Akademia Setrionne

By Mariseida

31.8K 2.7K 3.1K

Pierwszy tom cyklu "Między ośmioma światami". Kosmos to nie tylko nasz świat, lecz także siedem innych - po d... More

Motto i kilka słów wstępu
Karty postaci
Mapa Setrionne
Prolog - cz. 1
Prolog - cz. 2
Rozdział 1 - Pajęcze plany (cz. 1)
Rozdział 1 - Pajęcze plany (cz. 2)
Rozdział 1 - Pajęcze plany (cz. 3)
Rozdział 2 - Szklany sojusz (cz. 1)
Rozdział 2 - Szklany sojusz (cz. 2)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 1)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 2)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 4)
Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 5)
Rozdział 4 - List i lekcje (cz. 1)
Rozdział 4 - List i lekcje (cz. 2)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 1)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 2)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 3)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 4)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 5)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 6)
Rozdział 5 - Rozkaz rozmowy (cz. 7)
Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 1)
Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 2)
Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 3)
Rozdział 6 - Przejście przez prawdę (cz. 4)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 1)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 2)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 3)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 4)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 5)
Rozdział 7 - Kamienny sen (cz. 6)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 1)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 2)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 3)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 4)
Rozdział 8 - Księgi welleinów (cz. 5)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 1)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 2)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 3)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 4)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 5)
Rozdział 9 - Rozgrzane zimno (cz. 6)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 1)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 2)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 3)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 4)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 5)
Rozdział 10 - Wyznania i wyzwania (cz. 6)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 1)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 2)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 3)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 4)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 5)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 6)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 7)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 8)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 9)
Rozdział 11 - Korzenie, pień, liście (cz. 10)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 1)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 2)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 3)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 4)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 5)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 6)
Rozdział 12 - Przygotowania przed burzą (cz. 7)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 1)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 2)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 3)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 4)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 5)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 6)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 7)
Rozdział 13 - Pierwowzór (cz. 8)
Epilog
Słownik
Mapa światów
|| Podziękowania || I co dalej? ||

Rozdział 3 - Zniszczona zakładka (cz. 3)

476 49 23
By Mariseida

– Strasznie się o was boję – stwierdziłam, spoglądając na kamienne ostańce, między którymi sunął nasz statek. Siedziałam razem z Noelle i Deirem na dziobie okrętu, dojadając drugie śniadanie. Sternik, w tej chwili niejaki Meroin, zajmował miejsce na podeście dobre kilka metrów od nas, a wiatr świszczący wokoło pozwalał na w miarę bezpieczną rozmowę.

– Ich plan nie może być zbyt ryzykowny – odparła cicho Noelle – gdyby coś poważnego stało się mnie lub Deirowi, byłabyś na nich wściekła. A do tego miałabyś yangien pod ręką. To chyba kiepskie połączenie.

– Jest jeszcze to drugie z was – westchnęłam. Skubnęłam kawałek kanapki.

– Jakoś się wykaraskamy. – Deir uśmiechnął się blado.

– Oby. Zresztą, jest jeszcze coś. – Zrelacjonowałam ten mizerny fragment rozmowy nad mapą, który usłyszałam.

– Ale nigdy nie słyszałam o tym punkcie przekształceń – dodałam na koniec.

– A ja tak – oświadczył Deir.

– Elise czegoś nie doczytała, a ty tak? Nie wierzę – zaśmiała się Noelle.

Spojrzałam wyczekująco na przyjaciela, podpierając podbródek dłońmi.

– No... Ciężko nazwać to doczytaniem. – Zarumienił się lekko Deir. – Ale to nieco dłuższa historia. 

Deir po obudzeniu się zastał pustą kajutę. W pierwszej chwili serce zabiło mu mocniej, w drugiej uświadomił sobie, że pewnie po prostu dziewczyny wstały wcześniej. Na to wskazywała chociażby równo posłana koja. Zaraz, czy nie ta należąca do Noelle? Zmarszczył czoło, próbując sobie przypomnieć. Tak, zdecydowanie w tym miejscu spała Noelle. 

To było zaskakujące, porządku spodziewał się raczej po Elise. 

