Przeznaczona

By FunkyBlondie

329K 15.6K 1.1K

Victoria nigdy nie wyjeżdżała z miasta, nie wpatrywała się w niebo ani nie oglądała gwiazd. Jej życie toczy s... More

Prolog
Girls night out !
Porwanie
W drodze
Kim jesteście?
Cześć Tato!
Rodzina
Ucieczka
Nieznajomy
Przemiana
Wilk
Przymierze
Rada
Kara
Korzenie
Reguły
Luna (+18)
Nowości
Rozczarowanie
Rekrut
Rwąca rzeka
Ciemność
Uzdrowienie
Wstyd
Rekonwalescencja
Wilczek (+18)
Rozbicie
Siostrzyczka
Obcy
Wymagania
Prośba
Decyzje
Bieg
Chaos
Nadzieja
Sen
Rozbitkowie
Symbol
Czułości
Pora
Data
Wybraniec
Przyszłość (+18)
Poświęcenie
Skrawki
Igrzyska (Cara i Mick)
Igrzyska (Alice & Seth)
Igrzyska (Victoria&Robin)
Koniec... a może nowy początek?

Ogień

7K 329 39
By FunkyBlondie

Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Jeśli lubisz czytać to co pisze na wattpad to serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-)

***

Victoria 

Kiedy członkowie Rady opuścili zgromadzenie, zebrane w środku wilki natychmiast pognały do wyjścia. Podążając za tłumem i gubiąc gdzieś po drodze Robina, Victoria również wyszła na zewnątrz.  Kiedy owiało ją chłodne powietrze, zadrżała.  Wieczorem temperatura musiała spaść mocno poniżej zera, bo  każdy jej wydech zamieniał się w mały obłok pary.  Otuliwszy się szczelniej bluzą, przestąpiła z nogi na nogę i rozejrzała wokół, w poszukiwaniu jakiejś znajomej twarzy. 

-Na pewno nie jest ci łatwo - zagadnęła do niej dziewczyna o lekko skośnych oczach i długich, ciemnych, falowanych włosach. - Alice - powiedziała wyciągając w jej kierunku, swoją drobną, szczupłą dłoń. 

-Victoria  - odpowiedziała odwzajemniając jej uścisk. 

-Jeśli chcesz - powiedziała dziewczyna rozglądając się w około - to odejdziemy gdzieś dalej  i rozpalimy swoje własne ognisko. W torbie mam piwo truskawkowe. 

W pierwszej chwili Victoria chciała zaprotestować, ale w oczach stojącej naprzeciw niej dziewczyny, było coś takiego, że nie potrafiła jej odmówić. Przypominała jej Emily. Nie wyglądem, bo dziewczyny były różne. Chodziło raczej o pewien sposób bycia i dobroć, która biła z jej twarzy. 

-No chodź -  Alice pociągnęła ją lekko za rękaw bluzy. - Robin i tak jest teraz zajęty... 

-Dobrze go znasz? - spytała idąc za nią. 

-Na tyle, na ile siostra można poznać swojego brata - odparła wzruszając ramionami.

-Brata? 

-Nie wyglądamy jak rodzeństwo, prawda? - Dziewczyna zaśmiała się  lekko  i obróciła w okół własnej osi, a jej długa sukienka zafalowała na wietrze. -  Ale nim jesteśmy. Tak,  ten niezwykle poważny i dumny alfa, którego miałaś okazje poznać, jest moim bratem. Co prawda przyrodnim, ale zawsze... Bardzo dał ci w kość? - spytała z troską.

-To wszystko dało mi w kość - odparła Victoria, nie wgłębiając się zbytnio w szczegóły. 

-Wierzę ci - powiedziała Alice układając na ziemi mały stosik drewna i podpalając go zapałką -   Zobacz, nasze, własne małe ognisko! Stań bliżej i ogrzej się.

- A ty?

-My wilki mamy inną temperaturę ciała niż ludzie. Proszę - podała Victorii butelkę piwa i wyciągnęła z torby niewielki koc na którym usiadły. 

-Na zdrowie! - Vi uniosła butelkę do ust i upiła łyk, truskawkowego napoju. 

-Co teraz zrobisz?

-Nie wiem. Nie pozwolą mi przecież stąd wyjechać, prawda? 

-Nie sądzę. Jak mój brat się na coś uprze, to nie ma zmiłuj...  

