Za progiem rzeczywistości (W...

By _narcyzaa_

2.9K 691 343

Emilia czuje jak życie zaczyna odbierać jej wszystko co kocha. Jej rodzinny dom, przyjaciół, a przede wszyst... More

PROLOG
1. ROZDZIAŁ
2. ROZDZIAŁ
3. ROZDZIAŁ
4. ROZDZIAŁ
5. ROZDZIAŁ
6. ROZDZIAŁ
7. ROZDZIAŁ
8.ROZDZIAŁ
9. ROZDZIAŁ
10. ROZDZIAŁ
11. ROZDZIAŁ
12. ROZDZIAŁ
13. ROZDZIAŁ
14. ROZDZIAŁ
15. ROZDZIAŁ
16.ROZDZIAŁ
17. ROZDZIAŁ
18. ROZDZIAŁ
19. ROZDZIAŁ
21. ROZDZIAŁ
22. ROZDZIAŁ
23. ROZDZIAŁ
24. ROZDZIAŁ
25. ROZDZIAŁ
26. ROZDZIAŁ
27. ROZDZIAŁ
28. ROZDZIAŁ
29. ROZDZIAŁ
30. ROZDZIAŁ
31. ROZDZIAŁ

20. ROZDZIAŁ

48 10 4
By _narcyzaa_

Drzewa kłaniały się nad nimi. Wyciągały swoje gałęzie jako dłonie w ich kierunku. Szepczący do ucha świst wody zaczarowywał umysł stający się lekki jak piórko obezwładnione delikatnie serfujące po falach powietrza. Otumaniona cisza błąkała się dookoła prosząc innych, by narobili hałasu. Sama wie o tym, że nie jest dobrą przyjaciółką, która wywoła na naszej buzi większy uśmiech niż śpiew ćwierkających ptaków. Bujne i krzepkie drzewo rosnące tuż obok przypominało rzeźbę trolla. Bzyczenie muchy dało znak pajęczynie obwiązującej się pomiędzy dwoma gałęziami drzewa. Napięła swoje sprężyste, niewidzialne niteczki, a latająca mucha wpadła w jej sidła. Drżenie nadchodzące z robótki pająka wołało go na lunch. Wyszczerzył zęby, ujawniając się ze swojej nory za wątłą gałązką. Wtem z wybujałego pnia jakby klapki kory odsłoniły wyłupiaste oczy o złotej tęczówce. Ziemia jak gdyby wzdrygnęła się oddając dygot, który poczuły stopy owych czarodziejów.

-Mistrzu – Emi rozdygotana szarpnęła Haralda.

Z podłoża wyrwała się z korzeniami ogromna stopa olbrzyma, a za nią i druga. Korona ujawniła skryte w niej dłonie, które wystrzeliły jak z procy ku pająku. Czekał go marny los zaś był to olbrzym Ceruks znany z gatunku pajęczo-głodnych. Zamiast pająk zjeść kolacje to on się nią stał. Emilia wpatrywała się jak posąg, co ją od niego odróżniało to tylko to, że ruszała klatką piersiową i mrugała. Zbladła tak jak marmur jej ciało pokryła biała peleryna. Po chwili jednak jak gdyby nic z powrotem Cerkus stał się drzewem.

- Spokojnie ten akurat nie je czarodziejów, jedynie pająki – zaśmiał się mistrz.

- Akurat ten? To istnieją jakieś które...- źle się poczuła na samą myśl.

- Tylko tam gdzie Wiwerny, nie panikuj – odezwał się nieznajomy jeszcze dotąd dla Emilii głos.

- Jesteś...Gargulcem ? - spojrzała się na zwisającego z gałęzi olbrzyma kamiennego stwora.

Gargulec miał wydęty brzuch, a jego poszarpane i ułamane skrzydła rozkładały się na wszystkie strony. Spiczaste uszy oraz rogi wynóżały się z kępków włosów. Stwór miał kruchą,zarysowaną skórę, wyglądającą na zziębniętą od szarego kamienia. Garbaty nos zasłaniał mu pół twarzy, a zaspane powieki opadały tak nisko, że oko ginęło pod nimi. Zmarszczki na całej buzi wykazywały jego doświadczenie i przeżyte lata. Paznokcie u nóg jak i u rąk miał długie. Brwi nie było widać, choć jeśli mogłoby się przyjrzeć, dostrzec mogłoby się wypuklenia nad oczami. Gargulec spojrzał się na dziewczynę z goryczą.

-Nie widać głupia babo!? Sekunda...Niech ja się napatrzę czyż tonie Harald z tak daleka tu przybył!? - zawołał garłacz.

