Akademia Setrionne

By Mariseida

31.9K 2.7K 3.1K

Pierwszy tom cyklu "Między ośmioma światami". Kosmos to nie tylko nasz świat, lecz także siedem innych - po d... More

Motto i kilka słów wstępu
Karty postaci
Mapa Setrionne
Prolog - cz. 1
Prolog - cz. 2
Rozdział 1 - Pajęcze plany (cz. 1)
Rozdział 1 - Pajęcze plany (cz. 2)
Rozdział 1 - Pajęcze plany (cz. 3)
Rozdział 2 - Szklany sojusz (cz. 1)
Rozdział 2 - Szklany sojusz (cz. 2)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 1)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 2)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 3)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 4)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 5)
Rozdział 4 - List i lekcje (cz. 1)
Rozdział 4 - List i lekcje (cz. 2)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 1)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 2)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 3)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 4)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 5)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 6)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 7)
Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 1)
Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 2)
Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 4)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 1)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 2)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 3)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 4)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 5)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 6)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 1)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 2)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 3)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 4)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 5)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 1)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 2)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 3)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 4)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 5)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 6)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 1)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 2)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 3)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 4)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 5)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 6)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 1)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 2)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 3)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 4)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 5)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 6)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 7)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 8)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 9)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 10)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 1)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 2)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 3)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 4)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 5)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 6)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 7)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 1)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 2)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 3)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 4)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 5)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 6)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 7)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 8)
Epilog
Słownik
Mapa światów
|| Podziękowania || I co dalej? ||

Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 3)

247 25 37
By Mariseida

Kolejna nabazgrana mapka, kolejne odmierzanie krokami długości korytarza tak, aby wyglądało to na zwyczajne chodzenie. Co prawda nie było tutaj tłumów, ale Keri nie chciała, aby jej zainteresowanie tajnymi przejściami wyszło na jaw.

Zastanawiała się, czy jej pomysł w ogóle ma sens. Wyjście za obrazem zniknęło. Obraz wciąż dało się odsunąć od ściany, ale za nim krył się mur, w którym nie zdołała nawet wybić małej dziurki. Każdy ze znanych jej czarów zawodził, nawet magia metalu.

A nawet gdyby udało jej znaleźć nowe przejście, czy nie skończyłoby się to złapaniem w tajnych tunelach i jeszcze większymi kłopotami?

Rozsądne argumenty okazały się niczym przy rozpaczliwej wręcz chęci, aby działać. Elise i Noelle, a także Deir byli wystawiani na jakieś niebezpieczeństwa nie wiadomo gdzie, a ona tymczasem mogła tylko czekać na ich powrót. Ostatnim razem skończyło się na poparzeniach, ale czy tym razem nie będzie gorzej?

Dziewczyna z westchnieniem irytacji zorientowała się, że musi liczyć jeszcze raz.

– Jeden, dwa, trzy, cztery... – wymamrotała, idąc w drugą stronę. – ...Szesnaście, siedemnaście, osiemnaście – dokończyła.

Spróbowała otworzyć drzwi sąsiedniego pokoju – szczęśliwie, pustą komnatę zostawiono otwartą. Musiała być to jedna z sal, w których odbywały się lekcje praktycznych zaklęć, bez żadnych mebli i z podłogą pokrytą kamiennymi płytami. Podobną miała i grupa żywiołu ziemi, i ją też zostawiano otwartą, by chętni mogli dopracowywać swoje umiejętności w bezpiecznych warunkach i po zajęciach. Sądząc po osmaleniach, tu ćwiczyła któraś z klas od ognia. 

Dziękując losowi za to, że nie urządzono w tym miejscu klasy od nauk o światach lub języków, Keri szybko policzyła, jak długa jest sala. Dwanaście kroków.

Przeszła korytarzem, aż do zakrętu, a za nim zmierzyła szerokość korytarza. Trzy kroki. Piętnaście, osiemnaście...Trzy kroki na ściany, dość dużo, by warto było sprawdzać.

Samej ściany nie pokrywały obrazy, a gobeliny, przedstawiające młodych czarodziejów, którzy najpierw ćwiczą swe zdolności, a później wykorzystują magię w budowie domów, pracy, gotowaniu, uczą jej swoje potomstwo. Na samym szczycie, oddzielony lekko od reszty utkanego obrazu, widniał zamek, w którym Keri rozpoznała Setrionne.