Chciał wstać, by poszukać jakiegoś pomieszczenia, gdzie mógłby się przebrać. Jęknął, gdy spróbował odepchnąć się ręką od materaca. Bark znowu przeszył ból. Cholerny ostaniec, cholerna wyprawa... 

Cholerna akademia. 

Wstał. Ból osłabł do poziomu lekkiego pulsowania. Deir podszedł szybkim krokiem do worków porzuconych obok koi. Miał nadzieję, że ktoś pomyślał o zabraniu im ubrań na zmianę na tę całą eskapadę... Mogli po prostu kazać im się spakować na parę dni, ale to rozwiązanie najwyraźniej było zbyt skomplikowane. 

Statek zachwiał się w pół Deirowego kroku. Chłopak nie zdołał utrzymać równowagi, zachwiał się i poleciał na ścianę. Uderzając o nią. Ramieniem, od strony obolałego barku. Gwiazdy zawirowały Deirowi przed oczyma, jęknął, osuwając się po ścianie na podłogę. Usiadł na niej, zwijając się z bólu. Jak już głupie spotkanie z pniem drzewa tak się skończyło, to co będzie dalej? Jeśli zetkną się z prawdziwym zagrożeniem? 

Miał tylko nadzieję, że w takim wypadku nie oberwie któraś z dziewczyn. 

Odetchnął z trudem. Wdech, wydech, wdech. Ból minimalnie zelżał, na tyle, że podpierając się  ścianę i zaciskając zęby, Deir zdołał wstać. W takich warunkach nie zamierzał bawić się w poszukiwanie miejsca do przebrania i dręczenie obolałego miejsca niezbędnymi przy samym przebraniu się ruchami. Szczytem możliwości w tych warunkach było otworzenie jedną ręką jednego z worków, wzięcie pierwszej lepszej cienkiej kurtki – w workach, tak jak podejrzewał, były między innymi ubrania na zmianę – i narzucenie jej sobie na ramiona. 

Wyszedł na korytarz. Na jego końcu zauważył jednego z uczestników wyprawy. Jak mu było... Eroin? Jakoś podobnie. Deir podszedł do niego, starając się zdusić myśl, że musi wyglądać idiotycznie łażąc po korytarzu w piżamie i kurtce Elise w roli płaszczyka. 

– Hej, gdzie mogę znaleźć Grieddę? – odezwał się. 

Mężczyzna spojrzał na niego i odpowiedział dopiero po chwili, jakby musiał najpierw wrócić myślami na ziemię. 

– Ma kajutę poziom niżej, będziesz musiał zejść drabiną, a potem dojść na rufę... tył statku, jakby co. A coś się stało? 

– Znowu bark – burknął Deir. Nie miał ochoty dokładnie opisywać sytuacji. Jeszcze gość uznałby ją za zabawną. 

– A, no tak... – Mężczyzna przyjrzał mu się uważniej. – Jakby Griedda była zajęta czy coś, to możesz zajść do mnie, tutaj. – Poklepał drzwi, obok których stał. – Nie mam pod ręką przydatnych rzeczy, ale swoje o magii medycznej wiem, może zdołam pomóc. 

To było... Miłe. Zaskakujące i miłe. 

– Dziękuję – odpowiedział szczerze Deir. 

Mężczyzna ruszył w stronę większej kajuty, gdzie chyba mieściła się statkowa jadalnia. Ciekawe, co robił na tym korytarzu. Może po prostu chciał odpocząć od reszty grupy? Uznając, że pewnie tak, Deir ruszył zgodnie z wskazówkami mężczyzny. Dotarł do drabiny i zerknął w dół. Już ta niewielka wysokość wystarczyła, aby na gardle zacisnęły mu się kleszcze strachu. Na samą myśl o tym, że lecą nad gigantyczną wysokością i pustką pod nią, kleszcze zaciskały się też na wnętrznościach chłopaka, a nogi zamieniały mu się w galaretowatą watę. 

Podparł się o ścianę. Naprawdę miał pecha, trafiając na takie miejsca jakiejś głupiej klanowej ekspedycji. Jeszcze chwila i ze strachu będzie miał problem z zejściem po schodach. 

