Przesunęłam palcem przez ogień. Nawet nie był gorący, a ledwie letni – czasem taka abominacja powstawałam, gdy zmęczyłam się czarami. A bez yangiena działo się to szybko.

– Za zimny – westchnęłam.

– Któreś z nas ma coś do rozniecenia ognia? – spytał Deir. Jednocześnie pokręciłyśmy głowami.

– Ja mam kartki, możemy je podpalić – zaproponowała Noelle. – Może tym twoim płomieniem wystarczy.

– Tylko zgaśnie – odparłam i westchnęłam.

– Ekir, masz jakieś krzesiwo lub hubkę?! – krzyknęłam.

Chłopak zajrzał do torby.

– Auć! – pisnęła po chwili Noelle, gdy jakiś drobny przedmiot uderzył ją w głowę. Było to krzesiwo.

– Wredny, mały... – mruczała, gdy już umieściła blaszkę nad niewielkim płomykiem.

– Poparł cię trzy dni temu, gdy chciałaś puścić wolno smoka – przypomniałam. – A wtedy zlitowałaś się nad dość agresywną istotą.

– Ekir nie był uśpiony na setki lat. Nadal się dziwię Pajęczarce, że była po czymś takim w stanie sensownie myśleć – odparła buńczucznie Noelle. Wzięła głęboki wdech, gdy płomień stał się fioletowy.

– Wyczuwam, że mam wybrać jeden z kształtów. Jaki wisiorek miała Keri?

– Wilka. I potrzymaj jeszcze trochę – poradziłam, gdy już chciała odsunąć rękę. – I... Dajmy temu chłopakowi szansę i zaryzykujmy archiwum. Możemy mu powiedzieć, że idziemy do wyjścia. Jeszcze trochę niby pobłądzimy. Czuję, że warto.

– Znów może się domyślić – zauważył Deir.

– Teraz też miał tylko podejrzenia. I mam wrażenie, że je stracił, gdy sam pomylił drogę.

– To ryzykowne – przypomniała Noelle.

– I dlatego powinnaś być za.

– Musisz mieć rację? – Noelle uśmiechnęła się do mnie krzywo.

– Wcale nie – westchnęłam.

– Niech będzie – zgodził się Deir.

Płomień zaświecił mocniejszym fioletem. Noelle położyła swój wisiorek na podłodze. Światło uniosło się znad niego tak jak wtedy, gdy w nocy puściłam swój, nagle gorący. W powstałym owalu pojawiła się twarz Keri.

– Możesz rozmawiać? – spytałam.

– Tak, mam wolną godzinę. Czytam w pokoju. – pokiwała głową.

– Dobrze. Pamietasz, dokąd szliśmy?

– Wszystko wskazuje na salę posągów. Taka ogromna, bardzo silnie zaczarowana...

– I z wielgachnym potworem z masą macek – mruknęła Noelle.

– Co...?!

– Zaraz opowiemy. Wiesz, gdzie jest archiwum? – spytałam pospiesznie.

– Tak, są dwa, jedno dość blisko zamku, większe, zapewne to Noktrinów. I drugie, zaznaczone w starszej części tuneli, nazwane starszym, niemal na pewno to, którego szukamy.

– A jak daleko od archiwum jest najbliższe wyjście? – spytał Deir.

– Niewiele, z kilometr. Ale...

– Kiedyś wyjaśnimy, wybacz. – Noelle potrząsnęła głową.

– Mam wieczność gapić się na tę ścianę?! – Niemal podskoczyłam, gdy odezwał się Ekir.

– Macie tam kogoś?

– To skomplikowane. Ile czasu zajmie określenie drogi? – spytałam.

– Sporo. Jeszcze musimy odtworzyć waszą trasę. W ogóle boję się, że nie zdążymy, po wolnej godzinie jest obiad, ale nawet gdybym go opuściła...

– Nie wytrzyma – ocenił Deir, spoglądając na Ekira.

– Masz jeszcze sklepienie i podłoże do oglądania! – wrzasnęła Noelle. – W którymś momencie okaże się, że gapi się nam przez ramię. On serio umie się skradać.

– Skomplikowana ta trasa od archiwum do wyjścia? – spytałam.

– Nie, ledwie parę rozwidleń...

– To podaj nam, które ścieżki wybierać. A później, gdy spytamy o trasę do wyjścia, podaj tę do archiwum.

– Niezły pomysł – uznała Noelle.

Uśmiechnęłam się, nagle dumna.

– Czyli wtajemniczamy go? – spytał Deir.

– Kogo?! – Keri wyraźnie miała dość niedomówień.

– Takiego jednego młodego członka Klanu...

– Co?!!!

– Zaufaj nam – jęknęłam wręcz.

Keri westchnęła cicho.

– Ufam. Tylko chciałabym was chronić. Działajcie, nie mamy czasu do marnowania.

To ja poszłam porozmawiać z Ekirem, ale w asyście przyjaciółki.

– Nadal nie patrz! – poleciłam, gdy już miał się odwrócić.

– To co tam uknuliście we trójkę? – spytał lekko kpiącym tonem.

– Doszliśmy do wniosku, że jesteśmy w to wplątani razem. – stanęłam z nim twarzą w twarz. – Ale to trochę zajmie. Pamiętasz o umowie?

– Oczywiście. Wy wyciągacie nas wszystkich z kłopotów, ja nie mówię nikomu, jak to zrobiliście.

– Dokładnie – pociągnęłam go w stronę Deira. 

Continue Reading

You'll Also Like

181K 11.2K 108
Chłopak kulił się w swojej celi, nie miał imienia, przynajmniej już nie. Kiedyś jego ojciec wołał go nim, jednak minęły lata od kiedy ostatni raz je...
301K 22.6K 31
Czas Ryszarda Lwie Serce, czas niepokoju, rycerzy i plochliwym dam. Jednak czy niewiasta zwana Aislyn, należy do kruchych? Czy ucieknie przed prze...
28.1K 2K 44
Po tragicznych wydarzeniach agentka FBI Emma Leblanc przeprowadziła się do Seattle aby zacząć życie od nowa. Jednak tajemnicze morderstwa prowadzą ją...
520 119 27
Życie Sary płynie dosyć spokojnie i w miarę zwyczajnie. Po za tym, że musi ukrywać swoje pochodzenie i ponadludzkie umiejętności, nie ma większych zm...