Wicked Game | G. Schlierenzau...

By Zoessxxx

15.1K 1.4K 4.6K

Każdy teatr musi mieć swoich aktorów, jak i reżysera, scenarzystę, kostiumografa... tak. Wielu ludzi. A ja bę... More

1. What is love?
2. Love Game
3. Give me just a chance
4. Everybody hurts
5. Mein Teil
6. Always on the run
7. Cry me a river
8. I'll be missing you
9. City of blinding lights
10. Broken Strings
11. Just a little bit
12. Death of a Hero
13. Sucker
14. I'll Be Good
15. Without Me
16. I Am Human
17. Rock My Life
18. Till The World Ends
19. Infinity
20. Blame It On Me
21. Wanted Dead Or Alive
22. I'm Only Gonna Break Your Heart
23. June
25. Don't Want To Fall In Love
26. Poker Face
27. Ich Tu Dir Weh
28. The Final Countdown
29. The Power Of Goodbye - The End
END GAME

24. Maybe it's Time

362 46 90
By Zoessxxx


- Chcę wiedzieć gdzie on jest. Teraz.

Jedynie mój ochrypły głos mieszał się z ciszą. Paranoja. Felder nie odpowiadał. Jego rysy zmieniały się z twardych na miękkie. Często uważałam, że mężczyzna nie potrafił kryć emocji, a jednocześnie zgrywał kogoś, kim nie był. Teraz wpatrywał się w nieznany punkt w autokarze. Przerwa. Zero informacji.

- Przyjedzie do Bischofshofen. Prawdopodobnie pożegna się, a przy okazji zwolni miejsce dla młodych talentów.

Kostki bielały. Warga drżała. Mówił o całej sytuacji, jak o bezużytecznym przedmiocie. Jak o czymś co go dłużej nie interesowało. Wymieniał Gregora na nowszą wersję, a mi brakowało argumentów. Nie wiedziałam, jak interweniować.

- Młodych talentów? Brakuje nam osób w kadrze! - sarknęłam w stronę mężczyzny. - W ciągu dwóch dni wolnego nie znajdziemy nikogo nowego do drużyny!

Oczywiście, unosiłam się nad trenerem, a nawet kwestionowałam jego zdanie. Temu dopiero brakowało zdrowego rozsądku. Miał prawo nie lubić Gregora. Miał prawo być zły, ale do jasnej cholery, nie w taki sposób.

Dostaliśmy dodatkowe dwa dni wolnego, żeby się zaklimatyzować i spróbować przywrócić normalny tryb życia. Bez zabójstw. Skoro Schlierenzauer żył, a przynajmniej... tak, pozostał w stanie, który Felder uznawał za "dobry". Austriaka przewieziono do najbliższego szpitala i operowano w trybie natychmiastowym. Utracił zbyt wiele krwi, zbyt wiele, jak na każde z moich odczuć. Mogło być zupełnie inaczej. Gregor posiadał wolę walki i zawsze, wręcz desperacko szukał kolejnych wyjść. Gdyby przestał, stwierdziłby, że niepotrzebnie został skoczkiem. Tak naprawdę chodziło o to, że każde jego działanie było przemyślane i inteligentne. Mógł spokojnie pracować w innym zawodzie, ale jemu zależało właśnie na tym. Na samobójczym sporcie.

Nigdy nie płakałaś tak często, jak przez niego. Nigdy nie zależało ci na nikim tak bardzo, jak na nim. Nigdy nie myślałaś, że wszystko zakończy się zbyt niefortunnie, żebyście mogli być razem szczęśliwi.

- Gregor nie posiada w obecnej chwili ani dyspozycji, ani zapału. Jan Hoerl radzi sobie od niego znacznie lepiej. Poza tym, nie przypominam sobie, żeby do twoich obowiązków należało wybieranie składu na konkursy, tak samo, jak nawiązywanie głębszych relacji z zawodnikami, Gabrielle.