Zresztą, nawet bez tego głupiego lęku złażenie po drabinie bez użycia jednej z rąk stanowiło wyzwanie. Ostatecznie, przechylając się do przodu, byleby nie spaść i momentami niemal podpierając się brodą o pręty drabinki, bardziej zsunął się niż zszedł. Miał nadzieję, że leczenie Grieddy podziała naprawdę dobrze, na tyle, by na górę mógł już wspiąć się na spokojnie. 

Zmęczony tą całą walką z drabiną, bólem i wszystkimi okolicznościami wokoło, chłopak powlókł się w stronę kajuty zajmowanej przez Grieddę. Już chyba ją wypatrzył. Idąc, usłyszał głosy. Podszedł jeszcze kilka kroków, ostrożnie. 

– W razie dużego magicznego wysiłku, oczywiście, może być niebezpiecznie – odezwała się Griedda. Ściszała głos, ale na szczęście drzwi na statku nie były zbyt szczelne. 

– To na szczęście nie ten przypadek, działanie przy punkcie przekształceń wymaga nie siły, a precyzji. No i nie lwią częścią pracy zajmie się Stilla – odparła Erinne. Na sam dźwięk jej głosu Deir odruchowo się wzdrygnął. Erinne przywodziła wspomnienia chwil, które naprawdę chciałby zapomnieć. –  Dlatego ją tu wzięliśmy. 

–  A później? – spytała Griedda od niechcenia. Albo mówienie od niechcenia udając...

–  Poradzę sobie. Zobaczysz. To już nie twoja sprawa. 

Na moment obie ucichły, po czym Erinne odezwała się znów, jeszcze ciszej. 

–  Dobrze. A co... moją...  – Tu już Deir nie zdołał usłyszeć całości. 

O co mogło chodzić w tej całej rozmowie? Czy Erinne coś dolegało? Może to miało coś wspólnego z tym duchem, którego ponoć widziała Elise? Choć... Może cała wcześniejsza część była tylko pretekstem do tej części rozmowy, która właśnie się zaczęła? Skoro kobiety zaczęły bardziej ściszać głosy, to pewnie była ważniejsza. 

– Stabilnie. Niestety... szans na poprawę... wyrok.... Władcy...  –  Griedda jeszcze bardziej ściszyła głos.

Teraz kobiety już praktycznie szeptały, pewnie nawet z uchem przyłożonym do drzwi nie dałoby się ich usłyszeć. Cóż, to chyba był najlepszy moment na wejście. Deir podszedł, już otwarcie, i zapukał do drzwi. 

Po sekundzie otworzyła mu Griedda, Erinne stała za nią. 

– A ty co tutaj robisz? – spytała Griedda. 

– Miałem rano mały wypadek, chyba znów się zaczął problem z barkiem –  mruknął Deir. Zagapił się w podłogę, głównie po to, by uniknąć przeszywającego spojrzenia Erinne. 

– I dopiero co tu przyszedłeś? Nie podsłuchiwałeś? – dopytała już spokojniejszym głosem. 

– Mhm. Całe wieki się męczyłem z tą drabiną. – Deir wzruszył zdrowym ramieniem. 

To była najlepsze uniknięcie kłamstwa, na jakie było go w tym momencie stać. 

– Nic nie kombinujecie z tymi dziewczynami? 

Griedda tylko obserwowała całą rozmowę. 

– Niczego nie knujemy, chcemy tylko stąd bezpiecznie wrócić. No i byłoby miło, jakby ktoś się w końcu zajął tym barkiem... – wyrwało się Deirowi. 

Erinne prychnęła cicho. 

– Robicie się coraz bardziej bezczelni – mruknęła, odchodząc. 

Deir miał tylko nadzieję, że to nie oznacza, że wie o jego małym podsłuchiwaniu. Niemal się wzdrygnął, słysząc westchnienie Grieddy. 

– Dobra, dzieciaku, pokazuj ten bark. 

– Już okej się czujesz? – spytałam. 

– Wszystko dobrze. Ale jak sądzicie, o co mogło chodzić Erinne pod koniec? 

– Cokolwiek – westchnęłam. – Choć... Może ma to jakiś związek z duchem? I w ogóle, cała ta wizyta? 

– Kto wie – mruknęła Noelle. – Spójrzcie! – powiedziała nagle Noelle, wychylając głowę poza balustradę otaczającą dziób statku. 

