The last lullaby | hiccstrid...

By Astrisia

5.6K 360 113

Zostali porwani. Osadzeni w ciemnych celach, oddzieleni, skazani jedynie na siebie. Przesłuchiwani i traktowa... More

II
III
IV
V
poetry

I

1.5K 77 20
By Astrisia

Strach.

Początkowo w ogóle go nie czuł, jak gdyby nigdy go nawet nie poznał.

Szedł naprzód, popychany kijem przez kogoś, kogoś, kogo nie znał. Człowiek ten miał twardy chód i mocny, męski głos. Czkawka zacisnął zęby oraz pięści, tak mocno, aż mu knykcie zbielały. Szedł już od kilku minut, nie widząc zupełnie nic. Widoczność uniemożliwiała mu zawiązana ciasno chusta na oczach. W uszach wciąż dźwięczały ciężkie łańcuchy, którymi skuto mu nadgarstki, gdy tylko przebudził się nagle. Nie miał pojęcia gdzie się znajduje. Z pewnością nie był to statek, choć nie mógł zaprzeczyć, że rzeczywiście nim wcześniej nie płynął.

Mężczyzna przekręcił klucz w jakimś zamku, a następnie popchnął wodza Nowej Berk. Czkawka upadł na kamienną posadzkę, jednak nawet nie pisnął. Leżał w bezruchu, wsłuchując się najpierw w zamykanie jego... celi, czy czymkolwiek było pomieszczenie, w którym go umieścili, a następnie oddalające się kroki, które nikły z każdą sekundą, by nagle zniknąć.

- Psst - usłyszał nagle szept. Skądś znał ten głos. - Czkawka?

- Szpadka? - zapytał cicho. Dziewczyna chyba zbliżyła się do niego, bo usłyszał szczęk metalowych łańcuchów. A więc ją także zakuli i złapali. Nie potrafił sobie jednak tego przypomnieć. Samego porwania, ani tego co robił wcześniej, jakby śniadanie było ostatnią rzeczą, którą się zajmował zaraz przed straceniem przytomności.

- Czekaj, ściągnę ci to - powiedziała, a chwilę później poczuł jak przyjaciółka mocuje się z zawiązaną chustą. Kiedy pozbyła się jej wreszcie nie ujrzał niczego więcej niż mając materiał na oczach. Księżyc co prawda rzucał nieco światła przez niewielkie okienko, jednak nie było to zbyt wiele. - Wiem, wiem, i tak nic nie widzisz. Ale nie jesteś sama. Ja też czuję się, jakbym była ślepa. - Zaśmiała się, choć Czkawce do śmiechu wcale nie było.

- Szpadka, posłuchaj... jak się tutaj znaleźliśmy? - zapytał.

- Skąd mam wiedzieć? Zamknęli mnie tutaj chwilę przed tobą. Tyle, że mi nie związali oczu. Myślisz, że jestem poziom wyżej niż ty? Ja myślę, że tak. Teraz mogę zaplanować ucieczkę! - krzyknęła, a Czkawka przewrócił tylko oczami.

- Cisza! - ryknął jakiś mężczyzna, po czym uderzył metalowym kijem w kraty. Szatyn wzdrygnął się, zaskoczony mocnym dźwiękiem. Nagle jednak inny rodzaj odgłosu wyrwał go z rozmyśleń na temat przyczyny jego położenia. Drzwi, którymi prawdopodobnie sam się tutaj dostał otworzyły się szeroko i znów kogoś wprowadzono. Jednak to cela obok została otworzona.

- Puszczaj!

On znał ten głos. Wstał gwałtownie i zbliżył się do krat, łączących go z celą obok. W świetle księżyca, rzucającego poświatę na zimną posadzkę ujrzał dziewczynę. Na oczach miała zawiązaną przepaskę, jednak rozpoznał ją bez problemu.

- Astrid! - krzyknął i przycisnął ramię do krat. Blondynka uniosła głowę i otworzyła usta. Wciąż mogła polegać na innych zmysłach, oczy miała zakryte. Patrzył jak wiła się na podłodze, chcąc pozbyć się opaski. Chciał jej pomóc, jednak znajdowała się zbyt daleko. Sama jakoś sobie poradziła, po czym wreszcie mogła go zobaczyć. Dobiegła do krat i przecisnęła dłoń przez niewielki otwór. Poczuła jak łzy gromadzą jej się pod powiekami.

- Co ci się stało? - zapytała cicho, dotykając jego policzka. Do tej pory nie zauważył niewielkiej szramy, którą ona teraz dotykała, jakby jej palce miały moc uzdrawiania.

- To nic takiego. Dlaczego tutaj jesteśmy Astrid? Co się wydarzyło? - zasypał ją pytaniami, jednak ona tylko pokręciła przecząco głową, nie znając odpowiedz na żadne z nich. Strażnik obrzucił ich ponurym spojrzeniem i kazał odsunąć się od krat. Niechętnie zrobili kilka kroków w tył, jednak nadal patrząc na siebie, prosto w oczy.

- Długo tak będziecie się na siebie gapić? - usłyszeli nagle znudzony głos Mieczyka. Astrid odwróciła się gwałtownie, zauważając bliźniaka we własnej celi.

- Jest nas czwórka, tak? - zapytała, a blondyn przytaknął.

- Parzyście, nieźle przemyślane - skomentował, choć nie rozumiała sensu jego słów.

Astrid usiadła na ziemi, zastanawiając się po co ich tutaj trzymają. Nie miała pojęcia, kto ich złapał, ani w jakim celu, nie wiedziała nawet kiedy to się wydarzyło. Przecież jadła razem z Czkawką, Valką oraz resztą jeźdźców śniadanie w twierdzy. Miała iść na trening, ale czy faktycznie poszła? Jakoś nie potrafiła sobie przypomnieć. Za niewielkim okienkiem dostrzegła ciemne jeszcze niebo, jednak nie mogła obliczyć jak długo nie było ich na Berk. I czemu akurat oni zostali schwytani. Jednego jednak była całkowicie pewna - musieli się stąd jakoś wydostać.

Nagle usłyszała zgrzyt, a cela obok została otwarta. Strażnik wszedł pewnie do środka, uzbrojony po zęby. Nawet gdyby Czkawka czy nawet Szpadka chcieliby uciec, nie mieli by najmniejszych szans. Astrid pozostało jedynie patrzenie, jak szatyna wyprowadzają.

- Dokąd go zabieracie? - zapytała twardo przechodzącego obok mężczyznę. Ten zarechotał i wyciągnął niewielki nożyk z pochwy, przyczepionej do pasa. Bawił się nim przez chwilę, w czasie gdy jego kompan trzymał linę, zaciśniętą na szyi wodza Berk.

- Mamy do niego sprawę... nie cierpiącą zwłoki. Ale spokojnie, tobą też się zajmiemy ślicznotko. Daj nam trochę czasu - powiedział i popatrzył na nią znacząco. Wiedziała co siedzi w jego głowie i zadrżała z obrzydzenia. Prychnęła i splunęła mu pod nogi. Mężczyzna popatrzył na nią z szokiem i warknął coś w nieznanym jej języku do swojego towarzysza. Następnie otworzył jej celę i stanął oko oko z wojowniczką. Był wyższy, jednak nie przestraszyła się.

- Nie zaczynaj z nami - mruknął. - Teraz jesteś dla nas niczym, ale kto wie... jak potoczą się nasze dalsze losy - zaśmiał się i uniósł jej podbródek w górę. Wzrok miała twardy niczym stał i chłodny, jak lód. Mężczyzna uderzył ją w twarz, a reszta przyjaciół zamarła. Nikt nie zareagował, no może nie licząc Czkawki, który szarpnął się. Astrid osunęła się na ziemię i nawet nie podniosła głowy. Nie zdążyła pomyśleć, kiedy drzwi zamknęły się z hukiem, zarówno te prowadzące do jej celi, jak i te, przez które chwilę temu przeszedł Czkawka. I zniknął jej z oczu... miała nadzieję, że nie na zawsze.

Strach.

Czuła go całą sobą, gdy czekała, wpatrując się w stronę, gdzie znajdowały się drzwi.

