The last lullaby | hiccstrid...

By Astrisia

5.6K 360 113

Zostali porwani. Osadzeni w ciemnych celach, oddzieleni, skazani jedynie na siebie. Przesłuchiwani i traktowa... More

I
III
IV
V
poetry

II

855 59 29
By Astrisia

Cisza.

Istnieje cisza tak głęboka, a zarazem tak głośna, że wstrząsa całym twoim życiem. Czkawka doświadczył jej siedząc w ciemnej celi, oddzielonej zupełnie od tej, w której spędzał dnie do tej pory. Zawlekli go tutaj siłą.

Cisza.

Okręciła go sobie wokół palca, przez co bał się nawet oddychać. Był spragniony i głodny, poza tym czuł ból, rozchodzący się po całym jego ciele. I nie chodziło tu nawet o ból fizyczny, ale ten psychiczny. Nie miał sił, by walczyć, jednak mimo to wiedział, ze tylko tak może pokonać nie tylko wroga, ale i własne słabości.


— Witamy wśród żywych wodza Berk — usłyszał nagle głos Grimmela, który pojawił się przed nim. Rozpalił piekło i zbliżył je do gardła swej ofiary. Czkawka odchylił się na tyle, na ile pozwoliły mu na to łańcuchy, którymi przykuty był do ziemi. Starszy mężczyzna zaśmiał się i odsunął broń, trzymając ją nadal zapaloną, tak by rozświetlała mrok.

— Pewnie zastanawiasz się dlaczego tutaj jesteś, ty i twoi... przyjaciele — powiedział, przez chwilę się zastanawiając, zapewne jak określić Astrid oraz ich nienarodzone jeszcze dziecko. Cóż, przyjaciele, to byłoby dobre słowo, gdyby oboje nie znali prawdy. — Jesteś tu z powodów dość prostych i oczywistych. Wiesz jak postrzega się przegranego? Cóż, być może trochę jak tchórza, ale z pewnością jak słabego przywódcę. Wiesz coś o tym? Pewnie nie, bo nasze ostatnie starcie zakończyło się dla ciebie dość pomyślnie — warknął do niego.

— Czego ty właściwie ode mnie oczekujesz? — zapytał z powagą Czkawka i popatrzył mu w oczy.

— Nie pragnę władzy, ani twojego pokłonu. Wystarczą mi mapy, wskazówki i notatki dotyczące Ukrytego Świata. Wiem, że tam byłeś razem z tą twoją... żoną — powiedział, znów zatrzymując się, by dodać właściwe słowo.

— I ty naprawdę myślisz, że tak po prostu ci o wszystkim powiem? Że narażę smoki, żebyś ty mógł odkryć ich świat? — zakpił. — Po moim trupie.

— Jak sobie życzysz — zaśmiał się krótko Grimmel, po czym gwizdnął krótko, przywołując własne smoki, które Czkawka zdążył już poznać. Po plecach przeszedł mu dreszcz, jednak za nic nie chciał pokazać jak bardzo przerażony jest. Siedział, więc w bezruchu, czekając na atak.

***

Astrid wzdrygnęła się nagle i usiadła gwałtownie. Przez całą noc dręczyły ją koszmary, które za nic nie chciały opuścić jej myśli. Czuła się okropnie. Do tego nie miała żadnych wieści dotyczących Czkawki, którego zabrali już dobre kilkanaście godzin temu. Po plecach przeszedł jej dreszcz, kiedy usłyszała szczęk łańcuchów. Miała nadzieję, że należą do jej męża, jednak była to tylko Szpadka, która zbliżyła się do dzielących ich krat.

— Astrid, wszystko w porządku? — zapytała, przypatrując się przyjaciółce przez dłuższą chwilę. Ta przytaknęła i położyła się z powrotem na chłodnym podłożu.

— Nic mi nie będzie — wyszeptała słabo i zamknęła oczy, czując narastający ból głowy.

— Masz gorączkę? — zadała kolejne pytanie Szpadka.

— Wszystko jest dobrze, obudźcie mnie, kiedy przyjdzie Czkawka — poprosiła i skuliła się, by uzyskać choć trochę ciepła. W celach było potwornie zimno, a ona jedynie bała się, że coś stanie się jej maleństwu. Gdyby tylko była bardziej uważna, być może by jej nie złapali. Do tej pory nie mogła dotrzeć do tego odległego wspomnienia, gdy ich zobaczyła. Bo tak jej się wydawało, że widziała coś niepokojącego. Chyba dostrzegła smoka, ale nikomu o niczym nie powiedziała, pewna, że to wszystko jej się przywidziało. Przecież smoki odeszły. Już na zawsze.

