Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 4)

218 24 23
                                    


Wracałam z biblioteki, z paskiem od torby wbijającym się w ramię od ciężaru paru grubych tomiszczy. Kiedy Peterson stwierdził, że na dzisiaj starczy, było już po większości lekcji, lecz w ostatniej chwili przypomniałam sobie o zajęciach dla zdolniejszych uczniów z grupy ognia. Znając mojego pecha, skończyłyby się wcześniej właśnie w tej chwili, w której przechodziłabym pod klasą. Uznałam więc, że lepiej chuchać na zimne i wrócić okrężną trasą. A później, że skoro już i tak nadkładam drogi, to mogę jeszcze zajrzeć do biblioteki i poszukać czegokolwiek na temat artefaktów, symboliki i magicznych broni.

Planowałam, że wrócę do sypialni i zostawię tam większość książęk. Potem mogłabym poszukać Noelle i Deira, ewentualnie zająć się lekturą. Ostatnio i tak spędzaliśmy ze sobą jeszcze więcej czasu niż zwykle, a nadal miałam nadzieję, że zdołam odkryć coś ciekawego. Symbolika zapowiadała się najbardziej obiecująco, co do artefaktów i broni wszelkie ważniejsze informacje zapewne dawno wycięto. Choć... Może coś, co niegdyś uznano za nieszkodliwe, dla nas okaże się ważną wskazówką?

Przechodząc obok naszego ulubionego wyjścia na balkon, jeszcze raz spróbowałam pchnąć drzwi. Wciąż zamknięte.

– Jeśli masz ochotę wyjść na dwór, lepiej przejdź się na któryś z większych tarasów. – Usłyszałam za plecami znajomy głos. Obróciłam się, Ruela uśmiechała się do mnie tym swoim tajemniczym uśmieszkiem. – Ewentualnie czasem nauczyciele wychodzą z grupami uczniów na spacery, ale krótkie i strasznie pilnują, aby się nie oddalać.

– Cześć. – Spróbowałam odwzajemnić uśmiech. – Zupełne zamknięcie.

– Już nawet nie ukrywają, że mają kłopoty – stwierdziła Ruela, odgarniając magicznie wywołanym podmuchem powietra swoje jasne, niemal przezroczyste włosy. – W ogóle coraz ciekawsze plotki krążą po zamku.

– Już słyszałam – przyznałam.

– Teraz wszyscy się ekscytują Stillą, ale dla mnie to wcale nie jest najciekawsze. To, co się dzieje w lasach, być może w okolicznych zakładkach czy głębinach jeziora, to jest naprawdę ciekawe. Ta akcja z jednorożcem i gigantycznym hipogryfem coś rozpoczęła, i to nie małą sprawę, daję głowę.

Niemal parsknęłam śmiechem, uświadamiając sobie, o co chodzi w tej rozmowie. Ciekawe, ilu wypytywań oszczędził mi Peterson prywatnymi lekcjami?

Po chwili uświadomiłam sobie, że w ferworze zdarzeń niemal zapomniałam o jednorożcu, jeźdźcu i hipogryfie. A pojawili się tego samego dnia, co yangien, do tego Noktrini i jednorożce... Raczej tego nie widziałam. Już byśmy o tym wiedzieli, przynajmniej taką miałam nadzieję.

Zaciekawiony wzrok Rueli ściągnął mnie na ziemię.

– Niespecjalnie mogę coś powiedzieć, ale nie da się zaprzeczyć. Dzieje się – przyznałam, mając nadzieję, że to dość wymijająca odpowiedź.

Ruela podeszła do najbliższego okna i lekko je uchyliła. Powiew chłodniejszego, popołudniowego powietrza wsunął się przez szparę i musnął nam włosy.

– Może jeszcze dziać się w podziemiach, teraz zamknęli je zupełnie. Słyszałaś?

– Nie. – Potrząsnęłam głową, zaskoczona. O podziemiach zawsze krążyły ponure historie, o duchach, lochach, uwięzionych znikających i innych tego typu rzeczach. Szczerze wątpiłam w większość z nich, wychodząc z rozsądnego założenia, że mając do dyspozycji tyle zakładek, Klan ewentualne więzienie urządził gdzie indziej. A duchy... No, może tu akurat kryła się odrobina prawdy.

– Podobno ze względu na ucieczkę Stilli. Kto wie, parę osób mówiło, że słyszało stamtąd jakieś hałasy, jakby krzyki, ale takie historie już dawniej istniały.

Akademia SetrionneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz