Przeznaczona

By FunkyBlondie

329K 15.6K 1.1K

Victoria nigdy nie wyjeżdżała z miasta, nie wpatrywała się w niebo ani nie oglądała gwiazd. Jej życie toczy s... More

Prolog
Girls night out !
Porwanie
W drodze
Kim jesteście?
Cześć Tato!
Rodzina
Ucieczka
Nieznajomy
Przemiana
Wilk
Przymierze
Rada
Ogień
Korzenie
Reguły
Luna (+18)
Nowości
Rozczarowanie
Rekrut
Rwąca rzeka
Ciemność
Uzdrowienie
Wstyd
Rekonwalescencja
Wilczek (+18)
Rozbicie
Siostrzyczka
Obcy
Wymagania
Prośba
Decyzje
Bieg
Chaos
Nadzieja
Sen
Rozbitkowie
Symbol
Czułości
Pora
Data
Wybraniec
Przyszłość (+18)
Poświęcenie
Skrawki
Igrzyska (Cara i Mick)
Igrzyska (Alice & Seth)
Igrzyska (Victoria&Robin)
Koniec... a może nowy początek?

Kara

6.8K 325 29
By FunkyBlondie

Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Jeśli lubisz czytać to co pisze na wattpad to serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-)

***

Seth

Wyglądały jakby były na wagarach. Niewielkie ognisko, koc i butelki po piwie. Jeśli dobrze odczytał etykietę,  było o smaku truskawek. Kto u licha w ogóle takie pije? Podeszli bliżej, ale zajęte rozmową dziewczyny, nie zauważyły ich.

-Gdybym wiedział, że tu będziesz, zamknąłbym cię w domu!- głośny głos Robina sprawił, że obie podskoczyły nerwowo. Alice wyglądała jak dziecko, które ktoś złapał na podjadaniu cukierków na chwilę przed kolacją, natomiast Victoria była wyraźnie zdezorientowana.

-Chciałam poznać Vi - powiedziała dziewczyna, szybko odzyskując rezon. - Poza tym, wszyscy inni przyszli...

-Nie jesteś jak wszyscy inni i dobrze o tym wiesz. Zaraz wyślę kogoś z tobą do domu.

-Niech zostanie-  włączył się do rozmowy skupiając na sobie wszystkie spojrzenia. Był do tego przyzwyczajony. W końcu szrama na jego policzku, pamiątka po zajadłej walce, którą stoczył żeby zostać alfą, dość często przyciągała uwagę. 

-Kim jesteś? - spytała go Alice podchodząc bliżej.

-Seth - odpowiedział, ujmując drobną dłoń, którą wyciągnęła na powitanie. Była ciepła, miękka i delikatna. Ponieważ przytrzymał ją dłużej niż nakazywał obyczaj, spojrzała na niego lekko zdezorientowana.

-Puść! - poprosiła, ale nie pozwolił jej zabrać ręki.

Spojrzał w kierunku Robina, ale zanim ten zdążył otworzyć usta, na polanie pojawił się Om.

-Rada was oczekuje - powiedział spoglądając na nich wyczekująco.

-Pójdźmy więc- zakomenderował Robin, rzucając mu znaczące spojrzenie. Seth skinął głową, ale nie puścił ręki dziewczyny.

-Zostaw, muszę pozbierać rzeczy - w głosie Alice wybrzmiało zniecierpliwienie gdy ponownie próbowała wyszarpnąć rękę.

-Ktoś po nie przyjdzie - odpowiedział, pociągając ją za sobą i dopiero po chwili puszczając jej dłoń. Musiała nauczyć, się że to do niego należy ostatnie słowo. Spojrzała zdezorientowana, gdy jego ludzie podeszli na polanę i zaczęli zbierać porozrzucane przez nią rzeczy, ale zaoferowana sytuacją nie odezwała się. Kiedy dotarli na miejsce, ich oczom  ukazał się Zach i Keith w ludzkiej postaci. Rozebrani od pasa w górę i przywiązani do jednej z belek podtrzymujących dach spoglądali na nich wściekłym wzrokiem. Seth spojrzał w kierunku drugiego alfy.  Szczęki Robina były zaciśnięte, a w jego wzroku pobłyskiwał złowrogi błysk. Kiedy posłał mu znaczące spojrzenie, zwolnił, dostosowując swój krok do tempa dziewcząt.  Wiedział, że jeśli nadejdzie czas, będzie musiał zareagować natychmiast.