- Owszem, jednak jak sobie przypominam ty powinieneś strzec warty..Królowa nie ucieszyłaby się gdyby o tym usłyszała – odparł mistrz.

- Ucięcie sobie krótkiej drzemki to żaden skandal, Haraldzie...A ta to pewnie kolejna z twojej trójki jak mniemam? - spojrzał się na dziewczynę.

- Tak, dobrze myślisz Flavor, to żywioł ognia Emilia – odpowiedział na zadane mu pytanie.

-Jest mi miło ciebie poznać, jeszcze nigdy nie rozmawiałam z rzeźbą znaczy się z gargulcem rzecz jasna - zagubiona Emi lekko się uśmiechnęła.

-Niech ci będzie, Emilio mnie również miło ciebie poznać - napluł na dłoń wyciągając ją ku dziewczynie. Emilia patrząc z obrzydzeniem na rękę, przytłoczył ją wzrok mistrza spoczywającej na jej twarzy więc złapała dłoń garłacza,potrząsając nią. Gdy tylko ją oderwała wtarła rękę o bluzkę.

-Od teraz nie jesteście już sobie obcy... - zaśmiał się Harald.

-Jak sądzę mam wam udostępnić wejście do Base, jednakże potrzebuję mimo wszystko Haraldzie hasła. Sam wiesz przepisy -spoważniał Flavor.

-Tak, oczywiście...- zaczął błądzić w kieszeniach. - O mam! -wyciągnął skrawek papieru, który przebijał tusz. Mistrz podał gargulcowi kartkę, a ten spojrzał się na niego dziwnym spojrzeniem. Emilia mimo chęci wypatrzenia hasła spod przebijającego tuszu na papierze nie odczytała żadnego słowa, jedynie plamy tworzące rozmazane litery do nieodczytania.

-Wszystko się zgadza - oddał kartkę Haraldowi, który schował ją z powrotem do głębi kieszeni. - *Animarum eourm potest sit - w tejże chwili brama do Base została w końcu otwarta.

Tworzące krąg pelargonie zostały pozbawione płatków które zaczęły unosić się w górę jakby tworząc barierę. Białe wstążki wianków z nich utworzyły mury, za którymi kryla się wioska jak i też pewne tajemnice. Emi szeroko się uśmiechnęła, podchodząc do ściany z kwiatów, lecz kiedy tylko dziewczyna dotknęła muru on jak bańka zafalował.

-Śmiało, pelargonie nie gryzą w przeciwieństwie do innych kwiatów- zachichotał Flavor.

-Miło z twojej strony, że mnie uprzedziłeś - sarkastycznie spojrzała się z wdzięcznością na gargulca. Złośliwie się uśmiechnął.

-Pora na nas - zwrócił się do Emi Harald.

-Owszem pora na was, słyszę niedaleko szelesty...Lepiej zmywajcie się stąd póki jeszcze nie dojechali tu - poradził.

Mistrz pociągnął za nadgarstek Emi i zniknęli za kwiatową ścianą.Dziewczyna obejrzała się za siebie, a tam zobaczyła wyjeżdżających zza drzew druidów, rozglądających się i szukających jakikolwiek znaków życia. Jeden z nich zszedł z konia i uklęknął na ziemi. Dotknął palcem odbite przez nich ślady,mówiąc:

- Sprawdzić teren...

Druid wstał patrząc na Emilię.

- Na pewno nas nie widzi? - zapytała z niepokojem, gdy druid zaczął coraz bliżej do niej podchodzić.

-Oczywiście, że nie - szturchnął ją łokciem.

Oddech,który padał na twarz Emi sprawiał wrażenie mroźnego powiewu wiatru. Druid stojący przed Emilią odwrócił się słysząc z daleka głośne trąbienie z rogu. Na ten dźwięk zawiał swoją szatą i odszedł wsiadając z powrotem na konia. Czarne istoty oddaliły się z pospiechem, gnając do środka lasu. Dziewczyna wreszcie wypuściła z siebie ciężarne powietrze, które dźwigała,by tylko nie oddać żadnego odgłosu.

-Nazywają ich *Speculatores, często tu przybywają lecz teraz ich liczba się powiększyła. Nie wiem co planuje Plaiton, ale mam wrażenie że jak to znajdzie będziemy mieli o wiele mniej czasu niż przedtem...

- Masz na myśli Księgę Druidzką? - zapytała.

-Ciszej, jeszcze chochliki usłyszą. Panoszą się tu często i nagadują. Nie mówmy o tym w tych okolicznościach to tym bardziej jest dla nas niebezpieczne – przesunął swój wzrok na ziemię, apotem rzekł patrząc na niebo:

-Słońce zachodzi,a na jego miejsce pojawia się księżyc, pora abyśmy ruszyli.