Być może uniosłam brwi zbyt wysoko i kłamstwo zbyt szybko podporządkowało się prawdzie. To wystarczyło, aby moje oczy zostały utkwione w kobietę, która właśnie poprawiała swój musztardowy płaszcz. Jej wzrok tylko stwarzał pozory nieobecnego. Przez cały czas śledziła naszą rozmowę ukradkowo się uśmiechając. W ciemności wyglądało to... przerażająco? Zbyt źle, żebym teraz do niej podeszła i rzuciła się niczym na prawdziwą padlinę. Cóż, rzeczywiście - zastrzeżenia budził fakt jej pozornej niewinności. A ja? Stałam się miarową kwestią czasu dla samego Feldera, który już zastanawiał się, jak najszybciej mnie zwolnić z powodu zbyt zażyłych relacji.

***

Każdy spodziewał się w Bischofshofen ogromnego, murowanego hotelu z ciepłymi śniadaniami i windą. Każdemu wydawało się, że właśnie tak będzie. Że dostaniemy ogromny, wysoki budynek, oświetlony wieloma lampkami. Że na samym szczycie znajdzie się jacuzzi i basen. Że po tylu trudach, teraz zaznamy spokoju.

Nikt nie zdał sobie sprawy z faktu, jak bardzo się mylił, kiedy jechaliśmy po ziemistej ścieżce, z czasem coraz bardziej ośnieżonej - prosto w stronę lasu. To gałęzie drzew na tle mrocznej nocy spoglądały krzywo w naszą stronę, wykonując wielokrotne ruchy podczas każdego ostrzejszego powiewu wiatru. Kierowca mógł zabłądzić. Miałam prawo tak myśleć, dopóki nie zobaczyłam autokaru, jadącego tuż przed nami.

Jeśli zmierzaliśmy na skazanie, to do prawdziwej dziczy, a właściwie... tak, pustkowia. Autokar i ciepło, jakie w nim zaznawaliśmy były niczym w porównaniu do srogiej zimy, która panowała w lesie dłużej niż na większości dróg. Śnieg zagradzał nam drogę pomimo faktu, że pojazd bezskutecznie szukał sposobu na wyminięcie go. To już nie działało.

Każdy z ciemnych korzeni drzew, teraz wpatrywał się z czymś więcej niż wrogością - strachem. To wcale nie był koniec.

Wystarczył szereg drewnianych domków, aby tylko zwrócić uwagę na całą okolicę. Na każdy mały szczegół, który próbował się przydać w zaklimatyzowaniu i przeżyciu czterech dni. W lecie, taki nocleg nie sprawiałby żadnego niepokoju. Ot, przyjemny domek letniskowy.

Zima prezentowała go w zupełnie innym świetle - mrocznym, zimnym, a co ważniejsze, przerażającym. Kawałek dalej znajdowały się altana i jeszcze większy budynek. Prawdopodobnie był to klub, ponieważ czekało nas już ostatnie uroczyste wydarzenie. Przed zawodami w Bischofshofen zamierzano urządzić prawdziwą zabawę. Świętowaliśmy nie tylko finał, a spokój. Koniec śmierci.

A ja? Nie myślałam o Anze.  Przynajmniej starałam się nie myśleć, ale nie potrafiłam. Wszystko wydawało się żywą abstrakcją, której mój mózg nie umiał pojąć. Nie wierzyłam, że to on. Nie chciałam wierzyć. Mimo, że czułam jak po mojej skórze mrówki rozpoczynają swój marsz, a włoski powoli zaczynają się jeżyć, zachowywałam kamienną twarz.

Przez cały czas cię okłamywał. Nie mówił prawdy. Nie chciał, żebyś wiedziała. Żebyś od niego odeszła. Jak mógł to upozorować?

Rozpoczynaliśmy wielki finał. Coś nowego - z bagażem wahań emocjonalnych.

***

- Gabrielle Hofer i Kylie Maier, domek numer jedenaście, parter.

Próbowałam rozumieć. Felder tracił zmysły przez to, co stało się Stefanowi. Przez to, że jego kolega z pracy, Werner został zabity. Ale do jasnej cholery, wyżywanie się na innych nie należało do kompetencji mężczyzny. Austriak mógł wybrać każdego, ale nie ją.