– Co za propaganda – mruknęła pod nosem. Elise kiedyś określiła tak działania Noktrinów, a jej wyjaśnienia spodobały się Keri – słowo łączyło precyzję i pewną naukową obojętność, dzięki której nie podsycało emocji tak jak „kłamstwo" czy „manipulacja".

Próbując to zrobić niby od niechcenia, mimo że w wąskim korytarzu nikogo nie było, Keri odgarnęła zasłonę. Ściana za nią nie wyróżniała się absolutnie niczym. Za kolejnym kilimem podobnie, a także za ostatnim. Mimo, że zgubiła się już w rachubie zawodów w tych poszukiwaniach, Keri znów ogarnęło zniechęcenie. Jednak skoro miała wybrać między dalszymi poszukiwaniami a odrabianiem lekcji i martwieniem się o Noelle i Elise, wybierała dalsze poszukiwania.

Przyjrzała się jeszcze raz postaciom na gobelinach, w nadziei, że może one kryją klucz do rozwiązania zagadki. Czarodziei przedstawiono bardzo topornie, twórca zdecydowanie lepsze oko miał do budynków, z których najlepiej przedstawił samo Setrionne, jednak rozciągnął je na trzy gobeliny, przedstawiając widok z trzech stron na zamek połączony tak, jakby był jedną, bardzo długą budowlą. Keri jeszcze raz przyjrzała się ścianie za tym, w którym zamek przedstawiono wraz z głównym wejściem. Dotknęła czubkami palców kamienia... I wsunęła je w kamień, jakby był on z budyniu.

Pospiesznie wyciągnęła dłoń. Za paznokciami pozostało jej trochę kamiennego pyłu, ciemnoszarego i drapiącego.

Jeszcze raz wsunęła dłoń w budyniopodobny kamień. Tym razem przebiła się nią aż na drugą stronę, poczuła, jak zimno owiewa jej dłoń. Nagle, porażona przeczuciem, że ktoś wbija wzrok w jej plecy, wyciągnęła ją i obróciła się pospiesznie.

„Przecież nie robię nic zakazanego. Nigdzie nie ma przepisu zakazującego odkrywania tajnych przejść, ani badania struktury ścian" – pomyślała Keri pospiesznie, ale za nią nikogo nie było. Nadal zaniepokojona, odeszła na kilka kroków i wyjrzała przez okno. Wychodziło akurat na jeziora, mogła stąd się przyjrzeć jego uspokajająco granatowej toni.

„Znalazłam! Wreszcie, znalazłam! Co teraz? Zostawić głupio, wchodzić też głupio... Gdzie te rozsądne wyjścia, gdy akurat są potrzebne?"

Wydłubała zza paznokci odrobinę kamiennego pyłu. Ciekawiło ją zaklęcie, które wykorzystano do stworzenia przejścia. Ktoś musiał znać się na kamieniu, i to naprawdę dobrze. Czar nadal działał dobrze, być może po latach od rzucenia. Przeszła nieco dalej. Miała wrażenie, że niewidzialna nić łączy ją z odkrytym przejściem i naciąga się, gdy próbuje odejść dalej.

Jeszcze raz zerknęła za siebie, upewniając się, że nikt jej nie obserwuje. W tych godzinach na szczęście mało kto chodził po korytarzach, dorośli zaszywali się w gabinetach lub opuszczali zakładkę, uczniowie wypełniali pokoje dzienne lub balkony – przynajmniej teraz, gdy wyjścia ze szkoły były wciąż ograniczane.

– Nie po to tyle się naszukałaś, by teraz tak po prostu odpuścić? – szepnęła do siebie Keri. Nadal miała wątpliwości, przypomniała sobie efekty podobnej eskapady w wykonaniu Elise.

Podeszła do gobelinu, rozejrzała się ostatni raz i szybko, wstrzymując oddech, przekroczyła barierę zaczarowanej ściany. Najpierw miała wrażenie, że jej ciało oblepia coś gęstego, później maź zmieniła się w grudki, które stwardniały do postaci żwiru i kamyczków. Obsypały się z jej włosów i dłoni i z cichym grzechotaniem uderzyły o podłoże, sądząc po dźwięku, również kamienne. Już to wydawało się jej strasznym hałasem

Keri otaczała czerń, miękka, bez żadnych śladów światła, prześwitów przez szpary. Drgnęła, zimno próbowało się przebić przez ubrania i skórę, a dziewczyna bała się poruszyć, rzucić jakieś zaklęcie, by oświetlić drogę lub rozgrzać się. Przełknęła ślinę.