Na zewnątrz wciąż panował mrok. Patrzyła przez to małe okienko, wzdychając co jakiś czas. Mieczyk uciął sobie drzemkę, Szpadka podobnie, jednak Astrid nie potrafiła zasnąć.

Przerażenie.

Poczuła je, kiedy wreszcie go przywlekli. Inaczej nazwać się tego nie dało. Dosłownie wrzucili go do celi i zamknęli na klucz. Astrid zaczekała tylko aż wyjdą i dopadła krat.

- Czkawka? - odezwała się cicho, a mężczyzna uniósł głowę w górę i posłał jej delikatny uśmiech, choć ona go nie odwzajemniła. Z szokiem patrzyła na to, co mu zrobili. Podczołgał się bliżej.

- Skrzywdził cię, musiałem mu przywalić - wyjaśnił, tłumacząc obitą twarz i zakrwawione ramię. - Nic mi nie będzie. Co z tobą?

- W porządku - odparła, zgodnie z prawdą, choć przyjrzał jej się uważniej. Astrid założyła grzywkę za ucho i przygryzła delikatnie wargę. Wiedział, że jego żona coś przed nim ukrywa.

- Hej, o co chodzi? - zapytał cicho. Dziewczyna zadźwięczała łańcuchami, byle nikt ich nie podsłuchał. Taka informacja nie mogła wpaść w niewłaściwe uszy.

- Czkawka, ja wiem, że to nie jest dobry moment i, że mogłam powiedzieć ci wcześniej, ale nie sądziłam, że coś takiego nam się przydarzy - zaczęła, ale Czkawka szybko ją uciszył i poprosił, by od razu wyjawiła całą prawdę. Blondynka wzięła głęboki wdech i wypowiedziała bardzo bardzo cicho tylko cztery słowa: - Chyba jestem w ciąży.

Czkawka skamieniał w jednej chwili, a jego wzrok padł na jej płaski brzuch, na którym teraz trzymała skute w łańcuchy nadgarstki. Jego dziecko, pierwsze dziecko, którego zupełnie nie planowali. Być może już tam było, zdane tylko i wyłącznie na Astrid, która siedziała w celi obok. Siedziała uwięziona, on tak samo.

- Nie jesteś pewna? - spytał tak cicho, że prawie go nie usłyszała.

- W końcu nie poszłam do Gothi, ale miałam wszystkie objawy. Nie chciałam ci mówić, bo pomyślałam, że to mógłby być fajny prezent na naszą pierwszą rocznicę ślubu. Gdybym faktycznie była w ciąży - odparła, a w oczach stanęły jej łzy. Myśl, że mogłaby teraz mieć pod sercem dziecko przerażała ją coraz bardziej. Dlatego mu powiedziała.

- Astrid - wyszeptał i spojrzał na nią. - Uciekniemy stąd.

- Jak? - zapytała, czując jak przejmujący chłód doskwiera jej jeszcze bardziej z każdą chwilą. - Nie wiemy nawet gdzie jesteśmy.

- Nie z takich tarapatów wychodziliśmy. Nie martw się. Ponadto, powinnaś się trochę przespać. Bliźniaki już zasnęły. Ja będę czuwał - odparł i przybliżał dłonie do krat. Przez niewielki otwór przecisnął palec i pogładził jej policzek. Zrobił to z największą delikatnością, jakby nawet najmniejszy dotyk miał ją skruszyć.

- Nie mówmy im o tej rozmowie - szepnęła Astrid, mając na myśli śpiące rodzeństwo. Czkawka skinął głową, zgadzając się z nią. Bliźniaki zdecydowanie za dużo czasem gadały.

- Kocham cię Astrid - szepnął tylko do niej. Oboje poczuli jak ciężko to zabrzmiało. Tak naprawdę nie wiedzieli jeszcze co ich czeka. Chcieli jednak przetrwać, za wszelką cenę. Te słowa dały im nadzieję, przynajmniej jej skrawek.

- Ja ciebie też, bardzo - odszepnęła, chwilę później kładąc się na zimnej posadzce. Odwróciła się plecami do niego, a jej łzy spłynęły szybko po policzkach. W mroku nie widział ich nikt. Jeszcze jej nie złamali. Jeszcze się nie poddała. I nie podda. Chyba...