Odwróciwszy się Emilia ujrzała wspinającą się w górę dróżkę, nad którą chyliły się ospałe drzewa. Już czując nadciągającą noc na swoich gałęziach, wyginały się w bok powoli usypiający.Niektóre listeczki z nich zlatywały I gubiły się wśród trawy. Z kolei ona tańczyła wesoło I szeleszcząc można było uznać, że wiatr panoszący się tudzież ją łaskotał. Śmiała się bezczelnie, obijając się o niektóre łodygi kwiatów. Oburzone ich skandalicznym zachowaniem swoje przepięknie ozdobione głowy unosiły dumnie do góry. Dróżka, omijająca to wszystko, pięła się na nierównych głazach, tworząc jak gdyby co jakiś czas małe schodki, które miały może jeden lub dwa stopnie. Rozciągające się w oddali wrzosowiska zlewały się z chmurami tworząc jedną całość od której nie można było oderwać wzroku. Nie dojrzawszy od razu Emi spostrzegła tuż obok niej połamaną tabliczkę z napisem *"Oppidum Base". Domyślając się uznała wreszcie, że to musi być droga do miasteczka Base, jednakże myliła się.Niedaleko, tuż za mistrzem gnała kolejna ścieżka, lecz ta za zakrętem zakręcała łuk I dalej gubiła się wśród krzewów.Przed dnia wbite zostały dwa wysokie drewniane słupy, a pomiędzy nimi na górze zawieszono łańcuch, na którym przewieszono tabliczkę z wyrytym napisem: "Iter ad oppidum Base".

-Zatem dokąd ty prowadzisz?- spytała w myślach dróżki, lecz szybko nie musiała czekać na odpowiedz.

-Halo? - mistrz machnął przed buzią Emi ręką. - Napatrzyłaś się już? - prychnął ze śmiechem w głosie.

-Owszem – założyła ręce I zrobiła grymas na twarzy.


-Niebywale tu pięknie...Nie za często się zdarza by móc pochłonąć się tym widokom – dotknął gałęzi jednego z drzewa, które obwiązało jego rękę.

Oddalając swoją dłoń, gałązka rozplotła nadgarstek mistrza I z powrotem usnęła. Harald zaczął iść po ścieżce o nieznanej nazwie,podnosząc jedną ręką swą długą szatę, a kolejną trzymał kij obijając nim o ziemię. Emilia towarzyszyła mu tuż obok, wspinając się po wypukłych głazach I wystających korzeniach, które formowały dróżkę w nierówną drogę. Przeskakując przez przeciskający się strumyczek rzeczki, który przedzielił szczeliną ścieżkę dotarli na wzniesienie. Niebo powoli przemieniało swoją błękitną barwę w granat, a już pierwsza gwiazda nieśmiało zerkała zza pewnej chmury. Przed dziewczyną ukazała się stara,spróchniała latarnia. Zadziwiające było to jak dwa potężne dęby utrzymywały wygiętą w kąt prosty budowlę. Deski krzywo zwisały,niektóre jedynie trzymały się jednego gwoździa, który zardzewiały odkręcał się pod wpływem ciężaru jaki dawał mu kawałek drewna. Gałęzie dębów zasłaniały zbrzydłe już szyby okien.Słychać było trzaskanie ram okiennych I ciche skrzypienie wewnątrz latarni. Malutkie, drzwiczki zamknięte były na błyszczący już w blasku księżyca złoty zamek. Bluszcze przytulały się do drewna,a niedaleko stąd było małe jeziorko, gdzie można było usłyszeć chlupot tańczących w powietrzu ryb.

-Oto jesteśmy! Witaj w Brzozowej harmonii nazywanej u nas *Angulus Eremita, jak kto woli – uśmiechnął się serdecznie w kierunku Emilii.

Dziewczyna obracając się na wszystkie strony nie umiała tego opisać słowami.Gdyby jednak musiała opisałaby każdy szczególik który tam był,nawet spływającą kropelkę z dębu I kapiącą na okiennicę, a nawet to jak w gąszczu bluszczy był ukryty jeden fioletowy kwiateczek. Ciężko było oderwać wzrok od tego widoku I ciężko było zrozumieć towarzyszące jej uczucia. Czuła niebywałą radość, spokój, ukojenie, niezmierną potrzebę do wybuchnięcia śmiechem I uśmiechnięcia się do gwiazd, które już zaczęły błyszczeć na przepięknym sklepieniu. Z tej całej harmonii wyrwały ją chichoty dochodzące z jednego okna. Dopiero wtedy zauważyła, jak na ramie siedzą dwie dziewczęta. Susan I Wendy,które rzucały kasztanami do jeziorka, patrząc która najdalej je dorzuci. Susan specjalnie robiła wielką falę, dzięki czemu kasztan Wendy nie trafiał do jeziora, a za niego, a Wendy zaś droczyła się z nią chwiejąc powietrzem tak, żeby to jej pofrunął w innym kierunku niż jej planowanym. Obie tak denerwując siebie nawzajem, nagle zobaczyły ją I mistrza. Z tej całej harmonii wyrwał Emilię piskliwy głos Susan:

-Harald!