- Gregor i Manuel, domek numer jedenaście, piętro wyżej.

Schlierenzauera nie było. Nie dziś. Zamierzał się pojawić dopiero jutro, jeśli tylko pozostał w żywotnym stanie.

"Czuję się lepiej, Gabi. Pojawię się w Bischofshofen i zostanę do finału. Muszę porozmawiać z Felderem".

Ciągnięcie walizki po oblodzonym terenie stanowiło jedno, a słuchanie rozmów Kylie Maier z jakąś ważną osobistością, drugą, tę bardziej irytującą część. Nie potrzebowałam jej obecności. Nie zamierzałam tak szybko popełnić samobójstwa. Potrzebowałam spokoju, którego wciąż brakowało, a przy tej kobiecie moje ciśnienie już dawno zdążyło się podnieść. Wydawało się, że przecież większość dni spędzimy na skoczni i tak, właśnie to planowaliśmy, ale wieczór i noc... tych nie dało się przeżyć. Nie z nią.

Wspinałyśmy się po drewnianych schodach, byle tylko nie upaść. Fakt, że było ich tylko pięć, utwierdził mnie w przekonaniu, że pozostawanie sierotą życiową nigdy nie mija. Powierzchnia wydawała się doskonałą ślizgawką dla dzieci, ale nie teraz. Nie dla zmęczonej kobiety niosącej ciężki bagaż. Wyglądało na to, że Maier też się zmęczyła, bo kiedy otworzyła drzwi, od razu upadła na niewielkie łóżko.

Zima ustąpiła ciepłu kominka. Zatrzasnęłam za sobą skrzypiące drzwi i zaciągnęłam się zapachem wnętrza. Całość nie prezentowała się źle. Naprzeciwko naszych wypoczynków znajdował się komplet krzeseł i stolik, a tuż obok kanapa, z której można było dostrzec widok na ostre szczyty gór. Łudziłam się, że to naprawdę koniec. Że przeżyjemy te cztery dni. Tylko cztery, a zastanawiając się nad tym, znów usłyszałam jej głos. Tym razem do mnie.

- Może trochę przesadziłam - stwierdziła, podnosząc się do pozycji siedzącej.

A ja wciąż udawałam, że jej nie słyszę. Zostawało tylko duże prawdopodobieństwo tego, że Maier mówiła do siebie.

- No wiesz, z Gregorem. Ale co byś zrobiła, gdybyś się dowiedziała, że jesteś z nim w ciąży, a on potraktowałby cię jak powietrze? Jest toksyczny, Gabrielle.

Rzucenie się na nią, wyglądałoby co najmniej irracjonalnie. Stałam się zbyt zmęczona, żeby teraz dyskutować, dlaczego popełniła błędy. Dlaczego się myli i zachowuje się, jak skończona idiotka.

- To wasza sprawa.

- Ale to ty udajesz profesjonalistkę, a on łapie haczyk.

Naprawdę, przysięgam - zamierzałam tylko położyć się spać. O nic więcej nie błagałam. Przez jej męczący głos dostawałam czegoś więcej niż wściekłości. Doskonale zdawała sobie sprawę z faktu, że mnie prowokuje, a moje wyczerpanie to tylko kwestia czasu.

- Wydawało mi się, że ty, dopóki nie wzięłaś udziału w wywiadzie i nie streściłaś twojej rzekomej ciąży - mruknęłam, opadając na łóżko.

Chciałam, żeby zamilkła. Żeby po prostu nie mówiła. Do końca turnieju wciąż pozostawało trochę czasu, ale na to też musieliśmy się przygotować. Ja musiałam. Na kolejne porażki.

***

Kolejny dzień mijał, jak z bicza strzelił. Nie robiliśmy tak naprawdę nic, prócz ćwiczenia na zarezerwowanej wcześniej hali. Przyglądałam się każdemu z mężczyzn i oceniałam jego dyspozycję do startu. Technicznie, wyglądało to naprawdę dobrze, jeśli braliśmy pod uwagę kondycję i gibkość. Problem tkwił na skoczni, gdy sportowcy przygotowali się do lotu i wybijali z progu.