Deir wzdrygnął się, ale spełnił polecenie, ja też spojrzałam. Pod nami nie było już tylko niebieskiej pustki. Srebrzyły się tam drobne falki wodnego zbiornika, zasilanego wodospadami z niektórych ostańców. Wcześniej strumienie wody znikały w pustce, a teraz tworzyły to rozległe jezioro, poznaczone ciemnymi plamami cieni kamiennych brył.

– Ciekawe, czy to jest związane z tym ich punktem? - spytała Noelle.

– Faktycznie, ciekawe. Choć... Jak sądzicie, czy ten duch mógł być tym "czymś" Erinne? Mój coś-tam? – zdołałam jednak wysnuć jakąś teorię. 

– Tylko co by w takim razie oznaczał wyrok jakiegoś władcy? I brak szans na poprawę? 

– Może wyrok za wspomaganie wrogów? Gdyby zaklasyfikować do nich Stillę... – zaproponowała Noelle. 

– Jeśli chcesz przeciągnąć Stillę na stronę tych dobrych, to mam spore obiekcje – burknęłam, przypominając sobie całe nasze pierwsze spotkanie. 

– Niekoniecznie tych dobrych. Raczej... Tych kłopotliwych. Wiesz, może przez jakieś wewnętrzne klanowe utarczki. 

– Czyli z jednej strony miałaby być Erinne, a z drugiej jej duch, czymkolwiek tak właściwie jest, a także Stilla? – dopytałam, już w miarę akceptując tę opcję. 

– To by pasowało – stwierdził Deir. – Zauważyłaś, jak zareagowała na ten twój potop w jadalni?

– Też rozlała wodę i rozbiła szklankę. Niezbyt rozsądny, ale czy nie znak? – wtrąciła się Noelle.

– Pytanie, co mają na myśli z tym gestem – mruknęłam. W głowie analizowałam każdy ruch obu kobiet, szukając wskazówek.

– Patrzcie. – Teraz to Deir wpatrywał się w widok na wprost przed nami. Wokół nas pojawiło się stado białych gołębi. Ptaki zdawały się odprowadzać nas w stronę niewielkiego ostańca, na którym wznosił się zamek – niewielki pasek zieleni oddzielał kamienną podstawę bryły od mniej więcej prostokątnej budowli, która się na niej wznosiła. Spomiędzy roślin wytryskał wodospad, opadający jasną, szeroką wstęgą do jeziora pod nami, w czym przypominał nieco długi welon panny młodej. Za budowlą też unosiły się ptaki, ich stado przemykało między pobliskimi ostańcami, przybierając różnorodne kształty.

– Daję głowę, że tam jest ten punkt – powiedziałam cicho.

– To musiało być kiedyś piękne miejsce – wyszeptała Noelle, gdy weszłyśmy razem z resztą do wysokiej komnaty, przywodzącej na myśl katedry. Każdy krok roznosił się echem aż do sklepienia, gdzie ostre łuki łączyły się w gwieździsty wzór. Równy układ kolorowych, lekko tylko wyblakłych płytek na podłodze przykrywała chaotyczna plątanina pnączy. Freski odłaziły z ścian, ale widziałam na nich błyski złotej i srebrnej farby na fioletowym tle. W oknach pozostały resztki witraży, tak, że w półmroku sali widać było barwne refleksy. Wkroczyliśmy właśnie pod wielkim, ozdobionym rzeźbieniami gron, kwiatów i liści portalem, w którym niegdyś musiały znajdować się drzwi – resztki zawiasów i drewna dostrzegałam po prawej stronie. W niemal pustym pomieszczeniu na środku znajdował się niewielki podest z fontanną, w której, o dziwo, nadal szemrała cichutko woda.

– Nadal jest piękne – odszepnęłam. – Ale tak, kiedyś naprawdę musiało być cudowne.

Choć... Czy czasem ruina nie jest piękniejsza niż zamek za dni świetności?