Wykrzykując to szturchnęła łokciem Wendy I obie zeskoczyły z okna na dużą gałąz dęba, potem powoli z niej się zsuwając powróciły na ziemię. Otrzepując siebie nawzajem z okruchów kory, zaczęły biec w ich kierunku. Susan poprawiając swoje jasne włosy, zaczesała je za uszy, a Wendy z zimnym wyrazem twarzy wpatrywała się w Emilię.Nie widać było między nimi istniejącej sympatii. Niespodziewanie Susan rzuciła się w ramiona mistrza, mamrocząc mu do ucha z radością:

-W końcu wróciliście. Widać że gnomy dały wam w kość

- Ważki popieliczki owszem, gnomy trochę mniej, ale winny będę jałowca Pompkinowi – wymamrotał znad ramienia Susan.

- Gnomy to dranie i tyle, tylko ich złoto interesuje lub jałowiec, skąpe stwory – dodała Wendy.

- Niektóre są miłe – odgryzła się Susan i spojrzała na Wendy.

- Ciekawe które, wymień mi chociaż jednego – prychnęła Wendy.

- Oo – dostrzegła Emilię. - Żywioł ognia nas zawitał, dużo o tobie się tu gada – wyciągnęła rękę. - Susan, żywioł wody.

-Emilia – uścisnęła dłoń.

Susan szturchnęła dziewczynę stojącą obok niej I z zaciśniętymi zębami mruknęła w jej kierunku:

-Wendy..

-Ugh, darujcie sobie – przewróciła oczami i odwróciła się napięcie.

Czarnowłosa oddaliła się w stronę pobliskiego jeziora, gdzie otaczały je niskie brzozy z bujnymi koronami, chylącymi się nad jeziorem I sypiące na niego listki, topiły się w mętnej wodzie, a później znikały pod jej powierzchnią. Dziewczyna przykucnęła przy brzegu rwąc kosmyki trawy I rzucając nimi na tafle. Patrząc na odbijające się jej odbicie jej twarz rozpływała się, a kapiąca rosa na powierzchnie wody tworzyła na niej okręgi, które coraz to robiły się mniejsze.

- Nie przejmuj się nią ona już taka jest – Susan zerknęła na Wendy z kapryśnym wyrazem twarzy. W odpowiedzi Emilia jedynie pokiwała porozumiewawczo głową. - Trochę jest podobna do tych skąpych gnomów, ale na pewno dałaby radę Wiwernowi lub smokowi, uwierz mi jest naprawdę dobra w używaniu swojej mocy.- gdy już Emi miała otworzyć buzię aby coś powiedzieć, Susan dodała: - Chodź, pokaże ci coś!

Blondynka pociągnęła Emilię za ramię, a tymczasem Harald niedaleko od nich dotykał kory dęba, coś mamrocząc pod nosem. Zwróciwszy jednakże swój wzrok ku górze zauważył w jednym ze starych okien zarys jakiejś osoby, która po chwili zniknęła w głębi ciemnego wnętrzu latarni.


*Aimarum permit aperiendiportam- po łacinie " Dusze zezwólcie otwarcia bramy"

*Speculatores- po łacinie "Szpiedzy"

*OppidumBase- po łacinie " Miasteczko Base"

*Iterad oppidum Base - po łacinie " Ścieżka do miasteczka Base"

*AngulusEremita - po łacinie "Kąt Pustelnika" lub też "ZakątekPustelnika"

Continue Reading

You'll Also Like

23.5K 2.4K 30
Cztery nacje, które żyją ukryte w cieniu ludzi od wieków: Wampiry, Wilkołaki, Syreny i Czarodzieje. Wszyscy kryją się za woalem normalności. Ale jest...
4.3K 338 50
Kiedyś napisze opis. Ogólnie manga isekai, bl, nie moja, tylko tłumaczę
3.2K 427 42
Przesąd głosi, że rozsypanie soli zapowiada nadejście zła. Sól może także przed tym złem ochronić. Wyobraźmy sobie jezioro. Co jeśli jego słone odmęt...