Jej sny wypełniły myśli. Był w nich Czkawka, przykuty łańcuchami do ziemi, całkowicie bezbronny, ranny. Krzyczał, słyszała ten krzyk w swojej głowie jakby milion razy głośniej. Przekręciła się we śnie, a Mieczyk popatrzył na nią z niepokojem. Następnie rzucił smutny wzrok w kierunku siostry.


— Czkawka! — pisnęła Szpadka, kiedy w końcu wrócił. Nie wyglądał bardzo źle, choć dziewczyna zauważyła w jego spojrzeniu dziwną pustkę. Usiadł w kącie celi, nie odzywając się ani słowem. Swój wzrok jednak skierował w stronę drugiej celi, w której spała jego żona. Gdy zobaczył w jakim jest stanie, szybko zerwał się na równe nogi i dopadł krat.

— Astrid — zwrócił się do niej, jednak nie zareagowała.

— Czkawka, ona chyba... chyba jest z nią źle. Majaczyła przez kilka godzin. Próbowaliśmy ją obudzić, ale nic nie pomogło.

— Jest cała rozgrzana — powiedział cicho Mieczyk. Czkawka popatrzył na niego przez moment, po czym wstał szybko i podszedł do drzwi celi. Zawołał strażnika, który tylko uniósł spojrzenie, po czym ponownie je opuścił. Wódz Berk uderzył mocno w kraty i krzyknął głośno.


Zamek w drzwiach prowadzących do lochu szczęknął, a te otworzyły się chwilę później. W progu stał nie kto inny jak Grimmel. Uśmiechnął się na widok Czkawki, przytwierdzonego z własnego wyboru do kraty. Szatyn wysłał mu szydercze spojrzenie.

— I jak tam, wodzu? Warunki odpowiadają? — zapytał ze śmiechem i rozejrzał się po przyjaciołach Czkawki. Szpadka nic nie powiedziała, podobnie jak Mieczyk, który po raz kolejny przyłożył dłoń do czoła Astrid, sprawdzając jej stan. — Widzę, że ta twoja wojowniczka nie jest taka całkiem odporna. Miejmy nadzieję, że chociaż dziecko przeżyje — zakpił i podszedł do szatyna. Czkawka szarpnął się, jednak nie spuścił wzroku z wroga.

— Wypuść ich. To ja wiem, gdzie jest to miejsce. Oni nie mają o niczym pojęcia — powiedział głośno, jednak zbyt mało przekonująco, by Grimmel dał się podejść.

— Może i tak, ale czy naprawdę chcesz ich narażać? Ta wyspa nie jest uzbrojona, jednak przeszkodę w jakiejkolwiek ucieczce uniemożliwiają smoki. Możesz sobie wyobrazić powolną śmierć, po wstrzyknięciu trucizny. Gorączka to tylko początek, później następują drgawki i ból, który rozrywa cię od środka. Jeśli chcesz, możemy przetestować. Na przykład na niej — wskazał na zwijającą się Astrid. Gwizdnął na strażnika, który otworzył celę dziewczyny i pociągnął ją w górę. Blondynka otworzyła oczy i zamrugała gwałtownie, nie do końca rozumiejąc co się dzieje. Mieczyk próbował ją obronić jednak bezwzględny mężczyzna, odepchnął go w tył. Czkawka szarpnął się.

— Zostaw ją — warknął.

— Właściwie to dlaczego miałbym to zrobić. Jest piękną kobietą — powiedział i pogładził ciepły policzek Astrid. — Jak to jest mieć tak piękną żonę? — zapytał, jednak Czkawka nie odpowiedział. Stał, wpatrzony w jej oczy, jakby chciał przekazać jej całą siłę. Szarpnęła się niepostrzeżenie i uderzyła w twarz, trzymającego ją strażnika. Ten krzyknął cicho, po czym złapał ją mocniej, wywołując jej jęk.

— Suka — syknął.

— Puśćcie ją. Pójdę zamiast niej — zaproponował Czkawka, a Szpadka popatrzyła na niego. Nie wyglądał zbyt dobrze.

— Wiesz co, ja mam lepszy pomysł — zaśmiał się Grimmel. — Pójdziecie razem.


Astrid spojrzała z przerażeniem na Czkawkę, a on na nią. W niemej rozmowie przekazali sobie wszystko. Muszą milczeć, choćby za najwyższą cenę. Cisza nagle zawładnęła ich wspólnym życiem, by znów ich rozdzielić. Byli daleko od siebie, choć stali w odległości nie większej niż dwa metry od siebie. Jednak nie mógł jej objąć, pocałować, nie mógł jej dotknąć, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Z drugiej strony - nie mógł jej po raz kolejny okłamać... Kocham cię, poruszył ustami bezgłośnie, a Astrid tylko wysłała mu niemą odpowiedź w postaci delikatnego uśmiechu. Cała ta scena trwała kilka sekund, lecz dla nich ciągła się w nieskończoność, dopóki nie wyprowadzono ich z lochu.