Potrząsnęłam głową, odganiając te myśli. Przyjrzałam się innym uczestnikom wyprawy, próbując domyślić się, na kim jakie wywarła wrażenie. Stilla z uwagą przyglądała się najlepiej zachowanemu witrażowi i resztkom kryształowego kandelabru. Dalej zdawała się nieobecna duchem. Erinne przesuwała stopą pnącza zakrywające płytki, po czym podeszła do miejsca, gdzie kilka z nich się obsunęło i wyrósł spory krzew oraz kępa pomarańczowych kwiatów - choć był tam też jeden fioletowy, przypominający dzwonki. Erinne zerwała jeden z pomarańczowych kwiatów i oberwała płatki, jakby wróżyła "kocha, lubi, szanuje...". Idredon przyglądał się sklepieniu z uwaga, jakby chciał się upewnić, czy nie zwali się nam na głowy. Najmłodszy chłopak, ten, który pilnował nas w korytarzu w Setrionne, nie mógł na niczym utrzymać spojrzenia wielkich oczu dłużej niż przez pięć sekund. Griedda wpatrywała się w freski, najwyraźniej próbując dostrzec, co jest na nich namalowane.

Podeszłam do fontanny, a za mną Deir i Noelle. Uniosłam rękę, by zanurzyć ją w wodzie, która zdawała się jakoś dziwnie wykrzywiać przestrzeń, ale zrzuciłam to na karb barwnych świateł i nerwów. W ostatniej chwili powstrzymał mnie Atr, ostrym, bolesnym wręcz szarpnięciem. Kilka osób spojrzało na nas, z dziwnymi wyrazami twarzy.

– O co... – zaczęłam pytanie.

– Nie dziękuj – odparł tylko Atr, odchodząc.

Napięcie wisiało w powietrzu. Wszyscy zdawali się coś wiedzieć, a wykluczono tylko naszą trójkę. Typowe.

– Lepiej odsuńmy się trochę od tej wody. Jakby nienaturalnie jest gęsta, też macie takie wrażenie? – spytała Noelle.

Przytaknęłam, Deir też. Podeszliśmy do ściany, dostrzegając za oknem statek. Pomysł Grieddy wydał mi się całkiem rozsądny. Fioletowe i złote okazały się kwiaty, a srebrną kreską namalowane były kontury – ludzi i... Smoka. Podobny do skrzydlatego jaszczura potwór trzymał przednie łapy na kępie złotych kwiatów, a tylne na fioletowych, choć te już podnosił.

– Dobrze, domyślamy się wszyscy, że to ta fontanna, punkt przekształceń. Podejdzie ktoś do niej wreszcie, jakiś ochotnik? – krzyknął nagle Idredon.

– Może dowódca sam się tym zajmie? – spytała Erinne.

– A może któraś z czarodziejek? – zaproponował Idredon.

– A może któryś z twoich ludzi? – podsunęła Stilla.

– A może któreś z tych dzieciaków? – Atr skinął głową w stronę mnie, Deira i Noelle. Ścisnęliśmy się za ręce.

– A o co u licha chodzi z tą fontanną? – spytała Noelle.

– Nic dobrego – odpowiedział jej szeptem Deir, jako jedyny.

– Dokładnie – wyszeptałam.

– Ekir, idziesz – Idredon spojrzał na najmłodszego ze swoich ludzi. Chłopak pobladł.

– Ale... Ciemna strona punktu... – odezwał się, a mnie stuknęło w głowie kilka klapek, wreszcie skojarzyłam, co tu się wyrabia, choć z czytanego wieki temu, urywanego fragmentu.

– Wiesz, zauważyliśmy ten fakt – prychnął Idredon.

– Punkt przekształceń, to musi być inaczej punkt deformacji. A strona to ciemne pole – szepnęłam do moich najbliższych towarzyszy. – Zdarza się to w zdestabilizowanych zakładkach, porównywano to do idealnego punktu przyłożenia. Niewielką siłą, choćby machnięciem palcem, można niszczyć wieże. I wiąże z jakąś wypaczoną substancją, jednym z żywiołów, który zaczyna reagować tylko na magiczne istoty. Ale wokół jest pole, tam ten żywioł może sprawić solidny ból lub paskudnie wpłynąć na tę zanurzoną w nim część magicznej istoty.

– Nigdy więcej nie przeszkodzę ci w czytaniu – obiecała Noelle.

Tymczasem dyskusja wciąż się toczyła.

– Nie da się tego zrobić bez ryzykowania czyjegoś zdrowia? – odezwał się Ekir, lekko drżącym głosem.