*

- Wstawaj! - ktoś krzyknął jej prosto do ucha. Otworzyła szybko oczy, widząc nad sobą strażnika. Mężczyzna nie starał się być delikatny, kiedy podciągnął ją w górę, trzymając mocno za ramię. Syknęła i spiorunowała go wzrokiem, jednak ten nic sobie z tego nie robił. Czkawka również się obudził i wpatrywał teraz w mężczyznę twardo.

- O, nasza księżniczka się obudziła - powiedział wesoło strażnik, któremu wczoraj splunęła pod nogi. Podszedł do niej ochoczo. - Z tobą chętnie bym się zabawił, ale cóż... służba nie drużba. - Zarechotał i zawiązał jej na oczach opaskę. Czkawka przyjrzał mu się uważnie, obserwując jego kroki i zachowanie. Wszystkie czynności wykonywał z szczegółowością i jakby... z satysfakcją.

- Gdzie ją zabieracie? - zapytał ostro. Szpadka popatrzyła na niego, trzymając w rękach czerstwy chleb, którym zamierzała się z nim później podzielić. Jakimś cudem siedziała cicho. Tak samo Mieczyk, patrząc jedynie na to jak zabierają jego przyjaciółkę.

- Nie twoja sprawa, drogi wodzu - rzucił ze śmiechem mężczyzna i popchnął dziewczynę w przód, by szła zaraz przed nim.

- Czego od nas chcecie? - zapytał Czkawka dyplomatycznie. - Okupu? Władzy? Czego? - rzucił, a strażnicy, którzy stali teraz do niego tyłem odwrócili się z uśmiechami na twarzach.

- Sprawiedliwości - odrzekł jeden z nich tajemniczo, po czym wyprowadzili dziewczynę.

- Weźcie mnie zamiast niej! - krzyknął za nimi. Uzbrojony mężczyzna w średnim wieku zaśmiał się i podszedł bliżej szatyna. Teraz wódz mógł dostrzec na jego twarzy blizny, których do tej pory nie spostrzegł, choć człowiek ten pilnował ich od samego początku, jakby nigdy nie schodził ze służby.

- Gdybyś był kobietą nie byłoby problemu. Ale z tego co widzę, niestety tak nie jest - prychnął, po czym znów wrócił do swojego stałego miejsca.

- Dam wam wszystko! Wszystko! Tylko zostawcie ją w spokoju! Nie krzywdźcie jej! - krzyknął, ale mężczyzna nic sobie z tego nie robił. Czkawka oddalił się od krat i usiadł przy ścianie. Szpadka zajęła miejsce obok i podała mu jedzenie, które dostali, kiedy on jeszcze spał. Nie spojrzał jednak na nią nawet i nie przyjął posiłku. Popchnął też kubek wody, która wylała się na kamienną podłogę.

- Czkawka, musisz coś zjeść - powiedziała cicho.

- Nie muszę - odparł twardo. Dziewczyna westchnęła i przybliżyła się do niego bardziej.

- Wiem, dlaczego ją zabrali. Nie panikuj, na razie nie zrobią jej krzywdy - szepnęła, a on p[opatrzył na nią z szokiem.

- Co? Dlaczego? - zapytał szybko.

- Oni ją tylko sprawdzą. Czy... czy... no wiesz...

- Czy jest przy nadziei - dokończył za nią, nagle to sobie uświadamiając.

- A jest?

- Nie wiem - wyszeptał i odwrócił się. Wstał gwałtownie i uderzył zaciśniętymi pięściami w ścianę. Wszyscy byli bierni, kiedy ją wyprowadzali. Nikt go nie słuchał. Przecież mógł zrobić wszystko, wszystko, gdyby tylko puścili ją wolno. Strażnicy jednak nie byli przekupni.

- Musimy czekać Czkawka. Tylko to nam zostało - usłyszał głos Mieczyka i niemal nie rzucił się na niego. Złość targała jego emocjami, teraz mógł obwiniać wszystkich. Dosłownie każdego o los, jaki spotkał jego żonę.