Gdzieś w mojej głowie wciąż majaczył sukces Hayboecka i Krafta, odniesiony właśnie na Paul-Ausserleitner-Schanze . Stefan wielokrotnie powtarzał, że to właśnie ta skocznia była jego ulubioną. Blisko rodzinnego domu i przy cudownej atmosferze, jaką pieczętowali kibice, gdy tylko przygotowywał się do skoku. To dopiero musiało boleć. Wręcz szczypało.

Michael nie zamierzał się pojawić w finale. Pojechał prosto na pogrzeb i nikt nie miał serca mu odmówić, widząc, w jakim mężczyzna był stanie. Paranoicznym. Nikt się nie oszukiwał. Doskonale wiedzieliśmy, że do czasu zagojenia każdej z ran sezon się skończy. Hayboeck zacznie szukać w sobie demonów, które go raz za razem niszczyły, aż wreszcie przekroczy próg skoczni. Poradzi sobie. Niczym rekin, wskoczy na głęboką wodę. Początkowo zaboli, a później... później może być tylko lepiej.

- Trenerze, proszę. Ostatnia szansa.

- Wiesz ile było tych twoich "ostatnich szans", Gregor?

Sytuacji nie dało się opisać ludzkimi słowami. Cały bok mężczyzny stanowiły bandaże. Opatrunek, który co rusz ktoś musiał zmieniać.

- Jeszcze jedno kółko, Hoerl - rzuciłam do młodego mężczyzny, z którego kropelka po kropelce ściekał pot.

Cóż, jak widać cały ten debiut, który zaliczył, dość wyraźnie go zmęczył. Nie nadążał za resztą grupy, choć jego chęci wydawały się jak najszczersze. Znów zmieniałam pola widzenia. Manuel ćwiczył pozycję telemarku, a Aschenwald się rozciągał. Nie musieli się martwić o miejsce, jakie zajmowali w skokach. Felder budował drużynę, ale na nowych zasadach. Z innymi regułami. Bez przepisu, gdzie to Schlierenzauer stanowił jeden z mocniejszych punktów. Teraz tylko wadził.

- Nie może mnie trener ot tak wyrzucić.

Drżeliśmy. Najpierw jego głos, a potem moja skóra. Zapomniałam zabrać ze sobą bluzy, więc teraz pozostawało mi czekanie do końca treningu. Marznięcie z powodu przysłowiowego zimna, które roztaczało się po całym powietrzu. Wystarczający chłód, aby zacząć szczękać zębami i oprzeć swój cały ciężar ciała na drewnianej ławce.

- Gabrielle, chodź no tutaj!

I znów rozpoczynaliśmy zabawę w "złego i dobrego policjanta". Tym razem nie miał znaczenia fakt, kto trwał w najlepszej dyspozycji i kogo Austriak zamierzał wybrać do drużynówki. To wszystko spadło na drugi bok, którego nikt nie tykał. Czego się spodziewałam? Na pewno nie tego, co zamierzał powiedzieć Felder. Mroźna fala tlenu zalewała mnie od góry do samego dołu. Próbowałam nie skupić swojego spojrzenia na Jego czekoladowych, przekrwionych oczach i zmęczonej twarzy. Wybladłych włosach. Chudej sylwetce. Reprezentacyjnej bluzie, którą już zaraz miał oddać.

- Do czasu Mistrzostw Świata chcę, abyście ty i Liegl prowadzili go za rękę, niczym małe dziecko. Nie obchodzi mnie jakimi sposobami. Jeśli w Willingen nie pokaże dobrej dyspozycji, wypada ze składu. Mam nadzieję, że wszystko jest jasne.