„Jak już tu jestem, to przynajmniej mogę być przyłapana przy robieniu czegokolwiek" – uznała w końcu i wyczarowała kulę bladego, zielonego światła. W nim tunel zdawał się wyjęty z podwodnej groty, ciemny brąz i zieleń światła mieszały się na kamieniach tuneli i jej skórze.

„Przynajmniej wtapiam się w tło".

Ruszyła korytarzem, ostrożnie stawiając każdy krok. Po kilku cofnęła się, zażenowana w głębi ducha własną głupotą. Przejście było zupełnie niewidoczne, idąc dalej, pewnie utknęłaby tu na całe wieki.

Przyjrzała się podłodze przed kawałkiem budynio-maziowatej ściany. Szukała w myślach czegoś dyskretnego, a jednocześnie łatwego do zauważenia w półmroku i w nerwach. I czegoś, co mogłaby zrobić ze swoimi magicznymi zdolnościami.

Przypomniały jej się historie z bardziej rozwiniętych światów, o permanentnych markerach, chipach i jeszcze dziwniejszych wynalazkach. „Przydałyby się teraz" – pomyślała. Musiało to zacząć cały korowód pomysłów, z których jeden wymagał bardziej niedostępnych środków od drugiego.

Ostatecznie przykucnęła i przesunęła dłonią nad podłogą, pozostawiając w niej półkolistą, dość płytką szramę, w którą zdawały się wpadać zarówno zielone światło, oświetlające bok mikroskopijnego rowu, jak i ciemność, zbierająca się na dnie. Keri mogła mieć tylko nadzieję, że uważając trochę, nie zgubi tego oznaczenia pośród tuneli. Postanowiła, że po drodze będzie pozostawiać kolejne znaki, nieco mniejsze.

Spróbowała ruszyć w kierunku obrazu, za którym znajdowało się wejście wykorzystane przez Elise. Szybko trafiła w ten sposób na ślepy zaułek, ale po jego wyminięciu i skręceniu na rozwidleniu dotarła do miejsca, gdzie mocna kłódka blokowała inne, mniej magiczne wejście.

Podeszła, przyglądając się kłódce, ale przezornie jej nie dotykając. Wyczuwała, że otaczał ją jakiś czar, zabezpieczający przed wykorzystaniem magii do zniszczenia lub otwarcia kłódki. Nie był mocny, nie na tyle, by ją powstrzymać, ale zapewne próba otwarcia przejścia pozostawiłaby ślady.

„Lepiej nie ryzykować, zwłaszcza, gdy obok jest przejście, co do którego możesz mieć przynajmniej nadzieję, że go nie znają" – pomyślała, wycofując się. Trafiła na rozwidlenie, którego wcześniej nawet nie zauważyła – przejście, z którego wyszła, było niemal równoległe do do tego, które dopiero teraz zauważyła. Przypominając sobie opis Elise, przysunęła kulę bliżej nowego przejścia – między kamienie wetknięto małe, srebrzyste piórko.

Keri wzięła je pospiesznie i ruszyła w głąb tego tunelu, schodząc niżej i niżej. Podłoże zaczynało zmieniać się w błoto, a spomiędzy kamiennych ścian wystawały korzenie, krusząc skałę. Zaczynała czuć podniecenie. Może uda się jej wyjść z zamku, mimo nakazów, odkryć wyjście, które mogło by się okazać przydatne w razie ucieczki, lub dla Pajęczarki, gdyby z jakichś powodów nie mogła się przemienić. Droga ucieczki z budynku to już byłby atut i pierwszy krok do tego, by wydostać się z zakładki. Najpierw opuściliby Akademię, a potem Setrionne.

Nadzieje Keri pogrzebały mocne drzwi z kolejną kłódką. Trafiła na nie na samym końcu korytarza, gdzie przemieniał się on raczej w tunel, w którego błotnistych ścianach jakimś cudem osadzono zawiasy. Klan okazał się ostrożny przynajmniej tutaj.

Ruszyła na górę, wracając do odkrytej na samym początku części tuneli. Zastanawiała się, jakie jeszcze ciekawe miejsca mogą się kryć w okolicy. Przesiedziała nad własnoręcznie kreślonymi mapami Setrionne dość, by móc sobie odpowiedzieć.

– Gabinet Stilli – wyszeptała. To było to piętro, wcale nie tak daleko... 