-Naprawdę?

-Yhm... - wymruczała z przekonaniem Alice -Podam ci przykład. Moje zamążpójście... 

-Co takiego?

- Moje zamążpójście - powtórzyła marszcząc nos. - Jakby ci to wyjaśnić... Widzisz, my wilki dość wcześnie zakładamy rodzinę. Już w wieku siedemnastu lat możemy wziąć udział w igrzyskach i poszukać swojego mate. 

-Kto to jest mate? -  mimo, że Vi nie pierwszy raz słyszała to określenie, to i tak było jej ono obce. 

-Mate to ktoś, kto jest ci przeznaczony.  Poznajesz go w trakcie igrzysk. 

-I ty już swojego poznałaś? - spytała Victoria.

- Jak dotąd nie miałam okazji. 

-Robin jest temu winny?

-Nie pozwala mi wziąć udziału w igrzyskach. Twierdzi, że żaden facet mi nie odpuści bo jestem siostrą alfy. Nie może zrozumieć, że to księżyc i aury decydują o tym, kto zostanie twoim mate, a my nie mamy z tym nic wspólnego... Próbowałam mu to tłumaczyć, ale osioł się uparł -powiedziała Alice i choć próbowała nadać swojemu głosowi lekki ton, to Victoria z łatwością wyczuła w nim gorycz. 

-Powiesz mi coś o tych igrzyskach?

-Trwają trzy doby i wszyscy niesparowani mogą wziąć w nich udział. Każdy uczestnik wyrusza osobno i ma do pokonania kilkanaście przeszkód. Po drodze spotyka innych uczestników. 

-Co się wtedy dzieje?

-Wtedy możecie zdecydować czy dalej będziecie brali udział w igrzyskach razem czy osobno. Ja wierzę, że to księżyc decyduje o tym, kogo napotykasz na swojej drodze. 

-Zdarzają się odstępstwa od tej reguły?

-Oczywiście... Czasem jest  tak, że napotkane osoby, zupełnie się nie dogadują. Wtedy taka para rozdziela się i poszukiwania zaczynają się na nowo. Jeśli nikt ci nie odpowiada, to zawsze możesz ukończyć zawody sama i poczekać do przyszłego roku. Mówiłam Robinowi, że jeśli ktoś mi się nie spodoba, to nie będę kontynuowała z nim igrzysk, ale... 

-Ale... ?

- Ale i tak się nie zgodził - powiedziała Alice. - Twierdzi, że nie będę umiała wyczuć, czy ktoś ma wobec mnie szczere intencje... Poza tym uważa, że jestem zbyt słaba fizycznie i jeśli ktoś będzie chciał mnie oznaczyć, to zrobi to nawet bez mojej zgody.. 

-Oznaczyć?

-Ugryźć. Widzisz... Jeśli znajdziesz już swojego mate w trakcie igrzysk i jesteś do niego przekonana, to pozwalasz mu się oznaczyć. To takie zaręczyny. 

-Czy ktoś może cię ugryźć bez twojej zgody?

-Zdarza się, ale na szczęście bardzo rzadko...Jeśli ktoś zrobi to bez twojej zgody, to niestety jesteś zmuszona zostać z nim, aż do czasu kiedy zniknie ślad po ugryzieniu.

-A jeśli znów cię ugryzie?

-Raczej się tak nie zdarza. Kto chciałby być z kimś na siłę? Czasami wilki gryzą się na próbę, a później, po wygojeniu oznaczenia, rozstają.  Wierzę, że para, której nie sprzyja księżyc nigdy ze sobą nie zostanie. Oczywiście Robin uważa inaczej i twierdzi, że gdyby mnie nie pilnował, już dawno ktoś by mnie do siebie przywiązał...

Mając w pamięci to, jak bardzo Alice rozmarzyła się, gdy mówiła małżeństwie, Vi była skłonna przyznać mu rację. Ta drobna dziewczyna, która siedziała obok niej na kocu, wyglądała jak ktoś, kogo łatwo można zmanipulować, szepcząc mu słodkie, miłosne słówka. 

-Dałaś się już komuś oznaczyć? Na próbę?

-Nie, czekam na swojego mate. To dlatego tak rozpaczliwie chcę wziąć udział w igrzyskach. Wiem, że może tak nie wyglądam, ale nie jestem naiwna Vi. Po prostu wierzę w miłość. I czy to naprawdę takie straszne, że chcę założyć własną rodzinę? 