Alice

Idąc z Victorią, raz po raz zerkała w stronę nieznajomego. Seth, musiał być z innej watahy, inaczej nie zachowałby się w stosunku do niej tak bezpośrednio. I co to w ogóle znaczył ten pokaz sił? A Robin? Jej brat, który warczał na każdego kto śmiał zbliżyć się do niej choćby na pół metra, zachowywał się tak, jakby na to wszystko pozwalał. Pogrążona we własnych myślach nie zauważyła, że nagle wszyscy się zatrzymali i nieomal wpadła na szerokie plecy Setha. Odskoczyła od niego jak oparzona, nie dając mu szansy, żeby złapał ją za rękę, co najwidoczniej zamierzał uczynić. 

- Co się dzieje? - spytała, ale gdy podążyła za wzrokiem jej przyjaciółki i dostrzegła Zacha i Keitha przywiązanych do pali na środku stodoły, sama zaczęła drżeć.

-Witamy ponownie - powiedział szeryf zabierając głos i uciszając tym samym wszystkich przybyłych. - Zanim przekażemy wam naszą decyzję, Victoria wymierzy karę swoim prześladowcom. Tak jak zostało to zasądzone, każdy z oprawców otrzyma cztery baty. Victorio ...- zachęcił. 

-Ja... - Na pobladłej twarzy dziewczyny nie zadrgał żaden mięsień.

-Zapraszam- w ręku szeryfa, błysnął czarny, naoliwiony bat. 

-Nie zrobię tego - wyszeptała. - Nie możecie mnie zmusić!  Jesteście szaleni, jeśli myślicie, że wezmę to do ręki...  

-Victorio - powiedział Seth znaczącym głosem, ale nie zwróciła na niego uwagi, wciąż wpatrując się w związanych mężczyzn. 

- Czy jesteś pewna swojej decyzji? - zapytał szeryf.

- Oczywiście - odparła już nieco pewniejszym tonem. 

-Robinie, w takim razie ty czyń swoją powinność  - tu szeryf zwrócił się w stronę Robina. 

- Robinie, nie zamierzasz chyba ... -  Dziewczyna spojrzała na alfę szeroko otwartymi oczyma. 

Alice przełknęła ślinę i chwyciła przyjaciółkę za rękę. 

-Ponieważ odstąpiłaś od wymierzenia kary, jej egzekutorem będzie alfa watahy, która za ciebie odpowiada-  mówiąc to szeryf podał Robinowi bat. 

-On za mnie nie odpowiada! - zaprotestowała Victoria. 

-Odpowiada za ciebie od momentu, w którym znalazłaś się na jego terenie. Twoje przewinienia to jego przewinienia... Twoje zobowiązania to jego zobowiązania. Zasądzona kara musi zostać poniesiona.

-Nie pozwalam na to!  Słyszycie?! To mnie porwano i pobito i tylko ja mogę domagać się kary! Ja, nikt inny! 

-Nie w wilczym świecie - cierpki głos członkini rady, wzbił się ponad inne.

-Jesteście szaleni! Wszyscy postradaliście zmysły! Robin!- Victoria wyszarpnęła się z uścisku Alice i podbiegła do mężczyzny. - Nie rób tego, słyszysz! Nie pozwalam ci tego zrobić! 

-Victorio, proszę odsuń się - jego głos był spokojny, ale stanowczy.

-Nie myślisz chyba, że pozwolę ci to zrobić! - chwyciła go za dłonie, w których trzymał bat, ale z łatwością się wyswobodził. 

-Victorio, zaufaj mi - powiedział patrząc na nią gorejącymi oczyma.

-Mam ci zaufać? - wykrzyczała z przerażeniem. - Tobie? Trzymasz w ręku bat, a ja mam ci zaufać? 