— Usiądź tutaj — powiedział uprzejmie Grimmel, wskazując na krzesło, stojące pod ścianą pomieszczenia, w którym znalazło się małżeństwo. Astrid obrzuciła go groźnym spojrzeniem, jednak wykonała prośbę. Czkawkę umieścili na przeciw niej. Pomiędzy nimi znów pojawiła się krata. Astrid miała ich dość. Czuła się jeszcze gorzej, widząc ograniczone miejsce, w którym się znalazła. Skrzywiła się, kiedy poczuła ukłucie w podbrzuszu, jednak nawet nie pisnęła. Czkawka prawdopodobnie tego nie zauważył, co nieco ją uspokoiło, nie chciał by dodatkowo się martwił.

— Wprowadźcie smoki — polecił Grimmel, a strażnicy wpuścili do środka dwa, dorosłe śmierciozaury. Nie zaatakowały jednak. Położyły się w kącie, jakby czekały na sygnał, gotowe do ewentualnego starcia. Astrid popatrzyła na niego przez moment i wzdrygnęła się. Mimo że smoki nie atakowały, czuła się niepewnie.

— A teraz wodzu, powiedz mi co wiesz na temat Ukrytego Świata — zaczął mężczyzna, zwracając się do Czkawki. Ten obrzucił go krótkim spojrzeniem. Siedział przywiązany do stołka, nie posiadającego oparcia. Wyprostowany. Nie da się złamać.

— Naprawdę sądzisz, że powiem ci cokolwiek? — zaśmiał się cicho, zaraz przed tym jak został uderzony skórzanym pasem. Jego plecy przeciął ostry ból. Astrid skuliła się w sobie, jednak nie wydała żadnego dźwięku. Nie mogła pokazać strachu. Nie teraz.

— Myślę, że tak. Mamy próbować dalej? — zapytał, a Czkawka nie odpowiedział. Wpatrywał się tylko w Grimmela twardo. Kolejne uderzenie. Syknął. Zacisnął mocno zęby i pochylił się jedynie na moment. Ten jeden gest wystarczył, by strażnik nie czuł się dłużej powstrzymywany. Uderzał go na ślepo, nie patrząc gdzie celuje. Robił to jednak z tak wielką rządzą, że nikt nie był w stanie go powstrzymać. Jedynie wyciągnięta dłoń Grimmela mogła to zatrzymać lub... krzyk.

— Przestań!

Astrid nawet nie zauważyła, kiedy z jej gardła wydarł się szloch. Wstała gwałtownie, budząc także uwagę smoków. Podeszła do krat, czując ból i zawroty głowy. Jej wzrok dodatkowo był zamroczony przez wypływające spod powiek oczu.

— Nie róbcie mu krzywdy! — krzyknęła głośniej. — Błagam! — Rzuciła się na kraty, kopiąc je i krzycząc przy tym. Strażnik odciągnął ją i ponownie chciał posadzić na jej miejscu, jednak wyrwała się i ponownie zbliżyła maksymalnie do celi Czkawki. Siedział ledwie przytomny, zmęczony po chłoście. Patrzyła ze łzami w oczach jak wstaje i powoli do niej podchodzi. Była taka przerażona, tak bardzo się bała, że zaraz upadnie i już nie wstanie. Przecisnęła dłoń, by pogłaskać jego skatowaną twarz, pokrytą krwią.

— Ciii — wyszeptał. — Wszystko będzie dobrze. Obiecuję.

— Czkawka! Czkawka, nie zamykaj oczu! — krzyknęła, kiedy powoli osunął się. — Czkawka!

— Zamknij się już — warknął Grimmel i odciągnął ją od męża. Astrid próbowała się wyrwać, jednak na próżno. Cały jej świat właśnie runął. A ona chyba straciła siły na dalszą walkę.

— Masz, wypij — podał jej kubek z wodą, ale odepchnęła go, wylewając zawartość. — Nie to nie, możesz zdechnąć jak on, nic mnie to nie obchodzi — powiedział. Jacyś żołnierze wynieśli z pomieszczenia Czkawkę, jednak średnio zarejestrowała ten fakt. Czuła tak ogromne zmęczenie, nie tyle fizyczne, co psychiczne.

— Zabiłeś go — wyszeptała.

— Dałem mu wybór. Nie chciał współpracować, więc sam wydał na siebie wyrok — zaśmiał się i wyszedł.