-Wataha ci nie wystarcza? Przecież żyjecie jak rodzina... - powiedziała Vi odstawiając pustą butelkę i spoglądając w gwiaździste niebo. 

-Patologiczna rodzina - parsknęła Alice. -  Pełną intryg, zdrad i nieczystych zagrań...  Nie chcę takiej rodziny. Marzę o takiej, którą mogłabym kochać. 

-A co jeśli, twój brat ma racje? 

-Gdybym nie wierzyła w moc księżyca, to kiedy miałam siedemnaście lat, pozwoliłabym mu żeby wybrał mi męża. 

-Chciał wybrać ci męża? - słysząc to, Victoria nieomal zakrztusiła się piwem. 

-Szaleniec, prawda? Powiedział, że skoro tak bardzo chcę mieć rodzinę, to wybierze mi odpowiedniego kandydata, który będzie mógł mnie oznaczyć. Nie zgodziłam się. 

- Co zrobisz, jeśli zabroni ci wziąć udział w igrzyskach?

- Pozwoli. Mieliśmy umowę. 

-Jaką?

-Powiedział, że będę mogła wziąć w nich udział, jak skończę studia. 

-I co? 

- Masz przed sobą, świeżo upieczoną absolwentkę medycyny i ziołolecznictwa - powiedziała z dumą Alice. 

- Zawsze może powiedzieć, że jest dla ciebie jeszcze za wcześnie... Jesteś jeszcze bardzo młoda. Ile masz lat?

-Dwadzieścia trzy. A ty?

-Trzydzieści. 

-To znaczy, że jesteś od niego młodsza o dwa lata... Ciekawe... 

-Przestań nawet o tym myśleć!- zaoponowała Vi. 

-Czemu? On jeszcze nie znalazł swojej luny...

-Luny?

-Tak nazywa się partnerka Alfy. 

-Dlaczego jej nie znalazł? 

-Chyba w ogóle jej nie szukał. Dotychczas wolał wolne związki. Widzisz... wilki mają dość swobodne podejście do tych spraw. Niektóre z nas traktują seks jak sport - powiedziała Alice zniżając głos do szeptu.

-I Robin też taki jest? - spytała Victoria równie cichym głosem.

-Jestem jego siostrą i chyba nie powinnam wiedzieć taki rzeczy, prawda? Wiem tylko, że dotychczas nie szukał... A inne dziewczyny... No cóż... Trochę ich było. Ale żadnej nigdy nie oznaczył - dodała pośpiesznie. - Nawet na chwilę... Jak chcesz, mogę ci o nich opowiedzieć... 

-Nie interesuje mnie to - powiedziała Victoria przywołując się do porządku.  - Ale na twoim miejscu uważałabym...  

-Obiecuję, że będę... O ile Robin nie wyda mi rozkazu... 

-Rozkazu? 

-Mógłby zabronić mi wziąć udziału w igrzyskach tylko, jeśli wydałby mi rozkaz jako mój alfa. Na szczęście umowę zawarłam z bratem, nie alfą, więc nie powinien mi odmówić- powiedziała z przekonaniem.

-Skąd ta pewność?

-Powiedział, że w stosunku do mnie nigdy nie wykorzysta tego, że jest alfą, no chyba, że nie będzie miał innego wyjścia. Ale na ducha prerii, to przecież sprawa miłości, a nie polityki! Zresztą, dość już o mnie! Porozmawiajmy lepiej o tobie. 

-O mnie?

-Wkrótce zostaniesz członkiem Rady. 

-A jeśli nie chcę? Co jeśli chcę wrócić do domu?

-Czy, aż tak bardzo cię przerażamy? - spytała zaniepokojona dziewczyna przyglądając się Victorii badawczym wzrokiem. 

-Ty mnie nie przerażasz - odpowiedziała Vi, nieco zdziwiona faktem, że tak właśnie jest.  Mimo, że Alice była wilkiem, to dziewczyna wcale się jej nie bała.   

-Cieszę się, bo nie jestem groźna. Brzydzę się przemocą. Obiecasz mi coś ?- spytała po chwili dziewczyna, spontanicznie chwytając Victorię za rękę. 

-Co takiego?