– Pomogłabym ci! Mogłaś powiedzieć! – oburzyła się Meri.

– Sama tam byłam tylko ten jeden raz – odparła Keri, ściszonym głosem. – Nie chciałam cię też w to wciągać.

– Wzięłam parę rzeczy i wymieniłam na pospiesznie stworzone duplikaty, aby to wyglądało bardziej na usterkę lub jej wyczerpanie. Stilla by się pewnie zorientowała, użyłam najzwyklejszego czaru powielającego, ale możliwe, że Aryena nie pojmuje jej technologii dość dobrze. – Keri przygryzła wargę. – Może to było nierozsądne i lepiej byłoby nie wykorzystywać tej wiedzy do czegoś tak błahego, ale za bardzo chciałam zrobić cokolwiek, jakkolwiek utrudnić im życie. 

– A ja myślałam, że to ja jestem najgorszą ryzykantką tutaj – odezwała się Noelle, a w jej głosie brzmiał szczery podziw.

– Wcale nie. Moje łażenie za dziwnymi płomieniami dotąd przebijało wszystko – odparłam.

– Ja tam cały czas żyję na krawędzi. Wagi w normie – dodała Noelle, zajmując się kolejnym kawałkiem czekoladowego ciasta, porzuconego na czas opowieści Keri. – W sumie, dzięki ostatnim spacerom ta krawędź się nieco oddaliła...

Nagle Noelle wskazała ruchem głowy za mnie, nieco na bok. Przechodziła tamtędy Erinne, już opanowana.

– Może nie wygląda, ale rozmowa z Tenebris i Petersonem musiała ją nieźle zdenerwować. – Gdy tylko Erinne zniknęła nam z oczu, Noelle rozwiała moje przypuszczenia.

– Ciekawe, kto tak na nią podziałał, Tenebris czy bardziej Peterson? – zastanowiła się Meri.

– Na wejście Tenebris nie zareagowała zbyt wyraźnie. Przy Petersonie... W sumie, podobnie. Tego drugiego mogłabyś podpytać na tych waszych prywatnych lekcjach – zaproponowała Noelle.

– Spróbuję – mruknęłam. Z jednej strony, Henry Peterson traktował mnie całkiem przyjaźnie. Z drugiej – wciąż był członkiem Klanu. 


– Witaj ponownie. – Peterson stał oparty o sekretarzyk, przeglądając jakieś papiery.

– Dzień dobry! – przywitałam się, jak na mnie tryskając entuzjazmem. Jakoś tego poranka, kiedy zorientowałam się, że ominą mnie i szczerze znienawidzone zaklęcia z czarów praktycznych w podwójnej dawce, i zajęcia wyrównawcze, i spotkanie z Egnis, świat nagle nabrał żywszych barw, a każdy problem zdawał się mniejszy i odleglejszy. Już niemal widziałam, jak wykorzystujemy odkryte przez Keri przejścia i razem z Pajęczarką, a może i innymi istotami, wydostajemy się z Setrionne.

Mężczyzna spojrzał na mnie, jakby nie wiedział, jak zareagować, i jakby to była moja wina. Niemal czułam, jak kąciki warg zjeżdżają mi w dół, a niepokój wkrada się w myśli.

– No, no. Jeszcze tak radosnego ucznia nie miałem, a trochę ich było. Aż tak nie mogłaś się doczekać lekcji? – Teraz Peterson wyglądał, jakby było mu głupio za wcześniejszą reakcję, nawet sam się uśmiechnął.

– Nie... Znaczy, tak. W sensie, wolę to niż powtarzanie zaklęć z poprzedniego roku.

– Aż tak źle? – zdziwił się Peterson.

– Ledwo radzę sobie z czarami z drugiej – westchnęłam. Cały mój entuzjazm definitywnie uleciał. – A z tymi to już zupełnie nie.

– Dziwne. Zwykle coś takiego jest skutkiem i braku talentu, i lenistwa, a przynajmniej to drugie ciebie nie dotyczy.

Znów się uśmiechnęłam, nieco pocieszona tym komplementem.

– Sama nie wiem. Kiedy tak niewiele wychodzi ze starań... Ja już dawno się zniechęciłam – przyznałam.

– Możemy później trochę przećwiczyć i to – zaproponował Peterson. – Przy jednym uczniu i świeżym spojrzeniu łatwiej odkryć przyczyny problemów.

– Dziękuję – odparłam, czując przypływ nadziei, jakiej już od dawna nie miałam.