Oczywiście, że nie było. Już nie zależało na dobrej kondycji - problem leżał w psychice. Jeśli Gregor się podniesie, na jak długo? Nasza współpraca nigdy nie przynosiła dobrych efektów, pomimo tego, że przecież doskonale znaliśmy siebie nawzajem. Pomimo tego, że stosowaliśmy taką metodę, jak z innymi skoczkami. Potrzebowaliśmy czegoś nowego i ożywczego. Udawaliśmy skupionych na pracy, choć nasze spojrzenia co rusz się przenikały. A to stawało się zbyt niebezpieczne - zwłaszcza dla nas. Jednak starszy mężczyzna możliwe, że udawał, że cała ta sytuacja go nie interesuje, byle tylko zepchnąć Schlierenzauera z burty. To Felder prezentował sobą każdą skrajność. Wczoraj uznał mnie za nieodpowiedzialną, a dziś kazał się zająć Austriakiem.

- Zaczniemy treningi najszybciej, jak tylko się da.

***

Trening dobiegł końca. Każdemu wydawało się, że teraz wreszcie odpocznie - pospaceruje po okolicy czy też położy się do łóżka, lecz... nie. Nie tym razem. Zostaliśmy zmuszeni do czekania, tym razem z powodu "ważnego komunikatu", którego nikt nie mógł ominąć. Niesamowite jak wszystko trafiał paradoks, a potem tylko potęgował nasz niepokój. Wpatrywaliśmy się w sylwetkę trenera, który teraz stawał na środku, żeby objaśnić co dalej. Jak to wszystko ma zamiar wyglądać.

- Z racji, że ten bankiet będzie ostatnim podczas Turnieju Czterech Skoczni, chcę, abyście poszli. Jako drużyna musimy pokazać siłę i wytrzymałość. Nikomu z was niewolno się załamać, chyba, że z powodu cen w barze. Jasne, daję wam kredyt zaufania, ale mam nadzieję, że go nie wykorzystacie. Przed północą macie się pojawić w pokojach i to bez wyjątku - mówiąc to, posłał Fettnerowi jedno z najbardziej znaczących spojrzeń, na co ten prychnął pod nosem. - Znajdźcie w sobie choć trochę zapału i zróbcie to dla reputacji.

Nie chodziło o reputację. Każdy doskonale zdawał sobie sprawę z faktu dokonanego, ale nie odmawiał trenerowi. To było coś więcej niż tylko "dobry wizerunek" i uśmiech na twarzy. Nie zamierzaliśmy tego robić, choćby ze względu na Stefana - z naciskiem na formę przeszłą. Teraz rządy się zmieniały.

***

Boję się. Najpierw on, potem ona. Ręce za każdym razem mi drżą, ale nie jestem w stanie tego dłużej ciągnąć. Czekam na prawdziwy koniec. Finał w Bischofshofen, który na zawsze zapisze się w każdego pamięci. Uczczę to jako wielki sukces. Ucieknę. Umrę. Przestanę zgrywać niewinnego człowieka. Wreszcie zasłużę na to, co niedługo się zakończy i powiem "pas". Jednocześnie wygram. Wygram z nim, byle tylko powiedzieć "mam dość". On tego nie przyjmie. Zdenerwuje się. Zdenerwuje ją. Zdenerwuje mnie. Będę płakać do końca życia, jeśli tylko mnie złapie.

Po prostu się boję.

***

Kolejny rozdział będzie imprezą, ale nie mam pojęcia kiedy. Jestem chora i w tym tygodniu piszę naprawdę dużo rzeczy w szkole, więc... po prostu trzymajcie kciuki.

PS. Spodziewacie się czegoś na tej imprezie?

Zoessxxx

Continue Reading

You'll Also Like

386K 18.6K 80
Kang y/n was always been the black sheep of the family. Overshadow by her extremely talented, gorgeous sister Roseanne . Who has the world revolve a...
437K 30K 45
♮Idol au ♮"I don't think I can do it." "Of course you can, I believe in you. Don't worry, okay? I'll be right here backstage fo...
650K 23.7K 98
The story is about the little girl who has 7 older brothers, honestly, 7 overprotective brothers!! It's a series by the way!!! 😂💜 my first fanfic...
977K 60.4K 119
Kira Kokoa was a completely normal girl... At least that's what she wants you to believe. A brilliant mind-reader that's been masquerading as quirkle...