Astrid poczuła jak kolejne łzy napływają jej do oczu. Drżała, czując jak strach zalewa jej serce. Dzisiaj nie była już wojowniczką, jednak nadal chciała być jego żoną. Chciała budzić się przy nim każdego poranka i czuć jego słodkie pocałunki na szyi. Pragnęła jego dotyku, kiedy wszystkie szło nie po jej myśli. Z nadzieją spoglądać w przyszłość, gdy razem wychowują własne dzieci, których oboje tak bardzo pragnęli. Teraz jednak nie wiedziała czy żyje. Ani on ani ich dziecko. Nie była niczego pewna.

***

Cisza.

Nie był pewny czy da się usłyszeć jej ton, ale kiedy otworzył oczy każdy dźwięk jakby umilkł w przestrzeni. Odetchnął głęboko, czując ból w każdej części swojego ciała. Jego wzrok błądził po pokoju, w którym teraz go umieszczono. Leżał na pryczy, prowizorycznej pryczy, z której miał widok na zewnątrz przez niewielkie okienko. Podniósł się delikatnie z łóżka, choć każdy gest sprawiał mu ogromny ból. Syknął, gdy usiadł na skraju pryczy. Zrzucił nogi, mógłby przysiądz, że nawet proteza bolała. Wstał powoli i wykonał kilka kroków, bule tylko dotrzeć do okna. Nie miał pojęcia jak wiele czasu tutaj spędził.

— Boję się — wyszeptał, jakby próbował znaleźć ratunek w ciemnym niebie. Został mu tylko strach i tęsknota. Czuł się zagubiony, dlatego spojrzał w gwiazdy, starając się wpaść na jakiś pomysł. Każdy jeden był jednak niemożliwy do wykonania.

— Jednak żyjesz. Juhu — usłyszał ten okropny głos, którego z całego serca nienawidził.

— Gdzie ona jest? — zapytał prosto z mostu, patrząc na niego groźnie.

— Chcesz ją odwiedzić? Nie jestem pewien, czy ona też ma na to ochotę...

— W co ty grasz?

— W nic. Potrzebuję tylko twoich map i wskazówek, nic więcej. To ty cały czas utrudniasz tę sprawę — powiedział spokojnie Grimmel.

— Zaprowadź mnie do niej — powtórzył głośniej. Mężczyzna tylko zaśmiał się i podszedł do niego szybko. Doskonale wiedział, że szatyn nie reaguje zbyt szybko, dlatego zareagował natychmiast, wbijając mu igłę z trucizną w szyję.

— Z wielką chęcią — uśmiechnął się.

***

Cisza.

Astrid zaniemówiła, kiedy tylko go zobaczyła. Wszedł do pokoju, w którym ją umieścili. Był jakiś taki inny, jednak wcale nie była tym faktem zdziwiona. Nie wyobrażała sobie bólu, który musiał czuć. Jego kroki były niepewne, a spojrzenie jakby puste, pozbawione wszelkich emocji. Chciała do niego podejść, przytulić go, jednak zatrzymała się w pół drogi, uważniej mu się przyglądając. W dłoni trzymał niewielki sztylet, a jego oczy nie tyle puste, wypełnione były przede wszystkim żądzą. Tęczówki biły zielenią jak nigdy. Przestraszyła się i cofnęła, wyciągając ramiona przed siebie w geście obrony.

— Czkawka — wyszeptała. Nie odpowiedział. Był jakby w transie. Żadne słowo do niego nie docierało. — Czkawka, kochanie. Obudź się! — krzyknęła, kiedy z każdym krokiem znajdował się coraz bliżej. — Czkawka. Czkawka, proszę — zaszlochała. — Czkawka...

— Zabij. — Grimmel wydał polecenie, które na moment uciszyło delikatne nuty starej kołysanki, rozbrzmiewającej w sercu przerażonej wojowniczki... 

Continue Reading

You'll Also Like

29.3K 2.6K 41
Peter Parker od dziecka pracuje dla znanego szefa mafii Kingpina. Pewnego dnia otrzymuje nietypowe zlecenie, które musi wykonać. Czy je przyjmie? Co...
64.7K 5K 43
Peter próbował skontaktować się z kumplem, ale przypadkiem wpisał zły numer. I co? Nie wiem, może coś z tego wyjdzie, a może nie?
72.1K 1.6K 44
Co by było gdyby Hailie zgodziła się wyjść za Adrien podczas tej pamiętnej kolacji?
93.2K 3.3K 49
Haillie nie jest jedyną siostrą Monet, jest jeszcze jej bliźniaczka Mellody. Haillie wychowywana przez mamę, a Mellody no cóż przez babcie. Jak myś...