Będzie mi bardzo miło jeśli polubisz mój profil na FB: WARTKA AKCJA i ZAOBSERWUJESZ NA INSTAGRAMIE: wartka_akcja Znajdziesz tam informacje o książkach, odnośniki do strony internetowej z moimi opowiadaniami, inspirujące cytaty... Serdecznie Cię zapraszam na moje profile :-)
Nowy Jork, 26 lat później
– „Victoria Abrams demaskuje burmistrza", „Burmistrz Nowego Jorku ustępuje ze stanowiska", „Śledztwo dziennikarki doprowadza do zmian w strukturach władzy", Jezu Vi, mam czytać dalej? – Ciemnowłosa kobieta rzuciła okiem na kolejne nagłówki leżących na stole gazet po czym, upierścienioną dłonią skinęła w kierunku barmana. – Musimy to opić! – zarządziła.
– Twoje artykuły naprawdę zmieniają świat! – Długie, szczupłe palce eterycznej piękności zacisnęły się na nadgarstku Vi, udaremniając jej machnięcie ręką.
– Daj spokój Em! Ta sprawa i tak w końcu wyszłaby na jaw! Jeśli nie ja, to ktoś inny połapałby się w zawyżaniu opłat za mieszkania komunalne.
– Ale... – Blondynka nie miała zamiaru ustąpić.
– Co dla was dziewczyny? – niezawodny Jaro, barman z Heaven&Hell, klubu w którym opijały każde zwycięstwo i porażkę, zakończył ich sprzeczkę pojawiając się przy stoliku.
– Aperol Spritz – rzuciła ciemnowłosa.
– Dla mnie Tequila Sunrise
– A ja poproszę ... – Vi jak zwykle studiowała kartę.
– Mohito – dokończył, zanim dziewczyna zdążyła przejrzeć listę drinków do końca. Obsługiwał je już tyle lat, że doskonale wiedział, że dziewczyna i tak wybierze coś na słodko-kwaśno.
– Niech będzie – zgodziła się podając mu kartę płatniczą. – Dziewczyny, dzisiaj ja stawiam!
– Nie rozumiem po co w ogóle je czytasz... – Upierścienione palce brunetki postukały w zalaminowane folią menu.
– Bo w przeciwieństwie do ciebie Jess, potrafię jeszcze składać litery – odcięła się Vi, wrzucając portfel do czarnej, skórzanej torebki, którą przewiesiła przez oparcie krzesła.
– Za co się teraz weźmiesz? – zapytała Emily.
– Może za pewną wiedźmę, która pracuje w galerii sztuki? A może... , a może za ciemne strony pewnego gwiazdora z Brodwayu!
– Nie możesz tego zrobić! – W głosie Emily zabrzmiała panika. – Wszyscy wiedzą, że się przyjaźnimy. Gdybyś zaczęła pisać o Jeromie....
– Nie rozumiem, czemu miałabym oszczędzać gościa, który każe ci zostawać na treningu po godzinach, żeby móc sycić się widokiem twojego szczupłego tyłka... Och daj spokój Em, ktoś w końcu powinien utrzeć mu nosa. Jeśli następnym razem nie dasz mu w pysk, to możesz być pewna, że poświęcę mu co najmniej jedną kolumnę!
– Lubieżny wzrok jakiegoś kolesia nie przyniesie ci Pulitzera. Lepiej skup się na czymś istotnym. Pomyśl o środowisku naturalnym! Widziałyście zdjęcia tej wielkiej plamy plastiku, która dryfuje po Pacyfiku?
– Em, tym razem zgodzę się z Vi. Temu dupkowi powinno obciąć się jaja! – Ciemnowłosa Jess uniosła kieliszek do ust i upiła łyk pomarańczowego drinka. – Mmm... powinniście tego spróbować... – mruknęła podsuwając szkło przyjaciółce.
– Wiesz, że to właśnie między innymi jednorazowe słomki, powodują zatrucie ryb plastikiem i wzrost temperatury wody? – Emily posłusznie pociągnęła łyk. – Pyszne... - mruknęła.
Jess posłała jej triumfalne spojrzenie.
– Myślałam, żeby napisać o Ridersach...
– Tych dzieciakach, którzy czatują przed centrami handlowymi i wyrywają kobietom torebki
z rąk? – Em, wzdrygnęła się na samą myśl o przyjaciółce bratającej się z młodocianymi przestępcami.
– Tak, o nich. Podobno mają powiązania z mafią Gambiego. Może warto sprawdzić, na ile te pogłoski są prawdziwe?
– Nie powinnaś tego robić! – powiedziała stanowczo Jess.
– Czemu?