– A Treves mówił, że ma bystrego, wręcz oczytanego bratanka... Spałeś na lekcjach?

Lekcje? W pierwszej chwili z konsternacją pomyślałam o Setrionne, dopiero później przyszło mi na myśl, że Klan może prowadzić również jakąś edukację dla tych swoich, którzy tam nie uczęszczają. Intrygujące.

– Jasne, ale może da się to jakoś oszukać... – Zaczynałam współczuć chłopakowi. Nie potrafiłam też nie zwrócić uwagi na inny fakt – nie przypominał o dwójce więźniów. Niemal każdy uczeń „od Klanu" jakiego znałam z Setrionne, zrobił by to bez wahania. Może po to te osobne lekcje?

– Są jeszcze uczniowie – przypomniała Griedda, wskazując na nas.

– Mamy ich odstawić całych i zdrowych – przypomniał Morein.

– Postarać się to zrobić, jednocześnie realizując resztę planu – poprawił Atr.

– Hm... W każdym razie, odpowiadając na twoje pytanie, chłopcze, może kiedyś nasze panie czarodziejki i podobni badacze coś wykminią. Co do propozycji... – Idredon urwał, namyślając się. – Wiadomo, po co zabieramy na wszelkie misje młodych, ale... – Przy ale przeniósł wzrok z chłopaka na nas.

Ekir spojrzał na nas, z jego wzroku nie potrafiłam odszyfrować nic poza strachem, i to nie przed nami.

Nagle się zorientowałam, że to idealna okazja. Nie zamierzam patrzeć, jak coś się stanie Deirowi lub Noelle, a to ich pewnie pośle Idredon. A wdzięczność Ekira naprawdę mogłaby się przydać.

Podeszłam do fontanny, starając się to zrobić jak najbardziej dyskretnie i niewinnie, w końcu dzieliły mnie od niej ledwie trzy-cztery kroki. Tup, tup, tup - każdy mój krok rozbrzmiewał mi w uszach niczym gong, a bicie serca towarzyszyło mu cichszym nieco "bum, bum, bum". Sala zdawała się jednocześnie przeraźliwie ogromna i mała, mój chód szybki i wolny. Na szczęście miałam do przejścia tak naprawdę ledwie parę kroków, inaczej pewnie przeszkodzono by mi.

Stanęłam przed fontanną. Ciemnoszary kamień miał chropowatą powierzchnię, ale w środku zdawał się gładki, pewnie wyszlifowała go ta cała woda, która przepływała przez kamienną misę, na której środku znajdowały się rzeźbione w kwiaty cztery asymetrycznie splątane ramiona, z których wypływała woda.

– Możecie zakończyć już tę dyskusję – poinformowałam wszystkich obecnych.

Przesunęłam palcem po brzegu fontanny, nagle tracąc odwagę. Oszalałam. Oszalałam. Oszalałam. I przynajmniej będę w tym szaleństwie odrobinę konsekwentna.

Wsunęłam lewą dłoń do fontanny. Na początku nic się nie stało i już miałam z ulgą stwierdzić, że pewnie znalazłam dokładnie to miejsce, którego szukaliśmy, gdy silny ból przeszył mi prawie całą dłoń, ale szczególnie kciuk i palec wskazujący. Jakbym wsadziła dłoń nie do wody, a do kwasu. Wyciągnęłam ją pospiesznie z krzykiem, ból tak mnie mimo wszystko zaskoczył i zamroczył, że wylądowałam na kolanach.

– Pokaż – usłyszałam przy uchu głos Stilli. Nie miałam sił na walki, wyciągnęłam więc rękę.

– Nic poważnego, tylko chwilę poboli. Chyba dotknęłaś wody blisko granicy.

– Kciuk i palec wskazujący zabolały mnie bardziej, więc może należy szukać tam? – podsunęłam, spoglądając w odpowiednią stronę. Tam, tuż przy ścianie, też było niewielkie źródełko, dostarczające wody paru pomarańczowym i fioletowym kwiatom. Coś jeszcze pamiętałam z schematu typowego punktu.

– Dobrze kombinujesz. – Stilla wstała i skierowała się w tamtą stronę.