– Ale najpierw musimy zająć się yangienem. Wiesz, jakie są możliwości i granice działania z nim? – spytał Peterson, po czym usiadł za sekretarzykiem. Zajęłam miejsce naprzeciwko.

– Na pewno spore. Kreacja, zmiany, iluzje, czary złożone – przypomniałam sobie wszystko, co dotąd dokonałam z yangienem. – Do tego jest też ten trans, stan, gdy z nim działam, nie jestem pewna, czy to poprawna nazwa.

– Czyli nawet nie wiesz – westchnął Peterson. – Zapomniałem, jak mało was uczą o artefaktach, za moich czasów tutaj tego było więcej. Przede wszystkim, u podstaw yangiena leży magia żywiołowa.

– Połączenie ciemnej i jasnej natury ognia – przypomniałam sobie – Czy może raczej rozdzielenie.

– Dokładnie. Natura ciemna, zniszczenie, spalenie. Natura jasna, światło, ciepło, niezbędne do życia. A w obu przypadkach mamy do czynienia tylko z różnymi wariantami przemian.

– Zniszczenie to przemiana, w której nieistotny jest wynik, tworzenie to przemiana, w której nieistotny jest początek? – przypomniałam sobie fragment jednej z teorii, które przerabiała z nami Lieden.

– Nieco nieprecyzyjne słownictwo, ale w gruncie rzeczy się zgadza. Wychodząc od tego, mamy już trzy zdolności – do przemian, w tym niszczenia i tworzenia. Przejdźmy dalej. Pamiętasz definicję zaklęć wyższych?

– Zaklęcia, które wykraczają poza wykorzystywanie żywiołów, naturalne moce i czary związane z przemianami, zniszczeniem i tworzeniem. Czyli właśnie iluzje, przekazywanie informacji, wykrywanie prawdy, wszelkie bardzo skomplikowane zaklęcia.

– Można to tak ująć.

– Mówię własnymi słowami. Przerabialiśmy to wieczność temu – spróbowałam się wytłumaczyć. Moja dusza prymuski cierpiała, mimo że całą resztą jestestwa próbowałam ją przekonać, że to, jak teraz wypadnie moja wiedza to najmniej ważna sprawa.

– Spokojnie – moje zdenerwowanie chyba rozbawiło Petersona. – Kiedy jeszcze się tu uczyłem, wymagano dokładnych definicji, nie nawykłem jeszcze do słuchania takich przeróbek. O czym my właściwie... Magia wyższa, w stopniu ograniczonym. Możesz rzucić potężne zaklęcia, ale gorzej z ich podtrzymywaniem przed rzuceniem lub czarami, które powinny reagować na zmianę okoliczności. O czym się zresztą przekonałaś już na własnej skórze.

– Starcie ze smokiem? Wydawało mi się, że te wszystkie zaklęcia i tak wymagały masy mocy, do tego było wykorzystanie transu.

– Pomijając uśpienie, które i tak nie doszło do skutków, to nie było wcale aż tak wiele, trochę czarów ochronnych, kontakt z umysłem smoka, który zapewne wystarczyło tylko zainicjować. Podejrzewam, że twoja przyjaciółka dałaby sobie z tym radę, gdyby się wysiliła.

– Noelle? Faktycznie, jest dobra w tarczach... Ale to naprawdę było tak niewiele?

– Masz porównanie z o wiele niższym poziomem czarów niż miałaby większość. Nie zaprzeczam, yangien to potężne narzędzie, ale przede wszystkim do przemian, zaklęć wyższych typu nagłego, w walce i do wypełniania mocą różnych zaklęć. Całkiem nieźle też wychodzi magia żywiołowa ognia, choć nie wiem, czy tu nie będzie blokadą twój brak talentu do niej. Chyba i dla ciebie, i dla nas lepiej, abyś nie miała złudzeń o sile yangiena.

– Rozumiem – mruknęłam.

– Oczywiście też, z tego poziomu niedostępna jest cała magia okiełznana, chyba jeszcze powinienem o tym wspomnieć.

– A zaklęcia wyższe? To przecież granica magii żywiołowej i okiełznanej, według niektórych nawet część magii okiełznanej...

– A wedle innych nadal żywiołowej. Tu bardziej sprawdza się ten podział. Możemy część teoretyczną uznać za odhaczoną?

– Jeszcze jedno. – Zacisnęłam pod blatem dłonie w pięści, nagle zdenerwowana. – Zabijanie. Da się tego dokonać yangienem?