– Nie wiem, po prostu wyczuwam, że coś się koło ciebie święci. Nie lekceważ tego co mówię Vi... Wiesz przecież, że mam dobrą intuicję... – Jess potarła jeden z amuletów, które nosiła na szyi i zacisnęła na nim dłoń, jakby chciała wchłonąć część jego energii.
– Oczywiście! Wiesz, że jakaś kobieta jest w ciąży, nawet jeśli ona sama jeszcze o tym nie wie... - powiedziała Emily i obie z Victorią roześmiały się serdecznie.
– Dobrze wiecie, że wiedziałam o ciąży Claire zanim ta zrobiła test. Nie wspominając już o tym, że wiedziałam, że urodzi chłopca...
– Zawsze miałaś pięćdziesiąt procent szans... – Vi jako dziennikarka śledcza pozostawała sceptyczna w stosunku do intuicji koleżanki. – A na dodatek, Claire nigdy nie kryła się z tym, że lubi uprawiać seks z Joshem. Dodaj dwa do dwóch, a wyjdzie ci Benjamin.
– Najrozkoszniejszy bobas, jakiego kiedykolwiek spotkałam!
– Albo jedyny – parsknęła Vi.
– Możesz naśmiewać się z mojej intuicji, ale proszę cię, uważaj na siebie... - Jess zdjęła z szyi jeden z naszyjników i wręczyła go koleżance. – Trzymaj!
– Co to? – spytała Victoria unosząc w dłoni srebrny łańcuszek, na którym dyndał niewielki czarny kamień.
– Onyks. Daje siłę, a ty moim zdaniem będziesz jej wkrótce potrzebować...
– A dla mnie nic nie masz?
– Ty nic nie potrzebujesz Em... Zresztą – Jess spojrzała na bransoletkę, którą podarowała przyjaciółce na osiemnaste urodziny. – Ten różowy kwarc jest dla ciebie idealny! Czystość, łagodność i piękno... Cała ty!
– Kiedyś spaliliby cię na stosie za te herezje – rzuciła Vi, posłusznie wkładając naszyjnik przez głowę. Kamień lekko zadrżał w zetknięciu z ciepłą skórą. – Jest piękny, dziękuję Jess! – Pochyliła się i pocałowała przyjaciółkę w policzek.
– Nie ma za co. – Jess uniosła dłoń w kierunku Jaro. Emily sięgnęła po portfel, ale Vi go przechwyciła. – Nie ma mowy Em! Tą kolejkę funduje nam Jess. Ty możesz zapłacić dopiero za następną!
– Coś czuję, że to będzie długa noc...
– Ja bardziej obawiałabym się poranka – mruknęła Em z powrotem siadając na stołku.
Vi roześmiała się. Co jak co, ale o poranek miała zamiar martwić się później. Musiała odreagować stres związany z pracą. Od kilku dni czuła się jakoś nieswojo. Była nerwowa i wszystko ją wkurzało. Kiedy żyła jej matka, zawsze mogła wpaść do niej na wywar z ziół, który ta dla niej specjalnie przygotowywała. Niestety, wypadek sprzed kilku miesięcy wszystko zakończył. Dziś była sama, a jej jedyną rodzinę stanowiły przyjaciółki.
– Ziemia do Vi! Ziemia do Vi! – Głos Jess wyrwał ją z zamyślenia. – Słyszałaś o nadchodzącej pełni? W tym roku ta najjaśniejsza i największa przypada w marcu.
– Interesują mnie fakty, nie gwiazdy ... Zresztą, wiesz co na temat gwiazd i horoskopów sądziła moja matka...
– Twoja matka miała dość specyficzne podejście. Przy każdej pełni szalała z nerwów... Nigdy też nie pozwoliła ci wyjechać z miasta. Może czas zobaczyć coś więcej niż beton Nowego Jorku...
– O czym ty mówisz Jess! Przecież ona zginęłaby od nadmiaru tlenu! – Emily roześmiała się na samą myśl o przyjaciółce spędzającej czas z dala od miasta.
– Może najpierw wybierz się do Central Parku! Zobaczysz drzewa, trawę, kawałek błękitnego nieba...
– Bla bla bla... Lepiej zamów nam kolejkę. Ja tymczasem idę do kibla!
– Ona nigdy się nie zmieni ...
– Słyszałam! – krzyknęła w odpowiedzi, przeciskając się przez tłum stojące przy barze. Może faktycznie Jess ma rację, pomyślała. Może czas wyjechać za miasto i odetchnąć świeżym powietrzem? Na samą myśl o podróży poczuła ciepło, a czarny kamień podskoczył na srebrnym łańcuszku. Victoria wzięła go do ręki i spojrzała na niego ze zdziwieniem. To musi być przemęczenie, pomyślała wchodząc do wolnej kabiny.