– Oszalałaś!? – podbiegli do mnie Noelle i Deir. Z ich pomocą wstałam.

– Chyba tak – uśmiechnęłam się krzywo. – Może przyjmijmy, że miałam przeczucie, że tam wcale nie jest groźnie? – rozmasowałam dłoń, a resztki bólu znikły.

– Więcej tak nie rób! – zarządził Deir.

– Dobrze – wspomnienie bólu było jednak nadal wyraźne. Chęć na odgrywanie bohaterki minęła mi, pewnie na długo.

Trzymałam się na nogach bez trudu. Podeszłam razem z Noelle i Deirem do źródła, ale niewiele mieliśmy szansę dostrzec przez mur ludzi. Deir spróbował się przepchnąć z brzegu, a Noelle, dość wysoka, stanąć na palcach i zobaczyć coś przez szparę między głowami.

Ktoś nieoczekiwanie złapał mnie od tyłu za rękę. Poderwałam się i obróciłam. Ekir ścisnął lekko moją dłoń.

– Nie... – zaczęłam, nawet nie będąc pewna, jak chcę dokończyć, ale mi przerwał.

– Nie musiałaś. Moim zadaniem w tej grupie jest rekonesans, ze wszystkimi przykrymi konsekwencjami. Nie potrzebuję ratowania z opresji, gdy tylko pojawi się trochę ryzyka.

Zapewne wyglądałam podobnie jak on, gdy przyglądał się ruinom. Pospiesznie zamknęłam usta, myśląc, że taką niewdzięczność to rzadko się spotyka.

– Mimo to dziękuję. I mimo to mam u ciebie dług – odezwał się chłopak, pospiesznie, chyba w reakcji na moją minę. I zaraz umilkł, a ja od razu pojęłam, dlaczego. Jednego już się nauczyłam o członkach Klanu – oni poważnie traktowali obietnice. Właśnie wręczył mi broń do ręki.

Jednak zamiast satysfakcji poczułam wyrzuty sumienia. Planuję walkę ogniem z ogniem.

– Dobrze – kiwnęłam głową, a Ekir pospiesznie się wycofał, obdarzając mnie wcześniej niepewnym uśmiechem. Wyrzuty sumienia lekko ustąpiły. W końcu... Nie przypominał Idredonowi o Noelle i Deirze. Być może zyskaliśmy w tym wszystkim cennego sojusznika, przynajmniej póki ma on u mnie dług.

– Stilla i Erinne klęczą nad tą kałużą, nic więcej nie da się zobaczyć. – Deir podszedł do mnie.

– Właśnie. – Noelle dołączyła do nas.

Kilku członków wyprawy odłączyło się od reszty grupy i skierowało w stronę wyjścia. Poszliśmy za nimi. Wyszliśmy przed zamek, na niewielką polankę, tuż obok brzegu ostańca. Spojrzałam na niebo, tu ze sporymi plamami nocy. I znów krzyknęłam, widząc, jak między dwoma ostańcami poruszają się olbrzymie palce, a cała dłoń zbliża się od tyłu do księżyca na jednym z fragmentów nocnego nieba. Czytałam o tym, ale na żywo... Na żywo to było zupełnie co innego.

Taka siła, takie możliwości w ludzkich rękach, pomyślałam. Jednocześnie w naszej obronie i przeciw nam.


Continue Reading

You'll Also Like

28.3K 1.6K 67
Po skończniu będzie korekta. Lilith jest niechcianą córką w ich domu Hailie jest tą *lepszą* córeczką mamusi. w mojej wersji zaczynamy od momętu dni...
86.1K 9.3K 22
Vol to kraina, w której mają prawo żyć tylko trzy ludzkie istoty. Reszta społeczeństwa to Volerianie: budową przypominają człowieka, jednak skóra mę...
8.4K 306 8
Rose ma wspaniałe życie pomimo braku mamy która zmarła kiedy dziewczyna miała pięć lat , niczego jej nie brakuje. Pewnego dnia zostaje porwana, przez...
18.8K 1.9K 11
Odebrano mu ją. Uwięziono. Ukryto. Gdy Souline trafiła w ręce wroga, potwór czyhający pod skórą króla Ognia, wypełznął na wierzch. Ames zrobi wszystk...