-Jeśli z nami zostaniesz, to czy zostaniemy przyjaciółkami?

-Myślę, że już nimi jesteśmy - powiedziała Victoria, ściskając drobną dłoń dziewczyny.  

***********************************************************************************************

Robin 

Spoglądał w tańczące płomienie z trudem zachowując spokój. 

-Interesuje mnie tylko przymierze krwi - powiedział jego rozmówca pocierając bliznę na swoim prawym policzku. 

-Zażądaj czegoś innego - odparł. 

-Nic innego nie wchodzi w grę - odpowiedział tamten podnosząc się z ziemi, a tatuaże na jego ramieniu zadrgały w świetle płomieni. - I szczerze, nie rozumiem, dlaczego tak bardzo się bronisz. Wygląda to tak, jakbyś miał nieczyste intencje...

-Nie o to chodzi... 

-Od wieków wilki zawierają takie przymierza... 

-Ja... - Robin nie wiedział co odpowiedzieć. 

-To dobra oferta - wtrącił jego Beta, ale natychmiast zgromił go wzrokiem. To on alfa podejmuje decyzje. 

-Niedługo będą ważyły się nasze losy. - Namawiał Seth. - Jeśli każde z nas będzie działać osobno, niczego nie ugramy... 

-Wiem, ale nie chcę przymierza krwi - powiedział Robin wstając z miejsca.

-Tylko to mnie interesuje - Seth był nieugięty. - Daj znać jak zmienisz zdanie - powiedział  otrzepując spodnie i odchodząc od ogniska do swoich ludzi. 

Kiedy został sam, Robin skupił wzrok na płomieniach i ponownie rozważył wszystkie za i przeciw. Zdawał sobie sprawę, że rozwiązanie, które zaproponował mu Seth było najlepszym z możliwych, ale wiedział też, że nie może się na nie zgodzić. 

- O co chodzi, omego? - spytał wilka, który niemal bezszelestnie pojawił się u jego boku.

-Wracam ze zwiadów. Moses zbratał się z ludźmi. Jeśli wkrótce czegoś nie zrobimy, będziemy na straconej pozycji. 

-Kurwa mać! Ty też uważasz, że powinienem ją poświęcić? - zwrócił się do przyjaciela i zarazem swojego najlepszego szpiega. 

-Nie do mnie należy decyzja co jest najlepsze dla naszej sfory... -odparł Omega. - Czy mogę odejść? 

-Tak- odpowiedział, rozmyślając nad tym co przed chwilą usłyszał od przyjaciela. Om miał rację. Jako alfa, Robin powinien zrobić to co, było najlepsze dla jego sfory... Przeklinając się w duchu podszedł do Setha. 

-Zgoda - powiedział wyciągając dłoń w jego kierunku - Będziesz miał swoje przymierze krwi. 

-Nie pożałujesz tego - odparł Seth przypieczętowując umowę mocnym uściskiem ręki.

Już żałuję pomyślał Robin, rozglądając się w poszukiwaniu Victorii, która po zakończeniu obrad  znikła mu z oczu. Nie bał się o nią. Wiedział, że nie mogła odejść zbyt daleko, i że żaden z wilków nie zrobi jej krzywdy.  Ponieważ jedyne co mogło ją spotkać ze strony watahy, to ostracyzm, szukał wzrokiem samotnie stojącej postaci. 

-Są razem - powiedział Seth wskazując ręką na niewielki, oddalony nieco od innych płomień. - Idziemy? 


Continue Reading

You'll Also Like

56.1K 5.1K 28
Dodatek do seri płomień. A co się dzieje, gdy nie ma się tyle szczęścia i rodzisz się po stronie, gdzie władzę sprawują wampiry?
800K 59.1K 48
Świat, w którym potwory z koszmarów ujawniają swoje istnienie, zmusza ludzi do życia w strachu i niepewności. Każdy kolejny zachód może stać się osta...
22.2K 1.2K 31
Pewnego wieczoru, dziewczyna, która jest wilkołakiem przez przypadek spotyka w lesie ludzkiego chłopaka. Julee z początku nie zwraca nawet większej u...
113K 6.5K 31
Zoe powróciła do życia, choć nie wszystko jest takie, jak w opowieści Nathana. Głos wilczycy i niepokojące zachowanie dziewczyny zmuszają rodzinę do...