-Om- jedno słowo skierowane do przybocznego, sprawiło, że ten natychmiast poszedł do Victorii i nie zważając na jej protesty, uniósł ją do góry, przerzucił przez ramię i zaczął iść w kierunku wyjścia. Dziewczyna wiła się w jego uścisku, raz po raz wykrzykując w stronę zebranych przekleństwa, ale mocny uścisk przybocznego nie pozwolił jej się wyswobodzić.

-Czyń swoją powinność Robinie - szeryf ponownie zabrał głos, gdy Victoria znalazła się na zewnątrz. 

Nie wierzyła w to co widzi. Jej brat, człowiek, który miał w stosunku do niej ciepłe, wręcz ojcowskie uczucia, podszedł do pierwszego z mężczyzn i wymierzył pierwszy cios. Głuchy krzyk zabrzmiał we wnętrzu stodoły. A potem kolejny i kolejny. Skóra na plecach biczowanego zaczęła pękać i pojawiły się krwiste wybroczyny. Ale najgorszy był  krzyk. Ten przeszywający, zwierzęcy skowyt. Alice żałowała, że nie znalazła w sobie tyle odwagi, żeby wyjść zaraz po tym jak Om, wyniósł Victorię. Teraz było to jednak nie możliwe. Nogi miała jak z waty, a jej ciałem co chwilę wstrząsały dreszcze. Przyłożyła dłonie do uszu i zamknęła oczy, chcąc choć minimalnie odgrodzić się barbarzyństwa, którego była świadkiem, gdy wtem została przyciśnięta do czyjegoś twardego torsu i objęta mocnym ramieniem. Odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić, ale łzy popłynęły same. 

- Alice otwórz oczy, już po wszystkim- spokojny głos Setha wyrwał ją z otępienia. Zamrugała nerwowo, próbując dostrzec biczowanych mężczyzn, ale już ich wynieśli. Przełknęła ślinę i odetchnęła głęboko. Dopiero po chwili dostrzegła, że koszulka na  piersi mężczyzny, jest mokra od jej łez. 

- Możecie wprowadzić dziewczynę - powiedział szeryf, zwracając się do Robina. 

Jej brat skinął głową podążył do wyjścia. Po chwili wrócił razem z Victorią. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, jej zaś płonęła. 

-Zanim przedstawimy wam naszą decyzję, jest chyba coś o czym Robin i Seth chcieliby nam powiedzieć prawda? - głos członkini rady sprawił, że wszyscy podążyli wzrokiem w kierunku dwóch, stojących obok siebie alf.  Wyraz ich twarzy wskazywał na lekkie zaskoczenie, ale i czujność. 

-Myślę, że załatwimy to we własnym gronie - odezwał się Seth, przyciągając uwagę wszystkich. 

-Chyba nie chcieliście zawrzeć przymierza za naszymi plecami? - zapytał jeden z członków rady. 

-Przymierza? - wymsknęło się jej. 

-Przymierza krwi Alice. Twój brat podjął decyzję, że zwiąże się z watahą Setha przymierzem krwi. 

Spojrzała na Robina, ale ten wyraźnie unikał jej wzroku. Zaciekawiło ją, z którą z wilczyc z watahy Setha zamierza  się związać, gdy dalsze słowa szeryfa sprawiły, że nogi ugięły się jej w kolanach. 

-Przymierze krwi ma zostać zawarte między Sethem, a tobą Alice.

-To niemożliwe - powiedziała kręcąc głową. - W tym roku biorę udział w igrzyskach. Mój brat nigdy by ... 

-Mylisz się dziewczyno, tak jak i my mililiśmy się w stosunku do jego intencji. Myślałaś, że nie chce byś wzięła udział w igrzyskach, bo chce byś zdobyła dyplom, ale on po prostu czekał na dobrą okazję, żeby poświęcić cię dla przymierza krwi. 

-Robin? Powiedz, że to nie prawda! Powiedz, że ... - jedno spojrzenie na brata uzmysłowiło jej, że słowa szeryfa są prawdziwe. Zamarła. To nie tak miało być. Nie tak się przecież umawiali. Miała założyć rodzinę, wziąć udział w igrzyskach, poznać swojego mate. Spojrzała w stronę Victorii. Przyjaciółka była równie zszokowana co ona sama. 