- Czekać? Na śmierć, tak? - warknął.

- W twoim przypadku... na coś o wiele gorszego - usłyszał głos strażnika i zobaczył nagle jego twarz, wykrzywioną w uśmiechu.

*

Astrid otworzyła oczy, a światło poraziło ją tak, że przez chwilę nie wiedziała zupełnie nic. Ubrali ją w zupełnie inne ubrania, były nieco cieplejsze, tak przynajmniej jej się wydawało. Nie do końca rozumiała czemu miało to służyć, ale podziękowała bogom za tę uprzejmość. Może nie została z tym wszystkim całkiem sama. Strażnicy nie skrzywdzili jej choć nie mogła sobie obiecać, że nie zrobią tego w przyszłości. Postanowiła jednak nie myśleć o tym w tej chwili.

- Gotowa do powrotu? - usłyszała znajomy głos, jednak nie zobaczyła nikogo. Znajdowała się na korytarzu, który po obu stronach miał kilka drzwi, prowadzących zapewne do różnych cel. Ona sama prowadzona była przez dwójkę strażników. Oni milczeli jednak od samego początku. Ktoś pchnął ją do przodu, przez co nie miała nawet jak się odwrócić, by sprawdzić kto to taki.

Wprowadzona została do znanego jej już pomieszczenia. Czkawka siedział przykuty do kamiennej ściany, tak, że nie mógł podejść do krat, które rozdzielały ich.

- Astrid! - krzyknął, jednak nie uzyskał odpowiedzi. Dziewczyna stała ze spuszczonym wzrokiem, wpatrując się w swoje buty. Nagle rozniósł się po celi charakterystyczny śmiech, który Czkawka zdążył już poznać. Wzdrygnął się, nagle poznając go. Zaczął wyrywać się, chciał uwolnić się z łańcuchów, które obcierały jego nadgarstki. Ktoś zapalił jego piekło, które musieli mu zabrać, gdy wrzucali go do środka. Teraz doskonale widział twarz człowieka, który ich uwięził. Stanął nagle, czekając w bezruchu na kolejny krok antagonisty. Ten tylko uśmiechnął się lekko.

- Widzicie panowie. To było dziecinnie proste. Udało nam się złapać nie tylko wodza wielkiej Berk, ale także jego żonę i potomka. O głupich przyjaciołach nie wspominając. A, i jeszcze... Moje gratulacje wodzu - zakpił i klasnął w dłonie. Strażnicy otworzyli klatkę i wepchnęli Astrid do środka. Upadła na kolana i choć Mieczyk chciał jej pomóc, ta odepchnęła go od siebie. Skuliła się na podłodze, nie odzywając się już do nikogo. Czkawka skupił całą swoją uwagę na niej. Poczuł jak jego serce przyspiesza. Stracił nagle jednak siły na walkę. Sam osunął się na kolana. Nie uronił ani jednej łzy, choć jego serce rozerwane zostało na miliony kawałków.

Nie potrafił zrozumieć.

Jak mógł czuć coś tak bardzo, nie mogąc nawet tego dotknąć.

Strach.

Strach... wreszcie go poznał.

Jego mroczną stronę.

Wymruczał kilka słów starej kołysanki i zamknął oczy, zbyt zmęczony, by móc dalej walczyć...

Continue Reading

You'll Also Like

23.4K 1.5K 39
Edgar ma 15 lat, zmaga sie z problemami rodzinnymi jak i prywatnymi, do tego sie jeszcze wyprowadza z domu w którym mieszkał cale swoje życie, ma też...
1.7K 298 7
Dodatek do „Dalii". Listy pisze się gdy zwykłe słowa nie wystarczają. A oni do kopert włożyli niezapominajki.
29.3K 2.6K 41
Peter Parker od dziecka pracuje dla znanego szefa mafii Kingpina. Pewnego dnia otrzymuje nietypowe zlecenie, które musi wykonać. Czy je przyjmie? Co...
68.1K 2.9K 58
Zmieniony przez śmierć ojca Nicola postanawia zadebiutować w Reprezentacji Polski, co było marzeniem pana Krzysztofa. Zbuntowany młody dorosły w prze...