– Nie bezpośrednio, ale pośrednio – oczywiście, przynajmniej teoretycznie. Możesz stworzyć dość silną kulę energii, by porażenie nią było śmiertelne. Możesz wprawić w ruch jakiś obiekt, i tu mamy całe multum możliwości. Być może dałabyś radę nawet wywołać dostatecznie silny płomień.

Z jakiegoś powodu robiło mi się dobrze od samego słuchania o tym.

– Teoretycznie – przerwałam. – Przynajmniej teoretycznie, tak pan na początku powiedział. A praktyka?

– W praktyce, wielu strażników nie jest w stanie działać tak, by zabić. Ciężko powiedzieć, czy to kwestia magii czy czystej psychologii. Ten wasz trans pozwala na tak ryzykowną rzecz jak spojrzenie ofierze w twarz, co wielu pewnie blokuje. Z drugiej strony, przy tak małej próbie, jaką mamy, często w postaci zapisków sprzed lat, nie można wykluczyć też magii.

– Rozumiem – mruknęłam, mając nadzieję, że to zamknie ten temat.

– Jeśli martwisz się tamtym starciem, to niepotrzebnie. Już ustaliliśmy, że jesteś ostatnią osobą winną tego, jak to się skończyło.

Nagle przyszedł mi do głowy pomysł, szalony i jednocześnie zaskakująco sensowny.

– Chyba, że to było celowe. Wilk nie zdołał dojść do samego celu, zaklęcia chroniące kryjówkę były zbyt silne, więc zatrzymaliście się tam w pobliżu, by dać się złapać i zbadać to miejsce od środka. Albo wdać się w walkę i przesłuchać jeńców, ale złapanie pozostawało planem B. Za łatwo ta cała ucieczka przebiegła, a później przejęcie kryjówki. Zwłaszcza w porównaniu do tego, jak poszła walka – wypaplałam, obserwując reakcję Petersona. Uniósł brwi, uśmiechając się lekko ironicznie.

– Ciekawe – stwierdził.

– Może przesadzam, pewnie przesadzam, ale nic nie wiem, choć ląduję na pierwszej linii frontu. Jak tu nie snuć teorii spiskowych? – parsknęłam nerwowym śmiechem. – To jak, przesadzam czy nie? – wypaliłam, nim zdążyłam się ugryźć w język.

Peterson wpatrywał się we mnie jakoś dziwnie, jak gdyby nagle zobaczył kogoś zupełnie innego. Trochę jak przy powitaniu, może dlatego, że i wtedy zachowałam się inaczej, niż zwykle, przynajmniej przy nim.

– Cóż, powiem, że niegłupia z ciebie dziewczyna, Elise – odparł Peterson, jednocześnie wyciągając rękę i głaszcząc mnie po głowie. W pierwszej chwili zupełnie nie mogłam pojąć, co właściwie się dzieje. Takiego gestu mogłam się spodziewać po Keri, Deirze, może nawet Pajęczarce, ale na pewno nie po Henrym Petersonie! Jasne, był dla mnie miły, podchodził poważnie do nauki, ale potrafił pokazać, że nie ignoruje zupełnie tego, co czuję. Ale coś takiego? Zupełnie mi do niego nie pasowało.

Przeczesałam włosy palcami, jakby to one wywołały ten nienaturalny gest. Tymczasem Peterson spojrzał na mnie już nieco zwyczajniej.

– Lepiej się głów nad takimi sprawami. Mamy tyle praktyki do przerobienia, że spokojnie wystarczy ci myślenia o tym. 

Continue Reading

You'll Also Like

137K 7.1K 101
Została dodatkowym członkiem rodziny Blackmak, która oczerniła cesarza i zmieniła go w tyrana. Zaciemniony tyran ma obsesję na punkcie głównej bohate...
28.1K 2K 44
Po tragicznych wydarzeniach agentka FBI Emma Leblanc przeprowadziła się do Seattle aby zacząć życie od nowa. Jednak tajemnicze morderstwa prowadzą ją...
335 70 35
Szkoła pełna magii i magicznych stworzeń. Świat pełen niebezpieczeństwa i jednocześnie przepełniony magią i czarami. Isabella Callen to elfka odważna...
86.1K 9.3K 22
Vol to kraina, w której mają prawo żyć tylko trzy ludzkie istoty. Reszta społeczeństwa to Volerianie: budową przypominają człowieka, jednak skóra mę...