-Robinie, proszę cię - ponownie zwróciła się do brata, ale wtem duża silna dłoń oplotła jej ramiona i  przyciągnęła do twardego torsu. Próbowała się wyswobodzić, ale był zbyt silny. Uniosła twarz i rzuciła mu błagalne spojrzenie. 

-Proszę, nie rób tego! - błagała rozpaczliwie spoglądając w ciemne oczy mężczyzny.- Proszę! Daj mi szansę poznać kogoś, kogo pokocham. Proszę!

Seth pozostał jednak nieugięty.  Wszczepiła się drżącymi palcami w jego pierś, ale żelazny uścisk, w którym ją trzymał odbierał jej wszelką nadzieję, że uda jej się wyrwać z jego uścisku. Pochylił głowę i zatopił zęby w jej ciele, gryząc mocno i niszcząc tym samym jej marzenia. 

Victoria 

Widząc omdlałą Alice w ramionach wysokiego mężczyzny, nie wytrzymała.

-Jak mogłeś? - nie było to nawet pytanie. W jej głosie brzmiał wyrzut. - Jedyne o czym marzyła twoja siostra to miłość i rodzina! Jak mogłeś? - powtórzyła. 

Robin jednak nie odpowiedział. Wpatrywał się w nieprzytomną twarz siostry, zbyt zszokowanej by wykonać jakikolwiek ruch.  Alice jednak na niego nie patrzyła. 

-Victorio - mocny głos szeryfa wyrwał ją z zamyślenia. 

-Kim wy jesteście? - spytała. Nie mieściło jej się w głowie, że w dwudziestym pierwszym wieku, mogą dziać się takie rzeczy. Żeby sprzedać własną siostrę w imię jakiegoś popieprzonego przymierza watah? Żeby biczować innych, ze względu na decyzję jakiejś rady, która ma nierówno pod sufitem? 

-Victorio. Decyzją rady, do czasu pełni, która rozpocznie igrzyska, zostaniesz wśród nas w Arizonie. Wierzymy, że do tego czasu uda ci się przemienić w wilka. Jeśli tak się stanie, zasądzisz w radzie. Jeśli nie, pozwolimy ci wrócić do Nowego Jorku.

Chciała coś powiedzieć, ale mężczyzna ciągnął dalej. 

- Ponieważ do czasu igrzysk pozostały  cztery tygodnie, każdy z nich spędzisz naprzemiennie wśród watah: Mosesa i Robina.  Oni oraz ich rodziny szkolić  cię będą w przemianie. Do czasu igrzysk jesteś nietykalna i nikt nie może cię oznaczyć. Do ciebie zaś należy decyzja, w której rodzinie spędzisz pierwszy tydzień. Victorio? 

-Ja... 

-Victorio - drżący głos Alice przedarł się przez wszystkie. 

Spojrzała na dziewczynę, której świat właśnie runął, przypomniała sobie zakrwawione plecy Keitha i Zacha, których wynosili ludzie jej ojca i ciche słowa Robina, który poprosił by mu zaufała. Ale ona nie mogła mu zaufać. Nie  po tym, co zrobił Alice. 

-Pierwszy tydzień spędzę z ojcem - powiedziała, omijając wzrokiem Robina. 





Continue Reading

You'll Also Like

4.5K 221 11
Po starciu z Dekieną wszyscy myśleli, że Sophie nie żyje, ona się jednak obudziła, ale już nie była taka sama. Te kilka dni niemal śmiertelnego snu z...
266K 13.5K 43
Szesnastoletnia Lucy Roth zawsze była inna niż reszta w społeczności wampirów. Od roku negatywną popularność zapewniał jej Lucas Green, wampir, który...
113K 6.5K 31
Zoe powróciła do życia, choć nie wszystko jest takie, jak w opowieści Nathana. Głos wilczycy i niepokojące zachowanie dziewczyny zmuszają rodzinę do...
2.1M 103K 63
Melody to czarnowłosa nastolatka o niebieskich oczach. Należy do osób cichych, delikatnych oraz strachliwych, które dosłownie nikną w tłumie. Samotno...